Alucard szedł
przez gęsty las. Jedną ręką ciągnął trumnę po ziemi, w której umieszczone były
rzeczy Integry, a ją samą trzymał w drugiej ręce w lekko nie elegancki sposób,
bo pod pachą, ale dziewczynka nie oponowała.
Tak naprawdę
to wampir potrzebował kilku dni, aby pomyśleć nad tym, gdzie powinien wyjechać
z dzieckiem. Skoro Arthur nie chciał mieć żadnych możliwości, ani sposobów pod
ręką, aby znaleźć swoją córkę, oczywiste było, że musi wyjechać zagranice. W
Anglii Hellsing miał zbyt wiele kontaktów.
Musiał zabrać
Integre z Wielkiej Brytanii, a więc w takim razie w grę wchodziło tylko jedno
miejsce.
Alucard
zatrzymał się wiedząc, że jest już u celu podróży.
- Spójrz,
moja Pani – podniósł dziecko tak, aby mogło zobaczyć co znajduje się na
szczycie wzgórza u stóp którego stali – To nasz dom.
Zamek
Dracula. Jedyne miejsce, do którego Alucard mógł tak naprawdę wrócić.
Wampir wybrał
Rumunię. Postanowił zabrać swoją Panią w miejsce, gdzie wszystko się zaczęło.
Co prawda miał już inne imię i czuł, że ten zamek już nie należy do niego w
zupełności. Zamek należał do Hrabiego Draculi, lecz ten został zabity. Został
tylko…Alucard. Więc może chyba go przejąć na jakiś czas.
Gdy stanęli
na dziedzińcu, Alucard pomyślał, że niewiele się tu zmieniło choć minęło dobre
80 lat, odkąd tu był. Odkąd w ogóle przeszedł przez granice Rumunii.
Zamek Dracula
znajdował się w górach, pośród bezkresnego lasu. W okolicy nie było żywej
duszy. Najbliższe miasto znajdowało się wiele kilometrów stąd. Trafić tutaj,
bez znajomości trasy było trudno zwykłym śmiertelnikom, nawet z ich pojazdami.
Alucard
zostawił rzeczy na zewnątrz, a sam z dzieckiem wszedł do środka. Przemierzał
korytarze, zaglądając do każdego pomieszczenia. Poruszające się za nim cienie
sprawiły, że wszelki kurz, pajęczyny a nawet stworzenia takie jak szczury
znikały, pochłonięte przez nie.
Wystarczył
spacer po całym budynku, aby nadawał się on do zamieszkania przez śmiertelnika.
Na szczęście, lata temu gdy Hrabia spodziewał się tu wizyty Jonathana Harkera,
wyposażył zamek w rzeczy niezbędne dla ludzi i teraz znowu było mu to
przydatne.
Przechadzając
się po kamiennych schodach, zastanawiał się, który pokój dać Integrze.
Zdecydował się na ten największy, znajdujący się naprzeciwko biblioteki. Pokój
był przestronny i pusty, a jego okiennice były skierowane na wschód.
Swoją trumnę
umieścił w pokoju, umieszczonym tuż obok, które było tak małe, że mogło służyć
jedynie za składzik, lecz nie potrzebował zbyt wiele miejsca dla siebie. Tyle
wystarczyło, skoro trumna się tam mieściła.
- To chyba
wszystko tutaj gotowe – oświadczył, gdy skończył „rozpakowywanie”, a
dziewczynka wydała krótki dźwięk, jakby potwierdzając jego słowa – Zostało do
załatwienia jedynie kilka spraw – położył dziecko w kołysce, zbliżała się już
noc, więc była pora dla niej na sen – Bądź grzeczną dziewczynką i śpij. Gdy wstaniesz znów tu będę.
Integra nie
zasnęła od razu, ale kiedy w końcu to zrobiła, Alucard rozpłynął się w
powietrzu. Nie obawiał się zostawić jej samej, nic jej tam nie groziło. A nawet
gdyby, to i tak by to wyczuł i zdążył pojawić się na czas. Poza tym to nie
będzie trwało długo.
W kilka
sekund teleportował się z zamku do Braszowa, czyli tego najbliższego, większego
miasta, a dokładnie pod szpital miejski. Sprawa nie zajęła mu nawet 30 min. Tam
gdzie nie pomagały pieniądze, tam pomogły jego hipnotyczne sztuczki. I już mała
część pochodząca z transfuzji dostała się w jego ręce. Krew miała być
zostawiana na skraju lasu, przy wyjeździe z miasta w określone dni.
Druga sprawa.
To że jego dom znajdował się daleko od siedzib ludzkich to to nie znaczyło, że
w pobliżu nie kręcą się żadni ludzie. Istniała jedna grupa etniczna, która od
wielu lat lubiła przebywać na tych terenach – Cyganie.
Nie
potrzebował wiele czasu, by zlokalizować sporą grupkę i pojawić się przed nią.
Na tych ziemiach, było tyle legend i wierzeń, że Cyganie od razu rozpoznali
czym jest…no w pewnym stopniu. W każdym razie wystarczyło by ich sobie
podporządkować.
W przeszłości
nieraz się nimi wysługiwał, więc teraz też mogli mu się przydać. Jeśli strach
nie wystarczył to parę monet kupowało ich wszystkie usługi. Takie jak
dostarczanie z miasta jedzenia dla Integry, czy krwi dla niego samego.
Kolejną
kwestią była komunikacja z Walterem. Tutaj też nie było kłopotów. Zdecydował
się na staroświeckie listy, które lokaj miał wysyłać na adres skrytki pocztowej
w Czechach, oczywiście priorytetem.
Alucard
wrócił do Integry akurat w idealnym momencie, ponieważ mała właśnie miała swoją
nocną pobudkę. W ciągu nocy miała ich zwykle ze trzy lub cztery. Nic nadzwyczajnego,
mało jest takich niemowląt, które by przesypiały całą noc bez problemów.
- Chociaż
dziś mogłabyś spać spokojnie – powiedział wampir, wyjmując dziewczynkę z
kołyski – Podobno podróże męczą ludzi – Integra nie wyglądała na zmęczoną,
machała rączkami, próbując pokazać że ma pełno energii – No dobrze, w sumie i
tak jesteś mi teraz potrzebna – wyniósł ją z pokoju i ruszył do wyjścia –
Poszukamy sobie zwierzątek domowych.
Wyszedł na
dziedziniec i czekał.
Wystarczyło
kilka minut. Z lasu wyszła mała wataha wilków, przybyłych na wezwanie wampira.
Dawniej Hrabia Dracula miał hobby w postaci
oswajania dzikich wilków. Jego moce już wtedy były w stanie skłonić
zwierzę do całkowitego posłuszeństwa. Skoro Hrabia to potrafił, Alucard także
poradził sobie z tym łatwo.
Alfa watahy
podeszła do niego najbliżej. Wampir ostrożnie przykucnął i podsunął wilkowi Integre
pod nos, aby zwierzę mogło poznać jej zapach. Oczywiście nie zrobiło jej
krzywdy, potwór nie pozwoliłby żyć ani jemu, ani reszcie grupy, gdyby choć pokazał
zęby.
Dziewczynka
pisnęła z zaskoczenia, gdy poczuła wilgotny nosek zwierzęcia. Alfa zapamiętała
zapach i odsunęła się od dziecka odrobinę. Alucard przycisnął niemowlę do
siebie jedną ręką, aby drugą mieć wolną. Wyciągnął ją i podrapał wilka za
uchem. Zwierzę nie okazało sprzeciwu, a wręcz uległość.
- To miejsce
jest teraz waszym domem. A wy sami moimi sługami, ale nie tylko. To dziecko też
jest waszym Panem. Ochrona tego człowieka to wasz priorytet.
Był to
rozkaz, którego zwierzęta bezwzględnie miały przestrzegać. Wilki rozeszły się
każde w swoją stronę. Kilka nawet weszło do zamku, a reszta położyła się na
dziedzińcu, jakby chcąc strzec tego miejsca.
- Doskonale –
Alucard wstał i spojrzał w górę. Na ciemnym niebie świecił księżyc w pełni.
Wokół niego błyszczało tysiące gwiazd. Takiego widoku nie można było podziwiać
w Londynie, tam niebo było niemal zawsze zachmurzone.
Wampir znów
objął dziecko tylko jednym ramieniem, aby móc kolejny raz spróbować starych
zwyczajów, a mianowicie wspinania się po murach, zamiast korzystania z drzwi.
Wspiął się
bez trudu na sam szczyt, a Integra ani razu nie zapłakała, jakby wysokość nie
robiła na niej wrażenia. Kiedy byli już na dachu, dziewczynka wyciągnęła rączki
w górę, chyba chcąc złapać któreś z tych świecących punkcików.
- To już
wszystko – Alucard ściągnął swoje okulary i skupił się na niemowlęciu, które
mimo radości z pięknego widoku znów zaczęło ziewać. Wampir zaśmiał się,
wiedząc, że jak Integra zaśnie to i tak wstanie 2 godziny później na nocną
przekąskę – Śpij moja Pani. Już nie masz się czego obawiać.
***
Rok i 2 miesiące później
Pogoda w Karpatach
zawsze była surowa. Każda pora roku dawała z siebie wszystko. Obecnie był
początek zimy i już nie było ani jednego skrawka ziemi nie pokrytego śniegiem. Panował
przeraźliwy chłód, nie przyjazny dla żadnego stworzenia.
Na zamku nie
było lepiej, kamienne mury nie powstrzymywały wlatującego zimna. Toteż w każdej
komnacie było napalone w kominku. Zrobiono to jednak tylko ze względu na
jednego mieszkańca tego miejsca.
Ten ktoś był
półtoraroczną dziewczynką o blond włosach i niebieskich oczkach. Szła właśnie
chwiejnym, dziecięcym krokiem wzdłuż długiego korytarza. Odkąd nauczyła się
chodzić nie mogła usiedzieć w jednym miejscu. Chodziła lub biegała po całym
zamku, potem upadała i podnosiła by iść dalej.
Teraz znów
zachwiała się i upadła na ziemię. Wydała pomruk niezadowolenia i podniosła się.
Niezgrabnymi dziecięcymi kroczkami ruszyła dalej.
Dziecko
przeszło przez jedno z bardzo wielu uchylonych, drewnianych drzwi i znalazło
się w swoim ulubionym miejscu. Był to najwyżej położony ogromny, kamienny
balkon na szczycie jednej z wież, z którego roztaczał się niesamowity widok na
góry.
Nie
przejmując się chłodem weszła głębiej. Za nią na śniegu zostały małe ślady jej
bucików. Balkon był wielkości jej komnaty i zbudowany na planie koła. Dziecko,
mimo że było jej zimno miała wymalowany
na buzi uśmiech. Podeszła do balustrady i spojrzała w dół. W jej oczach zabłysł
zachwyt, gdy zobaczyła przepaść, w której ledwo można było dostrzec dno.
Nie wiadomo
co dziecko zrobiło by dalej, kontynuując zaspokajanie swojej ciekawości, bo
nagle silna dłoń złapała za materiał jej ubranka i podniosła ją do góry.
- Widzę, że
nadal nie masz instynktu samozachowawczego – Alucard miał zirytowany wyraz
twarzy, który pogłębił się, kiedy dziewczynka wesoło zaśmiała się na jego widok
– Nie było mnie 5 minut i już sprawiasz kłopoty. Nie mogę zjeść w spokoju? –
podniósł do ust, trzymaną w drugiej dłoni w połowie pustą torebkę z krwią i
wziął mały łyk.
- Alu! –
wykrzyknęła radośnie Integra, gdy wampir postawił ją z powrotem na ziemi, już
trochę dalej od balustrady.
- Alucard! –
wysyczał przez zaciśnięte zęby. Nauka mówienia szła jej opornie, co go trochę
dziwiło. Starał się odzywać przy niej jak najwięcej, aby w końcu zaczęła mówić
– Wymawiaj to poprawnie.
- Alu –
Integra uparcie stawiała na swoim.
- Ech… –
westchnął zniecierpliwiony, wypił resztkę krwi i schował pustą torebkę do
kieszeni płaszcza – Chodź – powiedział idąc w kierunku drzwi. Światło dnia wzmagało
jego zły humor. Chciał znaleźć się w ciemnościach swojego domu – Ludziom nie
służy taka temperatura.
Dziewczynka
pobiegła za nim. Mając przy sobie swojego opiekuna nie musiała obawiać się
stracenia równowagi. Mogła wtedy złapać się jego długiego płaszcza lub on
zdążył ją podtrzymać. Ich wilki też czasem jej pomagały, ale Integra nie lubiła
dźwięków jakie wydawały, gdy łapała je za sierść.
Oboje
kierowali się schodami na niższe piętra.
Alucard nie
mógł poznać samego siebie. Przez ostatni rok jego natura wampira i potwora
musiała trzymać się w ryzach. Grał rolę niańki, przez co z dnia na dzień był
coraz bardziej sfrustrowany. Dla nieśmiertelnego nosferatu 100 lat wydają się
krótkie, ale ostatnie 365 dni strasznie mu się dłużyły. Wampir nie mógł się
doczekać, kiedy Integra wyrośnie z tego okresu dzieciństwa. Wychowanie małego
dziecka…
Właśnie.
Wychowanie.
Alucard spojrzał
na dziewczynkę, drepczącą przy jego prawym boku. Wbrew pozorom na razie jego
zadania były proste. Najpierw po prostu „utrzymywał ją przy życiu”. Potem
przyszła nauka chodzenia i mówienia, lecz co będzie później?
Jego Pani
była za mała by sama podejmować jakiekolwiek działania, a co dopiero decyzje
czy wydawać rozkazy. Musiała się tego nauczyć, a osobą, która miała wskazać jej
drogę był on. Jej wampirzy Sługa. To Alucard miał wykształtować jej system
wartości, być najważniejszą postacią w jej życiu. Choć w sumie już był. To
gorzej nie mogła trafić. Albo on albo jej ojciec, który miał ciche pragnienie
by ją zabić
- Naprawdę
nie przemyślałem tego do końca – powiedział, łapiąc dziewczynkę za rękę w
momencie, gdy miała zaliczyć kolejne spotkanie z podłogą. Za bardzo się
śpieszyła – Nie wiem jak „wychowywać” czy „opiekować”. Te słowa są obce. Co ja
mam z tobą zrobić?
Musiał szybko
znaleźć odpowiedź na to pytanie. Jak zrobić z niej osobę godną, bycia jego
Panem i Mistrzem?
Jego tok
myśli zakłóciło zachowanie Integry. Dziewczynka puściła jego dłoń i uwiesiła
się na klamce ciężkich, solidnych drzwi. Burczała niezadowolona, ponieważ nie
mogła ich otworzyć.
Wampir nie
pomógł jej. Wiedział co znajduję się za tymi drzwiami i nie miał ochoty tam
wchodzić. Nie zapuszczał się tam odkąd się tu wprowadzili. Nie czuł potrzeby by
tam wchodzić, to było jak zmierzenie się z przeszłością.
- Zostaw, są
zamknięte. Nie możemy tam wejść.
- Ja chce! –
zawołała i zaczęła gwałtownie ciągnąć za klamkę w tą i z powrotem. Niemal już
na niej wisiała.
Alucard
westchnął przeciągle. Dziewczynka była uparta, nie odpuści dopóki nie dostanie
czego chce. A na jej szczęście, jej wampirzy Sługa musiał spełniać jej
polecenie. Jeśli ona chce, to chce i koniec. No Life King pchnął potężne drzwi,
które otworzyły się głośno skrzypiąc.
Integra
wbiegła podekscytowana do środka, a wampir wszedł za nią i omiótł wzrokiem tą
zapomnianą komnatę. Wszystko była tak jak to zostawił Hrabia. Staroświeckie
meble, pokryte kurzem, stół zapełniony stosami starych monet i złotej
biżuterii. Wszystko to było pewnie warte fortunę, a teraz były jedynie
błyskotkami, którymi bawiło się małe dziecko. Dziewczynka bawiła się dobre
kilka minut. Rozrzucała wokół siebie monety, zrzucała ze stołu naszyjniki,
bransolety i inne złote ozdoby.
Gdy zabawa ją
znudziła, jej uwagę przykuło znajdujące się w głębi pokoju przejście w
kształcie łuku. Bez zastanowienia Integra pobiegła w tamtym kierunku, lecz
Alucard złapał ją, kiedy była już prawie u celu i wziął na ręce. Dziewczynka
chciała zaprotestować, ale kiedy jej opiekun przeszedł z nią przez to
tajemnicze przejście opanowała się.
- Coś czułem,
że będziesz chciała wejść i tutaj – wampir szedł w dół po stromym schodach. Nie
było prawie żadnego światło prócz tego nikłego przenikającego przez kamienne
mury z zewnątrz – Nigdy nic mi nie ułatwiasz.
Schodząc
coraz bardziej w dół, coraz wyraźniej dało się wyczuć kwaśny zapach ziemi. Integra
zmarszczyła nosek, nie podobał jej się ten zapach, ale ciekawość dziecka była
silniejsza.
W końcu
schody się skończyły i znaleźli się u celu. Alucard postawił dziewczynkę na
ziemi, która natychmiast rozpoczęła rozpoznanie terenu.
- Jesteś
trzecią żywą istotą, która się tu znalazła – mówił beznamiętnie Alucard –
Pierwszy był Jonathan Harker – wampir zaśmiał się cicho na wspomnienie szpadla,
którym Harker próbował go zabić. Wtedy Hrabia był wściekły, lecz Alucard mógł
się z tego śmiać – A drugim był…twój dziadek.
Znajdowali
się w ogromnej i bardzo starej kaplicy. Wszędzie stały, różnego rodzaju
grobowce. Jedne mniejsze, drugie większe. Jedne z drewna, drugie z kamienia.
Jeden
grobowiec wyróżniał się jednak wśród pozostałych. Był ustawiony w centralnej
części kaplicy. Wykonany w całości z białego marmuru był najpewniej największym
i najokazalszym wśród reszty. Jako jedyny miał także wyryty napis, po którym
Integra przesuwała w tej chwili paluszkami.
Dracula
Miejsce
spoczynku Hrabiego. Alucard znów poczuł rozbawienie, kiedy spostrzegł świętą
hostię ułożoną na grobowcu. Kiedyś i by go może powstrzymała, ale teraz? Wampir
zmiótł ją z marmuru jednym szybkim ruchem.
- I tyle, jeśli
chodzi o bojaźń Bożą.
Tak naprawdę
mały kawałek hostii leżał na każdym grobowcu, na każdej skrzyni. Alucard zaczął
cicho chichotać, aby po chwili wybuchnąć swoim maniakalnym śmiechem. Począł
chodzić po kaplicy i teatralnymi ruchami zrzucać święte symbole na podłogę.
Hostie rozpadały się na kawałki. Nie przestawał się przy tym śmiać. Dawno nie
rozbawiło go coś co nie miało w zestawie krwi i zmasakrowanych ciał.
Integra nie
mogła oderwać wzroku od swojego opiekuna. W jej niebieskich oczkach dało się
wyczytać zdumienie, fascynacje z domieszką obawy. Jeszcze nigdy go takiego nie
widziała.
- Patrz
Integra! – zrzucił kolejną hostie – Twój dziadek był taki skrupulatny! Nie
opuścił żadnej skrzyni! Nie zostawił żadnego miejsca, gdzie Hrabia mógł się
schować! A teraz co? – jedna hostia nie rozpadła się, więc Alucard nadepnął na
nią, zgniatając ją na proch – Bóg już nic nie może mi zrobić! Cholerny Van
Hellsing nie może nic zrobić by… - zatrzymał rękę w powietrzu.
Następny
grobowiec przed nim był otwarty. Tak samo jak dwa następne. Na pierwszy rzut
oka, ktoś mógłby pomyśleć, że były wypełnione piaskiem. Lecz później, gdy
spostrzegło się nienaturalny biały kolor pyłu i kształt przypominający ludzkie
ciało…ludzką głowę…puste oczodoły…
- Nie wiem
któż inny oprócz człowieka o nazwisku Hellsing byłby tak odważny by wejść tu
samemu i zmierzyć się z trzema wampirzycami… - obrócił głowę i spojrzał na
dziecko - …oraz by mieszkać sam na sam z ich stworzycielem.
Jego dobry
humor zniknął. Nie podobało mu się, że Integra tu jest. Może to przez
wspomnienie, w którym przynosił swoim wampirzycom dzieci, dokładnie w jej wieku
lub młodsze…na kolację. Żadne dziecko które się to zjawiało nie żyło dłużej niż
kilka minut.
Alucard
podszedł do dziewczynki i uklęknął, aby być na jej poziomie i dobrze się
przyjrzeć. Mała nie spuszczała z niego wzroku, ale i nie uciekła, gdy wampir
pochylił się na nią i … wziął głęboki wdech.
Tak. Jej krew
miała wspaniały aromat. Krew dzieci zawsze był najpyszniejsza,
najniewinniejsza, lecz było jej także za mało. Przynajmniej dla niego. Tutaj
dochodziły geny jej rodziny. Znał ten smak, ponieważ Hrabia pił osocze
Abrahama, choć drogą pośrednią. Krew Integry już teraz była by przepyszna, a co
dopiero będzie po kilku latach.
Nie ma jednak
co się zastanawiać. Nigdy nie będzie mu dane tego skosztować. Nie może
skrzywdzić swojej Pani, a ona sama pewnie nigdy nie pozwoli na degustacje.
Alucard
odsunął się od niej. Jednym szybkim ruchem, niemal niewidocznym przejechał
palcem po marmurowej ścianie grobowca Hrabiego. Teraz napis wyglądał w ten
sposób.
- To już
przeszłość. To miejsce to przeszłość…
Integra
spojrzała na przekreślony napis i przejechała palcem po wyżłobieniu, które
zrobił jej opiekun. Otworzyła usta i po raz pierwszy wypowiedziała…
- Alucalt.
Niemal się
udało. Bez literki „r”, ale jednak. Spróbowała wymówić jego pełne imię. Wampir
uśmiechnął się i pogłaskał ją po główce.
- Prawie
dobrze.
Ona spojrzała
na niego i wówczas…to się stało.
Zrozumienie
uderzyło Alucarda w sposób gwałtowny i niespodziewany. Wiedział już co robić.
Odpowiedź, której szukał przez ostatni rok w końcu się pojawiła.
Nie wiadomo
co ową odpowiedź wywołało. To miejsce? Usłyszenie, źle wymówionego własnego
imienia z ust dziecka? Czy może…zaufanie bijące z błękitnych oczu dziewczynki? Prawdziwa
ufność. Uczucie, które nikt w całej jego żałosnej egzystencji do niego nie
żywił.
To nieważne i
tak.
Ponieważ
wiedział. Wiedział jak powinien pokierować Integrą. Wiedział jakie podjąć
działania oraz co zrobić by stała się tym czym pragnął. I nie tylko on.
Hrabia też by
tego chciał.
Cel jasno się
nakreślił. Alucard posiadający największą swobodę w działaniu, jakiej nie miał
od ponad 80 lat, mógł zrobić z Integrą niemal wszystko. Czemu dopiero teraz
zrozumiał, że może to wykorzystać?! Dla siebie. Wykorzystać fakt, że jest dla
dziewczynki najważniejszy. Możliwe, że właśnie teraz zaczęła się ostatnia runda
walki wampira z profesorem Abrahamem Van Hellsingiem i…Alucard miał zamiar ją
wygrać, wykorzystując broń doskonałą, która przyniesie mu zwycięstwo – wnuczkę
swojego przeciwnika.
Potwór
zaśmiał się, biorąc dziecko na ręce i podnosząc się z ziemi. Ten śmiech nie był
maniakalny, ani szaleńczy. Był mroczny, triumfujący…
- Mała
Integra… - przejechał delikatnie dłonią po jej krótkich włosach by następnie położyć
ją na jej policzku – Zrobię z ciebie idealnego Hellsinga. Prawdziwą kobietę ze
stali i moją idealną Panią. Osobę, którą nawet najszlachetniejsi rycerze
tytułowali by Sir z najwyższym
szacunkiem, a potem… - odsunął dłoń od jej twarzyczki i zacisnął ją w pięść -
…cię zmiażdżę!
- Alucalt –
jej oczy nie zmieniły wyrazu. Mimo wyraźnej groźby w głosie, wciąż miały tą
samą dziecięcą i naiwną ufność.
Bardzo dobrze
– pomyślał wampir, po czym objął dziewczynkę obiema rękami i zaczął zmierzać w
stronę wyjścia z kaplicy.
- Nie –
zaprotestowała Integra – Jesce nie!
- Wychodzimy
stąd my Master – rzekł Alucard
zdecydowanie – To miejsce jest dla martwych. Nie dla żywych.
Powiedziawszy
to przeszedł nad kamiennym łukiem w kierunku schodów na powierzchnię.
***
Tej nocy
rozpętała się śnieżyca. Tak gęsta, że nie można było nawet dostrzec zarysu wierzchołków
gór. Alucard zamknął za sobą wrota zamku i strząsnął śnieg ze swoich ramion.
Wrócił właśnie z rutynowej już wycieczki (czy raczej szybkiej teleportacji) z
Czech. Jak zwykle nie było żadnej wiadomości od Waltera.
Alucard
jednak po raz pierwszy od roku się z tego cieszył. To nie była jeszcze
odpowiednia pora na polowania na wampiry. Nie, według jego nowego planu.
Ruszył w
stronę pokoju Integry, zastanawiając się jednocześnie, czy ogień w jej kominku
wystarczy by było jej ciepło tej nocy. Człowiekowi może to nie wystarczyć.
Postanowił więc dmuchać na zimne.
W komnacie
zastał dziewczynkę tak jak ją zostawił kilka minut temu. Integra wciąż siedziała
w koszuli nocnej na podłodze i przyglądała się iskierkom, które wyrzucał ogień
w kominku. Obok niej leżała wilczyca o pięknej, srebrnej sierści i pilnowała,
aby dziecko nie zrobiło sobie krzywdy. Dziewczynka uniosła główkę i zawołała.
- Alucalt!
Dzie byłeś? – zadawała to pytanie codziennie. Raz lepiej, raz gorzej, tak że
nic się nie dało zrozumieć. Wampir sądził, że będzie o to pytała tak długo,
dopóki jego odpowiedź jej nie usatysfakcjonuje.
- Jak zwykle.
Sprawdzałem, czy są wiadomości od twojego ojca.
Integra
wydęła wargi, pokazując, że nie jest zadowolona. Po prostu nie rozumiała co
znaczy słowo „ojciec”, bo jej opiekun jej go nie wytłumaczył. Nie lubiła nie
wiedzieć lub nie rozumieć.
- Co? – tylko
tak na razie potrafiła się najlepiej wypowiedzieć.
- Umówmy się
Integro… – Alucard wziął dziecko na ręce - …że opowiem ci więcej, kiedy i ty
zaczniesz więcej i lepiej mówić.
Dziewczynka
przekrzywiła główkę, jakby zastanawiając się nad tą propozycją, aż w końcu
zdecydowanie nią pokiwała.
- A więc mamy
umowę. Od jutra przykładamy się do nauki mówienia, dobrze? – spojrzał na nią
karcąco, gdy znów przytaknęła głowę – Odpowiedz mi. Nie kiwaj tylko powiedz.
- Do…dopse
- Ech, czeka
nas trochę pracy.
Wampir
zaniósł dziewczynkę i położył do łóżka. Odkąd wyrosła z małej kołyski,
przyniósł dla niej duże łoże z innej komnaty. Mebel pochodził zdaje się z epoki
wczesno wiktoriańskiej. Mogło spokojnie pomieścić 2, a może nawet 3 dorosłe
osoby.
Kiedy
dziewczynka ułożyła się wygodnie, Alucard machnął rękę, przywołując wilczycę.
Zwierzę wstało z podłogi i posłusznie wdrapało się na łóżko. Pozwoliła, aby
Integra wtuliła się w jej ciepłe futro oraz otuliła ją swoim ogonem.
Wampir teraz
mógł być pewien, że ta śnieżyca za oknem nie spowoduje u jego Pani żadnych
dreszczy i zimna. Chciał już odejść, lecz zatrzymał go cichy głosik dziecka.
- Ziośtań…
Jeszcze nigdy
go o to nie prosiła. Może to przez dzisiejsze przygody w kaplicy albo przez owo
postanowienie, że będzie się bardziej przykładać do nauki komunikacji
postanowiła powiedzieć to jedno proste słówko. To i tak bez znaczenia, powód
jest nieistotny.
- W porządku
– rzekł Alucard, siadając na skraju łóżka – Ale tylko dopóki nie zaśniesz.
Obserwował
uważnie, aż człowiek przed nim powoli odpływa w sen, pomimo że tuż obok jest
istota, która pochłonęła miliony istnień i nie istniało na nią lepsze, ani
bardziej pasujące określenie niż potwór.
Alucard nie
mógł się doczekać nadchodzących lat. Jasno oświetlona ścieżka, którą dziś
ujrzał pozwoliła mu dojrzeć cel, który pragnął osiągnąć. Jeszcze trochę czasu
i…
Naprawdę nie
mógł się doczekać, aż drżał z ekscytacji.
Jeszcze
trochę czasu i…zmiażdży Integre Hellsing.
O nie, nie
zrobi jej krzywdy. To nigdy. Nawet jakby chciał to i tak byłoby to niemożliwe.
Dotrzyma postanowienia, które dziś wyznaczył. Stworzy ideał swojego Mistrza, a
sam będzie także idealnym Sługą.
To co
zmiażdży to jej wola.
Wampir
widząc, że Integra jest już bezpieczna w ramionach Morfeusza wstał i przeszedł
przez ścianę do pokoiku obok, gdzie stała jego trumna. Na jakiś czas postanowił
próbować sypiać w nocy, aby w dzień pilnować dziewczynki. Przynajmniej do
czasu, aż sama będzie mogła zająć sobie czas.
Kładąc się w
skrzyni pomyślał o tej sprawie jeszcze jeden raz.
Tak, zmiażdży
jej wolę. Integra już teraz pokazuje, że lubi działać po swojemu i zawsze
osiąga i dostaje to co chce. Z wiekiem
to się raczej nie zmieni. Podobało mu się to w niej.
Lecz kiedy
nadejdzie czas to on, Alucard, dostanie to czego pragnie.
Gdy nadejdzie
czas.
Best Real Money Casino Apps in USA 2021 - CasinoWow
OdpowiedzUsuńSlots Casino — One of the most recognizable 바카라 online slots games around. This game's most recent is the gri-go.com Playtech 🏆 Best Real Money kadangpintar Casino App: SlotWolf🎁 #1 USA Casino Bonus: Risk Free Spins for $1,000🏆 Best Real https://sol.edu.kg/ Money Casino App: 1등 사이트 SlotsMillion