poniedziałek, 8 maja 2017

Hrabia i Hrabina - Epilog



Londyn, niczym feniks odradzał się w popiołów. Wszystkie ważne osobistości (w tym sama Królowa), którzy przeżyli atak Millenium dzięki szybkiej ewakuacji, obecnie byli filarami na których odbudowywano miasto oraz morale całego kraju.
Integra nie miała już możliwości ukrycia, czym jest. Gdy ponownie stanęła przed obliczem Królowej, bez wahania ukazała swoje szkarłatne tęczówki i przyznała się, że od początku była wampirem.
Z podniesioną głową oznajmiła, że nadal ona i Alucard oraz Seras (nie powiadomiła ich o jego zniknięciu) będą chronić świat przed swoim gatunkiem. Oddają się do dyspozycji władz Wielkiej Brytanii jako broń do walki z nadnaturalnymi zagrożeniami. Jednocześnie chciała, aby rząd podjął decyzję w kwestii tego czy ma dalej przewodzić Hellsingiem w ten sam sposób czy zostać jednie podwładną, a raczej tajną bronią. Dodała bez skrupułów, że gdyby nie ona i pozostałe dwa wampiry to skutki tej wojny były by tysiąc razy gorsze i że jedynie oni byli na tyle silni by powstrzymać konflikt więc i w przyszłości mogą być niezbędni. W czasie gdy ministrowie uciekali, oni walczyli…to pokazało kto tak naprawdę jest lojalny wobec władczyni. Integra nie owijała w bawełnę. Zakończyła swoją mowę tym, że oddaje się w ręce jej Wysokości.
Królowa postanowiła podjąć decyzję odnośnie trójki wampirów dopiero za jakiś czas, gdy Anglia stanie na nogi. Integra zgodziła się z tym i powiedziała, że będzie oczekiwać wiadomości, a do tego czasu będzie przebywać „w domu”.
Właśnie w obecnej chwili Integra znajdowała się wraz z Seras w małym porcie. Ładowała na pokład skromnej łodzi dwie trumny. Jedna należała do niej, a druga do Alucarda. W środku znajdował się kawałek bloku z kamienia, wyjętego z chodnika, na którym widniał krwisty pentagram.
- Na pewno chcesz zostać? Możesz jechać ze mną. Pokażę ci nasz dom – spytała Integra, stojąc już na pokładzie łodzi. Victoria była na brzegu, przyszła tu by ją pożegnać.
- Jeszcze nie mogę – odparła – Chcę pomóc przy odbudowie posiadłości i w ogóle wszystkiego czego się da.
- Rozumiem. Daj z siebie wszystko.
- Oczywiście. Skontaktuje się z Panią, gdy Królowa zwoła spotkanie to znaczy…kiedy podejmie decyzje co z nami będzie…
- Wówczas od razu się zjawię. Do widzenia, Seras – zrobiła kilka kroków w stronę rufy łodzi, ale głos Victorii ją zatrzymał.
- Chwileczkę. Ja… - widocznie się zmieszała – Chciałam dodać…Proszę się nie martwić. On na pewno wróci. Obie to wiemy. Pił naszą krew, więc wiemy – powiedziała to dlatego, że Integra przez ostatnie dni, od zakończenia wojny, wydawała jej się jakaś inna. Chciała spróbować ją pocieszyć.
- Wiem Seras. Dziękuję – wampirzyca zmusiła się do uśmiechu – Też to czuje. On powróci…
Powiedziawszy to wznowiła chód aż doszła na sam przód pokładu. Tam używając nowych umiejętności, skupiła swoje cienie i zmusiła nimi łódź do odpłynięcia. Kierowała statkiem w ten sam sposób co Alucard kiedyś. Jako pełno prawny wampir, zrodzony z krwi Alucarda była już do tego zdolna.
- Wiem… - szepnęła w przestrzeń, gdy odpłynęła od brzegu dostatecznie daleko, by Seras jej nie słyszała – On wróci także dlatego…gdyż coś mi obiecał…
Pójdziemy do piekła razem”

***

Rozpętała się naprawdę paskudna burza. Wicher był niesamowicie silny, a deszcz padał, zamiast kroplami, niemalże strumieniami. Na nocnym niebie co chwilę rozbłyskiwały błyskawice, a następnie rozbrzmiewały straszliwe grzmoty.
Lecz na młodej wampirzycy to nie robiło wrażenia. Szła lasem, ciągnąc za sobą dwie trumny. Ani deszcz ani wiatr nie zakłócał jej chodu, wydawała się na to kompletnie odporna.
Zatrzymała się dopiero, kiedy dotarła do celu, czyli do wielkiego zamku na wzgórzu, w Rumunii. W miejscu zapomnianym przez Boga. Trumny wypadły z jej rąk i uderzyły o ziemię. Z ciężkim sercem patrzyła na swój stary zamek na tle tych szalejących żywiołów. Stała tak kilka minut niczym posąg, nie ruszając się z dziedzińca. Nie wiedzieć czemu zaczęła drżeć, bynajmniej nie z zimna. Tego nie czuła.
Poruszyła się bardziej dopiero, kiedy zza wrót pojawiło się zwierzę. Wilk wyszedł z zamku, a za nim pojawiło się kilka innych. To nie była cała wataha jaką tu zostawiła. Było ich wcześniej znacznie więcej.
- Co wy tu robicie? – spytała z niedowierzaniem, choć nie oczekiwała odpowiedzi – Nie powinno was tu być – wilki nie zwracały na to uwagi i wciąż szły w jej stronę – Jego nie ma! – nie wytrzymała i wykrzyczała te słowa – Zniknął! Już was nie kontroluje! Możecie stąd odejść tak jak reszta! – to się pewnie stało. Gdy Alucard odszedł, wataha odzyskała wolność i większość z nich uciekła do lasu. Nie wiedzieć czemu, kilka zostało.
Wilki podeszły do Integry i niczym potulne psy, zaczęły się z nią witać po swojemu. Najwidoczniej one nie potrzebowały kontroli wampira by chcieć zostać przy swoich właścicielach. Zostały tylko te, które chciały, które były wierne jej i Alucardowi.
Wampirzyca nie wytrzymała dłużej. Wilki pozbawiły ją swoim zachowaniem resztki jej kontroli. Ciężar spadł na jej ramiona niczym ogromny głaz. Świadomość, że jest tu sama i nikt nie zobaczy jej słabej, pozwoliła jej w końcu paść na kolana i wybuchnąć płaczem.
Schowała twarz w dłoniach i pozwoliła tłumionym krwawym łzom wypływać. Łkała głośno choć deszcz próbował ją zagłuszyć. Wilki trącały ją nosem, jakby chcąc dodać jej otuchy. Integra po chwili odsunęła dłonie i przytuliła się do jednego z nich.
- Nie powstrzymuj się – Arthur Hellsing zmaterializował się na chwilę na zewnątrz, tuż przy swojej córce, wyłaniając się z jej cienia – Czasami trzeba się wyładować. Wyrzuć to z siebie.
- Ojcze… - odsunęła się od wilka i wpadła w ramiona ojca. Teraz płakała w jego rękaw, a Arthur głaskał ją po włosach.
- Już dobrze, kochanie. Płacz ile chcesz.
- On…- wyrzucała pojedyncze zwroty pomiędzy szlochami - …nie ma go…nie słyszę go…odszedł poza mój zasięg…nie wiem co robić…pierwszy raz nie wiem co mam robić!
- Nic nie musisz robić – Hellsing przytulił swoją córkę jeszcze mocniej – Alucard toczy teraz swoją własną, samotną walkę. Nie możesz mu pomóc, to coś co musi zrobić sam, by odnaleźć samego siebie. Jedyne co możesz zrobić, to w niego wierzyć. A wiem, że tak jest…Nie przestawaj.
Integra płakała jeszcze przez długi czas. Ojciec tulił ją w ramionach aż do samego rana.

***

30 lat później

- Doskonała robota Seras. Jak zwykle – powiedział Integra do małej komórki przy uchu – Skoro misja została wykonana z sukcesem, wracaj szybko do zamku.
Integra rozłączyła się i włożyła komórkę do kieszeni. Wyjrzała przez okno, słońce właśnie wschodziło, ale ona nie miała zamiaru iść spać. Dziś mieli przyjechać Cyganie z dostawą krwi.
Wiele się zmieniło, przez ostatnie 30 lat.
Kilka tygodni po jej powrocie do Rumuni, Królowa wezwała ją na audiencję, ponieważ podjęła decyzje, co należy uczynić.
Otóż Organizacja przestała istnieć jako niezależna instytucja. Hellsing stał się za potężny by kierowała nim jedna rodzina. Zamiast tego, powstało nowe „tajne ministerstwo” o nazwie Hellsing. Jego istnienie było znane jedynie nielicznym. Oficjalnie kierował nim rząd, najwyżej usytuowani ministrowie, zaufani komandosi i sam władca. Lecz tak naprawdę było inaczej, ale nie wolno było o tym mówić.
Nawet wśród małej ilości osób, które wiedziało o istnieniu ministerstwa, jedynie kilkoro znało tożsamość prawdziwego dowódcy Hellsinga, które strzegło świat przed nadnaturalnymi zagrożeniami. Wśród pracowników krążyły legendy o tajemniczej osobie, która nimi steruje. Kontaktowała się ona z nimi najpierw telefonicznie, ale obecnie robiła to przez video konferencje. Na ekranie nigdy nie było widać żadnej postaci. Dowódca zawsze dzwonił w nocy, a na ekranie zawsze było widać jedynie dwa czerwone punkciki święcące w ciemności. Pracownicy w ogóle nie musieli za wiele robić, pracując tam. Jedynie co, to musieli zachowywać dyskrecje i nie zadawać pytań. Zawsze gdy wykrywano zagrożenie powiadamiano dowódcę, a wówczas problem niedługo potem sam znikał i nikt nie mógł spytać, jak to się stało.
Dosłownie kilkoro ludzi znało prawdę. Czyli to, że dowódca Hellsinga był najsilniejszą wampirzycą na ziemi. Integra wciąż miała władzę nad organizacją, ale ze względu na to, że nie była człowiekiem musiała to robić na odległość i z cienia, po cichu. Królowa uczyniła ją liderem w mroku i to dosłownie.
Integra przystała na to. Jedną z komnat na swoim zamku zamieniła w istne centrum dowodzenia. Właśnie tam kontaktowała się z centralą w Anglii, która powiadamiała ją o nowych misjach (choć czasami to ona sama zdołała odkryć zagrożenie jako pierwsza), a wówczas Seras wyruszała sama i dokonywała eksterminacji. To także Integra nadzorowała ściśle w swoim „biurze”.
Integra wyszła z centrum dowodzenia i skierowała się do wyjścia z zamku.
Przez 30 lat niemal nie opuszczała tego miejsca. Działaniami Hellsinga koordynowała stąd. Nie była sama. Seras dołączyła do niej i mieszkała tu teraz razem z nią. Policjantka opuszczała to miejsce tylko, gdy wyruszała na misję. Obecnie Victoria była główną bronią Organizacji, czy raczej ministerstwa. Poza tym, Integra zawsze gdy chciała, mogła zamknąć oczy i odwiedzić swojego ojca, który niezmiennie w niej żył. Pozostałości watahy wilków rozrosły się i obecnie tworzyło duże stado, które przybywało w zamku z własnej woli.
Seras nie chciała sypiać w kaplicy w podziemiach. Zamiast tego umieściła swoją trumną w jednej z mniejszych komnat, których było do wyboru. Integra natomiast sypiała jedynie w kaplicy. Ustawiła swoją trumnę tuż obok białego, marmurowego grobowca, a trumnę Alucarda z jego drugiej strony.
Od 30 lat nie spała w ich grobowcu. Tylko w swojej trumnie.
Wampirzyca wyszła na dziedziniec i czekała. Poranne promienie słońca od dawna nie robiły już na niej wrażenia. W końcu po jakimś czasie pojawił się wóz, a na nim dwójka Cyganów.
Jeden z nich jest nam znany. To Luca, ten sam co dostarczył Integrze pierwsze cygara. Wtedy był młodzieńcem i przyjeżdżał ze swoim ojcem. Obecnie Luca liczył sobie 57 lat i był starym człowiekiem. Teraz sam pojawiał się tu z własnym synem, Stefanem. Integra oczywiście wiekiem także zbliżała się do 50, lecz wciąż wyglądała jak młoda kobieta i to się nie miało zmienić. Na zawsze miała wyglądać na 18 lat, choć niektórzy dawali by jej 20.
Cyganie dali jej krew w przenośnej lodówce turystycznej i odjechali po otrzymaniu należytej zapłaty. Luca może i był stary, ale wciąż lubił pieniądze i wciąż nie bał się jej, choć wiedział czym jest.
Integra spojrzała na jasne niebo i zastanawiała się co dziś robić. Seras miała wrócić z misji dopiero późnym wieczorem. Miała cały dzień dla siebie i jakoś nie miała ochoty go przespać. I tak czuła, że skończy się na pracy, jak zwykle. Trzy dekady spędziła na pracy, byleby odciąć się od nieprzyjemnych myśli.
Nie było jednak dnia, że by nie pamiętała…tkwiła w pustce od lat, ale już nie płakała. Łzy wyschły, lecz ból pozostał.
Integra już zamierzała się schować w zamku przed światłem dnia, kiedy coś ją zaalarmowało. Jeden z wilków zaczął się dziwnie zachowywać. Stał na skraju wzgórza i podskakiwał, biegał w kółko.
- Co się stało? – wampirzyca podeszła do zwierzęcia, pogłaskała go po głowie i powędrowała za jego wzrokiem. I wtedy sama to zobaczyła. To co przykuło uwagę wilka, było mianowicie jakąś dziwną mgłą, a właściwie niemalże przezroczystym, mały, obłokiem u podnóża góry – Co to jest?
Integra zbiegła na dół. Stojąc przed tajemniczym obłokiem czuła się zdezorientowana. Już miała podejść by zbadać z bliska tajemnicze zjawisko, kiedy mgła zaczęła się formować w jakiś kształt. A dokładnie w dwa kształty.
Wampirzyca omal by nie krzyknęła lub nawet upadła, gdy chmura rozdarła się i jedna jej część uformowała się w nią samą. Miała przed sobą, dziecięcą wersję siebie. Kształt przed nią wyglądał jak ona w wieku 7 lat. Ale to nie wszystko. Druga część mgły przybrała postać, której nie widziała od 3 dekad. Ujrzała Alucarda, ale on nie patrzył na nią, lecz na jej młodszą wersję, która także wyszła z tego obłoku. Obie postacie wyglądały jak żywe, tyle że wydawały się lekko przezroczyste, jak duchy.
- Co…Co się dzieje? – wyrzuciła na głos z szoku – Mam halucynacje? Nie, to niemożliwe. Wampiry nie mogą…
Przerwała gdy zobaczyła jak jej zwidy zaczynają coś robić. Siedmioletnia Integra wyciągnęła pistolecik i mierzyła w coś daleko przed sobą. Alucard pochylał się nad nią i coś mówił, lecz nie było tego słychać.
- Chwila…Ja…Ja to pamiętam – scena przed nią wydarzyła kiedyś się naprawdę, pamiętała to. Alucard uczył ją wtedy strzelać do ruszającego się celu. Wzięli sobie wtedy za cel dziką kaczkę – No tak! To nie zwidy. To moje wspomnienia! – powiedziała głośno, rozwiązując część zagadki. Przed nią jakimś cudem wyświetlało się jej wspomnienie z przeszłości.
Integra, nie wiedzieć czemu, zerknęła w bok i aż podskoczyła. Kilka metrów dalej, tuż przy rzece stał drugi Alucard i druga Integra, tyle że ta miała co najwyżej 3 latka. Wampirzyca podbiegła do drugiego „wspomnienia”.
Drugi widmowy Alucard wziął dziewczynkę na ręce i huśtał nią nad powierzchnią wody, tak że dziecko pluskało co chwilę nóżkami po wodzie. Dziewczynka miała mnóstwo radości, ale nie było słychać jej śmiechu. Nic dziwnego, to się nie działo teraz tylko w przeszłości.
- Moment, moment – wampirzyca jak zaintrygowała wpatrywała się w ową projekcję z przeszłości – Nie pamiętam tego. Jestem tu za mała żeby to pamiętać, ale skoro o tym zapomniałam, to dlaczego to mi się pokazuje?
Obserwując śmiejące się dziecko i odrobinę zirytowanego wampira, Integre niczym grom uderzyła prawda. Była tylko jedna możliwa odpowiedź na to, dlaczego wyświetlały jej się wspomnienia malutkiej siebie, których nie pamiętała. Otóż dlatego, że…
…TO NIE BYŁY JEJ WSPOMNIENIA!!!
- Boże! – krzyknęła, a zjawy z przeszłości przed nią nadal robiły swoje – To są jego wspomnienia! Alucard pokazuje mi swoje wspomnienia!
To … chyba było możliwe. W końcu miała w sobie cząstkę jego życia.
Jak na komendę, gdy to wszystko wykrzyknęła, obie scenki rozmyły się we mgle, a zamiast nich cała sceneria wokół się zmieniła. Mimo, że było lato, nagle cały teren pokrył gęsty śnieg, lecz była to tylko iluzja. Integra ujrzała jak z oddali na saniach zaprzężonych w konie pędzi ku niej grupka Cyganów. Na wozie znajdowała się trumna. Wóz był ścigany przez dwóch jeźdźców na koniach, a obok nich płynie szybka łódź na rzece, także z dwoma pasażerami. Ta czwórka ścigała ów wóz. Z lasu wybiegły  wilki, zapanował istny chaos. Wóz Cyganów zatrzymał się gwałtownie, a oni sami zeskoczyli z sań. Czterech goniących ich mężczyzn pobiegło w ich stronę z pistoletami w rękach. Wywiązała się walka. Z drugiej strony, ze wzgórza zbiegała kolejna postać. Dojrzały mężczyzna w długim czerwonym płaszczu. Gdzieś za nim, stała bez ruchu jakaś kobieta, ale Integra nie patrzyła na nią, lecz na mężczyznę
- Dziadku? – rozpoznała go po ubiorze. Alucard ubierał się zupełnie jak on.
Ale chwila…jeśli to jest jej dziadek to w tej skrzyni jest…
Integra ze zgrozą spojrzała na trumnę, która właśnie przez ferwor walki spadła z wozu i otworzyła się. Zobaczyła go…Prawdziwego Hrabiego Dracule. Ale to trwało krótko. Znikąd pojawił się sztylet, który przeciął wampirowi gardło. Kolejny sztylet został wbity w jego serce, Hrabia uśmiechnął się błogo i zmienił się w pył.
- Nie!!! – nie udało jej się powstrzymać i krzyknęła. Sceneria w jednej chwili się rozmyła i wróciła do normy, ale tajemnicza mgła wciąż się unosiła nad całym pobliskim terenem.
W miejscu, gdzie przed chwilą widziała jak poległ Dracula, pojawił się Alucard. Klęczał przed jej ośmioletnią wersją. To był dzień, kiedy poznała całą prawdę i gdy złożyli sobie obietnice. Scena kolejny raz się zmieniła. Tym razem, dokładnie w tym samym miejscu Alucard wypijał jej krew. Zmieniał ją w wampira. To było naprawdę fascynujące móc na to patrzeć z boku.
Po wypiciu krwi, wampir uniósł jej ciało wysoko w górę, w zwycięskim geście. Jakby jej przemiana była dla niego niebotyczną nagrodą.
Wampirzyca zerwała się do biegu. Nie wiedziała czemu to wszystko ogląda, ale była pewna, że jak pobiegnie do zamku to zobaczy jeszcze więcej…jeszcze więcej jego wspomnień.
I miała rację. Na dziedzińcu było ich mnóstwo. Zobaczyła jak jako dziecko karmi wraz z Alucardem wilczątka z ręki. Kawałek dalej oboje odbywali pojedynek na szpady. Przy murze roczne dziecko uczyło się chodzić, trzymając się skrawka płaszcza opiekuna. Na samym murze, mała dziewczynka siedzi wampirowi na barana, podczas gdy on wspina się po ścianie.
Integra nawet nie zauważyła jak minął jej tak cały dzień. Biegała po całym terenie i po całym zamku, oglądając coraz to nowe wyświetlenia wspomnień. Sama była w szoku że jest ich tak dużo, jakby to miejsce nimi żyło. Ona i Alucard zapełnili to miejsce swoim życiem. To było tak jakby przeżywała całe swoje życie od nowa.
W grobowcu ujrzała półtoraroczną wersję siebie, przejeżdżającą paluszkami po grobowcu. Zajrzała do grobowca i zobaczyła piętnastoletnią siebie, leżącą na ciele wampira. Po chwili obrazek się zmienił i leżeli wówczas obok siebie, już jako wampiry.
W bibliotece oglądała jak Alucard ją uczy, jak jej czyta, jak podnosi ją śpiącą z fotela i gdzieś zanosi.
Biegnąc kolejnym korytarzem zobaczyła scenę, kiedy po raz pierwszy się pocałowali. To było wtedy, gdy zrozumieli nawzajem swoje pragnienia.
Gdy zaczęło zmierzchać, Integra skierowała się w ostatnie miejsce, w którym jeszcze nie była. Pobiegła na szczyt jednej z wież, jej ulubionej wieży. Tam zobaczyła jak dziesięcioletnia Integra trzyma wampira za rękaw i patrzy z nim w niebo. Obrazek się zmienił. Alucard trzymał na rękach malutkie niemowlę i patrzył w gwiazdy.
- Już dobrze moja Pani – Integra drgnęła wstrząśnięta, kiedy wspomnienie po raz pierwszy przemówiło – Nie musisz się już niczego obawiać – Alucard oderwał wzrok od dziecka i spojrzał na nią…na tą prawdziwą.
I wówczas to się stało. Kiedy ich oczy się spotkały wszystkie widmowe postacie rozmyły się. Przybrały czarny kolor i zaczęły spływać ku górze. Wiązki mrocznej energii kumulowały się na tej wieży w jedną masę.
Integra czekała z zapartym tchem. Wiedziała co się dzieje. Pośród kumulującego się cienia pojawiła się powieka, która powolutku się otworzyła. Było tylko jedno…jedno, jedyne oko.
- Ptakiem Hermesa nazywali cię… - wyrzekła Integra nabrzmiałym z emocji głosem - …zjadłeś swe skrzydła by poskromić się. A więc nadszedł czas na wyzwolenie się.
Cień, powoli kawałek po kawałku zaczął się materializować. Pojawiły się czarne jak noc włosy, czerwony płaszcz oraz potężna męska sylwetka. To już nie był duch, czy wspomnienie. Osoba przed nią, która właśnie otwierała oczy, ukazując czysty szkarłat, była prawdziwa.
Alucard powrócił…
Integra przez chwilę gapiła się na niego, nie mogąc uwierzyć, że naprawdę tu stoi. Że to naprawdę on, a nie widmo przeszłości. A kiedy w końcu ból, który ją trawił od 30 lat w końcu zniknął, a niedowierzanie odeszło…wampirzyca wyciągnęła pistolet i strzeliła mu trzy razy pierś.
Alucard padł na podłogę, odrzucony przez siłę strzału. Siedząc na kamiennej posadzce i regenerując te rany, zaczął się głośno śmiać.
- Co za gorące powitanie – wykrztusił, kiedy przeszedł mu atak śmiech
- Ty… - wykrztusiła, czując jak zalewa ją złość, która kumulowała się od lat – Zdajesz sobie sprawę jak późny to powrót do domu?! Ile cię nie było?! Przepadłeś na 30 lat, do cholery! Co przez ten czas robiłeś?!
W odróżnieniu od Integry, Alucard odpowiedział spokojnie, wciąż nie wstając z ziemi.
- Zabijałem – rzekł zwyczajnie, uśmiechając się w tak dobrze znany jej sposób – Zabijałem żyjące we mnie życia. 3 424 867 żyć dokładnie. Zabijałem je tak długo, aż zostało tylko jedno – uśmiech zniknął, a twarz zrobiła się nagle poważna, tak jak głos – I oto ja sam jestem tu przed tobą. Teraz mogę być wszędzie i nigdzie zarazem. To właśnie dlatego jestem tutaj.
Złość opadła tak szybko, jak się pojawiła. Zostało przytłoczone przez szczęście. Przez nadmiar szczęścia. To wydawało się aż nierealne, a po takim dniu tym bardziej.
Integra wypuściła pistolet na ziemię, podeszła do Alucarda i przysiadła przy nim na ziemi. Złapała go za rękaw, jakby chciała się upewnić, że jest prawdziwy.
- To ja Integro. Wybacz mi…za spóźnienie.
- Tak, to ty – rzekła po krótkim chichocie z tego żartu, choć wiedziała, że przeprosiny są szczere. Pomyślała, co teraz powinna powiedzieć po tak długiej rozłące. Dla wampirów, istniał jeden najważniejszy priorytet – Jesteś głodny?
- Musisz pytać? Nie jadłem nic od 30 lat. Jestem głodny…
Wampirzyca przybliżyła się do niego i położyła swoje obie dłonie na jego policzkach.
- Witaj w domu, Hrabio – powiedziała cichym i słodkim głosem, po czym otworzyła szeroko usta, aby pokazać jak rani sobie język własnym kłem. Krew wypełniła jej usta.
Alucardowi aż oczy zalśniły przez ten cudowny widok.
- Nareszcie jestem w domu, Hrabino – powiedziawszy to sam połączył ich usta.
Po latach rozłąki obojgu wydawało się, że jest to najbardziej namiętny, najsłodszy i najbardziej grzeszny pocałunek jaki kiedykolwiek dzielili. Alucard pił jej krew, wypływającą z rany na języku, ciesząc się zarówno jej smakiem jak i smakiem jej ust. Nie zauważyli jak wstali, aby móc się objąć. Kiedy krew przestała lecieć nie przerwali pocałunku. Całowali się dalej, a wielkość emocji i uczuć przelała się na zewnątrz.
Wokół nich wytworzył się silny wiatr, rozwiewający im włosy. Wokół zamku pojawiła się chmara nietoperzy, latających nieprzerwanie w kółko. Wilki na dziedzińcu zaczęły wyć głośno w stronę księżyca, który rozświetlił całą scenę.
Seras, który właśnie wracała na zamek, jakby zaalarmowana tymi dźwiękami pobiegła szybciej i gdy wbiegła na teren jej domu, ujrzała swoim doskonałym wzrokiem, co się działo na wieży. Roześmiała się nie kryjąc ogromnej radości.
- Master!
Alucard i Integra nie zwracali na to wszystko uwagi, zajęci jedynie sobą i swoją bliskością. To wampir przerwał pierwszy i nie odsuwając się nawet o milimetr, przyłożył swoje czoło do jej czoła.
- Wróciłem Hrabino… - powtórzył - …Wróciłem…na zawsze…i po znacznie więcej.
- Dostaniesz tyle, ile zechcesz – rzekła i powrócili do przerwanej czynności.

Tak rodziły się legendy wśród ludów okolicznych terenów. Legendy o przerażającym zamku wampirów, gdzie mieszkał Król nieumarłych, Królowa nieumarłych oraz Księżniczka nieumarłych. Trzy potężne potwory, strzegące świat przed innymi potworami.
I choć nie wiemy w co przeistoczą się te legendy, jakie przyszłe wojny się rozpętają, jacy narodzą się ludzie albo jakie potwory, co światu przyniesie przyszłość, lecz wiemy jedno.
Hrabia i Hrabina zawsze będą razem.
Będą trwali w swoim przywiązaniu, w swej namiętności i nie wymówionych na głos uczuciach do samego końca ich nieistniejącej wieczności. Będzie tak ponieważ tak chciało przeznaczenie…ponieważ sami tego chcieli oraz dlatego że bez siebie nie istnieli.

Dawno temu potwór stworzył potwora.
Stworzył go z niewinnego dziecka, które go kochało.
Stała się jego Hrabiną. Tylko ona mogła się nią stać, gdyż tylko ona dostrzegła ludzkie i głęboko schowane serce Hrabiego. Potrafiła je ponownie obudzić, choć od dawna nie biło.
Pozostali razem na zawsze, aż do ostatniego tchu.
Z pewnością razem odejdą w zaświaty.

Możemy dowiedzieć się jedynie tyle i żyć dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz