niedziela, 4 grudnia 2016

Hrabia i Hrabina - Rozdział 4



Integra Hellsing przetarła zaspane oczy i podniosła się do pozycji siedzącej. Nadszedł kolejny dzień i zapewne spędzi go tak samo jak poprzednie.
Rutyna i ścisły plan dnia nie przeszkadzał jej wcześniej tak bardzo, lecz do niedawna. Teraz czuła, że złość rośnie z każdym porankiem i nie długo znajdzie swoje ujście. Może nawet dziś.
Dziewczynka trzy dni temu obchodziła 8 urodziny. Od czasu zlikwidowania grupy wampirów przez jej opiekuna na jej oczach, Integra zmieniła się. Stała się dojrzalsza, poważniejsza niż jej rówieśnicy. Jedyne co w niej zostało to dziecięca szczerość, taka że mówiła to co myślała, nie zastanawiając się nad tym czy to właściwe lub zawstydzające.
Dziewczynka po ubraniu się i zjedzeniu śniadania (które zawsze czekało na nią gotowe w jadalni) poszła tam gdzie zwykle, czyli do biblioteki. Alucard już tam czekał. Jak zawsze siedział w fotelu w rogu i udawał posąg, choć tak naprawę jej pilnował, aby zrobiła wszystko co było zaplanowane na ten dzień tygodnia.
Tak jak dzieci w szkołach miały plany lekcji, tak i ona miała swój własny plan, ale bardziej wzbogacony. Na przykład nauka o naturze i eksterminacji wampirów, strzelanie, czy jej ulubione zajęcie ostatnimi czasy, czyli szermierka.
Tego dnia niestety miała robić ćwiczenia z języków, angielskiego i rumuńskiego. Oczywiście wszystko sama. Alucard kiedyś jej pomagał i wyjaśniał niektóre rzeczy, ale mocno zachęcał ją do samodzielności i teraz Integra była w stanie sama zrozumieć większość kwestii. Rzadko prosiła o wyjaśnienia, chyba że musiała. Jej opiekun musiał jedynie uczyć jej o swoim gatunku. W końcu nie istniały na rynku żadne podręczniki o wampirach.
Dziewczynka zasiadła przy biurku i od razu wzięła się do pracy. Miało tak trwać aż do pory obiadowej, albo raczej do chwili gdy Alucard wróci do żywych i powie że wystarczy z tymi przedmiotami na dziś.
Integra pisała w książce i robiła zadania dobrą godzinę. Przerwała, gdy po raz kolejny przewróciła stronę i ujrzała obrazek na drugiej kartce. Miał być on prawdopodobnie ilustracją do jakiegoś wiersza, ale dziewczynka nie zwróciła nawet uwagi na jego tytuł. Obrazek przedstawiał przytulającą się trzyosobową rodzinkę. Mamę, tatę i jak na ironię, córkę. Uśmiechali się. Mimo że byli narysowani, dziecko poczuło, że coś w jej środku pękło.
Integra wstała od biurka. Nie zamierzała napisać dziś już ani jednego słówka.
- Jeszcze nie skończyłaś – wampir w oka mgnieniu znalazł się przy wyjściu z komnaty, choć sekundę temu udawał posąg. Zagradzał jej drogę.
- Mam dość! Już nie chcę!
Alucard zerknął ponad nią, na otwartą stronę w książce i zauważył ilustracje.
- Powiedz mi…o co tu chodzi? – spytała, trochę głośniej niż powinna.
A więc w końcu nie wytrzymała. Wampir i tak był zaskoczony, że zaczęła zadawać pytania dopiero teraz. Był pewien że zrobi to dobre półtora roku temu, gdy wrócili z misji. A ona tyle wytrzymała. Musiała się już wcześniej zastanawiać, lecz trzymała wszystko w sobie. Czekała, aż on zacznie, ale cierpliwość już się wyczerpała.
- Nie rozumiem tylu rzeczy – mówiła dalej, patrzyła mu w oczy pokazując tym samym, że nie da się zbyć. Była zirytowana swoją niewiedzą – To wszystko co jest w książkach…to co widziałam ten jeden jedyny raz w mieście…to co zrobiłeś i powiedziałeś mi we Włoszech… - Złapała go za połę płaszcza – Wytłumacz mi to! Kim my jesteśmy?! Kim ty jesteś?! To wszystko… - wskazała wolną ręką na całe pomieszczenie - …chyba nie jest normalne. Ja nie jestem normalna. Kim JA jestem?!
Kilka ostatnich zdań wykrzyczała. Widać, że trzymała to w sobie. Alucard wpierw nic nie odpowiedział. Patrzyła na nią tylko, jakby próbował coś w niej rozszyfrować. W końcu strząsnął z ubrania jej dłoń i podszedł do dużego regału. Z najwyższej półki zdjął jakąś książkę, po czym położył ją na biurku, w miejsce podręcznika.
- Przeczytaj to – rzekł krótko.
- Nie chce nic czytać! Mam już dość czytania! – Integra nie próbowała już nawet się uspokoić.  Chyba jeszcze nigdy nie była tak zła na wampira, ani nigdy tak na niego nie krzyczała – Oraz dość książek! Odpowiedz mi natychmiast! Przestań udawać głupiego i wyjaśnij mi…
- Nie udaje głupiego – Alucard nie był ani trochę poruszony, czy zły z powodu wybuchu ośmiolatki. Był bardzo spokojny, lecz widać było że mały uśmieszek chce mu się wkraść na usta, jakby miał schowanego asa w rękawie – Ta książka jest inna. Nie wymyślona, jak niektórzy sądzą. Jest tutaj opisana prawdziwa historia. Powinna cię bardzo zainteresować.
Dziewczynka niechętnie spojrzała na tytuł. Była to książka Brama Stokera pt: „Dracula”. Nic jej to nie mówiło.
- Ale co to ma wspólnego… - nie dokończyła. Wampir wskazał palcem na ostatnią literę tytułu i powoli przesuwał go w lewo. Dziewczynka wędrowała za nim wzrokiem i po chwili zrozumiała. Zaskoczona niemal podskoczyła i otworzyła szerzej oczy i usta, nie mogąc uwierzyć.
- Zaintrygowana? – spytał jej opiekun. Uśmieszek wyszedł już na wierzch.
Integra nie czuła już ani odrobinę złości. Przeszła jej szybko, wytrącona przez szok. Wampir jednak jej nie zbywał. Może w tej książce coś rzeczywiście jest? No bo w końcu fakt, że gdy się przeczytało Dracula od tyłu, otrzymywało się imię jej opiekuna – Alucard. To przypadek?
Dziewczynka ostrożnie wzięła książkę w dłonie. Zaintrygowana to było za mało powiedziane.
- Jednak odpuszczę ci na razie naukę – powiedział Alucard, wycofując się z komnaty – Przyjdź do mnie gdy już ją skończysz – zniknął powiedziawszy to.
Integra nie dosłyszała dziwnej nuty w jego głosie, kiedy wymawiał ostatnie zdanie. Patrzyła zafascynowana w okładkę. Nie zwlekając dłużej, usiadła na fotelu, w którym wcześniej siedział wampir i rozpoczęła lekturę.

***

Integra jeszcze nigdy nie mogła tak się oderwać od jakiejkolwiek lektury. Przerywała ją jedynie na posiłek i na krótki sen. Ostatnią stronę przeczytała pod koniec następnego dnia.
Gdy ją zamknęła, czuła jak przepełnia ją mnóstwo nienazwanych emocji. Słowa szok, strach czy zdumienie nie potrafiły tego dobrze wyrazić. Jej świat nagle obrócił się o 180 stopni i ukazał swoje prawdziwe oblicze. Dostała odpowiedzi jedynie na kilka pytań, a tyle nowych się pojawiło, a i te odpowiedzi były niejasne. Trochę ją przerażały.
Rozejrzała się po bibliotece, jakby widziała ją po raz pierwszy. Jakby ten zamek, te tereny widziała po raz pierwszy. Jakby…sama trafiła do książki, bo przecież tu w kilku fragmentach rozgrywała się akcja.
Jednakże lęk który czuła pojawił się dopiero pod koniec lektury. Wywołała go ostatnia scena…
Dziewczynka jeszcze raz przekartkowała książkę. Przeleciała wzrokiem kilka scen, takich jak rozmowy Hrabiego z Harkerem, scena w kaplicy, pojawienie się postaci, która nosiła jej nazwisko, pościg, aż w końcu…
Czytała ten fragment kolejny raz i tym razem jej rączki drżały, a oddech przyśpieszył. Ta scena przyprawiała ją o panikę, ponieważ wiedziała podświadomie, że główna postać tego pojedynku jest…nim. To musiał być on. Byli tak podobni z charakteru…
Pościg dopadł wóz z trumną Hrabiego tuż u podnóża wzgórza, na którym stał jego zamek. Trumna się otwarła. Dracula miał zatriumfować, gdyż słońce już chyliło się ku zachodowi. Lecz nagle jego gardło zostało przecięte, a w jego serce wbito sztylet. Hrabia zmienił się w proch…
Dla Integry to było za dużo.
Książka wypadła jej z rąk i upadła na marmurową posadzkę. Dziewczynka zerwała się z fotela z głośnym zawołaniem.
- Alucard!
Wybiegła z biblioteki. Popędziła czym prędzej do małego pomieszczenia, gdzie leżała jego trumna.
- Alucard! – otworzyła ją, ale była pusta. Integra znów zaczęła biegać po korytarzach. Zaglądała do każdej komnaty, za każdym razem wołając imię swojego wampira.
Nigdzie go jednak nie było, a jej dziwna panika tylko rosła. Biegła dalej, nie zwracając uwagi, że zaczynają ją boleć nogi i dostaje zadyszki. Musiała go znaleźć, choćby miała przeszukać cały budynek.
W końcu wypadła na dziedziniec. Wilki nawet na nią nie zerknęły, kiedy przebiegła obok nich. Dopiero gdy stanęła przy krawędzi wzniesienia, udało jej się go dostrzec. Stał u podnóża wzgórza. Ledwo go widziała z góry, była to taka niewielka czerwona kropka.
Zbiegła szybko na dół, kilka razy omal nie tracąc równowagi przez stromość wzniesienia.
- Alucard – powiedziała, kiedy dotarła na dół.
Nie odwrócił się do niej. Był zapatrzony w horyzont i całkowicie pochłonięty przez ten widok. Właśnie zachodziło słońce, które rzucało na nich i na teren łagodną poświatę. Niebo ciemniało powoli. Dziewczynka stanęła przy boku wampira i oglądała to wspaniałe zjawisko razem z nim. Czekała.
- Ten widok… - odezwał się dopiero po kilku minutach. Integra spojrzała na niego, zaskoczona powagą jego głosu, w którym po raz pierwszy usłyszała przygnębienie. Nie była pewna, ale Alucard chyba był smutny. Niepewność ta wynikała z faktu, że on nigdy pokazywał takich emocji – W chwilach śmierci zawsze go widzę. I wciąż zastanawiam się, jak takie światło może być aż tak piękne? Lecz nie potrafię dostrzec tego piękna w tej chwili. Widzę je tylko, gdy umieram. Dlaczego…?
- Ile razy…umarłeś? – teraz głosik Integry był cichy i niepewny. Wahała się czy zadać to pytanie. Alucard wydawał jej się taki inny…Budziło to w niej większy niepokój niż, gdy był zły. Sama czuła jak ten nastrój oddziałuje i na nią. Żal i smutek wypełniał jej serce i nie wiedziała czemu.
- Dwa razy. O jeden raz za dużo – wampir uniósł dłoń i pozwolił, aby promienie słońca prześlizgnęły się między jego palcami – Po każdej śmierci wracałem. Wracałem jako ktoś silniejszy i potworniejszy zarazem. Ciekawe ile jeszcze razy mnie to czeka zanim wreszcie uda mi się zostać po drugiej stronie?
- Ale przecież wampiry żyją wiecznie…prawda?
- Nic nie jest wieczne Integro. Coś takiego jak wieczność nie istnieje. Tylko głupcy w nią wierzą. Wszystko na tym świecie będzie miało swój kres. Nikt nie jest nieśmiertelny. Nawet ja – jego ręka opadła - Kiedyś umrę. Zrobię to, gdy moje grzechy przeszłości w końcu mnie dopadną i pochłoną moją przyszłość. Może wtenczas bramy piekieł będą nareszcie gotowe by mnie przyjąć. Do tej pory nie pozwoliły mi się do nich zbliżyć…
Zerwał się wiatr, który uderzył w nich z małą siłą. Rozwiało im obojgu włosy. Nie zareagowali na to zjawisko. Stali bez ruchu pochłonięci przez własne myśli.
Integra myślała o wielu rzeczach. Na przykład o tym jak mało wie o osobie, którą zna całe życie. Alucard żył na świecie już kilkaset lat. Co to było w porównaniu z jej ośmioma wiosnami? Jej życie mogło być dla niego jedynie krótkim epizodem. Jednakże dla niej te 8 lat były wszystkim i przez cały ten czas stworzyła tylko jedną więź.
Dotarło do niej w końcu znaczenie słów wampira, kiedy powiedział, że ma tylko jego. Miał rację. Alucard był jedyną osobą jaką miała. Jedyną więzią. Jedynym towarzyszem. Dziś sama sobie dowiodła, że jak bardzo jest dla niej ważna ta jedyna w jej życiu relacja. Ta panika, gdy czytała o tym jak ginął nie wzięła się znikąd.
Teraz także to czuła. Kiedy powiedział, że kiedyś umrze…że kiedyś zniknie…Może to dla niego nic, ale dla niej…
Alucard nareszcie skierował na nią uwagę, gdy dziewczynka chwyciła jego dłoń. Patrzyła mu prosto w oczy. Była śmiertelnie poważna.
- Jeśli ten czas nadejdzie… - zawahała się - …masz mnie zabrać ze sobą. Do piekła. Chodźmy do piekła razem, Alucard!
Oczy wampira rozszerzyły się do granic możliwości, a źrenice mimowolnie zwężyły. To ludzkie dziecko go zszokowało. Nieraz potrafiła zrobić coś ci go zaskakiwało, ale to było co innego. Coś ważniejszego. Czy był to zwykły strach człowieka przed samotnością, czy coś…poważniejszego?
No Life King niemal nieświadomie uklęknął przed swoją Panią. Wciąż trzymał jej małą dłoń. Dziewczynka nie wyglądała na zdumioną tym gestem.
- Nie martw się Pani. Nie zostawię cię. I tak… - uśmiech powrócił na jego twarz i był taki jak najczęściej, czyli złowrogi - …zamierzałem pociągnąć cię za sobą, kiedy nadejdzie moja kolej.
Integra nie zwróciła uwagi, że to zdanie brzmiało jak groźba. Była kontent. Ku własnej zgubie, ufała mu i nic nie mogła na to poradzić. To jej jedyna bliska osoba. Dosłownie. I chciała przy niej trwać. Na zawsze.
- Nie wiem czemu, ale podoba mi się, gdy przede mną klęczysz, Hrabio – zaśmiała się cicho, rozładowując atmosferę. Kiedy ostatni raz się uśmiechała? Dawno temu.
- Byłoby dziwne, gdybyś tego nie lubiła. Każdy mistrz uwielbia widzieć, gdy jego sługa oddaje mu szacunek, na który zasłużył. Poza tym, jeśli ja wciąż jestem Hrabią to ty… - uniósł jej dłoń nieco wyżej i bliżej, jakby chciał ją pocałować, ale nie zrobił tego - …jesteś Hrabiną.
Nie wiadomo kiedy Integra była bardziej zaskoczona. Półtora roku temu, gdy nazwał ją swą Panią, czy dzisiaj kiedy powiedział słowo „Hrabina”? I wtedy i teraz na jej twarzy malował się szok, za którym chowało się drobne zadowolenie.
- Hrabina, tak? – bez wątpienia podobało jej się to określenie. Jemu także. I obojgu z tego samego powodu – Dobrze – rzekła krótko, na podsumowanie. Zrozumieli się bez słów, prawie telepatycznie, patrząc sobie w oczy.
Alucard wstał z ziemi i zerknął na niebo. Słońce już prawie całkowicie zaszło, robiło się ciemno.
- Chodźmy do domu – pociągnął lekko dziewczynkę za sobą, idąc w górę wzgórza – A tam opowiem ci wszystko.
Niebieskie oczka zaświeciły się. Resztę drogi do zamku pokonali w ciszy, wciąż nie puszczając swoich dłoni.

***

Trwało to kilka godzin. Integre ogarniało zmęczenie, lecz dzielnie się trzymała i słuchała z najwyższą uwagą. Nie chciała przegapić ani jednej ważnej informacji. Wampir w końcu się otworzył i wyjawiał wszystko co ich dotyczyło.
Alucard powiedział jej wszystko. Nie owijał w bawełnę, ani nie omijał nieprzyjemnych szczegółów. Mówił całą prawdę, choć w kilku punktach mogła być dla dziecka bolesna.
Opowiadał o sobie, o swoim ludzkim życiu i pierwszej śmierci, a więc i o przemianie w nieśmiertelnego. O swoim życiu jako Dracula mówił krótko i zwięźle. Nie było tam wiele istotnych rzeczy. Przeszedł następnie do wydarzeń, które miały miejsce po ostatniej scenie w książce Stocera. Powrót jako król nieumarłych, zostanie zmuszonym do służenia Abrahamowi van Hellsingowi i jego nowo założonej organizacji. Potem opisał jego najstarszego syna Arthura, opisywał go bardzo szczegółowo i bardzo długo. Okres służby u niego ukazał jej niezwykle mocno i dokładnie. Nie pominął niczego, nawet Waltera i ich wspólnej misji w Warszawie w czasie wojny.
Kiedy dotarł do narodzin córki Arthura, Integra na chwilę wstrzymała oddech. Później śmierć żony jego Pana, zajęcie się niemowlęciem, ciężki stan Arthura, próba zabicia przez niego własnego dziecka, aż w końcu dotarł do propozycji, którą mu złożył. Propozycji, że zabierze dziecko od niego, uwolni go od obiektu jego nienawiści i sam się zajmie dziewczynką.
- Jak się domyślasz, mój Pan na to przystał. Zabrałem cię więc tutaj. I żyjemy tu razem do dnia dzisiejszego – zakończył swą opowieść tymi słowami. Jeszcze nigdy nie mówił tak długo, a to było coś. To była jedna z najdłuższych wypowiedzi w jego egzystencji.
Dziewczynka milczała dobrą chwilę. W krótkim czasie otrzymała tyle nowych informacji, tyle się dowiedziała. Musiała to sobie poukładać.
- A więc to tak – Alucard był z niej dumny, ponieważ w ogóle nie była poruszona tym, że jej matka nie żyje, a ojciec chciał ją zabić. Nie miało to dla niej wielkiego znaczenia. Była usatysfakcjonowana tym, że zna prawdę. To jej wystarczało – Mam dwa pytania.
Wampir skinął głową i zaczekał, aż je zada.
- Nazwałeś mnie swoją Panią – oznajmiła – Ale mój ojciec żyje, prawda? Wciąż ma nad tobą władzę, więc jak jest? Nie powinnam zostać twoją Panią dopiero, gdy umrze?
 - Technicznie tak – oparł głowę na swojej dłoni – Ale obecnie oboje macie nade mną kontrolę. W różnych proporcjach, ale jednak. Najwidoczniej klątwa rozdzieliła na was oboje ową władzę. Czuje ją w sobie, w swoich żyłach.  Jest podzielona na waszą dwójkę. Nie wiedziałem, że tak można.
- Ale jak to się stało? Jak się podzieliła? Przez tą słabo…
- Najpewniej – przerwał jej – Przynajmniej w mojej opinii to przez Arthura zostałem podzielony miedzy was. Stało się to już bardzo wcześnie. Pamiętasz kiedy mówiłem o tym, że chciał cię zamordować? – dziecko kiwnęło głową – Nie zastanowiłaś się skąd wiedziałem, że grozi ci niebezpieczeństwo?
Integra uniosła brwi. Faktycznie, nie zastanowiła się nad tym. Skąd wiedział?
- To był dzień, spałem więc w swoich piwnicach. A mimo to zdążyłem przyjąć na siebie cios – kontynuował wampir – Wiedziałem, że coś ci grozi, ponieważ mnie wezwałaś – do uniesionych brwi Integry dołączyły otwarte usta – To nie były słowa. Nie znałaś słów. Wysłałaś mi sygnał, który mnie zbudził i zaalarmował. Wzywałeś mnie, bo się bałaś. Miałaś zaledwie 4 miesiące, lecz już wtedy posiadałaś wystarczająco dużo siły by mnie zawołać na pomoc. Jeśli potrafiłaś to wówczas, to pomyśl ile możesz teraz.
Integra spojrzała na swoje dłonie z niedowierzaniem. Właśnie zdała sobie sprawę jak wielką moc posiada i  to w dodatku od tak dawna.
- Z powodu owych incydentów, słabości Arthura oraz długotrwałej, dzielącej nas odległości jego władza spadła do jakiś 30% . Gdybym bardzo się postarał mógłbym zignorować jego rozkaz. Ty posiadasz całą resztę, czyli znaczną większość. Jako niemowlę miałaś zaledwie 10%, a mimo to, to ciebie wybrałem jako swoją Panią. W dniu, w którym cię uratowałem zrozumiałem twój potencjał. Z każdym kolejnym dniem widzę, że podjąłem dobrą decyzje i nie żałuje jej.
Dziewczynka nie zareagowała zbytnio. Jedynie kąciki jej ust uniosły się lekko. Jej uśmiech był bardzo podobny do uśmiechu Alucarda, czym wprawiła go w jeszcze lepszy nastrój. Świadomie albo nieświadomie naśladowała jego mimikę.
- Ostatnie pytanie – podjęła po krótkiej przerwie – Dlaczego w ogóle się fatygowałeś? – tym razem to wampir był zdziwiony – Chodzi mi o sam początek. Po co podniosłeś mnie z martwych ramion matki i zacząłeś się mną zajmować? To że mam siłę, abyś mi wcześnie służył zrozumiałeś znacznie później, a więc dlaczego? Skoro jesteś potworem… - zacięła się, słowa „potwór” Alucard użył niejednokrotnie w swojej opowieści. Nic dziwnego, że niechcący je powtórzyła - …po co zawracałeś sobie głowę noworodkiem, które miało dla ciebie coś znaczyć, ale dopiero w przyszłości. Wtedy było niczym.
Alucard wyprostował się w fotelu. Zdumienie odeszło, a pojawił się uśmieszek i tajemniczość.
- A bo ja wiem. Dla zabawy? Z nudów? A może miałem taki kaprys? Nie, to nie są właściwe powody – wstał z fotelu i spojrzał z góry na jej postać, siedzącą na sofie – Po prostu długo przebywałem wśród ludzi i ich towarzystwo wywarło na mnie pewien wpływ. Tak samo te 8 lat…One też na mnie oddziaływały.
Patrzyli na siebie przez chwilę. Integra myślała nad odpowiedzią, lecz zmęczenie na nią wreszcie spłynęło, gdy podano jej wszystkie informacje. Organizm uznał, że teraz może odpocząć. Oczy dziewczynki zmrużyły się, a ciało ugięło się, jakby pod ciężarem znużenia.
- Idź spać, Integro. Jutro znów będzie czas.
Dziewczynka skinęła główką i wstała.
- Dziękuję – rzuciła krótko, kiedy go mijała, idąc do swojego pokoju.
Gdy odeszła, Alucard podszedł do okna. Patrząc na nocne niebo ponownie poczuł jak rozsadza go triumf. To nie było szczęście, lecz euforia. Jeszcze większa niż ta sprzed półtora roku. Jego Pani znów zachowała się lepiej niż sam chciał. Przewyższała jego oczekiwania.
Gdyby nie znał jej mocy, uznałby że dziewczynka jest słaba i tańczy jak on jej zagra, lecz to nieprawda. Integra nie posiadała w sobie słabości. W postawie, charakterze i oczach emanowała stalowa siła. Dla niego już teraz stała wyżej niż cała ludzkość, pomimo młodego wieku.
Może tak wszystko doskonale idzie, ponieważ Integra podświadomie zgodziła się na jego plan? Zaakceptowała swój los? Cóż, wszystko jest możliwe.
- Hrabia i Hrabina – rzekł sam do siebie, wpatrzony w dwa nietoperze lecące po niebie w kółko – Pasuje jak ulał.

***

2 lata później

Była letnia, bezchmurna noc, około wpół do drugiej. Księżyc był w pełni, albo dzień przed, nie wiadomo. Na dziedzińcu starego zamku spała, a raczej próbowała spać mała wataha wilków. Nie mogły spokojnie usnąć, ponieważ niedaleko nich 10-letnia dziewczynka…
…uderzała szpadą w pień drzewa.
Integra Hellsing raz za razem cięła coraz to nowe wgłębienia na grubym konarze okazałego dębu. Jej średnich rozmiarów i lekki miecz migał szybko w powietrzu, lecz jego ostrość wg dziewczynki dawała wiele do życzenia. Musiała dużo siły włożyć w cios, aby rysa na pniu była satysfakcjonująco głęboka.
W pewnej chwili dziewczynka wyczuła, że nie jest już sama. Była bardzo wyczulona na obecność tej osoby. Nie przerwała jednak swego zajęcia.
- Dobrze się bawisz? – głos Alucarda dowodził, że on bawi się wyśmienicie.
- Nie mogę zasnąć – zamiast odpowiedzieć Integra wyjaśniła powód swoich poczynań – Pomyślałam, że mnie to zmęczy, ale… - zaprzestała czynności i skupiła wzrok na dłoni, w której trzymała ostrze - …tylko mnie to rozbudziło.
- Domyśliłem się, obserwowałem cię z góry – dziewczynka poczuła, że coś leciutko dotyka jej pleców. Odwróciła się w końcu do wampira i dojrzała, że trzyma on identyczną szpadę co jej i to jej koniec ją dotknął – Jednakże sądzę, że to drzewo nie jest godnym przeciwnikiem.
Integra uniosła kąciki ust z zadowolenia. Zgadzała się całym sercem, że to wyzwanie było o wiele bardziej nęcące niż walka z dębem. Odwróciła się i uniosła miecz w pełnej gotowości. Jedna z jej ulubionych zabaw zaraz miała się zacząć. Jej spojrzenie rzucało wyzwanie i jednocześnie lśniło podekscytowaniem.
Alucard przez kilka sekund oceniał jej postać, stojącą w pozie gotowej do pojedynku. Jego Pani liczyła już 10 lat, lecz była o wiele bardziej wysportowana i silniejsza niż jej rówieśnicy. Nic dziwnego, w końcu całe życie spędziła na zabawie w lasach i górach. Poza tym ćwiczyła szermierkę. Miała bardzo długie włosy. Dziewczynka nie chciała ich ścinać i teraz jej blond włosy sięgały już za pas. Jej błękitne oczy już dawno temu pozbyły się dziecięcej iskry. Były to oczy dorosłego, znające i wiedzące o okrucieństwie świata więcej niż nie jeden starszy człowiek. Okulary nie zmniejszały bynajmniej mocy jej spojrzenia. Dziecięca była jedynie jej twarz, która niedługo miała nabrać ostrzejszych rysów. Wampir niemal mógł je sobie wyobrazić. Jeśli chodzi o ubiór był on dziewczęcy, lecz staroświecki. Taki jej na razie pasował.

Kiedy skończył, rozpoczęli pojedynek. Alucard nie z niego czerpał radość. Musiał podczas walki dostosować się do ludzkiego tempa i bardzo się hamować. Kiedyś go to irytowało, że musi się powstrzymywać, ale teraz trochę się przyzwyczaił. Rozrywkę dawała mu obserwacja zaangażowania i zapału Integry. Miała w sobie pewien ogień.
- Tylko na tyle cię stać, Sługo? – ta zaczepka miała na celu sprowokowanie wampira by podkręcił tempo i on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Z przyjemnością zagrał w jej grę.
- Wybacz Pani – jego twarz nie wyrażała żadnej skruchy. Zamachnął się, omal nie uderzając mieczem Integry – Czy tak jest lepiej?
- Idealnie.
Pojedynek się zaostrzył. Dziewczynka poczuła, że się męczy. Alucard coraz mniej się hamował i zaczynał walczyć po wampirzemu. Integra próbowała broniąc się z całych sił, lecz w końcu jej miecz został wytrącony z rąk.
- Wygrałem – rzekł wampir bardziej ze złośliwością niż z triumfem.
Dziewczynka prychnęła jedynie w odpowiedzi. Niby jej umysł wiedział, że Alucard jest niezwyciężony i nikt nie dałby mu rady gdy walczy na całość, ale jej dumę wciąż to kuło. Gdyby chociaż raz udało jej się go zadrasnąć byłby to sukces kalibru wspięcia się na Mont Everest.
- Nic niezwykłego. Zawsze wygrywasz, gdy pojedynkujesz się choćby z odrobiną wampirzej siły. Nie masz czym się szczycić.
Dziewczynka poszła podnieść swój miecz z ziemi.
- Ciekawe, że zaczęłaś cierpieć na bezsenność akurat dzisiaj. Miałaś jakieś przeczucia?
- Przeczucia do czego? – spytała pochylając się, by podnieść szpadę. Gdy wyprostowała się i spojrzała na opiekuna dostrzegła, że Alucard trzyma w drugiej dłoni jakiś papier – Co to?
- List – wyjaśnił krótko. W końcu jeśli jakaś korespondencja mogła do nich nadejść to mogła pochodzić tylko z jednego miejsca.
- Nowa misja? Czemu dopiero teraz mówisz? Przecież byłeś w Czechach rano – Integra nie poczuła niepokoju, pomimo że ostatnie zadanie dostali, gdy miała 6 lat i nie było ono…powiedzmy elegancko wykonane. Po jakiekolwiek traumie nie było już śladu. Była już inną osobą.
- Musiałem się nad nią zastanowić. I pomyślałem sobie… - począł zbliżać się do niej wolnymi krokami, wciąż trzymając ostrze i list w rękach - …że może to wykorzystamy.
- To znaczy? – wampir stał już tuż przy niej.
- Nie musimy załatwiać tego w jeden dzień. Gdy ją wykonamy możemy w drodze powrotnej zatrzymać się w paru miejscach. Pooglądasz trochę świata.
 - Proponujesz podróż? – Alucard pokiwał głową – A wcześniej eksterminacja wampirów?
- Tak – ponownie skinął głową – Co ty na to?
Integra posłała mu uśmiech, który już doskonale skopiowała od niego. Brakowało jedynie wystających kłów. Ten pomysł bardzo jej się spodobał.
Wampir spodziewał się tej reakcji i był z niej bardzo kontent.

***

Mała, nadbrzeżna wieś w północnej Portugali. W zapuszczonych, starych magazynach znalazło kryjówkę dwójka młodych i niedoświadczonych wampirów. Pożywienie i jednocześnie sługi wybierali spośród mieszkańców wioski. Mieli właśnie użyć ich w walce, a raczej według nich, pozbyć się intruzów z ich pomocą.
Pod ich kryjówkę po raz pierwszy odważył się ktoś przyjść. A mianowicie 10-letnia dziewczynka. Stała przed nimi bez ani odrobiny strachu i wahania w swojej postawie. Ostentacyjnie rzuciła im wyzwanie.
Podekscytowani wysłali swoje ghoule w stronę dziewczynki, będąc ciekaw co się stanie, gdy dziecko zostanie zabite. W co się zmieni? W wampira, czy po prostu umrze z powodu zbyt młodego wieku. Nie posiadali wiele wiedzy o swojej rasie.
Piętnaście ghouli ruszyło na Integre, a ona wyjęła swój pistolecik z poświęconymi nabojami. Jakże jej postawa różniła się od tej sprzed czterech lat! Wtedy robiła to impulsywnie i nieudolnie. Teraz była pewna siebie i swoich wytrenowanych umiejętności. Żaden z sześciu naboi nie został zmarnowany. Zlikwidowała sześć stworów bez mrugnięcia okiem.
- Musisz mi załatwić broń z większym magazynkiem – rzuciła jakby w przestrzeń. Rozjuszony wampir właśnie skoczył w jej kierunku. Nie przebył pół drogi, gdy nagle jego klatka piersiowa została przestrzelona kilkukrotnie. Jego podziurawione ciało upadło dziewczynce pod nogi. Nawet się nie skrzywiła.
- Rzeczywiście, powinienem rozważyć tą opcję – niczym z powietrza, Alucard zmaterializował się za drugim wampirem po czym kilkoma szybkimi ruchami pozbawił go głowy. Pozostałe ghoule zmieniły się w proch, kiedy ich stworzyciele zostali unicestwieni.
- To było proste – powiedziała Integra oceniając pobojowisko – Organizacja nie dała by sobie rady z czymś takim?
- Jest to proste tylko ze mną moja droga. Poza tym pewnie wysłanie w to miejsce odpowiednio dużej grupy wyszkolonych ludzi było niewykonalne – wyjął zapalniczkę, zapalił i rzucił nią w ciało wampira pod swoimi stopami – Posprzątamy tu i możemy wyruszać. Dokąd chcesz się wpierw udać? – spytał podchodząc do swej Pani.
- Chodźmy…- zamyśliła się - …najlepiej przed siebie.
Już następnego dnia byli we Francji, w stolicy. Nocą Alucard wybrał hotel. Musiało to być w nocy by nie wzbudzać niepotrzebnej uwagi, bo w końcu…ciągnął za sobą trumnę.
- Musisz ją ze sobą brać? – pytała go dziewczynka jeszcze przed wyjazdem z zamku.
- To miejsce mojego spoczynku. Tu się urodziłem i tu zakończę żywot – odpowiadał bez żadnej ironii.
Odrobinka hipnozy i już obsługa hotelu nie miała nic przeciwko wniesieniu trumny do pokoju. Gdy Integra się wyspała, następnego dnia ruszyła w miasto.
Chodziła wszędzie, oglądała wszystko i przyglądała się wszystkiemu. Alucard szedł tuż przy niej i nie spuszczał z niej oczu, zakrytych przed słońcem okularami. Integra była wniebowzięta, zafascynowana. Tak dawno nie widziała tylu ludzi, tylu budynków, tyle nowych rzeczy. W dodatku to był dopiero drugi raz w jej życiu.
Wampir nie odstępował jej i ku swojemu zadowoleniu zaobserwował jedną rzecz. Integra może i była szczęśliwa dzięki nowym doświadczeniom, lecz widać było że wobec ludzi zachowywała dystans. Wolała na nich patrzeć, ale nie rozmawiać. Nawet ze sprzedawcą. Może sprawiło to przeczucie, że różni się od nich czymś. Czymś poważnym. Czymś czego nie dało się już zmienić. Nie wiadomo, dziewczynka chyba nawet nie zdawała sobie sprawy ze swojego zachowania.
Alucard odetchnął z ulgą jak zwykle, gdy słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Zdjął okulary, promienie światła już go nie irytowały. Zerknął na Integre. Dziewczynka stała kilka metrów przed nim i wpatrywała się w wieżę Eiffla. Dla wampira to nie było nic niezwykłego. Pamiętał czasy, gdy tę wieżę budowano.
Wtem zobaczył zbliżającego się w stronę jego pani policjanta. Z zainteresowaniem patrzył co się wydarzy.
- Przepraszam dziewczynko. Zgubiłaś się? – spytał po angielsku, domyślając się, że dziecko jest obcokrajowcem.
Dziewczynka ledwo zwróciła na niego uwagę. Zaszczyciła go jedynie przelotnym spojrzeniem, po czym wróciła do oglądania wieży.
- Nie – rzekła krótko i z wyższością. Policjant był zbity z pantałyku, a kiedy zobaczył zbliżającego się Alucarda wytrzeszczył wzrok i stał się ostrożniejszy.
- Czy moja bratanica coś zrobiła? – spytał idealną francuszczyzną. Mężczyzna pokręcił głową i zwiał czym prędzej.
- Czego on w ogóle chciał? – Integra powiedziała to od niechcenia.
- Pewnie myślał, że się zgubiłaś i chciał ci pomóc.
- Po co? O nic go nie prosiłam.
To niesamowite jak bardzo dziewczynka różniła się od reszty społeczeństwa i niesamowite jak bardzo nie zdawała sobie z tego sprawy. Albo nie chciała tego dostrzec…
- Musimy już iść – rzekł wampir – trzeba zabrać rzeczy z hotelu i iść dalej, póki jest ciemno. Jesteś zmęczona? – podczas podróży Integra spała na ramieniu Alucarda.
- Nie, zastanawiam się gdzie pójdziemy dalej.
- Co powiesz na Anglię?
- Ale… - dziewczynka zaniepokoiła się tym pomysłem - …czy to nie będzie ryzykowne?
- Wyczuję obecność Arthura z daleka więc nie ma się czego obawiać. Poza tym powinnaś choć trochę poznać swoją ojczyznę.
- No…dobrze – dziewczynka która szła trochę za wampirem podgoniła tempo i teraz szła tuż przy nim – Ale w takim razie potrzebujemy łodzi.
Wampiry nie mogły teleportować się ani przelatywać w formie zwierzęcia nad otwartą wodą.
- Trzeba będzie jakąś znaleźć.
W mroku nocy nie było problemu z szybkim poruszaniem, nawet z trumną i dzieckiem siedzącym na ramieniu.
W porcie nad kanałem La Manche stało mnóstwo zacumowanym łodzi, mniejszych i większych. Alucard szedł wzdłuż brzegu i myślał jakby to rozegrać, gdy w pewnym momencie jego nos sam dał mu odpowiedź. Taka świetna okazja mogła się nie powtórzyć. Wrócił do Integry, który stała przy wejściu do portu z trumną obok.
- Znalazłem łódź – dziewczynka doznała przeczucia, że za znalezieniem transportu kryło się coś innego. Wampir był zbyt w dobrym humorze, jakby wydarzyło się coś zaskakująco miłego.
Jej opiekun zaprowadził ją do łodzi. Była niepozorna, mała i…sądząc po dźwiękach pochodzących z pod pokładu ktoś tu już był.
Alucard nie przejmował się tym i załadował swą trumnę na pokład, dziewczynka wsiadła tuż za nim. Zamierzała już zadać pytanie, ale przerwało jej pojawienie się właściciela łodzi, czyli rosłego mężczyzny.
- Co wy tu…?!!! Wynosić się z mojej łodzi!
Ani wampir ani dziecko nie wydali się poruszeni jego wrzaskami.
- Co mam z nim zrobić? – spytał Alucard.
- Jak to co masz zrobić? Czemu miałbyś mu cokolwiek robić? Weźmy inną łódź i… - przerwała, kiedy mężczyzna rzucił się na wampira, wyciągając jednocześnie nóż z kieszeni. Oczywiście nic nie zdziałał. Nóż wypadł mu z ręki w jednej chwili, a jego szyja została przyciśnięta do ściany kajuty. Nie mógł już nic wykrztusić, Alucard mocno ściskał mu gardło.
- Czemu miałabym mu coś zrobić, tak? – wampir miał radosną i maniakalną twarz – Chciał mnie przed chwilą zabić – zabrzmiało to tak, jakby mówił o dziecku które chciało ukuć olbrzyma widelcem i go w ten sposób zniszczyć – Nie robiła mu różnicy kolejna ofiara.
- Ko…kolejna? – teraz Integra była spokojniejsza ale bardziej zaskoczona.
- Idź na dół i zobacz. Stąd czuje zapach rozlanej krwi.
Dziewczynka zbiegła pod pokład i wróciła prawie natychmiast z dłonią przyciśniętą do ust.
- To zwykły pospolity morderca – dłoń wampira zacisnęła się odrobinę mocniej. Utrzymywał kontakt wzrokowy z przerażonym mężczyzną – Wielu jest takich ścierw. Nie są nic warci. Co mam z nim zrobić, moja Pani?
Dziewczynka nic nie mówiła. Patrzyła na wystraszoną ofiarę w rękach jej opiekuna i po raz pierwszy poczuła, że rośnie w niej nienawiść do innej ludzkiej istoty. Do tej pory niesmak budziły w niej inne wampiry i ghoule, które likwidowano. Nie mogła się nie zgodzić, ten facet rzeczywiście był…ścierwem. Stał im na drodze.
- Rozkaż mi! – Alucard ponaglił ją.
- Zabij go! – Integra bez dłuższego wahania powiedziała słowa, które chciała wypowiedzieć całą sobą. Najwidoczniej nauczyła się od opiekuna czegoś więcej, niż jedynie uśmiechu.
No Life King nie potrzebował nic więcej. Obnażył kły i wbił je w człowieka, wypijając jego krew.

***

Ciała mężczyzny jak i jego ofiary wylądowały za burtą.
Teraz łódź płynęła powoli w stronę Wielkiej Brytanii. Alucard stał na rufie i nie odrywał wzroku od horyzontu. Jego cienie popychały jacht do przodu.
Integra stała przy barierce łodzi i obserwowała wampira z odległości. Namawiał ją by udała się spocząć do kajuty, ale ona nie miała ochoty spać. Coś innego zaprzątało jej głowę.
- Alucard, chce cię o coś zapytać – rzekła wiedząc, że mimo odległości on i tak ją słyszy.
Łódź zatrzymała się, gdy wampir odwrócił się i podszedł bliżej niej. Jedynie po to by ona mogła słyszeć jego słowa.
- Słucham.
- Dlaczego wampiry piją krew? – wampir chciał coś odpowiedzieć, ale ona mówiła dalej – Czekaj, zrozum mnie dobrze. Wiem że to ich natura, że wampiry potrzebują krwi, ale dlaczego? Co krew im daje? Czemu muszą ją pić, czemu jej pragną?
Alucard milczał przez minutę, a potem z najwyższą powagą odparł.
- Ponieważ są martwi.
Dziewczynka westchnęła zirytowana.
- Pytam poważnie…
- A ja odpowiadam poważnie. Nie wiesz czym jest krew? – widząc, że Integra wyczekuje dalszej części kontynuował – Krew jest niczym dusza do kupienia. To waluta życia. Pośrednik w handlu życiem. Wyssanie krwi jest równoznacznie z przejęciem w siebie, całego czyjegoś życia.
Usta dziewczynki rozszerzyły się w niemym szoku.
- Wampiry są martwe – mówił dalej Alucard – Pragną, pożądają życia. Dlatego pochłaniają je zachłannie wciąż i wciąż, lecz nigdy się nie zaspokoją. Nieważne ile żyć przyjmą na siebie, ile krwi wypiją, nigdy nie zdobędę tego czego chcą. A mimo to… - pochylił się nad dziewczynką i gdy jego twarz była przy jej uchu, wciągnął powietrze nosem - …dalej chcą pić jej coraz więcej. Będą ją pić aż do końca swojej egzystencji, bo to właśnie ich natura.
Odsunął się powoli, patrząc w jej oczy. Dziewczynka nie drgnęła nawet, choć wiedziała co się przed chwilą stało. Wampir wąchał jej krew.
- Chcesz mojej krwi? – dała mu tym pytaniem znać, że zrozumiała co chciał jej przekazać.
- Gdybym jej nie chciał, nie byłbym potworem – odpowiedział, choć nie było to potrzebne. Było jasne, że pragnie tego. Było to widać w jego spojrzeniu.
Integra obserwowała go, gdy wracał na rufę i ponownie wprawił łódź w ruch. Usiadła na podłodze i przez resztę podróży nie odrywała od niego wzroku.

***

Anglia zrobiła na Integrze spore wrażenie. Chyba do tej pory największe jakie czuła. Poznała nawet takie uczucie ja „duma”, że to to miejsce jest jej ojczyzną. Ale mimo to…domem by tego nie nazwała. Jej dom był gdzie indziej.
Dwa dni, a bardziej dwie noce spędziła na zwiedzaniu Londynu. Alucard oczywiście wciąż był przy niej. Dziewczynka sama z siebie zaproponowała mu by poruszali się po mieście tylko w nocy. Wampir czuł się wtedy lepiej.
Pod koniec drugiej nocy, dziewczynka rzekła.
- Chcę już wracać do zamku.
Alucard był nieco zdziwiony. Sądził, że dziewczynka będzie chciała zobaczyć o wiele więcej miejsc. Ciekawe dlaczego chce już wracać? Przecież nie jest zmęczona po tak krótkim czasie. Chyba że chce…wrócić do miejsca do którego należy.
- Jak sobie życzysz. Przy dobrym wietrze szybko wrócimy do Rumunii…
- Ale najpierw… - dziewczynka spojrzała gdzieś w bok - …chce byś zabrał mnie w jedno miejsce.

***

Alucard podał dziewczynce białą róże, którą przed chwilą kupił. Integra przyjęła ją i przyciskając do siebie ruszyła naprzód.
Słońce powoli wschodziło, kiedy wampir kroczył za swoją Panią pomiędzy nagrobkami. Szukali jednego, konkretnego, aż w końcu stanęli oboje przed skromnym grobem z napisem.
Anna Hellsing
19** - 1978
Ukochana żona, córka oraz matka, którą była boleśnie krótko.

 Integra ułożyła różę na grobie swojej matki i w ciszy patrzyła na nagrobek. Zerwał się lekki wiatr, ale żadne z nich nie zwróciło uwagi.
- Twoje pełne imię brzmi Integra Fairbrook Wingates Hellsing – wampir przerwał ciszę i mówił powoli z powagą – To ona wybrała ci imię. Wiesz co oznacza, prawda?
Dziewczynka nie odezwała się. Nie odrywała nieobecnego wzroku od nagrobka.
- Pochodzi od słowa „integrity” – Alucard zrobił krok do przodu i stanął tuż za swoją Panią. Razem z nią przyglądał się grobowi – Anna spojrzała na ciebie tylko raz, ale od razu to dostrzegła, dlatego wybrała to imię. Uczciwość, prawość, nieskazitelność…Integra…To cała ty. Zgadzam się z Anną do dzisiaj.
Dziewczynka obróciła się w jego stronę. Była trochę smutna, ale tylko odrobinę.
- Nie rozumiem, czemu masz o mnie tak wysokie zdanie.
Wampir zaśmiał cicho i krótko.
- Ach, moja Pani – dłoń Alucarda delikatnie zmierzwiła jej włosy – Jesteś jedyną osobą na świecie z której zdaniem się liczę i której życie jestem zdecydowany bronić. Wiesz jaki jestem, lecz zapewniam cię, że nie zmuszam się do tego. Robię to bo, zobaczyłem o wiele więcej niż twoja matka. Powód jest bardzo prosty. Odkryj go sama.
Integra ostatni raz zerknęła na grób. Po chwili podniosła powoli dłoń i złapała swojego opiekuna za rękaw płaszcza. Spojrzenie, które mu posłała były tak samo pełne oddania, jak jego własne.
- Wracajmy do domu, Alucard.
- Tak. Do domu…
Kilka godzin później nie było ich już w kraju. Natomiast na cmentarz przyjechał pewien chory, starzec. Sir Arthur Hellsing.
Mężczyzna poszedł na ten sam grób, nad którym nie tak dawno stali wampir i jego młoda Pani. Kiedy starzec dostrzegł piękną, białą różę na nagrobku swojej żony, jego własne zakupione kwiaty upadły na ziemię.
Arthur rozpłakał się żałośnie, wiedząc już, kto tutaj był.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz