niedziela, 16 października 2016

Hrabia i Hrabina - Rozdział 2



Alucard szedł przez gęsty las. Jedną ręką ciągnął trumnę po ziemi, w której umieszczone były rzeczy Integry, a ją samą trzymał w drugiej ręce w lekko nie elegancki sposób, bo pod pachą, ale dziewczynka nie oponowała.
Tak naprawdę to wampir potrzebował kilku dni, aby pomyśleć nad tym, gdzie powinien wyjechać z dzieckiem. Skoro Arthur nie chciał mieć żadnych możliwości, ani sposobów pod ręką, aby znaleźć swoją córkę, oczywiste było, że musi wyjechać zagranice. W Anglii Hellsing miał zbyt wiele kontaktów.
Musiał zabrać Integre z Wielkiej Brytanii, a więc w takim razie w grę wchodziło tylko jedno miejsce.
Alucard zatrzymał się wiedząc, że jest już u celu podróży.
- Spójrz, moja Pani – podniósł dziecko tak, aby mogło zobaczyć co znajduje się na szczycie wzgórza u stóp którego stali – To nasz dom.
Zamek Dracula. Jedyne miejsce, do którego Alucard mógł tak naprawdę wrócić.
Wampir wybrał Rumunię. Postanowił zabrać swoją Panią w miejsce, gdzie wszystko się zaczęło. Co prawda miał już inne imię i czuł, że ten zamek już nie należy do niego w zupełności. Zamek należał do Hrabiego Draculi, lecz ten został zabity. Został tylko…Alucard. Więc może chyba go przejąć na jakiś czas.
Gdy stanęli na dziedzińcu, Alucard pomyślał, że niewiele się tu zmieniło choć minęło dobre 80 lat, odkąd tu był. Odkąd w ogóle przeszedł przez granice Rumunii.
Zamek Dracula znajdował się w górach, pośród bezkresnego lasu. W okolicy nie było żywej duszy. Najbliższe miasto znajdowało się wiele kilometrów stąd. Trafić tutaj, bez znajomości trasy było trudno zwykłym śmiertelnikom, nawet z ich pojazdami.
Alucard zostawił rzeczy na zewnątrz, a sam z dzieckiem wszedł do środka. Przemierzał korytarze, zaglądając do każdego pomieszczenia. Poruszające się za nim cienie sprawiły, że wszelki kurz, pajęczyny a nawet stworzenia takie jak szczury znikały, pochłonięte przez nie.
Wystarczył spacer po całym budynku, aby nadawał się on do zamieszkania przez śmiertelnika. Na szczęście, lata temu gdy Hrabia spodziewał się tu wizyty Jonathana Harkera, wyposażył zamek w rzeczy niezbędne dla ludzi i teraz znowu było mu to przydatne.
Przechadzając się po kamiennych schodach, zastanawiał się, który pokój dać Integrze. Zdecydował się na ten największy, znajdujący się naprzeciwko biblioteki. Pokój był przestronny i pusty, a jego okiennice były skierowane na wschód.
Swoją trumnę umieścił w pokoju, umieszczonym tuż obok, które było tak małe, że mogło służyć jedynie za składzik, lecz nie potrzebował zbyt wiele miejsca dla siebie. Tyle wystarczyło, skoro trumna się tam mieściła.
- To chyba wszystko tutaj gotowe – oświadczył, gdy skończył „rozpakowywanie”, a dziewczynka wydała krótki dźwięk, jakby potwierdzając jego słowa – Zostało do załatwienia jedynie kilka spraw – położył dziecko w kołysce, zbliżała się już noc, więc była pora dla niej na sen – Bądź grzeczną dziewczynką i śpij.  Gdy wstaniesz znów tu będę.
Integra nie zasnęła od razu, ale kiedy w końcu to zrobiła, Alucard rozpłynął się w powietrzu. Nie obawiał się zostawić jej samej, nic jej tam nie groziło. A nawet gdyby, to i tak by to wyczuł i zdążył pojawić się na czas. Poza tym to nie będzie trwało długo.
W kilka sekund teleportował się z zamku do Braszowa, czyli tego najbliższego, większego miasta, a dokładnie pod szpital miejski. Sprawa nie zajęła mu nawet 30 min. Tam gdzie nie pomagały pieniądze, tam pomogły jego hipnotyczne sztuczki. I już mała część pochodząca z transfuzji dostała się w jego ręce. Krew miała być zostawiana na skraju lasu, przy wyjeździe z miasta w określone dni.
Druga sprawa. To że jego dom znajdował się daleko od siedzib ludzkich to to nie znaczyło, że w pobliżu nie kręcą się żadni ludzie. Istniała jedna grupa etniczna, która od wielu lat lubiła przebywać na tych terenach – Cyganie.
Nie potrzebował wiele czasu, by zlokalizować sporą grupkę i pojawić się przed nią. Na tych ziemiach, było tyle legend i wierzeń, że Cyganie od razu rozpoznali czym jest…no w pewnym stopniu. W każdym razie wystarczyło by ich sobie podporządkować.
W przeszłości nieraz się nimi wysługiwał, więc teraz też mogli mu się przydać. Jeśli strach nie wystarczył to parę monet kupowało ich wszystkie usługi. Takie jak dostarczanie z miasta jedzenia dla Integry, czy krwi dla niego samego.
Kolejną kwestią była komunikacja z Walterem. Tutaj też nie było kłopotów. Zdecydował się na staroświeckie listy, które lokaj miał wysyłać na adres skrytki pocztowej w Czechach, oczywiście priorytetem.
Alucard wrócił do Integry akurat w idealnym momencie, ponieważ mała właśnie miała swoją nocną pobudkę. W ciągu nocy miała ich zwykle ze trzy lub cztery. Nic nadzwyczajnego, mało jest takich niemowląt, które by przesypiały całą noc bez problemów.
- Chociaż dziś mogłabyś spać spokojnie – powiedział wampir, wyjmując dziewczynkę z kołyski – Podobno podróże męczą ludzi – Integra nie wyglądała na zmęczoną, machała rączkami, próbując pokazać że ma pełno energii – No dobrze, w sumie i tak jesteś mi teraz potrzebna – wyniósł ją z pokoju i ruszył do wyjścia – Poszukamy sobie zwierzątek domowych.
Wyszedł na dziedziniec i czekał.
Wystarczyło kilka minut. Z lasu wyszła mała wataha wilków, przybyłych na wezwanie wampira. Dawniej Hrabia Dracula miał hobby w postaci  oswajania dzikich wilków. Jego moce już wtedy były w stanie skłonić zwierzę do całkowitego posłuszeństwa. Skoro Hrabia to potrafił, Alucard także poradził sobie z tym łatwo.
Alfa watahy podeszła do niego najbliżej. Wampir ostrożnie przykucnął i podsunął wilkowi Integre pod nos, aby zwierzę mogło poznać jej zapach. Oczywiście nie zrobiło jej krzywdy, potwór nie pozwoliłby żyć ani jemu, ani reszcie grupy, gdyby choć pokazał zęby.
Dziewczynka pisnęła z zaskoczenia, gdy poczuła wilgotny nosek zwierzęcia. Alfa zapamiętała zapach i odsunęła się od dziecka odrobinę. Alucard przycisnął niemowlę do siebie jedną ręką, aby drugą mieć wolną. Wyciągnął ją i podrapał wilka za uchem. Zwierzę nie okazało sprzeciwu, a wręcz uległość.
- To miejsce jest teraz waszym domem. A wy sami moimi sługami, ale nie tylko. To dziecko też jest waszym Panem. Ochrona tego człowieka to wasz priorytet.
Był to rozkaz, którego zwierzęta bezwzględnie miały przestrzegać. Wilki rozeszły się każde w swoją stronę. Kilka nawet weszło do zamku, a reszta położyła się na dziedzińcu, jakby chcąc strzec tego miejsca.
- Doskonale – Alucard wstał i spojrzał w górę. Na ciemnym niebie świecił księżyc w pełni. Wokół niego błyszczało tysiące gwiazd. Takiego widoku nie można było podziwiać w Londynie, tam niebo było niemal zawsze zachmurzone.
Wampir znów objął dziecko tylko jednym ramieniem, aby móc kolejny raz spróbować starych zwyczajów, a mianowicie wspinania się po murach, zamiast korzystania z drzwi.
Wspiął się bez trudu na sam szczyt, a Integra ani razu nie zapłakała, jakby wysokość nie robiła na niej wrażenia. Kiedy byli już na dachu, dziewczynka wyciągnęła rączki w górę, chyba chcąc złapać któreś z tych świecących punkcików.
- To już wszystko – Alucard ściągnął swoje okulary i skupił się na niemowlęciu, które mimo radości z pięknego widoku znów zaczęło ziewać. Wampir zaśmiał się, wiedząc, że jak Integra zaśnie to i tak wstanie 2 godziny później na nocną przekąskę – Śpij moja Pani. Już nie masz się czego obawiać.

***

Rok i 2 miesiące później

Pogoda w Karpatach zawsze była surowa. Każda pora roku dawała z siebie wszystko. Obecnie był początek zimy i już nie było ani jednego skrawka ziemi nie pokrytego śniegiem. Panował przeraźliwy chłód, nie przyjazny dla żadnego stworzenia.
Na zamku nie było lepiej, kamienne mury nie powstrzymywały wlatującego zimna. Toteż w każdej komnacie było napalone w kominku. Zrobiono to jednak tylko ze względu na jednego mieszkańca tego miejsca.
Ten ktoś był półtoraroczną dziewczynką o blond włosach i niebieskich oczkach. Szła właśnie chwiejnym, dziecięcym krokiem wzdłuż długiego korytarza. Odkąd nauczyła się chodzić nie mogła usiedzieć w jednym miejscu. Chodziła lub biegała po całym zamku, potem upadała i podnosiła by iść dalej.
Teraz znów zachwiała się i upadła na ziemię. Wydała pomruk niezadowolenia i podniosła się. Niezgrabnymi dziecięcymi kroczkami ruszyła dalej.
Dziecko przeszło przez jedno z bardzo wielu uchylonych, drewnianych drzwi i znalazło się w swoim ulubionym miejscu. Był to najwyżej położony ogromny, kamienny balkon na szczycie jednej z wież, z którego roztaczał się niesamowity widok na góry.
Nie przejmując się chłodem weszła głębiej. Za nią na śniegu zostały małe ślady jej bucików. Balkon był wielkości jej komnaty i zbudowany na planie koła. Dziecko, mimo że było  jej zimno miała wymalowany na buzi uśmiech. Podeszła do balustrady i spojrzała w dół. W jej oczach zabłysł zachwyt, gdy zobaczyła przepaść, w której ledwo można było dostrzec dno.
Nie wiadomo co dziecko zrobiło by dalej, kontynuując zaspokajanie swojej ciekawości, bo nagle silna dłoń złapała za materiał jej ubranka i podniosła ją do góry.
- Widzę, że nadal nie masz instynktu samozachowawczego – Alucard miał zirytowany wyraz twarzy, który pogłębił się, kiedy dziewczynka wesoło zaśmiała się na jego widok – Nie było mnie 5 minut i już sprawiasz kłopoty. Nie mogę zjeść w spokoju? – podniósł do ust, trzymaną w drugiej dłoni w połowie pustą torebkę z krwią i wziął mały łyk.
- Alu! – wykrzyknęła radośnie Integra, gdy wampir postawił ją z powrotem na ziemi, już trochę dalej od balustrady.
- Alucard! – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Nauka mówienia szła jej opornie, co go trochę dziwiło. Starał się odzywać przy niej jak najwięcej, aby w końcu zaczęła mówić – Wymawiaj to poprawnie.
- Alu – Integra uparcie stawiała na swoim.
- Ech… – westchnął zniecierpliwiony, wypił resztkę krwi i schował pustą torebkę do kieszeni płaszcza – Chodź – powiedział idąc w kierunku drzwi. Światło dnia wzmagało jego zły humor. Chciał znaleźć się w ciemnościach swojego domu – Ludziom nie służy taka temperatura.
Dziewczynka pobiegła za nim. Mając przy sobie swojego opiekuna nie musiała obawiać się stracenia równowagi. Mogła wtedy złapać się jego długiego płaszcza lub on zdążył ją podtrzymać. Ich wilki też czasem jej pomagały, ale Integra nie lubiła dźwięków jakie wydawały, gdy łapała je za sierść.
Oboje kierowali się schodami na niższe piętra.
Alucard nie mógł poznać samego siebie. Przez ostatni rok jego natura wampira i potwora musiała trzymać się w ryzach. Grał rolę niańki, przez co z dnia na dzień był coraz bardziej sfrustrowany. Dla nieśmiertelnego nosferatu 100 lat wydają się krótkie, ale ostatnie 365 dni strasznie mu się dłużyły. Wampir nie mógł się doczekać, kiedy Integra wyrośnie z tego okresu dzieciństwa. Wychowanie małego dziecka…
Właśnie. Wychowanie.
Alucard spojrzał na dziewczynkę, drepczącą przy jego prawym boku. Wbrew pozorom na razie jego zadania były proste. Najpierw po prostu „utrzymywał ją przy życiu”. Potem przyszła nauka chodzenia i mówienia, lecz co będzie później?
Jego Pani była za mała by sama podejmować jakiekolwiek działania, a co dopiero decyzje czy wydawać rozkazy. Musiała się tego nauczyć, a osobą, która miała wskazać jej drogę był on. Jej wampirzy Sługa. To Alucard miał wykształtować jej system wartości, być najważniejszą postacią w jej życiu. Choć w sumie już był. To gorzej nie mogła trafić. Albo on albo jej ojciec, który miał ciche pragnienie by ją zabić
- Naprawdę nie przemyślałem tego do końca – powiedział, łapiąc dziewczynkę za rękę w momencie, gdy miała zaliczyć kolejne spotkanie z podłogą. Za bardzo się śpieszyła – Nie wiem jak „wychowywać” czy „opiekować”. Te słowa są obce. Co ja mam z tobą zrobić?
Musiał szybko znaleźć odpowiedź na to pytanie. Jak zrobić z niej osobę godną, bycia jego Panem i Mistrzem?
Jego tok myśli zakłóciło zachowanie Integry. Dziewczynka puściła jego dłoń i uwiesiła się na klamce ciężkich, solidnych drzwi. Burczała niezadowolona, ponieważ nie mogła ich otworzyć.
Wampir nie pomógł jej. Wiedział co znajduję się za tymi drzwiami i nie miał ochoty tam wchodzić. Nie zapuszczał się tam odkąd się tu wprowadzili. Nie czuł potrzeby by tam wchodzić, to było jak zmierzenie się z przeszłością.
- Zostaw, są zamknięte. Nie możemy tam wejść.
- Ja chce! – zawołała i zaczęła gwałtownie ciągnąć za klamkę w tą i z powrotem. Niemal już na niej wisiała.
Alucard westchnął przeciągle. Dziewczynka była uparta, nie odpuści dopóki nie dostanie czego chce. A na jej szczęście, jej wampirzy Sługa musiał spełniać jej polecenie. Jeśli ona chce, to chce i koniec. No Life King pchnął potężne drzwi, które otworzyły się głośno skrzypiąc.
Integra wbiegła podekscytowana do środka, a wampir wszedł za nią i omiótł wzrokiem tą zapomnianą komnatę. Wszystko była tak jak to zostawił Hrabia. Staroświeckie meble, pokryte kurzem, stół zapełniony stosami starych monet i złotej biżuterii. Wszystko to było pewnie warte fortunę, a teraz były jedynie błyskotkami, którymi bawiło się małe dziecko. Dziewczynka bawiła się dobre kilka minut. Rozrzucała wokół siebie monety, zrzucała ze stołu naszyjniki, bransolety i inne złote ozdoby.
Gdy zabawa ją znudziła, jej uwagę przykuło znajdujące się w głębi pokoju przejście w kształcie łuku. Bez zastanowienia Integra pobiegła w tamtym kierunku, lecz Alucard złapał ją, kiedy była już prawie u celu i wziął na ręce. Dziewczynka chciała zaprotestować, ale kiedy jej opiekun przeszedł z nią przez to tajemnicze przejście opanowała się.
- Coś czułem, że będziesz chciała wejść i tutaj – wampir szedł w dół po stromym schodach. Nie było prawie żadnego światło prócz tego nikłego przenikającego przez kamienne mury z zewnątrz – Nigdy nic mi nie ułatwiasz.
Schodząc coraz bardziej w dół, coraz wyraźniej dało się wyczuć kwaśny zapach ziemi. Integra zmarszczyła nosek, nie podobał jej się ten zapach, ale ciekawość dziecka była silniejsza.
W końcu schody się skończyły i znaleźli się u celu. Alucard postawił dziewczynkę na ziemi, która natychmiast rozpoczęła rozpoznanie terenu.
- Jesteś trzecią żywą istotą, która się tu znalazła – mówił beznamiętnie Alucard – Pierwszy był Jonathan Harker – wampir zaśmiał się cicho na wspomnienie szpadla, którym Harker próbował go zabić. Wtedy Hrabia był wściekły, lecz Alucard mógł się z tego śmiać – A drugim był…twój dziadek.
Znajdowali się w ogromnej i bardzo starej kaplicy. Wszędzie stały, różnego rodzaju grobowce. Jedne mniejsze, drugie większe. Jedne z drewna, drugie z kamienia.
Jeden grobowiec wyróżniał się jednak wśród pozostałych. Był ustawiony w centralnej części kaplicy. Wykonany w całości z białego marmuru był najpewniej największym i najokazalszym wśród reszty. Jako jedyny miał także wyryty napis, po którym Integra przesuwała w tej chwili paluszkami.

Dracula

Miejsce spoczynku Hrabiego. Alucard znów poczuł rozbawienie, kiedy spostrzegł świętą hostię ułożoną na grobowcu. Kiedyś i by go może powstrzymała, ale teraz? Wampir zmiótł ją z marmuru jednym szybkim ruchem.
- I tyle, jeśli chodzi o bojaźń Bożą.
Tak naprawdę mały kawałek hostii leżał na każdym grobowcu, na każdej skrzyni. Alucard zaczął cicho chichotać, aby po chwili wybuchnąć swoim maniakalnym śmiechem. Począł chodzić po kaplicy i teatralnymi ruchami zrzucać święte symbole na podłogę. Hostie rozpadały się na kawałki. Nie przestawał się przy tym śmiać. Dawno nie rozbawiło go coś co nie miało w zestawie krwi i zmasakrowanych ciał.
Integra nie mogła oderwać wzroku od swojego opiekuna. W jej niebieskich oczkach dało się wyczytać zdumienie, fascynacje z domieszką obawy. Jeszcze nigdy go takiego nie widziała.
- Patrz Integra! – zrzucił kolejną hostie – Twój dziadek był taki skrupulatny! Nie opuścił żadnej skrzyni! Nie zostawił żadnego miejsca, gdzie Hrabia mógł się schować! A teraz co? – jedna hostia nie rozpadła się, więc Alucard nadepnął na nią, zgniatając ją na proch – Bóg już nic nie może mi zrobić! Cholerny Van Hellsing nie może nic zrobić by… - zatrzymał rękę w powietrzu.
Następny grobowiec przed nim był otwarty. Tak samo jak dwa następne. Na pierwszy rzut oka, ktoś mógłby pomyśleć, że były wypełnione piaskiem. Lecz później, gdy spostrzegło się nienaturalny biały kolor pyłu i kształt przypominający ludzkie ciało…ludzką głowę…puste oczodoły…
- Nie wiem któż inny oprócz człowieka o nazwisku Hellsing byłby tak odważny by wejść tu samemu i zmierzyć się z trzema wampirzycami… - obrócił głowę i spojrzał na dziecko - …oraz by mieszkać sam na sam z ich stworzycielem.
Jego dobry humor zniknął. Nie podobało mu się, że Integra tu jest. Może to przez wspomnienie, w którym przynosił swoim wampirzycom dzieci, dokładnie w jej wieku lub młodsze…na kolację. Żadne dziecko które się to zjawiało nie żyło dłużej niż kilka minut.
Alucard podszedł do dziewczynki i uklęknął, aby być na jej poziomie i dobrze się przyjrzeć. Mała nie spuszczała z niego wzroku, ale i nie uciekła, gdy wampir pochylił się na nią i … wziął głęboki wdech.
Tak. Jej krew miała wspaniały aromat. Krew dzieci zawsze był najpyszniejsza, najniewinniejsza, lecz było jej także za mało. Przynajmniej dla niego. Tutaj dochodziły geny jej rodziny. Znał ten smak, ponieważ Hrabia pił osocze Abrahama, choć drogą pośrednią. Krew Integry już teraz była by przepyszna, a co dopiero będzie po kilku latach.
Nie ma jednak co się zastanawiać. Nigdy nie będzie mu dane tego skosztować. Nie może skrzywdzić swojej Pani, a ona sama pewnie nigdy nie pozwoli na degustacje.
Alucard odsunął się od niej. Jednym szybkim ruchem, niemal niewidocznym przejechał palcem po marmurowej ścianie grobowca Hrabiego. Teraz napis wyglądał w ten sposób.

Dracula

- To już przeszłość. To miejsce to przeszłość…
Integra spojrzała na przekreślony napis i przejechała palcem po wyżłobieniu, które zrobił jej opiekun. Otworzyła usta i po raz pierwszy wypowiedziała…
- Alucalt.
Niemal się udało. Bez literki „r”, ale jednak. Spróbowała wymówić jego pełne imię. Wampir uśmiechnął się i pogłaskał ją po główce.
- Prawie dobrze.
Ona spojrzała na niego i wówczas…to się stało.
Zrozumienie uderzyło Alucarda w sposób gwałtowny i niespodziewany. Wiedział już co robić. Odpowiedź, której szukał przez ostatni rok w końcu się pojawiła.
Nie wiadomo co ową odpowiedź wywołało. To miejsce? Usłyszenie, źle wymówionego własnego imienia z ust dziecka? Czy może…zaufanie bijące z błękitnych oczu dziewczynki? Prawdziwa ufność. Uczucie, które nikt w całej jego żałosnej egzystencji do niego nie żywił.
To nieważne i tak.
Ponieważ wiedział. Wiedział jak powinien pokierować Integrą. Wiedział jakie podjąć działania oraz co zrobić by stała się tym czym pragnął. I nie tylko on.
Hrabia też by tego chciał.
Cel jasno się nakreślił. Alucard posiadający największą swobodę w działaniu, jakiej nie miał od ponad 80 lat, mógł zrobić z Integrą niemal wszystko. Czemu dopiero teraz zrozumiał, że może to wykorzystać?! Dla siebie. Wykorzystać fakt, że jest dla dziewczynki najważniejszy. Możliwe, że właśnie teraz zaczęła się ostatnia runda walki wampira z profesorem Abrahamem Van Hellsingiem i…Alucard miał zamiar ją wygrać, wykorzystując broń doskonałą, która przyniesie mu zwycięstwo – wnuczkę swojego przeciwnika.
Potwór zaśmiał się, biorąc dziecko na ręce i podnosząc się z ziemi. Ten śmiech nie był maniakalny, ani szaleńczy. Był mroczny, triumfujący…
- Mała Integra… - przejechał delikatnie dłonią po jej krótkich włosach by następnie położyć ją na jej policzku – Zrobię z ciebie idealnego Hellsinga. Prawdziwą kobietę ze stali i moją idealną Panią. Osobę, którą nawet najszlachetniejsi rycerze tytułowali by Sir z najwyższym szacunkiem, a potem… - odsunął dłoń od jej twarzyczki i zacisnął ją w pięść - …cię zmiażdżę!
- Alucalt – jej oczy nie zmieniły wyrazu. Mimo wyraźnej groźby w głosie, wciąż miały tą samą dziecięcą i naiwną ufność.
Bardzo dobrze – pomyślał wampir, po czym objął dziewczynkę obiema rękami i zaczął zmierzać w stronę wyjścia z kaplicy.
- Nie – zaprotestowała Integra – Jesce nie!
- Wychodzimy stąd my Master – rzekł Alucard zdecydowanie – To miejsce jest dla martwych. Nie dla żywych.
Powiedziawszy to przeszedł nad kamiennym łukiem w kierunku schodów na powierzchnię.

***

Tej nocy rozpętała się śnieżyca. Tak gęsta, że nie można było nawet dostrzec zarysu wierzchołków gór. Alucard zamknął za sobą wrota zamku i strząsnął śnieg ze swoich ramion. Wrócił właśnie z rutynowej już wycieczki (czy raczej szybkiej teleportacji) z Czech. Jak zwykle nie było żadnej wiadomości od Waltera.
Alucard jednak po raz pierwszy od roku się z tego cieszył. To nie była jeszcze odpowiednia pora na polowania na wampiry. Nie, według jego nowego planu.
Ruszył w stronę pokoju Integry, zastanawiając się jednocześnie, czy ogień w jej kominku wystarczy by było jej ciepło tej nocy. Człowiekowi może to nie wystarczyć. Postanowił więc dmuchać na zimne.
W komnacie zastał dziewczynkę tak jak ją zostawił kilka minut temu. Integra wciąż siedziała w koszuli nocnej na podłodze i przyglądała się iskierkom, które wyrzucał ogień w kominku. Obok niej leżała wilczyca o pięknej, srebrnej sierści i pilnowała, aby dziecko nie zrobiło sobie krzywdy. Dziewczynka uniosła główkę i zawołała.
- Alucalt! Dzie byłeś? – zadawała to pytanie codziennie. Raz lepiej, raz gorzej, tak że nic się nie dało zrozumieć. Wampir sądził, że będzie o to pytała tak długo, dopóki jego odpowiedź jej nie usatysfakcjonuje.
- Jak zwykle. Sprawdzałem, czy są wiadomości od twojego ojca.
Integra wydęła wargi, pokazując, że nie jest zadowolona. Po prostu nie rozumiała co znaczy słowo „ojciec”, bo jej opiekun jej go nie wytłumaczył. Nie lubiła nie wiedzieć lub nie rozumieć.
- Co? – tylko tak na razie potrafiła się najlepiej wypowiedzieć.
- Umówmy się Integro… – Alucard wziął dziecko na ręce - …że opowiem ci więcej, kiedy i ty zaczniesz więcej i lepiej mówić.
Dziewczynka przekrzywiła główkę, jakby zastanawiając się nad tą propozycją, aż w końcu zdecydowanie nią pokiwała.
- A więc mamy umowę. Od jutra przykładamy się do nauki mówienia, dobrze? – spojrzał na nią karcąco, gdy znów przytaknęła głowę – Odpowiedz mi. Nie kiwaj tylko powiedz.
- Do…dopse
- Ech, czeka nas trochę pracy.
Wampir zaniósł dziewczynkę i położył do łóżka. Odkąd wyrosła z małej kołyski, przyniósł dla niej duże łoże z innej komnaty. Mebel pochodził zdaje się z epoki wczesno wiktoriańskiej. Mogło spokojnie pomieścić 2, a może nawet 3 dorosłe osoby.
Kiedy dziewczynka ułożyła się wygodnie, Alucard machnął rękę, przywołując wilczycę. Zwierzę wstało z podłogi i posłusznie wdrapało się na łóżko. Pozwoliła, aby Integra wtuliła się w jej ciepłe futro oraz otuliła ją swoim ogonem.
Wampir teraz mógł być pewien, że ta śnieżyca za oknem nie spowoduje u jego Pani żadnych dreszczy i zimna. Chciał już odejść, lecz zatrzymał go cichy głosik dziecka.
- Ziośtań…
Jeszcze nigdy go o to nie prosiła. Może to przez dzisiejsze przygody w kaplicy albo przez owo postanowienie, że będzie się bardziej przykładać do nauki komunikacji postanowiła powiedzieć to jedno proste słówko. To i tak bez znaczenia, powód jest nieistotny.
- W porządku – rzekł Alucard, siadając na skraju łóżka – Ale tylko dopóki nie zaśniesz.
Obserwował uważnie, aż człowiek przed nim powoli odpływa w sen, pomimo że tuż obok jest istota, która pochłonęła miliony istnień i nie istniało na nią lepsze, ani bardziej pasujące określenie niż potwór.
Alucard nie mógł się doczekać nadchodzących lat. Jasno oświetlona ścieżka, którą dziś ujrzał pozwoliła mu dojrzeć cel, który pragnął osiągnąć. Jeszcze trochę czasu i…
Naprawdę nie mógł się doczekać, aż drżał z ekscytacji.
Jeszcze trochę czasu i…zmiażdży Integre Hellsing.
O nie, nie zrobi jej krzywdy. To nigdy. Nawet jakby chciał to i tak byłoby to niemożliwe. Dotrzyma postanowienia, które dziś wyznaczył. Stworzy ideał swojego Mistrza, a sam będzie także idealnym Sługą.
To co zmiażdży to jej wola.
Wampir widząc, że Integra jest już bezpieczna w ramionach Morfeusza wstał i przeszedł przez ścianę do pokoiku obok, gdzie stała jego trumna. Na jakiś czas postanowił próbować sypiać w nocy, aby w dzień pilnować dziewczynki. Przynajmniej do czasu, aż sama będzie mogła zająć sobie czas.
Kładąc się w skrzyni pomyślał o tej sprawie jeszcze jeden raz.
Tak, zmiażdży jej wolę. Integra już teraz pokazuje, że lubi działać po swojemu i zawsze osiąga  i dostaje to co chce. Z wiekiem to się raczej nie zmieni. Podobało mu się to w niej.
Lecz kiedy nadejdzie czas to on, Alucard, dostanie to czego pragnie.
Gdy nadejdzie czas.

1 komentarz:

  1. Best Real Money Casino Apps in USA 2021 - CasinoWow
    Slots Casino — One of the most recognizable 바카라 online slots games around. This game's most recent is the gri-go.com Playtech 🏆 Best Real Money kadangpintar Casino App: SlotWolf🎁 #1 USA Casino Bonus: Risk Free Spins for $1,000🏆 Best Real https://sol.edu.kg/ Money Casino App: 1등 사이트 SlotsMillion

    OdpowiedzUsuń