Integra
Hellsing przetarła zaspane oczy i podniosła się do pozycji siedzącej. Nadszedł
kolejny dzień i zapewne spędzi go tak samo jak poprzednie.
Rutyna i
ścisły plan dnia nie przeszkadzał jej wcześniej tak bardzo, lecz do niedawna.
Teraz czuła, że złość rośnie z każdym porankiem i nie długo znajdzie swoje
ujście. Może nawet dziś.
Dziewczynka
trzy dni temu obchodziła 8 urodziny. Od czasu zlikwidowania grupy wampirów
przez jej opiekuna na jej oczach, Integra zmieniła się. Stała się dojrzalsza,
poważniejsza niż jej rówieśnicy. Jedyne co w niej zostało to dziecięca szczerość,
taka że mówiła to co myślała, nie zastanawiając się nad tym czy to właściwe lub
zawstydzające.
Dziewczynka
po ubraniu się i zjedzeniu śniadania (które zawsze czekało na nią gotowe w
jadalni) poszła tam gdzie zwykle, czyli do biblioteki. Alucard już tam czekał.
Jak zawsze siedział w fotelu w rogu i udawał posąg, choć tak naprawę jej
pilnował, aby zrobiła wszystko co było zaplanowane na ten dzień tygodnia.
Tak jak
dzieci w szkołach miały plany lekcji, tak i ona miała swój własny plan, ale
bardziej wzbogacony. Na przykład nauka o naturze i eksterminacji wampirów,
strzelanie, czy jej ulubione zajęcie ostatnimi czasy, czyli szermierka.
Tego dnia
niestety miała robić ćwiczenia z języków, angielskiego i rumuńskiego.
Oczywiście wszystko sama. Alucard kiedyś jej pomagał i wyjaśniał niektóre
rzeczy, ale mocno zachęcał ją do samodzielności i teraz Integra była w stanie
sama zrozumieć większość kwestii. Rzadko prosiła o wyjaśnienia, chyba że
musiała. Jej opiekun musiał jedynie uczyć jej o swoim gatunku. W końcu nie
istniały na rynku żadne podręczniki o wampirach.
Dziewczynka
zasiadła przy biurku i od razu wzięła się do pracy. Miało tak trwać aż do pory
obiadowej, albo raczej do chwili gdy Alucard wróci do żywych i powie że
wystarczy z tymi przedmiotami na dziś.
Integra
pisała w książce i robiła zadania dobrą godzinę. Przerwała, gdy po raz kolejny
przewróciła stronę i ujrzała obrazek na drugiej kartce. Miał być on prawdopodobnie
ilustracją do jakiegoś wiersza, ale dziewczynka nie zwróciła nawet uwagi na
jego tytuł. Obrazek przedstawiał przytulającą się trzyosobową rodzinkę. Mamę,
tatę i jak na ironię, córkę. Uśmiechali się. Mimo że byli narysowani, dziecko
poczuło, że coś w jej środku pękło.
Integra
wstała od biurka. Nie zamierzała napisać dziś już ani jednego słówka.
- Jeszcze nie
skończyłaś – wampir w oka mgnieniu znalazł się przy wyjściu z komnaty, choć
sekundę temu udawał posąg. Zagradzał jej drogę.
- Mam dość!
Już nie chcę!
Alucard
zerknął ponad nią, na otwartą stronę w książce i zauważył ilustracje.
- Powiedz
mi…o co tu chodzi? – spytała, trochę głośniej niż powinna.
A więc w
końcu nie wytrzymała. Wampir i tak był zaskoczony, że zaczęła zadawać pytania
dopiero teraz. Był pewien że zrobi to dobre półtora roku temu, gdy wrócili z
misji. A ona tyle wytrzymała. Musiała się już wcześniej zastanawiać, lecz
trzymała wszystko w sobie. Czekała, aż on zacznie, ale cierpliwość już się
wyczerpała.
- Nie
rozumiem tylu rzeczy – mówiła dalej, patrzyła mu w oczy pokazując tym samym, że
nie da się zbyć. Była zirytowana swoją niewiedzą – To wszystko co jest w
książkach…to co widziałam ten jeden jedyny raz w mieście…to co zrobiłeś i
powiedziałeś mi we Włoszech… - Złapała go za połę płaszcza – Wytłumacz mi to!
Kim my jesteśmy?! Kim ty jesteś?! To wszystko… - wskazała wolną ręką na całe
pomieszczenie - …chyba nie jest normalne. Ja nie jestem normalna. Kim JA
jestem?!
Kilka
ostatnich zdań wykrzyczała. Widać, że trzymała to w sobie. Alucard wpierw nic
nie odpowiedział. Patrzyła na nią tylko, jakby próbował coś w niej
rozszyfrować. W końcu strząsnął z ubrania jej dłoń i podszedł do dużego regału.
Z najwyższej półki zdjął jakąś książkę, po czym położył ją na biurku, w miejsce
podręcznika.
- Przeczytaj
to – rzekł krótko.
- Nie chce
nic czytać! Mam już dość czytania! – Integra nie próbowała już nawet się
uspokoić. Chyba jeszcze nigdy nie była
tak zła na wampira, ani nigdy tak na niego nie krzyczała – Oraz dość książek!
Odpowiedz mi natychmiast! Przestań udawać głupiego i wyjaśnij mi…
- Nie udaje
głupiego – Alucard nie był ani trochę poruszony, czy zły z powodu wybuchu
ośmiolatki. Był bardzo spokojny, lecz widać było że mały uśmieszek chce mu się
wkraść na usta, jakby miał schowanego asa w rękawie – Ta książka jest inna. Nie
wymyślona, jak niektórzy sądzą. Jest tutaj opisana prawdziwa historia. Powinna
cię bardzo zainteresować.
Dziewczynka
niechętnie spojrzała na tytuł. Była to książka Brama Stokera pt: „Dracula”. Nic
jej to nie mówiło.
- Ale co to
ma wspólnego… - nie dokończyła. Wampir wskazał palcem na ostatnią literę tytułu
i powoli przesuwał go w lewo. Dziewczynka wędrowała za nim wzrokiem i po chwili
zrozumiała. Zaskoczona niemal podskoczyła i otworzyła szerzej oczy i usta, nie
mogąc uwierzyć.
-
Zaintrygowana? – spytał jej opiekun. Uśmieszek wyszedł już na wierzch.
Integra nie
czuła już ani odrobinę złości. Przeszła jej szybko, wytrącona przez szok.
Wampir jednak jej nie zbywał. Może w tej książce coś rzeczywiście jest? No bo w
końcu fakt, że gdy się przeczytało Dracula od tyłu, otrzymywało się imię jej
opiekuna – Alucard. To przypadek?
Dziewczynka
ostrożnie wzięła książkę w dłonie. Zaintrygowana to było za mało powiedziane.
- Jednak
odpuszczę ci na razie naukę – powiedział Alucard, wycofując się z komnaty –
Przyjdź do mnie gdy już ją skończysz – zniknął powiedziawszy to.
Integra nie
dosłyszała dziwnej nuty w jego głosie, kiedy wymawiał ostatnie zdanie. Patrzyła
zafascynowana w okładkę. Nie zwlekając dłużej, usiadła na fotelu, w którym
wcześniej siedział wampir i rozpoczęła lekturę.
***
Integra
jeszcze nigdy nie mogła tak się oderwać od jakiejkolwiek lektury. Przerywała ją
jedynie na posiłek i na krótki sen. Ostatnią stronę przeczytała pod koniec
następnego dnia.
Gdy ją
zamknęła, czuła jak przepełnia ją mnóstwo nienazwanych emocji. Słowa szok,
strach czy zdumienie nie potrafiły tego dobrze wyrazić. Jej świat nagle obrócił
się o 180 stopni i ukazał swoje prawdziwe oblicze. Dostała odpowiedzi jedynie
na kilka pytań, a tyle nowych się pojawiło, a i te odpowiedzi były niejasne.
Trochę ją przerażały.
Rozejrzała
się po bibliotece, jakby widziała ją po raz pierwszy. Jakby ten zamek, te
tereny widziała po raz pierwszy. Jakby…sama trafiła do książki, bo przecież tu
w kilku fragmentach rozgrywała się akcja.
Jednakże lęk
który czuła pojawił się dopiero pod koniec lektury. Wywołała go ostatnia scena…
Dziewczynka
jeszcze raz przekartkowała książkę. Przeleciała wzrokiem kilka scen, takich jak
rozmowy Hrabiego z Harkerem, scena w kaplicy, pojawienie się postaci, która
nosiła jej nazwisko, pościg, aż w końcu…
Czytała ten
fragment kolejny raz i tym razem jej rączki drżały, a oddech przyśpieszył. Ta
scena przyprawiała ją o panikę, ponieważ wiedziała podświadomie, że główna
postać tego pojedynku jest…nim. To musiał być on. Byli tak podobni z
charakteru…
Pościg dopadł
wóz z trumną Hrabiego tuż u podnóża wzgórza, na którym stał jego zamek. Trumna
się otwarła. Dracula miał zatriumfować, gdyż słońce już chyliło się ku
zachodowi. Lecz nagle jego gardło zostało przecięte, a w jego serce wbito
sztylet. Hrabia zmienił się w proch…
Dla Integry
to było za dużo.
Książka
wypadła jej z rąk i upadła na marmurową posadzkę. Dziewczynka zerwała się z
fotela z głośnym zawołaniem.
- Alucard!
Wybiegła z
biblioteki. Popędziła czym prędzej do małego pomieszczenia, gdzie leżała jego
trumna.
- Alucard! –
otworzyła ją, ale była pusta. Integra znów zaczęła biegać po korytarzach.
Zaglądała do każdej komnaty, za każdym razem wołając imię swojego wampira.
Nigdzie go
jednak nie było, a jej dziwna panika tylko rosła. Biegła dalej, nie zwracając
uwagi, że zaczynają ją boleć nogi i dostaje zadyszki. Musiała go znaleźć, choćby
miała przeszukać cały budynek.
W końcu
wypadła na dziedziniec. Wilki nawet na nią nie zerknęły, kiedy przebiegła obok
nich. Dopiero gdy stanęła przy krawędzi wzniesienia, udało jej się go dostrzec.
Stał u podnóża wzgórza. Ledwo go widziała z góry, była to taka niewielka
czerwona kropka.
Zbiegła
szybko na dół, kilka razy omal nie tracąc równowagi przez stromość wzniesienia.
- Alucard –
powiedziała, kiedy dotarła na dół.
Nie odwrócił
się do niej. Był zapatrzony w horyzont i całkowicie pochłonięty przez ten widok.
Właśnie zachodziło słońce, które rzucało na nich i na teren łagodną poświatę.
Niebo ciemniało powoli. Dziewczynka stanęła przy boku wampira i oglądała to
wspaniałe zjawisko razem z nim. Czekała.
- Ten widok…
- odezwał się dopiero po kilku minutach. Integra spojrzała na niego, zaskoczona
powagą jego głosu, w którym po raz pierwszy usłyszała przygnębienie. Nie była
pewna, ale Alucard chyba był smutny. Niepewność ta wynikała z faktu, że on
nigdy pokazywał takich emocji – W chwilach śmierci zawsze go widzę. I wciąż
zastanawiam się, jak takie światło może być aż tak piękne? Lecz nie potrafię
dostrzec tego piękna w tej chwili. Widzę je tylko, gdy umieram. Dlaczego…?
- Ile
razy…umarłeś? – teraz głosik Integry był cichy i niepewny. Wahała się czy zadać
to pytanie. Alucard wydawał jej się taki inny…Budziło to w niej większy
niepokój niż, gdy był zły. Sama czuła jak ten nastrój oddziałuje i na nią. Żal
i smutek wypełniał jej serce i nie wiedziała czemu.
- Dwa razy. O
jeden raz za dużo – wampir uniósł dłoń i pozwolił, aby promienie słońca
prześlizgnęły się między jego palcami – Po każdej śmierci wracałem. Wracałem
jako ktoś silniejszy i potworniejszy zarazem. Ciekawe ile jeszcze razy mnie to
czeka zanim wreszcie uda mi się zostać po drugiej stronie?
- Ale przecież
wampiry żyją wiecznie…prawda?
- Nic nie
jest wieczne Integro. Coś takiego jak wieczność nie istnieje. Tylko głupcy w
nią wierzą. Wszystko na tym świecie będzie miało swój kres. Nikt nie jest
nieśmiertelny. Nawet ja – jego ręka opadła - Kiedyś umrę. Zrobię to, gdy moje
grzechy przeszłości w końcu mnie dopadną i pochłoną moją przyszłość. Może
wtenczas bramy piekieł będą nareszcie gotowe by mnie przyjąć. Do tej pory nie
pozwoliły mi się do nich zbliżyć…
Zerwał się
wiatr, który uderzył w nich z małą siłą. Rozwiało im obojgu włosy. Nie
zareagowali na to zjawisko. Stali bez ruchu pochłonięci przez własne myśli.
Integra
myślała o wielu rzeczach. Na przykład o tym jak mało wie o osobie, którą zna
całe życie. Alucard żył na świecie już kilkaset lat. Co to było w porównaniu z
jej ośmioma wiosnami? Jej życie mogło być dla niego jedynie krótkim epizodem.
Jednakże dla niej te 8 lat były wszystkim i przez cały ten czas stworzyła tylko
jedną więź.
Dotarło do
niej w końcu znaczenie słów wampira, kiedy powiedział, że ma tylko jego. Miał
rację. Alucard był jedyną osobą jaką miała. Jedyną więzią. Jedynym towarzyszem.
Dziś sama sobie dowiodła, że jak bardzo jest dla niej ważna ta jedyna w jej
życiu relacja. Ta panika, gdy czytała o tym jak ginął nie wzięła się znikąd.
Teraz także
to czuła. Kiedy powiedział, że kiedyś umrze…że kiedyś zniknie…Może to dla niego
nic, ale dla niej…
Alucard
nareszcie skierował na nią uwagę, gdy dziewczynka chwyciła jego dłoń. Patrzyła
mu prosto w oczy. Była śmiertelnie poważna.
- Jeśli ten
czas nadejdzie… - zawahała się - …masz mnie zabrać ze sobą. Do piekła. Chodźmy
do piekła razem, Alucard!
Oczy wampira
rozszerzyły się do granic możliwości, a źrenice mimowolnie zwężyły. To ludzkie
dziecko go zszokowało. Nieraz potrafiła zrobić coś ci go zaskakiwało, ale to
było co innego. Coś ważniejszego. Czy był to zwykły strach człowieka przed
samotnością, czy coś…poważniejszego?
No Life King
niemal nieświadomie uklęknął przed swoją Panią. Wciąż trzymał jej małą dłoń.
Dziewczynka nie wyglądała na zdumioną tym gestem.
- Nie martw
się Pani. Nie zostawię cię. I tak… - uśmiech powrócił na jego twarz i był taki
jak najczęściej, czyli złowrogi - …zamierzałem pociągnąć cię za sobą, kiedy
nadejdzie moja kolej.
Integra nie
zwróciła uwagi, że to zdanie brzmiało jak groźba. Była kontent. Ku własnej
zgubie, ufała mu i nic nie mogła na to poradzić. To jej jedyna bliska osoba.
Dosłownie. I chciała przy niej trwać. Na zawsze.
- Nie wiem
czemu, ale podoba mi się, gdy przede mną klęczysz, Hrabio – zaśmiała się cicho,
rozładowując atmosferę. Kiedy ostatni raz się uśmiechała? Dawno temu.
- Byłoby
dziwne, gdybyś tego nie lubiła. Każdy mistrz uwielbia widzieć, gdy jego sługa
oddaje mu szacunek, na który zasłużył. Poza tym, jeśli ja wciąż jestem Hrabią
to ty… - uniósł jej dłoń nieco wyżej i bliżej, jakby chciał ją pocałować, ale
nie zrobił tego - …jesteś Hrabiną.
Nie wiadomo
kiedy Integra była bardziej zaskoczona. Półtora roku temu, gdy nazwał ją swą
Panią, czy dzisiaj kiedy powiedział słowo „Hrabina”? I wtedy i teraz na jej
twarzy malował się szok, za którym chowało się drobne zadowolenie.
- Hrabina,
tak? – bez wątpienia podobało jej się to określenie. Jemu także. I obojgu z
tego samego powodu – Dobrze – rzekła krótko, na podsumowanie. Zrozumieli się
bez słów, prawie telepatycznie, patrząc sobie w oczy.
Alucard wstał
z ziemi i zerknął na niebo. Słońce już prawie całkowicie zaszło, robiło się
ciemno.
- Chodźmy do
domu – pociągnął lekko dziewczynkę za sobą, idąc w górę wzgórza – A tam opowiem
ci wszystko.
Niebieskie
oczka zaświeciły się. Resztę drogi do zamku pokonali w ciszy, wciąż nie
puszczając swoich dłoni.
***
Trwało to
kilka godzin. Integre ogarniało zmęczenie, lecz dzielnie się trzymała i
słuchała z najwyższą uwagą. Nie chciała przegapić ani jednej ważnej informacji.
Wampir w końcu się otworzył i wyjawiał wszystko co ich dotyczyło.
Alucard
powiedział jej wszystko. Nie owijał w bawełnę, ani nie omijał nieprzyjemnych
szczegółów. Mówił całą prawdę, choć w kilku punktach mogła być dla dziecka
bolesna.
Opowiadał o
sobie, o swoim ludzkim życiu i pierwszej śmierci, a więc i o przemianie w
nieśmiertelnego. O swoim życiu jako Dracula mówił krótko i zwięźle. Nie było
tam wiele istotnych rzeczy. Przeszedł następnie do wydarzeń, które miały
miejsce po ostatniej scenie w książce Stocera. Powrót jako król nieumarłych,
zostanie zmuszonym do służenia Abrahamowi van Hellsingowi i jego nowo założonej
organizacji. Potem opisał jego najstarszego syna Arthura, opisywał go bardzo
szczegółowo i bardzo długo. Okres służby u niego ukazał jej niezwykle mocno i dokładnie.
Nie pominął niczego, nawet Waltera i ich wspólnej misji w Warszawie w czasie
wojny.
Kiedy dotarł
do narodzin córki Arthura, Integra na chwilę wstrzymała oddech. Później śmierć
żony jego Pana, zajęcie się niemowlęciem, ciężki stan Arthura, próba zabicia
przez niego własnego dziecka, aż w końcu dotarł do propozycji, którą mu złożył.
Propozycji, że zabierze dziecko od niego, uwolni go od obiektu jego nienawiści
i sam się zajmie dziewczynką.
- Jak się
domyślasz, mój Pan na to przystał. Zabrałem cię więc tutaj. I żyjemy tu razem
do dnia dzisiejszego – zakończył swą opowieść tymi słowami. Jeszcze nigdy nie mówił
tak długo, a to było coś. To była jedna z najdłuższych wypowiedzi w jego
egzystencji.
Dziewczynka
milczała dobrą chwilę. W krótkim czasie otrzymała tyle nowych informacji, tyle
się dowiedziała. Musiała to sobie poukładać.
- A więc to
tak – Alucard był z niej dumny, ponieważ w ogóle nie była poruszona tym, że jej
matka nie żyje, a ojciec chciał ją zabić. Nie miało to dla niej wielkiego
znaczenia. Była usatysfakcjonowana tym, że zna prawdę. To jej wystarczało – Mam
dwa pytania.
Wampir skinął
głową i zaczekał, aż je zada.
- Nazwałeś
mnie swoją Panią – oznajmiła – Ale mój ojciec żyje, prawda? Wciąż ma nad tobą
władzę, więc jak jest? Nie powinnam zostać twoją Panią dopiero, gdy umrze?
- Technicznie tak – oparł głowę na swojej
dłoni – Ale obecnie oboje macie nade mną kontrolę. W różnych proporcjach, ale
jednak. Najwidoczniej klątwa rozdzieliła na was oboje ową władzę. Czuje ją w
sobie, w swoich żyłach. Jest podzielona
na waszą dwójkę. Nie wiedziałem, że tak można.
- Ale jak to
się stało? Jak się podzieliła? Przez tą słabo…
- Najpewniej
– przerwał jej – Przynajmniej w mojej opinii to przez Arthura zostałem
podzielony miedzy was. Stało się to już bardzo wcześnie. Pamiętasz kiedy mówiłem
o tym, że chciał cię zamordować? – dziecko kiwnęło głową – Nie zastanowiłaś się
skąd wiedziałem, że grozi ci niebezpieczeństwo?
Integra
uniosła brwi. Faktycznie, nie zastanowiła się nad tym. Skąd wiedział?
- To był
dzień, spałem więc w swoich piwnicach. A mimo to zdążyłem przyjąć na siebie
cios – kontynuował wampir – Wiedziałem, że coś ci grozi, ponieważ mnie wezwałaś
– do uniesionych brwi Integry dołączyły otwarte usta – To nie były słowa. Nie
znałaś słów. Wysłałaś mi sygnał, który mnie zbudził i zaalarmował. Wzywałeś
mnie, bo się bałaś. Miałaś zaledwie 4 miesiące, lecz już wtedy posiadałaś
wystarczająco dużo siły by mnie zawołać na pomoc. Jeśli potrafiłaś to wówczas,
to pomyśl ile możesz teraz.
Integra
spojrzała na swoje dłonie z niedowierzaniem. Właśnie zdała sobie sprawę jak
wielką moc posiada i to w dodatku od tak
dawna.
- Z powodu
owych incydentów, słabości Arthura oraz długotrwałej, dzielącej nas odległości
jego władza spadła do jakiś 30% . Gdybym bardzo się postarał mógłbym zignorować
jego rozkaz. Ty posiadasz całą resztę, czyli znaczną większość. Jako niemowlę
miałaś zaledwie 10%, a mimo to, to ciebie wybrałem jako swoją Panią. W dniu, w
którym cię uratowałem zrozumiałem twój potencjał. Z każdym kolejnym dniem
widzę, że podjąłem dobrą decyzje i nie żałuje jej.
Dziewczynka
nie zareagowała zbytnio. Jedynie kąciki jej ust uniosły się lekko. Jej uśmiech
był bardzo podobny do uśmiechu Alucarda, czym wprawiła go w jeszcze lepszy
nastrój. Świadomie albo nieświadomie naśladowała jego mimikę.
- Ostatnie
pytanie – podjęła po krótkiej przerwie – Dlaczego w ogóle się fatygowałeś? –
tym razem to wampir był zdziwiony – Chodzi mi o sam początek. Po co podniosłeś
mnie z martwych ramion matki i zacząłeś się mną zajmować? To że mam siłę, abyś
mi wcześnie służył zrozumiałeś znacznie później, a więc dlaczego? Skoro jesteś
potworem… - zacięła się, słowa „potwór” Alucard użył niejednokrotnie w swojej
opowieści. Nic dziwnego, że niechcący je powtórzyła - …po co zawracałeś sobie
głowę noworodkiem, które miało dla ciebie coś znaczyć, ale dopiero w
przyszłości. Wtedy było niczym.
Alucard
wyprostował się w fotelu. Zdumienie odeszło, a pojawił się uśmieszek i
tajemniczość.
- A bo ja
wiem. Dla zabawy? Z nudów? A może miałem taki kaprys? Nie, to nie są właściwe
powody – wstał z fotelu i spojrzał z góry na jej postać, siedzącą na sofie – Po
prostu długo przebywałem wśród ludzi i ich towarzystwo wywarło na mnie pewien
wpływ. Tak samo te 8 lat…One też na mnie oddziaływały.
Patrzyli na
siebie przez chwilę. Integra myślała nad odpowiedzią, lecz zmęczenie na nią
wreszcie spłynęło, gdy podano jej wszystkie informacje. Organizm uznał, że
teraz może odpocząć. Oczy dziewczynki zmrużyły się, a ciało ugięło się, jakby
pod ciężarem znużenia.
- Idź spać,
Integro. Jutro znów będzie czas.
Dziewczynka
skinęła główką i wstała.
- Dziękuję –
rzuciła krótko, kiedy go mijała, idąc do swojego pokoju.
Gdy odeszła,
Alucard podszedł do okna. Patrząc na nocne niebo ponownie poczuł jak rozsadza
go triumf. To nie było szczęście, lecz euforia. Jeszcze większa niż ta sprzed
półtora roku. Jego Pani znów zachowała się lepiej niż sam chciał. Przewyższała
jego oczekiwania.
Gdyby nie
znał jej mocy, uznałby że dziewczynka jest słaba i tańczy jak on jej zagra,
lecz to nieprawda. Integra nie posiadała w sobie słabości. W postawie,
charakterze i oczach emanowała stalowa siła. Dla niego już teraz stała wyżej
niż cała ludzkość, pomimo młodego wieku.
Może tak
wszystko doskonale idzie, ponieważ Integra podświadomie zgodziła się na jego
plan? Zaakceptowała swój los? Cóż, wszystko jest możliwe.
- Hrabia i Hrabina
– rzekł sam do siebie, wpatrzony w dwa nietoperze lecące po niebie w kółko –
Pasuje jak ulał.
***
2 lata później
Była letnia,
bezchmurna noc, około wpół do drugiej. Księżyc był w pełni, albo dzień przed,
nie wiadomo. Na dziedzińcu starego zamku spała, a raczej próbowała spać mała
wataha wilków. Nie mogły spokojnie usnąć, ponieważ niedaleko nich 10-letnia
dziewczynka…
…uderzała
szpadą w pień drzewa.
Integra
Hellsing raz za razem cięła coraz to nowe wgłębienia na grubym konarze
okazałego dębu. Jej średnich rozmiarów i lekki miecz migał szybko w powietrzu,
lecz jego ostrość wg dziewczynki dawała wiele do życzenia. Musiała dużo siły
włożyć w cios, aby rysa na pniu była satysfakcjonująco głęboka.
W pewnej
chwili dziewczynka wyczuła, że nie jest już sama. Była bardzo wyczulona na
obecność tej osoby. Nie przerwała jednak swego zajęcia.
- Dobrze się
bawisz? – głos Alucarda dowodził, że on bawi się wyśmienicie.
- Nie mogę
zasnąć – zamiast odpowiedzieć Integra wyjaśniła powód swoich poczynań –
Pomyślałam, że mnie to zmęczy, ale… - zaprzestała czynności i skupiła wzrok na
dłoni, w której trzymała ostrze - …tylko mnie to rozbudziło.
- Domyśliłem
się, obserwowałem cię z góry – dziewczynka poczuła, że coś leciutko dotyka jej
pleców. Odwróciła się w końcu do wampira i dojrzała, że trzyma on identyczną
szpadę co jej i to jej koniec ją dotknął – Jednakże sądzę, że to drzewo nie
jest godnym przeciwnikiem.
Integra
uniosła kąciki ust z zadowolenia. Zgadzała się całym sercem, że to wyzwanie
było o wiele bardziej nęcące niż walka z dębem. Odwróciła się i uniosła miecz w
pełnej gotowości. Jedna z jej ulubionych zabaw zaraz miała się zacząć. Jej
spojrzenie rzucało wyzwanie i jednocześnie lśniło podekscytowaniem.
Alucard przez
kilka sekund oceniał jej postać, stojącą w pozie gotowej do pojedynku. Jego Pani
liczyła już 10 lat, lecz była o wiele bardziej wysportowana i silniejsza niż
jej rówieśnicy. Nic dziwnego, w końcu całe życie spędziła na zabawie w lasach i
górach. Poza tym ćwiczyła szermierkę. Miała bardzo długie włosy. Dziewczynka
nie chciała ich ścinać i teraz jej blond włosy sięgały już za pas. Jej błękitne
oczy już dawno temu pozbyły się dziecięcej iskry. Były to oczy dorosłego,
znające i wiedzące o okrucieństwie świata więcej niż nie jeden starszy
człowiek. Okulary nie zmniejszały bynajmniej mocy jej spojrzenia. Dziecięca
była jedynie jej twarz, która niedługo miała nabrać ostrzejszych rysów. Wampir
niemal mógł je sobie wyobrazić. Jeśli chodzi o ubiór był on dziewczęcy, lecz
staroświecki. Taki jej na razie pasował.
Kiedy
skończył, rozpoczęli pojedynek. Alucard nie z niego czerpał radość. Musiał
podczas walki dostosować się do ludzkiego tempa i bardzo się hamować. Kiedyś go
to irytowało, że musi się powstrzymywać, ale teraz trochę się przyzwyczaił.
Rozrywkę dawała mu obserwacja zaangażowania i zapału Integry. Miała w sobie
pewien ogień.
- Tylko na
tyle cię stać, Sługo? – ta zaczepka miała na celu sprowokowanie wampira by
podkręcił tempo i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Z przyjemnością
zagrał w jej grę.
- Wybacz Pani
– jego twarz nie wyrażała żadnej skruchy. Zamachnął się, omal nie uderzając
mieczem Integry – Czy tak jest lepiej?
- Idealnie.
Pojedynek się
zaostrzył. Dziewczynka poczuła, że się męczy. Alucard coraz mniej się hamował i
zaczynał walczyć po wampirzemu. Integra próbowała broniąc się z całych sił,
lecz w końcu jej miecz został wytrącony z rąk.
- Wygrałem –
rzekł wampir bardziej ze złośliwością niż z triumfem.
Dziewczynka
prychnęła jedynie w odpowiedzi. Niby jej umysł wiedział, że Alucard jest
niezwyciężony i nikt nie dałby mu rady gdy walczy na całość, ale jej dumę wciąż
to kuło. Gdyby chociaż raz udało jej się go zadrasnąć byłby to sukces kalibru
wspięcia się na Mont Everest.
- Nic
niezwykłego. Zawsze wygrywasz, gdy pojedynkujesz się choćby z odrobiną wampirzej
siły. Nie masz czym się szczycić.
Dziewczynka
poszła podnieść swój miecz z ziemi.
- Ciekawe, że
zaczęłaś cierpieć na bezsenność akurat dzisiaj. Miałaś jakieś przeczucia?
- Przeczucia
do czego? – spytała pochylając się, by podnieść szpadę. Gdy wyprostowała się i spojrzała
na opiekuna dostrzegła, że Alucard trzyma w drugiej dłoni jakiś papier – Co to?
- List –
wyjaśnił krótko. W końcu jeśli jakaś korespondencja mogła do nich nadejść to
mogła pochodzić tylko z jednego miejsca.
- Nowa misja?
Czemu dopiero teraz mówisz? Przecież byłeś w Czechach rano – Integra nie
poczuła niepokoju, pomimo że ostatnie zadanie dostali, gdy miała 6 lat i nie
było ono…powiedzmy elegancko wykonane. Po jakiekolwiek traumie nie było już
śladu. Była już inną osobą.
- Musiałem
się nad nią zastanowić. I pomyślałem sobie… - począł zbliżać się do niej
wolnymi krokami, wciąż trzymając ostrze i list w rękach - …że może to
wykorzystamy.
- To znaczy?
– wampir stał już tuż przy niej.
- Nie musimy
załatwiać tego w jeden dzień. Gdy ją wykonamy możemy w drodze powrotnej
zatrzymać się w paru miejscach. Pooglądasz trochę świata.
- Proponujesz podróż? – Alucard pokiwał głową
– A wcześniej eksterminacja wampirów?
- Tak –
ponownie skinął głową – Co ty na to?
Integra
posłała mu uśmiech, który już doskonale skopiowała od niego. Brakowało jedynie
wystających kłów. Ten pomysł bardzo jej się spodobał.
Wampir
spodziewał się tej reakcji i był z niej bardzo kontent.
***
Mała,
nadbrzeżna wieś w północnej Portugali. W zapuszczonych, starych magazynach
znalazło kryjówkę dwójka młodych i niedoświadczonych wampirów. Pożywienie i
jednocześnie sługi wybierali spośród mieszkańców wioski. Mieli właśnie użyć ich
w walce, a raczej według nich, pozbyć się intruzów z ich pomocą.
Pod ich
kryjówkę po raz pierwszy odważył się ktoś przyjść. A mianowicie 10-letnia
dziewczynka. Stała przed nimi bez ani odrobiny strachu i wahania w swojej
postawie. Ostentacyjnie rzuciła im wyzwanie.
Podekscytowani
wysłali swoje ghoule w stronę dziewczynki, będąc ciekaw co się stanie, gdy
dziecko zostanie zabite. W co się zmieni? W wampira, czy po prostu umrze z
powodu zbyt młodego wieku. Nie posiadali wiele wiedzy o swojej rasie.
Piętnaście
ghouli ruszyło na Integre, a ona wyjęła swój pistolecik z poświęconymi
nabojami. Jakże jej postawa różniła się od tej sprzed czterech lat! Wtedy
robiła to impulsywnie i nieudolnie. Teraz była pewna siebie i swoich
wytrenowanych umiejętności. Żaden z sześciu naboi nie został zmarnowany.
Zlikwidowała sześć stworów bez mrugnięcia okiem.
- Musisz mi
załatwić broń z większym magazynkiem – rzuciła jakby w przestrzeń. Rozjuszony
wampir właśnie skoczył w jej kierunku. Nie przebył pół drogi, gdy nagle jego
klatka piersiowa została przestrzelona kilkukrotnie. Jego podziurawione ciało
upadło dziewczynce pod nogi. Nawet się nie skrzywiła.
- Rzeczywiście,
powinienem rozważyć tą opcję – niczym z powietrza, Alucard zmaterializował się
za drugim wampirem po czym kilkoma szybkimi ruchami pozbawił go głowy.
Pozostałe ghoule zmieniły się w proch, kiedy ich stworzyciele zostali unicestwieni.
- To było
proste – powiedziała Integra oceniając pobojowisko – Organizacja nie dała by
sobie rady z czymś takim?
- Jest to
proste tylko ze mną moja droga. Poza tym pewnie wysłanie w to miejsce
odpowiednio dużej grupy wyszkolonych ludzi było niewykonalne – wyjął zapalniczkę,
zapalił i rzucił nią w ciało wampira pod swoimi stopami – Posprzątamy tu i
możemy wyruszać. Dokąd chcesz się wpierw udać? – spytał podchodząc do swej
Pani.
- Chodźmy…-
zamyśliła się - …najlepiej przed siebie.
Już
następnego dnia byli we Francji, w stolicy. Nocą Alucard wybrał hotel. Musiało
to być w nocy by nie wzbudzać niepotrzebnej uwagi, bo w końcu…ciągnął za sobą
trumnę.
- Musisz ją
ze sobą brać? – pytała go dziewczynka jeszcze przed wyjazdem z zamku.
- To miejsce
mojego spoczynku. Tu się urodziłem i tu zakończę żywot – odpowiadał bez żadnej
ironii.
Odrobinka
hipnozy i już obsługa hotelu nie miała nic przeciwko wniesieniu trumny do
pokoju. Gdy Integra się wyspała, następnego dnia ruszyła w miasto.
Chodziła
wszędzie, oglądała wszystko i przyglądała się wszystkiemu. Alucard szedł tuż
przy niej i nie spuszczał z niej oczu, zakrytych przed słońcem okularami.
Integra była wniebowzięta, zafascynowana. Tak dawno nie widziała tylu ludzi,
tylu budynków, tyle nowych rzeczy. W dodatku to był dopiero drugi raz w jej
życiu.
Wampir nie
odstępował jej i ku swojemu zadowoleniu zaobserwował jedną rzecz. Integra może
i była szczęśliwa dzięki nowym doświadczeniom, lecz widać było że wobec ludzi
zachowywała dystans. Wolała na nich patrzeć, ale nie rozmawiać. Nawet ze sprzedawcą.
Może sprawiło to przeczucie, że różni się od nich czymś. Czymś poważnym. Czymś
czego nie dało się już zmienić. Nie wiadomo, dziewczynka chyba nawet nie
zdawała sobie sprawy ze swojego zachowania.
Alucard
odetchnął z ulgą jak zwykle, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Zdjął
okulary, promienie światła już go nie irytowały. Zerknął na Integre.
Dziewczynka stała kilka metrów przed nim i wpatrywała się w wieżę Eiffla. Dla
wampira to nie było nic niezwykłego. Pamiętał czasy, gdy tę wieżę budowano.
Wtem zobaczył
zbliżającego się w stronę jego pani policjanta. Z zainteresowaniem patrzył co
się wydarzy.
- Przepraszam
dziewczynko. Zgubiłaś się? – spytał po angielsku, domyślając się, że dziecko
jest obcokrajowcem.
Dziewczynka
ledwo zwróciła na niego uwagę. Zaszczyciła go jedynie przelotnym spojrzeniem,
po czym wróciła do oglądania wieży.
- Nie –
rzekła krótko i z wyższością. Policjant był zbity z pantałyku, a kiedy zobaczył
zbliżającego się Alucarda wytrzeszczył wzrok i stał się ostrożniejszy.
- Czy moja
bratanica coś zrobiła? – spytał idealną francuszczyzną. Mężczyzna pokręcił
głową i zwiał czym prędzej.
- Czego on w
ogóle chciał? – Integra powiedziała to od niechcenia.
- Pewnie
myślał, że się zgubiłaś i chciał ci pomóc.
- Po co? O
nic go nie prosiłam.
To
niesamowite jak bardzo dziewczynka różniła się od reszty społeczeństwa i
niesamowite jak bardzo nie zdawała sobie z tego sprawy. Albo nie chciała tego
dostrzec…
- Musimy już
iść – rzekł wampir – trzeba zabrać rzeczy z hotelu i iść dalej, póki jest ciemno.
Jesteś zmęczona? – podczas podróży Integra spała na ramieniu Alucarda.
- Nie,
zastanawiam się gdzie pójdziemy dalej.
- Co powiesz
na Anglię?
- Ale… -
dziewczynka zaniepokoiła się tym pomysłem - …czy to nie będzie ryzykowne?
- Wyczuję
obecność Arthura z daleka więc nie ma się czego obawiać. Poza tym powinnaś choć
trochę poznać swoją ojczyznę.
- No…dobrze –
dziewczynka która szła trochę za wampirem podgoniła tempo i teraz szła tuż przy
nim – Ale w takim razie potrzebujemy łodzi.
Wampiry nie
mogły teleportować się ani przelatywać w formie zwierzęcia nad otwartą wodą.
- Trzeba
będzie jakąś znaleźć.
W mroku nocy
nie było problemu z szybkim poruszaniem, nawet z trumną i dzieckiem siedzącym
na ramieniu.
W porcie nad
kanałem La Manche stało mnóstwo zacumowanym łodzi, mniejszych i większych.
Alucard szedł wzdłuż brzegu i myślał jakby to rozegrać, gdy w pewnym momencie
jego nos sam dał mu odpowiedź. Taka świetna okazja mogła się nie powtórzyć. Wrócił
do Integry, który stała przy wejściu do portu z trumną obok.
- Znalazłem łódź
– dziewczynka doznała przeczucia, że za znalezieniem transportu kryło się coś
innego. Wampir był zbyt w dobrym humorze, jakby wydarzyło się coś zaskakująco
miłego.
Jej opiekun
zaprowadził ją do łodzi. Była niepozorna, mała i…sądząc po dźwiękach
pochodzących z pod pokładu ktoś tu już był.
Alucard nie
przejmował się tym i załadował swą trumnę na pokład, dziewczynka wsiadła tuż za
nim. Zamierzała już zadać pytanie, ale przerwało jej pojawienie się właściciela
łodzi, czyli rosłego mężczyzny.
- Co wy tu…?!!!
Wynosić się z mojej łodzi!
Ani wampir
ani dziecko nie wydali się poruszeni jego wrzaskami.
- Co mam z
nim zrobić? – spytał Alucard.
- Jak to co
masz zrobić? Czemu miałbyś mu cokolwiek robić? Weźmy inną łódź i… - przerwała,
kiedy mężczyzna rzucił się na wampira, wyciągając jednocześnie nóż z kieszeni. Oczywiście
nic nie zdziałał. Nóż wypadł mu z ręki w jednej chwili, a jego szyja została przyciśnięta
do ściany kajuty. Nie mógł już nic wykrztusić, Alucard mocno ściskał mu gardło.
- Czemu
miałabym mu coś zrobić, tak? – wampir miał radosną i maniakalną twarz – Chciał mnie
przed chwilą zabić – zabrzmiało to tak, jakby mówił o dziecku które chciało
ukuć olbrzyma widelcem i go w ten sposób zniszczyć – Nie robiła mu różnicy
kolejna ofiara.
- Ko…kolejna?
– teraz Integra była spokojniejsza ale bardziej zaskoczona.
- Idź na dół
i zobacz. Stąd czuje zapach rozlanej krwi.
Dziewczynka zbiegła
pod pokład i wróciła prawie natychmiast z dłonią przyciśniętą do ust.
- To zwykły
pospolity morderca – dłoń wampira zacisnęła się odrobinę mocniej. Utrzymywał
kontakt wzrokowy z przerażonym mężczyzną – Wielu jest takich ścierw. Nie są nic
warci. Co mam z nim zrobić, moja Pani?
Dziewczynka
nic nie mówiła. Patrzyła na wystraszoną ofiarę w rękach jej opiekuna i po raz
pierwszy poczuła, że rośnie w niej nienawiść do innej ludzkiej istoty. Do tej
pory niesmak budziły w niej inne wampiry i ghoule, które likwidowano. Nie mogła
się nie zgodzić, ten facet rzeczywiście był…ścierwem. Stał im na drodze.
- Rozkaż mi! –
Alucard ponaglił ją.
- Zabij go! –
Integra bez dłuższego wahania powiedziała słowa, które chciała wypowiedzieć
całą sobą. Najwidoczniej nauczyła się od opiekuna czegoś więcej, niż jedynie
uśmiechu.
No Life King
nie potrzebował nic więcej. Obnażył kły i wbił je w człowieka, wypijając jego
krew.
***
Ciała
mężczyzny jak i jego ofiary wylądowały za burtą.
Teraz łódź
płynęła powoli w stronę Wielkiej Brytanii. Alucard stał na rufie i nie odrywał
wzroku od horyzontu. Jego cienie popychały jacht do przodu.
Integra stała
przy barierce łodzi i obserwowała wampira z odległości. Namawiał ją by udała
się spocząć do kajuty, ale ona nie miała ochoty spać. Coś innego zaprzątało jej
głowę.
- Alucard,
chce cię o coś zapytać – rzekła wiedząc, że mimo odległości on i tak ją słyszy.
Łódź
zatrzymała się, gdy wampir odwrócił się i podszedł bliżej niej. Jedynie po to
by ona mogła słyszeć jego słowa.
- Słucham.
- Dlaczego
wampiry piją krew? – wampir chciał coś odpowiedzieć, ale ona mówiła dalej –
Czekaj, zrozum mnie dobrze. Wiem że to ich natura, że wampiry potrzebują krwi,
ale dlaczego? Co krew im daje? Czemu muszą ją pić, czemu jej pragną?
Alucard
milczał przez minutę, a potem z najwyższą powagą odparł.
- Ponieważ są
martwi.
Dziewczynka
westchnęła zirytowana.
- Pytam
poważnie…
- A ja
odpowiadam poważnie. Nie wiesz czym jest krew? – widząc, że Integra wyczekuje
dalszej części kontynuował – Krew jest niczym dusza do kupienia. To waluta
życia. Pośrednik w handlu życiem. Wyssanie krwi jest równoznacznie z przejęciem
w siebie, całego czyjegoś życia.
Usta
dziewczynki rozszerzyły się w niemym szoku.
- Wampiry są
martwe – mówił dalej Alucard – Pragną, pożądają życia. Dlatego pochłaniają je
zachłannie wciąż i wciąż, lecz nigdy się nie zaspokoją. Nieważne ile żyć
przyjmą na siebie, ile krwi wypiją, nigdy nie zdobędę tego czego chcą. A mimo
to… - pochylił się nad dziewczynką i gdy jego twarz była przy jej uchu, wciągnął
powietrze nosem - …dalej chcą pić jej coraz więcej. Będą ją pić aż do końca
swojej egzystencji, bo to właśnie ich natura.
Odsunął się
powoli, patrząc w jej oczy. Dziewczynka nie drgnęła nawet, choć wiedziała co
się przed chwilą stało. Wampir wąchał jej krew.
- Chcesz
mojej krwi? – dała mu tym pytaniem znać, że zrozumiała co chciał jej przekazać.
- Gdybym jej
nie chciał, nie byłbym potworem – odpowiedział, choć nie było to potrzebne.
Było jasne, że pragnie tego. Było to widać w jego spojrzeniu.
Integra obserwowała
go, gdy wracał na rufę i ponownie wprawił łódź w ruch. Usiadła na podłodze i
przez resztę podróży nie odrywała od niego wzroku.
***
Anglia
zrobiła na Integrze spore wrażenie. Chyba do tej pory największe jakie czuła.
Poznała nawet takie uczucie ja „duma”, że to to miejsce jest jej ojczyzną. Ale
mimo to…domem by tego nie nazwała. Jej dom był gdzie indziej.
Dwa dni, a
bardziej dwie noce spędziła na zwiedzaniu Londynu. Alucard oczywiście wciąż był
przy niej. Dziewczynka sama z siebie zaproponowała mu by poruszali się po
mieście tylko w nocy. Wampir czuł się wtedy lepiej.
Pod koniec
drugiej nocy, dziewczynka rzekła.
- Chcę już wracać
do zamku.
Alucard był
nieco zdziwiony. Sądził, że dziewczynka będzie chciała zobaczyć o wiele więcej
miejsc. Ciekawe dlaczego chce już wracać? Przecież nie jest zmęczona po tak
krótkim czasie. Chyba że chce…wrócić do miejsca do którego należy.
- Jak sobie
życzysz. Przy dobrym wietrze szybko wrócimy do Rumunii…
- Ale
najpierw… - dziewczynka spojrzała gdzieś w bok - …chce byś zabrał mnie w jedno
miejsce.
***
Alucard podał
dziewczynce białą róże, którą przed chwilą kupił. Integra przyjęła ją i
przyciskając do siebie ruszyła naprzód.
Słońce powoli
wschodziło, kiedy wampir kroczył za swoją Panią pomiędzy nagrobkami. Szukali
jednego, konkretnego, aż w końcu stanęli oboje przed skromnym grobem z napisem.
Anna Hellsing
19** - 1978
Ukochana żona, córka oraz matka, którą była
boleśnie krótko.
Integra ułożyła różę na grobie swojej matki i
w ciszy patrzyła na nagrobek. Zerwał się lekki wiatr, ale żadne z nich nie
zwróciło uwagi.
- Twoje pełne
imię brzmi Integra Fairbrook Wingates Hellsing – wampir przerwał ciszę i mówił
powoli z powagą – To ona wybrała ci imię. Wiesz co oznacza, prawda?
Dziewczynka
nie odezwała się. Nie odrywała nieobecnego wzroku od nagrobka.
- Pochodzi od
słowa „integrity” – Alucard zrobił krok do przodu i stanął tuż za swoją Panią.
Razem z nią przyglądał się grobowi – Anna spojrzała na ciebie tylko raz, ale od
razu to dostrzegła, dlatego wybrała to imię. Uczciwość, prawość, nieskazitelność…Integra…To
cała ty. Zgadzam się z Anną do dzisiaj.
Dziewczynka
obróciła się w jego stronę. Była trochę smutna, ale tylko odrobinę.
- Nie
rozumiem, czemu masz o mnie tak wysokie zdanie.
Wampir
zaśmiał cicho i krótko.
- Ach, moja
Pani – dłoń Alucarda delikatnie zmierzwiła jej włosy – Jesteś jedyną osobą na
świecie z której zdaniem się liczę i której życie jestem zdecydowany bronić.
Wiesz jaki jestem, lecz zapewniam cię, że nie zmuszam się do tego. Robię to bo,
zobaczyłem o wiele więcej niż twoja matka. Powód jest bardzo prosty. Odkryj go
sama.
Integra
ostatni raz zerknęła na grób. Po chwili podniosła powoli dłoń i złapała swojego
opiekuna za rękaw płaszcza. Spojrzenie, które mu posłała były tak samo pełne
oddania, jak jego własne.
- Wracajmy do
domu, Alucard.
- Tak. Do
domu…
Kilka godzin
później nie było ich już w kraju. Natomiast na cmentarz przyjechał pewien chory,
starzec. Sir Arthur Hellsing.
Mężczyzna
poszedł na ten sam grób, nad którym nie tak dawno stali wampir i jego młoda
Pani. Kiedy starzec dostrzegł piękną, białą różę na nagrobku swojej żony, jego
własne zakupione kwiaty upadły na ziemię.
Arthur
rozpłakał się żałośnie, wiedząc już, kto tutaj był.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz