sobota, 11 lutego 2017

Hrabia i Hrabina - Rozdział 7



Nie było nic. Nie było niczego ani nikogo. Nawet jej samej nie było.
Pustka trwała i trwała bez przerwy. Nie wiadomo ile czasu. Nicość mogła istnieć już kilka godzin. Albo kilka dni. A może kilka lat…kilkanaście lat. A czy w ogóle istniał czas?
Pierwsze z czego Integra Hellsing zdała sobie sprawę było istnienie jej własnego „ja”. Zrozumiała, że egzystuje i jak ma na imię, lecz to wszystko. Historia jej życia i to co się z nią obecnie działo wciąż było owiane tajemnicą.
Po jakimś czasie zaczęła czuć, że oprócz jej świadomości, posiada także ciało. Czuła jak z mroku nicości wyłaniają się jej nogi, tors, ręce i głowa. Jej istnienie nabrało materialnego kształtu. Miała już duszę i ciało.
Następnie przyszła kolej na zmysły. Wpierw pojawił się dotyk. Dziewczyna czuła pod palcami miękki, aksamitny oraz bardzo znajomy materiał pościeli. Jej ciało leżało na czymś miękkim. Po jej lewej stronie czuła wgłębienie, jakby coś znajdowało się tuż obok niej.
Nadeszła pora na węch. Integra wzięła pierwszy od jakiegoś czasu wdech. Chyba nigdy nie czuła tylu zapachów jednocześnie. W dodatku potrafiła je wszystkie rozróżnić naraz, choć wcześniej to było niemożliwe. Poczuła świeże górskie powietrze, zapach zieleni, roślin i drzew. Ich woń dochodziła z prawej. Czuła także zapach starych mebli, kurzu…i wilczej sierści. Ostatnią rzeczą, którą wyczuła to woń innej osoby, znajdującej się bardzo blisko. Woń nadzwyczaj przyjemną. Co dziwne, oddychanie nie przyniosło jej żadnej ulgi. Okazało się, że nie musiała już tego robić.
Uszy po kilku minutach zaczęły działać. Potrafiła usłyszeć szum pobliskiej wody oraz wiatru, poruszającego liście na drzewach. Mogła nawet poznać dźwięki łap wilków, stąpających po ziemi na zewnątrz oraz kilka na korytarzach, gdzieś w pobliżu. Nie daleko przefrunęło coś nad nią, słyszała trzepot skrzydeł dzikich ptaków.
Ostatnia zmiana trwała niecałą sekundę. Było to przetwarzanie informacji, które posiadała. W mgnieniu oka pojęła kim jest, gdzie jest i co się z nią działo. Wszystkie wspomnienia naraz zlały się w jej umyśle. Już wszystko pamiętała. Z chwilą, kiedy ten proces się skończył, dziewczyna otworzyła oczy.
Jej zmysł wzroku nigdy nie był dobry. Bez okularów nie umiała zobaczyć rzeczy, które były nawet w niewielkiej odległości od niej, lecz teraz…teraz to co innego. Widziała wszystko, z najdrobniejszymi szczegółami. Ta ostrość widzenia, mogłaby przyprawić o ból głowy, jeśli oczywiście mogłaby go doświadczać. Od tego dnia takie ludzkie słabości jak „ból głowy” czy wada wzroku nie będą dla niej problemem.
- Witaj z powrotem.
Niski i męski głos odwrócił jej uwagę od podziwiania możliwości jej oczu. Przekręciła lekko głowę i ujrzała tak drogą jej twarz.
- Alucard… - jej głos brzmiał inaczej. Pewniej i dostojniej, z jakąś nienazwaną nutą - …wróciłam.
Obraz jej stworzyciela w tym momencie, miała pozostać w jej pamięci na wieki. Dopiero teraz mogła naprawdę docenić jego aparycję i ową aurę, która przerażała niemal wszystkich. Tylko jej oczywiście nie. Gdyby nie było tej aury, to dopiero wówczas by się przestraszyła. Gdyby ten wampir nie emanował grozą i mrokiem nie byłby sobą.
Integra podniosła się do pozycji siedzącej. Była w swojej komnacie i siedziała na swoim łóżku. Alucard siedział na jego krawędzi, po jej lewej stronie. Prawidłowo go wyczuła.
- Więc? Jak się czujesz jako Draculina? – spytał wampir, nie ukrywając swojej ciekawości.
- Normalnie. Tylko o to było tyle hałasu? – machnęła lekceważąco rękę, podkreślając swoje słowa. Alucard nie przejął się. Uśmiechnął się jedynie, wiedząc, że dziewczyna się z nim drażni – Myślałam, że po przebudzeniu będę czuła jakieś pieczenie w gardle, czy coś takiego – przejechała językiem (który był dziwnie dłuższy) po swoich zębach, badając ich ostrość i nienaturalną długość przednich kłów –A tymczasem nie czuje żadnego głodu.
- Oczywiście, że nie czujesz. Nie możesz pożądać krwi, skoro nie znasz jej smaku. Ale uwierz mi, że gdy już jej zasmakujesz… - pochylił się sugestywnie w jej stronę - …nigdy nie będziesz mieć dość. Pragnienie będzie towarzyszyć ci zawsze, do końca egzystencji.
Integra nie odsunęła się, mimo zmniejszenia odległości. Patrzyła mu bez lęku w oczy, czekając na to co nastąpi. Trochę się zdziwiła, gdy ten wziął ją za ręce i pociągnął do góry, pomagając wstać, choć wcale nie potrzebowała asysty.
- Co ty robisz? – była zbita z tropu. Alucard prowadził ją przed siebie, wzdłuż komnaty, nie puszczając jej dłoni.
- Sądziłem, że zechcesz ujrzeć nową siebie.
Wampir odsunął się na bok i odsłonił lustro. Integra mogła ujrzeć swoje oblicze. Nie było zbyt zmienione. Najpoważniejsza zmiana zaszła w jej ustach, w tym momencie mogła nie tylko wyczuć, ale i ujrzeć swoje kły. Inne zmiany były subtelne, ludzkie oko ledwo by je teraz wychwyciło. Jej skóra stała się gładsza i bledsza. Kolor włosów stał się jakby żywszy. Różnica między tym jak niewiele zmienił się jej wygląd, a tym jak zupełnie inaczej się czuła była diametralna.
- Ile czasu byłam…nieprzytomna?
- Niemal równe 24 godziny.
Integre zdezorientowała barwa jej oczu, gdyż wciąż były niebieskie. Musnęła palcem swoją prawą, dolną powiekę.
- Staną się szkarłatne dopiero, gdy skosztujesz krwi – Alucard stanął za nią i położył dłonie na jej ramionach. Teraz oboje odbijali się w lustrze – Kiedy napijesz się prosto od człowieka staniesz się prawdziwym nosferatu.
No tak, dziewczyna teraz sobie wszystko przypomniała. Cała wiedza o wampirach jaką jej opiekun, a obecnie stworzyciel, nakładł jej do głowy w latach dzieciństwa wróciła na swoje miejsce.
Nowonarodzony wampir zawsze jest najsłabszym gatunkiem wampira. Po wypiciu krwi, barwa tęczówki zmienia się na znak, że przemiana stała się kompletna. Wówczas siła i zdolności krwiopijcy rośnie. A jak wysoko to już zależy od siły stworzyciela. Silny wampir stworzy silnego, a słaby słabego, to oczywiste. Ją stworzył sam Król Nieumarłych, a poza tym…
- Piłaś moją krew przed przemianą… - Alucard przemówił za nią, czytając jej myśli. Był teraz do tego zdolny, skoro pił jej krew - …Zrodziłaś się z niej. Dzięki temu już jesteś wampirem wysokiej klasy – jego ręce wędrowały w górę jej ramiona, zatrzymując się przy szyi. Odsunął odrobinę jej włosy – Aż nie mogę się doczekać by zobaczyć co zyskasz, gdy posmakujesz osocza – Zniżył się tak, że dotknął lekko czubkiem nosa jej szyi i sunąc po niej w górę – Jestem pewien, że wówczas zyskasz miano Królowej Nieumarłych.
Integra nie wzdrygnęła się, ani nie odsunęła na skutek poczynań wampira. Obserwowała jego ruchy w zwierciadle. Postanowiła czegoś spróbować, choć przeczuwała że była skazana na porażkę. Po prostu chciała mieć pewność.
- Rozkazuje ci, żebyś się odsunął – powiedziała, lecz bez przekonania.
Alucard zaśmiał się cicho, nie odsuwając się ani o milimetr. Jedną dłoń wciąż miał przy jej szyi, a drugą zaczął przeczesywać jej włosy.
- To nie będzie działało przez jakiś czas – rzekł zadowolony, tuż przy jej uchu.
- To jest w tym najbardziej irytujące – rzekła wampirzyca. Upewniła się, że na razie straciła całkowitą kontrolę nad swoim stworzycielem. Teraz jedynie jej ojciec kontrolował potwora. Ale tylko tymczasowo…
Nagle Integra przylgnęła plecami do ciała Alucarda
– Ale są i zalety takiego stanu rzeczy.
Integra wykorzystując moment nieuwagi wampira, popchnęła go do tyłu, najmocniej jak mogła. Alucard padł daleko do tyłu, wpadając na łóżko, które przesunęło się kawałek.
- Będę musiał się do tego przyzwyczaić – nawiązał do nowej siły Integry. Dobry humor go jednak nie opuścił. Opadł, siadając na łóżku.
- Mnie to przyjdzie bez trudu. Nawet mi się podoba…Może będę mieć z tobą wreszcie jakieś szanse w pojedynku – Integra podchodziła do niego bardzo powoli. W jej oczach było widać, że nastrój jej się udzielił.
Gdy była tuż przy nim, bez żadnego skrępowania, usiadła okrakiem na jego kolanach i objęła go wokół szyi.
- Nie ciesz się wolnością zbyt długo. Pamiętaj… - mówiła zniżając się - …należysz do mnie, mój „za niedługo” Sługo.
Alucard wyszedł jej na spotkanie. Złączyli swoje zimne wargi w pocałunku. W przeszłości całowali się mało i były to tylko proste złączenia ust. W tej chwili nie musieli się już hamować. Chcieli więcej. Pocałunek był namiętny i długi. Ich języki wirowały razem, a zęby ocierały się o siebie.
- To trochę dziwne… - wyrzuciła Integra, pierwsza przerywając pocałunek.
- Co jest dziwne?
- Wydajesz się taki inny. Mam wrażenie, że nigdy wcześniej cię nie widziałam, nie dotykałam… - zatopiła palce w jego czarnych włosach – Poza tym twój zapach…on jest dziwny. Czuję krew, ale nie pachnie jak jedzenie. Czuje w niej…
- Samą siebie, prawda? – przerwał jej, jednocześnie zaczynając sunąc nosem wzdłuż jej obojczyka – Zaskoczę cię…ja czuję to samo. Wyczuwam samego siebie w twojej woni. Masz racje, to jest dla nas nowe – odsunął się trochę i spojrzał jej w twarz – Pijąc moją krew nie tylko zyskałaś moc. Przyjęłaś na siebie część mojego życia. Ta część będzie już zawsze żyła w tobie. Tak samo ja. Mam w sobie kawałek twojego życia. Staliśmy się częścią nas samych i nic już tego nie zmieni. Razem stworzyliśmy między nami najsilniejszą więź i połączenie, jakie istnieje na tym świecie.
- Brzmi jakbyśmy wzięli ślub krwi – wampirzyca trochę żartowała, co dowodziły jej uniesione kąciki ust.
- A kto mówi, że tak nie jest? – wampir uśmiechnął się, widząc, że jego słowa zrobiły na nowonarodzonej wrażenie.
Integra zaczęła się przymierzać do kolejnego pocałunku.
- Nie chcesz przetestować nowych umiejętności? – spytał Alucard, zanim wampirzyca zdążyła zamknąć mu usta, trochę ironizując, a jednocześnie obejmując Integre w pasie, wsuwając dłonie pod jej płaszcz – Tylko jedno ci w głowie?
- Nie irytuj mnie Hrabio. To ty to zacząłeś, nieprawdaż? To ty tutaj masz jedno w głowie, więc przypatrz się uważnie jakiego potwora sam stworzyłeś – mówiąc to wampirzyca, odpowiadając na działania wampira, sama wsunęła dłonie pod poły jego wciąż rozpiętej koszuli – Przynajmniej tu sprawa ułatwiona.
- Masz rację. Tu też łatwo pójdzie – Alucard przybliżył się do koszuli Integry, która i tak miała już urwany górny guzik, więc oderwał zębami następne. Aż do samego końca. Wszystkie guziki upadły z cichym odgłosem, uderzając o posadzkę.
Górne odzienie obojga wylądowało na podłodze. Integra pchnęła Alucarda na plecy, a on pociągnął ją jak najbliżej siebie, po czym oboje się zajęli się sobą. Bardzo dokładnie…
Nie potrzeba było dużo czasu, aby krzyki i jęki rozbiły się echem po zamku.
***

Sir Arthur Hellsing szedł do przodu takim dumnym krokiem, na jaki pozwalał mu jego wiek. Jego lokaj, Walter podążał tuż za nim. Obaj znajdowali się w najważniejszym budynku w Londynie i zmierzali właśnie na zebranie Wielkiej Rady, która została zwołana w trybie nagłym.
Obaj mężczyźni mieli złe przeczucia i zamierzali mieć się na baczności. Zebranie okrągłego stołu zwołano tak niespodziewanie i to jeszcze w nocy. Musiało stać się coś poważnego i Organizacja Hellsing była potrzebna natychmiast. Mogło to mieć coś wspólnego z jego ostatnimi odkryciami.
Niestety mylili się.
Zrozumieli to w chwili, gdy wkroczyli do wielkiej Sali. Trzynastu wysoko postawionych mężczyzn od razu spojrzało w stronę Arthura, a w ich postawach można było odczuć jedynie wrogość i podejrzenie. W dodatku byłam tam obecne ostatnia osoba, jakiej by się tu spodziewali, a mianowicie biskup Enrico Maxwell.
Do Hellsinga dotarło, że nie został tu wezwany na pomoc. Sprowadzono go, ponieważ to on był powodem zebrania i sprawa dotyczyła jego osobiście. Nawet się z nim nie przywitano. Spojrzenia pełne wyrzutu i podejrzeń powiedziały mu to wszystko, a niepokój w nim wzrósł niemal kilkukrotnie. Cóż takiego się stało, że najważniejsi ludzie w państwie, którzy liczyli na niego, w najgorszych chwilach, teraz są tacy wściekli? Mogły się znaleźć parę powodów, ale skąd oni by…?
Wciąż nikt się nie odzywał. Sir Hellsing zrozumiawszy, że nie doczeka się jakiekolwiek przywitania, sam podszedł do stołu i zajął swoje miejsce, naprzeciw biskupa Maxwella. Arthur nie znosił tego fanatycznego katolika, ale tylko to miejsce było wolne.
- Skoro jesteśmy w komplecie… - nareszcie odezwał się głos sir Hugh Irons’a, lider tego zgromadzenia - …możemy rozpocząć.
Arthur spróbował podchwycić wzrok pana Penwooda, człowieka, którego miał, ze wszystkich obecnych najbardziej w garści. Mężczyzna w ogóle nie umiał się stawiać i wystarczyło jedno słowo, by załatwił dla Agencji każdą istniejącą broń bądź maszynę.
Penwood spojrzał na niego, a w jego oczach oprócz standardowego strachu i uległości, kryło się poczucie zdrady. Jego oczy mówiły – jak mogłeś? Hellsing poczuł jak jego dłonie zaczęły się pocić.
- Sir Hellsing – Hugh Irons w końcu zwrócił się bezpośrednio do Arthura, choć widać było że jest temu niechętny. Lecz czynił tym swój obowiązek, dla niego sprawa była przesądzona – Abyśmy mogli przejść do głównej koncepcji obrad musi Pan poznać wszystkie szczegóły sprawy. My już je znamy. Ojcze Maxwell… - biskup skinął głową, na znak, że jego uwaga jest skupiona na tym co się dzieje - …mógłby ojciec opowiedzieć Sir Hellsingowi tą samą historię, którą opowiedział nam?
- Ależ oczywiście – uwaga biskupa przeniosła się na starca, siedzącego przed nim. Jedynie on, wśród reszty mężczyzn nie emanował wrogością wobec Arthura. Biła natomiast od niego satysfakcja, taka jaką widać u człowieka, który po wielu nieudanych próbach, w końcu zabił natrętną muchę.
- Słucham więc – Hellsing skrzyżował ręce na piersi, próbując ukryć swoją obawę, przed tym co usłyszy.
- Jak Pan dobrze wie Sir Hellsing, nie tylko Pan zajmuję się na tym świecie likwidacją wszelkich potworów.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Iscariot także zajmuje się tym raz na 100 lat, jak wam się chce – rzekł ironicznie Arthur. Sekcja 13 nie ruszała nawet palcem, jeśli zagrożona była choć malutka część osób, wyznających inną wiarę niż Watykan.
- Po co ta złośliwość Sir? – Enrico zignorował przytyk, uśmiechnął się nawet słysząc go – Tak się składa, że to, jak Pan to określił, podjęcie działań raz na wiek zdarzyło się zaledwie kilka miesięcy temu.
- Och naprawdę? – coś w klatce piersiowej Hellsinga zaczęło go kłuć. Nie zwrócił jednak na to uwagi. Jego umysł działał na najwyższych obrotach.
- Tak, a dokładnie 5 miesięcy temu. Pewnie wie Pan o czym mówię, prawda? Węgry, mała wioska na południu kraju. Jeden wampir po cichu zapanował nad całą wsią i chciał coraz więcej.
Silny i zimny dreszcz przeszedł Arthurowi po kręgosłupie. Jego strach był uzasadniony. Jego kłamstwa wyszły na jaw. Gorzej być nie mogło.
- Iscariot nie mogło tego dłużej tolerować – kontynuował biskup - Wysłaliśmy tam jednego, ale jednocześnie naszego najsilniejszego człowieka, Andersona. Spodziewając się, że zadanie zostało wykonane bez wielkich trudności, nawet nie pomyślałem by kazać Andersonowi zdać raport. I to był z mojej strony błąd. Spędziłem te miesiące na pracy, a całe zamieszanie odeszło w niepamięć, lecz do czasu – Maxwell zrobił pauzę, aby zwiększyć efekt oraz mękę Hellsinga – Niedawno po raz pierwszy od bardzo dawna, widziałem się z nim. Alexander Anderson nie słynie z subordynacji. Okazało się, że dla własnej rozrywki przemilczał pewne fakty, aby powiedzieć mi je w twarz, czekając aż sam się do niego pofatyguję. Otóż proszę sobie wyobrazić, że gdy przybył on na miejsce swojej misji…już ktoś tam był.
Oddech Hellsinga stał się nierównomierny, a kłucie w piersi nasiliło się.
- Wie Pan o czym mówię. Był tam wysłannik Organizacji Hellsing, pański wysłannik, a dokładnie pańska najpotworniejsza broń. The Great Alucard, który podobno od 18 lat gnije w piwnicach Pana posiadłości. Ciekawe skąd się tam wziął, skoro jak Pan twierdzi, jest w tej chwili uwięziony?
Arthur nie odpowiedział na to. Nie było potrzeby. Jego milczenie mówiło wszystko.
- Wampir Alucard wykonał największą część roboty, ale i dla Andersona coś się ostało. Gdy natknęli się na siebie doszło do walki. Lecz wie Pan co, Sir Hellsing? To nie koniec niespodzianek. Twój potwór nie był tam sam. Ja, jak i Anderson oraz wszyscy tutaj zebrani przeżyliśmy wielki szok.
Arthur dostał zawrotów głowy. Kłucie w klatce piersiowej zmieniło się w ból, a oddech stał się bardziej płytki i urwany. Nikt nie przejął się jego stanem, myśląc, że to panika. Jedynie Walter poczuł niepokój o stan swojego chlebodawcy.
- Była z nim młoda dziewczyna – głos biskupa stał się odrobine cichszy i niższy – Z własnej nieprzymuszonej woli, podkreślam. To ona przerwała im walkę. Domyśla się Pan, jakie imię podała, gdy się przedstawiła? Tak, zgadza się…Integra Hellsing!!!
Sir Hugh Irons nie wytrzymał i uderzył dłońmi o blat stołu i wstał z miejsca.
- Sir Hellsing, czy to krwiopijcze monstrum jest uwięzione w twoich piwnicach?! Gdzie jest twoja córka?! W obecności nas oraz Królowej rzekłeś, że wysłałeś ją za granicę, ale nie powiedziałeś gdzie! Mów teraz, gdzie ona jest?!
Arthur milczał uparcie, a jego wzrok nie odrywał się od blatu stołu.
- Sir czy to naprawdę była ona? Gdzie jest twoja córka, Integra Hellsing?! Gdzie…
- NIE WIEM! – krzyk starca rozniósł się echem po sali – Nie wiem gdzie ona jest! Nie wiem…Nie wiem…Nie wiem…
Powtarzał te słowa niczym mantrę, raz po raz coraz ciszej. Krzyk zmienił się w zwykłą mowę, a mowa w szept. Wszyscy patrzyli na niego w osłupieniu, nie rozumiejąc co się z nim dzieje.
Teraz Walter był jedyną opanowaną i racjonalnie myślącą osobą w pomieszczeniu. Reszta była pochłonięta przez szok, poczucie zdrady i wrogość bądź, jak w przypadku Maxwella, szczęściem, z powodu poniżenia przeciwnika i doprowadzenia go do złego stanu. Arthur nie panował już nad sobą. Coraz silniej przejmowała nad nim kontrolę rozpacz, która wzięła się nie wiadomo skąd oraz nasilający się ból w klatce piersiowej.
Lokaj zdawał sobie sprawę z ich przegranej pozycji. Nie mogli nawet oskarżyć biskupa o kłamstwo. Od razu zażądano by dowodu, na potwierdzenie ich słów. Mniejsza z powiedzeniem o lokalizacji Integry, tutaj mogli coś zmyślić, ale Alucard to inna sprawa. Gdyby Arthur zablefował i powiedział, że jego wersja jest prawdziwa od razu podesłano by auta, które miały ich wszystkich zawieźć do posiadłości, a tam rozkazano by pokazano im więźnia na własne oczy. A przecież w piwnicach nikogo nie było. Zobaczyli by tam tylko puste i ciemne pomieszczenia, no i może jedno krzesło, służące niegdyś jako tron No Life Kinga. Co mieliby im pokazać?
Zapędzono ich w ślepy zaułek. Nie mieli jak zaprzeczyć słowom Maxwella, które oczywiście były zgodne z prawdą. Najprawdopodobniej. Nie mieli czym się bronić. Właściwie ich jedyną, najrozsądniejszą opcją było powiedzenie prawdy. Chociaż części…
- Panowie… - Walter zabrał głos, widząc że jego Pan jest w złej kondycji i musi to jak najszybciej zakończyć - …obecna lokalizacja Alucarda oraz panienki Integry jest rzeczywiście przez nas nieznana. Jedynie ja mam z nimi jakikolwiek kontakt. Nie, źle to ująłem. Tylko z Alucardem mam kontakt. Kiedyś listowny, a obecnie telefoniczny. Jednakże pragnę podkreślić, że mój Pan nie skłamał całkowicie. Ponieważ to że oddał swoją córkę na wychowanie za granice jest prawdę, tyle że zajął się nią właśnie…Alucard. Ostatni raz ich widzieliśmy niecałe 18 lat temu, gdy panienka była niemowlęciem, a Alucard odleciał z nią helikopterem. Niestety nie wiemy gdzie.
- Dlaczego nie wiecie?!
- Nie chcieliśmy wiedzieć. Naszym celem była całkowita niemożność znalezienia panienki. Mój Pan chciał się całkowicie od niej odizolować, aby… - tutaj się zawahał, szukał w myślach jakiś zastępczych słów - …nie mieć na nią złego wpływu. Lecz jednocześnie musieliśmy mieć pewność, że jest bezpieczna. A te warunki mógł spełnić jedynie Alucard. To on przez te wszystkie lata sprawuje nad nią opiekę i trzyma ją od nas z daleka. Jak sobie życzyliśmy.
Na chwilę zapadła cisza, mącona tylko przez płytkie i głośne oddechy Arthura.
- Jeśli panowie pozwolą… - zaczął Dornez, przymierzając się, aby pomóc wstać Hellsingowi, który wciąż coś mamrotał pod nosem. Pewnie były to słowa „nie wiem”.
- Nie, nie pozwolimy! – jeden z członków posiedzenia dołączył do stojącego lidera i podniósł głos – Mówisz to jakby to nie były nic takiego. Jakby oficjalne i pisane listem przeprosiny załatwiły sprawę. Nie oddaliście dziecka w dobre ręce i pod dobrą opiekę. Oddaliście je wampirowi!!! I to nie byle jakiemu!
- Sprawuje opiekę?! Żartujesz sobie z nas?! – dołączyła się kolejna osoba – Toż to jest potwór! Na taki czyn nie ma słów! Okrucieństwo bez granic! Przez co to dziecko musiało przejść?!
- To nawet zdrada! – odezwał się Irons – Zdradziłeś Arturze. Skłamałeś nie tylko nam, ale i Królowej. Bez dającego się uzasadnić powodu oddałeś bezbronne dziecko, własne dziecko w szpony nosferatu. Rasy, która jest twoim największym wrogiem. Nie mogę znaleźć na to słów. To okrutne…chore do granic!
- Jak mogłeś Sir?! – Penwood odważył się zabrać głos - Jak mogłeś to zrobić Agencji, temu dziecku i … sobie?
W tym momencie Arthur nie wytrzymał. Ból w piersi wzmógł się tak gwałtownie, że aż krzyknął z bólu. Chwycił się za serce tak szybko i taką siłą, że krzesło na którym siedział zachwiało się i przewróciło. Upadł na podłogę z głośnym jękiem.
Walter zjawił się przy nim błyskawicznie. Wszyscy jak jeden mąż podnieśli się i podbiegli bliżej cierpiącego starca.
- Natychmiast wezwać karetkę – powiedział lokaj – To zawał!

***

Alucard poczuł silny wstrząs. Coś się stało. W jego głowie niczym sygnał alarmowy pojawiło się jedno słowo – Arthur Hellsing. Coś mu się stało i to poważnego. Na chwilę wytrąciło go to z równowagi, a do rzeczywistości przywróciły go dopiero słowa Integry.
- Zniszczyłeś antyk.
Wampir ocknął się z zamroczenia. Był w łóżku, razem z Integrą. Ona obejmowała go wokół szyi i siedziała na jego udach, a jej nogi były owinięte wokół jego pasa. Jej podbródek był oparty o jego ramię, więc nie widziała jego twarzy. Uspokajała przyśpieszony oddech, zresztą on także. Jego własna dłoń znajdowała się na jej plecach, a druga na biodrze. Czy trzeba dodawać, że oboje byli nadzy, a Integra już dziewicą nie była?
Alucard obejrzał się za ramię. Rzeczywiście, okazało się, że zniszczył kolumnę łóżka.
- Jeśli dobrze pamiętam, te dziury w materacu nie zrobiły moje dłonie.
- O zamknij się – wampirzyca odsunęła się nieco tak, że mogła już spojrzeć mu w oczy. Jej własne tęczówki zrobiły się odrobinę czerwone, ale to było chwilowe. Stało się tak przez nadmiar emocji – Co się stało? – spytała, wyczuwając jego zmianę nastroju.
No właśnie, co się stało? Skoncentrował się na kilka sekund. Obecnie kiedy Integra nie miała nad nim żadnej kontroli, cała władza wróciła do Arthura, wiec ich połączenie było niczym nie zmącone. Lecz przez odległość niewiele się dowiedział. Wiedział jednakże jedno, Arthur żył, a to była najważniejsza informacja. Czy jest coś, co mogłoby by w końcu zabić tego człowieka?
- Nic nad czym powinniśmy sobie zawracać głowę, moja droga.
- Ach tak… - mruknęła, po czym spytała zaczepnie – Już skończyłeś?
Alucard zaśmiał się cicho i krótko. Szybkim ruchem pchnął Integre na plecy i przygniótł ją całym ciałem do łóżka. Wampirzyca nie wyglądała na zawiedzioną.
- Ależ nie. Jestem daleki od skończenia z tobą, Integro.
Ona podniosła się odrobinę, tak że jej usta znajdowały się przy jego uchu.
- Miło mi to słyszeć – powiedziała, po czym ugryzła go lekko w płatek ucha. Alucard stłumił jęk. Wpadł na drobny pomysł. Odsunął się nieco, zaskakując tym Integre.
- A co powiesz na to… - jego dłoń przejechał po gładkiej skórze Integry, wzdłuż jej ciała. Zaczynając od szyi, sunąc pomiędzy piersiami, a potem po brzuchu - …abym zrobił coś dla ciebie, a później ty coś zrobisz dla mnie?
Tym razem to wampirzyca się uśmiechnęła.
- Dobrze, ale tylko jeśli zasłużysz – przeciągnęła się prowokująco.
Alucard powoli ulokował głowę między jej nogami, obniżając się nieśpiesznie.
- To mogę ci obiecać – powiedział, po czym jego język miał inne rzeczy do roboty.

***

Słowo takie jak zmęczenie na zawsze zniknęło ze słownika Integry Hellsing. Nie musiała już się czymś takim przejmować. To co robiła ze swoim wampirem przez całą noc wykończyłoby każdego człowieka, ale nie nieumarłego.
Tak dokładnie było. Całą noc oddawali się sobie nawzajem, pogłębiając swój nowy związek, na który czekali i chcieli oboje już od jakiegoś czasu. Nie mieli siebie dość. Jak raz się zatracili nie mogli przestać zadowalać się wzajemnie. Ten głód również był trudny do opanowania i niemożliwy do całkowitego zaspokojenia. Wciąż było mało i mało.
Wydawało się, że nic nie jest im w stanie przerwać. Ale okazało się, że nowonarodzona ma swoje granice. Wyszło to jaw przy wschodzie słońca.
- Mówiłeś, że jest to „irytujące”. A to jest „wkurwiające”, ty kłamco!
Integra mówiła o promieniach słońca, wlewających się przez okno. Przez nie wampirzyca, niczym małe dziecko, schowała się cała pod kołdrą, starając się uciec przed nimi. Czucie światła słonecznego na swojej skórze kojarzyło jej się z uczuciem, jakby milimetry od jej ciała znajdowała się chmara owadów z żądłami, które bezustannie kłuły ją w miejsca, do których docierało światło. Ciemność pod pościelą dawała nieznaczną ulgę, gdyż wciąż mogła czuć promienie przebijające się przez kołdrę.
Alucard zaśmiał się, rozbawiony jej komentarzem i zachowaniem. Sam potrafił perfekcyjnie zignorować wrogie mu światło, ale by Integra doszła do tego poziomu potrzeba było czasu. Wstał z łóżka (które nawiasem mówiąc było w opłakanym stanie) i powiedział.
- Przyzwyczaisz się. Niedługo będziesz mogła je ignorować bez problemów. Najgorzej jednak jest, gdy słońce świeci w oczy. Dlatego czasem okulary przeciwsłoneczne są takim błogosławieństwem.
- No i zasłaniają czerwone oczy – wampirzyca wychyliła lekko głowę spod pościeli. Jej własne tęczówki wróciły do zwykłej niebieskiej barwy, skoro ekscytacja już ją opuściła. Alucard był już całkowicie ubrany. Zrobił to w niecałe dwie sekundy.
- Prawda. Chodźmy stąd – widząc, że Integra chce coś powiedzieć dodał szybko – Tylko ta komnata jest tak dobrze oświetlona. Jako człowiek lubiłaś słońce. Lecz pamiętaj, ten zamek jest stworzony dla wampirów. Jak wyjdziemy będzie lepiej, a poza tym to idealna pora na spróbowanie czegoś nowego. Wampirzego snu…
Integra nie zwlekając dłużej, szybko wyszła spod pościeli i aby mieć to jak najszybciej z głowy ubrała się. Jej zajęło to około 3 sekund, ale nie zwróciła nawet na to uwagi. Śpieszyło jej się by uwolnić się od promieni słonecznych. Ubrała to co leżało na podłodze, jedynie koszule musiała wziąć nową bo wczorajsza była zniszczona. Ledwo udało jej się nie syknąć, z powodu tego cholernego światła.
Kiedy wyszli na korytarz, rzeczywiście poczuła ulgę. Korytarze były bez okien, a ponadto kamienne mury niemal doskonale chroniły przed dziennym światłem. Idealne warunki dla nieumarłych. Wampirzyce trochę rozbawiło wspomnienie jej złości, gdy była dzieckiem, o to że w zamku jest za ciemno. Z czasem przywykła, ale teraz to było co innego. Ciemność wydawała się taka…cudowna.
Ruszyli do komnaty, w której Hrabia Dracula zwykł przechowywać swoje złoto i drogocenne rzeczy, które zabierał ofiarom, a stamtąd schodami w dół do kaplicy. Od tamtego pamiętnego dnia, kiedy Integra miała 15 lat i spała z Alucardem w jego starym grobowcu, dziewczyna starała się to powtarzać przynajmniej raz na dwa miesiące. Były to bardzo twarde i niewygodne dni, ale dla niej niezwykle ważne. Naturalne to było więc, że zmierzali obecnie właśnie tam.
Gdy schodzili schodami w dół, wampirzyca zaskoczyła jej wrażliwość. Kiedyś myślała, że panują tu całkowite ciemności, a teraz potrafiła wyczuć mikroskopijne promienie przebijające się w tym miejscu przez stare mury. W dodatku czuła, nie że zmęczenie, ale otępienie. Jej umysł był jakby zamglony, a jej zmysły trochę straciły swoją ostrość. Nie czuła już takiej siły jak wcześniej. Czy tak się czuje wampir za dnia?
Kiedy dotarli do kaplicy powitał ich znajomy zapach kwaśnej ziemi i widok dziesiątek skrzyń i grobowców.
- Tak… - Alucard jakby się zamyślił – Teraz naprawdę tu należysz – nawiązał do swoich słów z przeszłości, że to miejsce jest przeznaczone dla umarłych, nie dla żywych.
- Czy mi się zdaje, czy ci szkoda z tego powodu?
- Tak, ale tylko trochę. W końcu…coś za coś, prawda? Patrzenie jak się rozwijasz jako człowiek było intrygujące, lecz patrzenie jak rośniesz w siłę jako wampir również będzie wspaniałe. Wiem to.
Integra uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi. Ruszyła w stronę znajdującego się idealnie po środku kaplicy, białego grobowca. Alucard szedł tuż przy niej. Zatrzymała się tuż przy nim, gdy coś odwróciło jej uwagę.
- To…tak już zawsze zostanie? – wskazała palcem na trzy trumny znajdujące się kawałek dalej, w których leżało mnóstwo szarego pyłu, ułożonego w ludzki kształt. Pozostałości po wampirzycach, które zabił Abraham van Hellsing.
- Traktuję to jako ich grób, więc tego nie ruszałem. Przeszkadza ci to?
- Chyba…nie…Nie obchodzą mnie twoje martwe kochanki sprzed wieku, ale…naprawdę potrzebowałeś ich, aż trzy naraz?!
„Nie obchodzą cię, tak?” – pomyślał Alucard, podnosząc kąciki ust wyżej – „Integro, zawsze wiem kiedy kłamiesz”
Na szczęście dla niego, Integra nie czytała jego myśli jeszcze zbyt dobrze, a już zwłaszcza za dnia.
- Może potrzebowałem towarzystwa? Wiesz można tu się poczuć samotnym – zasugerował nie siląc się, aby ukryć kąśliwość. Wampirzyca prychnęła w odpowiedzi.
- Uważaj bo uwierzę. Pan towarzyski się znalazł. Pewnie służyły ci we trzy za ozdoby wnętrz? – spytała ironizując. Było to pytanie retoryczne, ale Alucard i tak odpowiedział.
- Masz rację. Nie znaczyły więcej niż wystrój.
Integra drgnęła nieznacznie. Wypowiedź zamiast obudzić w niej obrzydzenie wywołało zadowolenie. Cóż…nikogo to nie powinno dziwić.
Wampirzyca miała zamiar właśnie odsunąć wieko grobowca, ale zatrzymała rękę w powietrzu zanim dotknęła marmuru. Tym razem jej wzrok przykuł przekreślony na nim napis „Dracula”. Zawsze jej się nie podobał.
Ostrożnie położyła palec na napisie i delikatnie nacisnęła. Wypróbowała po raz kolejny swoją nową siłę. Pod jej dłońmi kamień wydawał się miękki jak glina. Zaczęła pocierać palcami w miejscu napisu. Alucard obserwował w milczeniu jej poczynania. Po chwili zamiast napisu było tam czyste i gładkie wyżłobienie. Przesunęła dłoń odrobinę wyżej.
- Dołączysz?
Alucard kiwnął głową i również przyłożył dłoń do marmuru. Wiedział co Integra chciała tam napisać. Zaczęli kreślić coś na grobowcu. Ona pisała z prawej do lewej, a on z lewej do prawej, aż w końcu ich napis połączył się.
Napis wyglądał nieskazitelnie. Człowiek nie mógłby uwierzyć, że te równe litery zrobiły dłonie o nieludzkiej sile, a nie dłuto. Od teraz na marmurowym grobowcu widniał nie przekreślony „Dracula”, a inskrypcja…

Alucard & Integra


Patrzyli na napis jedynie kilka sekund, po czym razem podnieśli wieko grobowca. Weszli do środka, a Integra zasunęła za nimi wieko. Kiedy sypiała tu jako człowiek, zawsze zostawiała małą szparę, aby coś widzieć i mieć czym oddychać. Lecz teraz zasunęła je całkowicie.
Gdy się położyła, po raz pierwszy w życiu nie przeszkadzała jej kompletna ciemność, twardość marmuru, ani chłód. Było wręcz na odwrót. To w chwili obecnej były dla niej warunki idealnie. Całkowicie schronili się przed szkodliwymi promieniami słońca.
Alucard leżał obok niej. Jak zwykle byli zwróceni do siebie twarzami. Zawsze byli tak ułożeni, gdy tu byli. Ale i tak kończyło się na tym, że dziewczyna lądowała na nim, nie mogąc wytrzymać na twardym kamieniu. On naprawdę był wygodniejszy, co poradzić.
- Jestem zła – przyznała po chwili.
- O co?
- Bo mam wrażenie, że powinnam cię przeprosić – widząc (tak, doskonale widząc w kompletnym mroku), że nie rozumie, kontynuowała – Za to, że tyle lat musiałeś wytrzymywać siedzenie ze mną na zewnątrz za dnia, kiedy byłam mała. Pamiętam, że ciągle cię wyciągałam, bo nie mogłam wytrzymać w ciemnym zamku.
- Nie masz za co przepraszać. Musiałem dostosować się do twojego stylu życiu, by móc się tobą zajmować. Byłem na to przygotowany, a poza tym już mówiłem, że da się do tego przyzwyczaić, choć to irytujące.
- Więc cofam co powiedziałam.
Alucard zaśmiał się krótko. Jego dłoń sama powędrowała do jej włosów i zaczęła je przeczesywać.
- Będziemy potrzebować dla ciebie trumny. Musi być wydobyta z ziemi z Londynu, skoro to twoja rodzinna miejscowość, ale z tym będziemy musieli zaczekać. Nie możemy się tam pojawiać, teraz tym bardziej. Zresztą spanie tutaj nie powinno zabierać ci sił, grobowiec też się nada tyle, że nie można go transportować. Zdobędziemy ją, gdy nadarzy się okazja.
Integra słuchała w skupieniu. Zgadzała się ze słowami wampira.
- Pozostaje jeszcze sprawa… - Alucard przejechał językiem po swoich kłach - …pierwszego posiłku. Musisz dokończyć przemianę i napić się krwi. Mogę bez problemów ci kogoś znaleźć, nawet teraz mogę iść. Znajdę ci kogoś, kogo ten świat nie potrzebuje. Jak ten morderca ze statku…
- Czekaj – przerwała mu Integra -  Nie rób tego. Nie zamierzam jeszcze przez pewien czas pić krwi.
Alucard uniósł brwi, bardzo mocno zdumiony. Jego ręka przestała bawić się jej włosami. Pojawiły się w nim obawy i wątpliwości, ale szybko je odgonił. Integra lepiej niż ktokolwiek inny wiedziała, czym dokładnie się stała. Że wybrała noc i nie było już dla niej odwrotu. Więc czemu chce się powstrzymywać? Przecież nie chodziło o skrupuły, już kiedyś kazała mu zabić człowieka…
Wówczas wampirzyca natężyła twarz i spróbowała przekazać mu coś telepatycznie. I udało jej się. Nosferatu odczytał jej myśli dokładnie.
Kiedy zrozumiał jej cel, jego czarne włosy zafalowały same z siebie, źrenice się zwęziły, a szkarłat tęczówek rozbłysnął niesamowitym blaskiem. Teraz jedynym światłem w grobowcu była dwa ogniście czerwone punkciki.
- Nigdy nie przestaniesz wzniecać mojej pasji, Integro…
- Ależ oczywiście – wampirzyca teraz sama wsunęła dłoń w jego falujące włosy. W ciemności wyglądało to tak, jakby jej ręka znikała w mroku – Zrobię co w mojej mocy by tak zostało…
Pocałowali się krótko, ale za to mocno i z pasją.
- Jak mam niby zasnąć? – spytała szczerze – W ogóle nie jestem senna.
- Ani ja. Wystarczy, że zamkniemy oczy z zamiarem zapadnięcia w sen. U nas nie ma czegoś takiego jak proces zasypiania. Po prostu zasypiasz na zawołanie, jeśli tak postanowisz. Gdy otworzysz oczy, będzie już zachodzić słońce. Zobaczysz, to instynktowne – rzekł i zamknął oczy.
Integra poszła za jego przykładem i rzeczywiście zapadła w głęboki sen praktycznie od razu.

***

Od pierwszej nocy Integry jako nieumarłej minął ponad tydzień. Przez ten czas młoda wampirzyca była wprowadzana przez Alucarda do jego świata nocy.
Dnie spędzali w ich grobowcu w kaplicy pod zamkiem. Natomiast nocami Integra poznawała swój nowy świat.
Gdy po raz pierwszy stanęła przed swoim stadem wilków w nowej postaci, wszystkie zwierzęta schyliły swoje głowy na znak oddania jej szacunku i uroczystego powitania. Wampirzyca zdała sobie sprawę, że łatwo mogła nimi manipulować. Ich umysły nie były skomplikowane. Z łatwością sprawiła, że wszystkie naraz przestały jej się kłaniać. Zrozumiała o co chodziło Alucardowi, kiedy mówił, że potrafi sprawować nad nimi kontrolę. Powiedział jej wtedy, że jak nabierze wprawy, wilki będą jej słuchały bez manipulowania nimi jak maszynami.
Oprócz siły i szybkości, zyskała niesamowitą zręczność. Wspinaczka po pionowych murach była drobnostką. Trafianie w cel z pistoletu nie wymagało już tyle skupienia co kiedyś. Gdy dobyła szpady, ona i Alucard walczyli na zupełnie innym poziomie. Nigdy dotąd pojedynek nie dawał jej tyle satysfakcji co obecnie.
Ale oczywiście nie spędzali czasu jedynie na tym. To zaledwie połowa spędzanego przez nich czasu. Głód i pragnienie, które w sobie rozbudzili pierwszej nocy nie zgasły i prawdopodobnie nigdy nie miały zniknąć. Tak samo jak głód krwi, kiedy się jej raz skosztowało. Seks był strukturą, którą mogli rozbudowywać i cieszyć się każdej nocy. Oddawanie się sobie nawzajem i stawanie się jednością było prawie że…naturalne dla nich. I można powiedzieć, że świetnie im to wychodziło.
Niestety ich spokój nie trwał długo, ponieważ coś go zmąciło po zaledwie 10 dniach.
Było późne popołudnie. Alucard i Integra leżeli w swoim grobowcu, pogrążeni we śnie. Co dziwne, to co ich z niego wybudziło, nie było zapadniecie zmroku, lecz…jakiś nieznany dźwięk. Wampiry otworzyły oczy, mocno zaskoczone.
- Co to do cholery? – Integra nie kryła lekkiej złości, z powodu nieznanego dzwonienia, które ich obudził.
No Life King natomiast rozpoznał ten dźwięk. Obudziły się w nim uzasadnione złe przeczucia. Bez słowa uniósł wieko grobowca. Wampiry wychyliły się z niego i ujrzały wilka, trzymającego w pisku przedmiot w kształcie cegły, który wydawał owo dzwonienie. Alucard wyjął go z piska zwierzęcia.
- Dziękuję – rzekł i machnął ręką, na co wilk odszedł w stronę schodów – To ten telefon.
Oboje spojrzeli na siebie, nie kryjąc swoich obaw. Tylko jedna osoba mogła do nich dzwonić z tego urządzenia.
- Walter… - szepnęła Integra, marszcząc brwi - …ale przecież…to o wiele…
- Wiem o co ci chodzi. Od ostatniej misji nie minęło nawet pół roku – a zwykle między nimi były przynajmniej kilka lat przerwy. Ataki wampirów, zwłaszcza zbyt trudne dla agencji zdarzały się bardzo rzadko, a skoro tak… - Musi chodzić o coś innego. Czy to możliwe, żeby kolejne ataki pojawiły się… tak szybko?
- Alucard, ale mój ojciec…
- On żyje. Wciąż czuje jego obecność.
Nie zastanawiając się dłużej, wampir odebrał i podniósł słuchawkę do ucha. Był nadzwyczaj poważny. Integra była tuż obok niego i słuchała razem z nim.
- Walter?
- Alucard – w słuchawce odezwał się głos starszego lokaja – Musisz niezwłocznie się o czymś dowiedzieć.
- A więc słucham. O co cho…
- Alucard…
To był inny głos. Głos słaby i należący do innego mężczyzny. Wampir rozpoznał go od razu, mimo że nie słyszał go 18 lat.
- Mój Panie… - Alucard nie okazał po sobie szoku, jedynie jego rysy stały się odrobinę ostrzejsze, a głos groźniejszy. Zrozumiał, że sprawa jest poważniejsza niż przypuszczał, skoro Arthur chce z nim mówić osobiście. Natomiast Integra rozchyliła usta. Po raz pierwszy słyszała głos swojego ojca. Zacisnęła pięści, nie chcąc aby wytrąciło ją to z równowagi.
- Posłuchaj mnie uważnie. Rozkazuję Ci, abyś natychmiast wrócił tu wraz z moją córką. Hellsing potrzebuje przywódcy, bardziej niż kiedykolwiek.
- A co z tobą, Panie?
- Jakiś czas temu…przeszedłem zawał serca.
Wampir zrozumiał już czym było owo uczucie, które go oszołomiło. Jego Pan naprawdę przeżył coś bolesnego i poważnego.
- Obecnie znajduję się w szpitalu. Mój stan się nie poprawia, najprawdopodobniej nie opuszczę tego miejsca żywy. Ten zawał zbyt wykończył moje serce. Trzymają mnie tu dopóki nie wydobrzeje, a wiem że tak się nie stanie. A nawet gdyby tak nie było…nie mogę już przewodzić Organizacją.
- Dlaczego?
- Oskarżono mnie o zdradę…Anderson z którym pewnie walczyłeś na Węgrzech wszystko…powiedział. Królowa i rząd wiedzą, że skłamałem i co zrobiłem. Jestem skończony…zawiodłem ich zaufanie…Odebrano mi moje przywileje.
- Rozumiem, ale coś się nie zgadza. Co znaczyło „bardziej niż kiedykolwiek wcześniej”?
- Coś się zbliża Alucardzie…Czuję to przez skórę. Ostatnie  wydarzenia…są bardziej niż niepokojące. To co się tu dzieje nie jest normalne.
- Dokładniej Arturze. Co się dzieje?
- Aktywność wampirów w Anglii drastycznie wzrosła. Ataki wampirów jak i ghouli są zatrważająco częste. Nie wzywałem cię, bo chciałem się dowiedzieć sam co się za tym kryje. Poza tym sądziłem, że moi ludzie sobie z tym poradzą. Ale…straciliśmy już 2/3 wszystkich naszych podwładnych.
- Jak to? – Alucard był w szoku. Nie mógł uwierzyć, że Arthur Hellsing tak źle osądził sytuacje, aby wysłać aż tylu ludzi na samobójcze misje. Jedna misja to jeszcze, ale wiele…to wykluczone. W takich sprawach był niemal bezbłędny.
- Kazałem przeprowadzić badania na zabitych wampirach i ghoulach i moje przypuszczenia się potwierdziły. To nie są zwykli nieumarli, a przynajmniej nie stworzeni w znany nam sposób. Ktoś stwarza je na większą skale i wypuszcza na wolność, pewnie w ramach eksperymentów testowych. Nie dość, że pojawiają wieści o ich atakach co kilka dni, to ich ghoule… Jak by to powiedzieć…
- Niech zgadnę, żyją nawet jeśli ich stworzyciel ginie?
- Skąd wiedziałeś? – Arthur był trochę zdumiony.
- To wyjaśnia czemu straciłeś tylu ludzi. Wysłałeś ich by zabili jednego wampira, a zamiast tego mieli przed sobą armie ghouli, która nie zginęła, choć ich stworzyciel był zniszczony. Na coś takiego nie byli przygotowani, tak samo ty. Poza tym…chyba widziałem coś identycznego. Na Węgrzech zabiłem mnóstwo ghouli, choć Anderson prawdopodobnie dużo wcześniej zabił wampira.
- Zgadza się. Ci nieumarli byli…wszędzie, a ich ghoule nie ginęły po ich śmierci. W dodatku ich ofiary, mimo młodego wieku zmieniły się ghoule. Nie zmieniły się w wampiry, mimo że zachowali dziewictwo. Jest jeszcze coś – Hellsing zrobił krótką przerwę, aby zebrać oddech – W ich ciałach znaleziono nadajniki, które monitorowały zachowanie wampirów i ich poziom agresji, co potwierdza teorie o eksperymentach.
- Coś się święci…
- Z ust mi to wyjąłeś. To nie może być przypadkowe. To musi być częścią jakiegoś większego planu. Ten kto za tym stoi posiada rozległą wiedzę o wampirach i ghoulach. Stworzył nowy rodzaj wampiryzacji o cechach, które podałem. I wie…o sposobie naszych działań. Rzucił nam wyzwanie.
- I pożałuje tego. Dopilnuje tego. Rozkaż mi, a zetrę ich z powierzchni ziemi. Wybije co do jednego.
- To już nie jest misja, Alucardzie. To wojna! A na wojnie nie przebiera się w środkach. Potrzebujemy ciebie, jako najsilniejszej broni Organizacji Hellsing. Potrzebujemy lidera, a to nie mogę być ja. Oficjalnie pozbawiono mnie już tej władzy. Kraj potrzebuje ciebie i mojej córki. Wracaj Alucardzie, to rozkaz! Wracaj wraz z przywódcą, który wygra tę wojnę!
- Przyjąłem, My Master!

***

Po skończeniu rozmowy Alucard i Integra spojrzeli sobie w oczy.
- Nie mogę zignorować rozkazu mojego jedynego, w tej chwili, Pana. Muszę wracać, ale to co ty postanowisz to twoja decyzja.
Wampirzyca kiwnęła głową raz, po czym spuściła wzrok na swoje dłonie. Przez chwilę się im przyglądała, aby następnie przelecieć wzrokiem każdy zakątek kaplicy.
- Zdaje sobie sprawę, że nie jestem nic winna mojemu ojcu i nie muszę czuć wobec niego żadnych zobowiązań. Nie czuje nawet z nim jakiejkolwiek więzi… - przerwała na moment i oddaliła się od Alucard na kilka kroków. Była odwrócona do niego plecami – Lecz… - ponownie zacisnęła pięść - …z Organizacją jest inaczej. Ponieważ… - odwróciła się w jego stronę i spojrzała prosto w jego twarz - …ty w niej służysz. Oboje byliśmy na misjach powierzanych ci przez Agencje.
- Nie żebym miał wybór.
- Wiem, że nie masz. Jesteś główną bronią Organizacji Hellsing, Hrabio. Ale ja jestem Hrabiną i nie zamierzam niczym potulna żona na zamku czekać na powrót męża z wojny. Teraz stoimy na równi. Jeśli ty idziesz na wojnę, to ja idę walczyć razem z tobą. Hrabina jest tam gdzie Hrabia. Pani jest tam, gdzie jej Sługa.
Alucard uśmiechnął się, ukazując białe kły. Nie spodziewał się po niej niczego innego.
- Powiedz mi dokładnie… - mówił powoli niskim głosem, zbliżając się do niej - …co zamierzasz zrobić. Na głos…i wyraźnie.
- Nie obchodzi mnie, że mój ojciec stracił wszystkie przywileje. Agencja Hellsing należy do rodziny, a więc jest moja. Zamierzam wrócić i wyrwać ją z rąk tych ważniackich starców i stanąć na jej czele jako przywódca. A potem… - odwzajemniła uśmiech, ukazując swoje kły - …pokieruje tobą tak, że wygramy tę wojnę. Zmiażdżysz wrogów Hellsinga…naszych wrogów, na mój i tylko mój rozkaz. Zniszczysz, rozszarpiesz ich i przyniesiesz mi ich głowy na tacy. Choć oczywiście…wszystko w swoim czasie.
- Ach tak. Nie mogę się doczekać. Naprawdę… - stanął tuż naprzeciw niej, w bliskiej odległości - …naprawdę nie mogę.
- Jest tylko jeden problem – mina Integry z powrotem stała się poważna – Nie obchodzi mnie zdanie starych głupców z parlamentu, ale jeśli zauważą, czym jestem…mogę zapomnieć o przewodzeniu Agencją. Nie będę mogła oficjalnie przejąć dowodzenia. Jak sądzisz, ile mogę to ukrywać?
- Dłużej niż sądzisz. Oni w ogóle się nie znają na nadnaturalnych sprawach. Poza tym twoje oczy mają normalna barwę. Jeśli będziesz ostrożna nie zorientują się. Nie pokazuj kłów, a da się ich oszukać.
- A ludzie z Organizacji? Walczą z wampirami, wiedzą o nich sporo.
- Tak, tyle że są ograniczeni. W ich głowach nie ma możliwości, aby istniał wampir, który potrafił by żyć wśród ludzi i nie być widocznym zagrożeniem. Są przyzwyczajeni do głośnych i agresywnych stworów, które są na tyle głupie by zwrócić na siebie uwagę  władz. Jak mówiłem, wystarczy że będziesz ostrożna i czujna, a nie zorientują się. Gdyby był tam Arthur to co innego. Rozpoznał by cię od razu, zbyt dobrze zna naszą rasę, ale jest w szpitalu, więc nic nam nie grozi. Tak naprawdę…
- Tak? – zachęciła go Integra, gdy nie doczekała się kontynuacji.
- Tak naprawdę jedynie Walter mógłby zorientować się, że jesteś wampirem. Będzie twoją prawą ręką. Łatwo poskłada wszystkie fragmenty układanki, gdy zauważy, że nic nie jesz i lubisz przebywać w ciemności. Jednakże… - podrapał się w brodę - …nie sądzę by się od ciebie odwrócił. Ten człowiek jest …specyficzny. Zresztą zrozumiesz, kiedy go poznasz. Martwi mnie inna rzecz.
- Jaka? – spytała, gdy Alucard położył dłoń na jej szyi i przejechał kciukiem wzdłuż linii jej szczęki. Nie odsunęła się, ani nie przerwała ich kontaktu.
- Bez picia krwi i bez trumny będziesz tracić siły.
- Mam własną – odparła hardo, a jej twarz nawet nie drgnęła, gdy to mówiła.
Alucard przekrzywił głowę i pochylił się bliżej. Wysunął język i przejechał nim po jej podbródku i wargach. Ona wciąż się nie poruszała. Jedynie zmrużyła lekko powieki. Wampir zwyczajnie nie mógł się powtrzymać, kiedy Integra pokazywała tę stronę siebie, która sprawiła, że chciał się rzucić do jej stóp. To plus świadomość, że należała do niego, z wzajemnością. Dosłownie i w przenośni. Skosztować krwi…ciała…jej samej…wciąż więcej…
- A więc… - rzekł cicho, nie odsuwając się ani odrobinę, tuż przy jej twarzy, patrząc jej w oczy – …prowadź mnie Sir Hellsing.
Integra w odpowiedzi wysunęła swój język i przejechała nim po swojej górnej wardze, tam gdzie przed chwilą był jego język, a w jej oczach na chwile zabłysła krwista czerwień.

***

Lotnisko Heathrow w Londynie. Samolot transportowy właśnie wylądował na szerokim pasie lotniskowym. Pracownicy lotniska podbiegli do samolotu, od razu gdy zgasły jego silniki. Otworzyli ładownie i zaczęli wypakowywać zawartość. Były to w większości paczki, specjalne przesyłki z zagranicy dla firm, przedsiębiorstw lub fabryk. Czasem żywność, czasem maszyny, ale także i mniejsze rzeczy.
Jeden z pracowników, który był w środku bagażowni, starł pot z czoła i już miał podać koledze na zewnątrz ostatni ładunek…ale zamiast tego krzyknął przestraszony. Jego współpracownik wszedł na pokład, chcąc sprawdzić, dlaczego krzyknął.
- Co jest Steve? Podawaj co tam jest dalej.
Mężczyzna o imieniu Steve, nie mogąc wykrztusić ani słowa, wskazał drżącym palcem na znajdującą się na samym krańcu luku bagażowego czarną trumnę.
- I coś się tak wystraszył? Wyładowuj ją i już.
- To nieboszczyków też transportujemy? – spytał drżącym głosem.
- Puknij się w łeb. Pewnie jest pusta. Wiem że pracujesz tutaj dopiero od kilku tygodni, ale pomyśl czasami logicznie, co?
Lekko zawstydzony mężczyzna wziął trumnę i wyciągnął ją z samolotu. Była zaskakująco ciężka, jak na pustą, ale nie chcąc się znowu wygłupić nic nie powiedział.
Następnie pracownicy mieli załadować wszystkie przesyłki na ciężarówkę i przykleić do nich adresy wysyłkowe. Kiedy nadeszła pora na ową trumnę, starszy pracownik, zmarszczył brwi. Nie miał w formularzu żadnego adresu. Miał tam jedynie napisane, aby zostawić skrzynię na lotnisko w spokoju. Ktoś sam ją odbierze.
Mężczyzna wzruszył ramionami. Różne dziwactwa widział, odkąd tu pracował, ale coś takiego zdarzyło się po raz pierwszy. Jednak szybko o tym zapomniał.
Załadowana ciężarówka odjechała, a pracownicy rozeszli się do swoich zajęć, na przykład odstawić samolot do hangaru. Zostawili trumnę pod ścianą sortowni.
Po kilku minutach, kiedy najbliższa okolica opustoszała, wieko trumny zaczęło się powoli przesuwać. W jej wnętrzu zaświeciły dwie pary oczu. Jedne czerwone, a drugie niebieskie. Dwa wampiry wyszły z trumny.
- Myślałam, że to się nigdy nie skończy – westchnęła Integra rozprostowując nogi – W grobowcu spokojnie się mieścimy, ale ta trumna…ciaśniej tam być nie mogło.
- Inaczej się nie dało – powiedział Alucard wychodząc z trumny za nią – Młode wampiry muszą podróżować w trumnie, a mamy tylko moją pod ręką. Mogliśmy jechać tak, albo ja ciągnąłbym ją z tobą w środku – ostatnie zdanie rzekł z nutką złośliwości. Integra nie zgodziłaby się na takie poniżenie.
Wampirzyca na chwile straciła czujność i pomyślała sobie, że przecież nie było tak źle. Taka bliskość nawet jej się podobała, choć Alucard parę razy, by się podroczyć, kładł ręce gdzie nie trzeba. Ale…chyba nie miała wtedy nic przeciwko…
- Hmm… - wampir oczywiście usłyszał jej myśli - …możemy to powtarzać, jeśli takie masz upodobania.
- Z dala od mojej głowy! – Integra przeklęła się w myślach, że się zapomniała.
- Ty się od mojej z dala nie trzymasz – wytknął szczerząc się i zamykając swoją trumną – Myślisz, że nie czuje jak próbujesz się poprawić w umiejętności czytaniu moich myśli?
Wampirzyca zacisnęła zęby, lecz powstrzymała się od dalszej wymiany zdań. Rozejrzała się za to dookoła. Był środek nocy, ale w powietrzu unosiło się mnóstwo mgły. Widoczności dla ludzkiego oka prawie nie było. Aż się zdziwiła jak pracownicy, którzy tu byli przed chwilą mogli swobodnie pracować.
- Ruszamy? – spytał Alucard, stając u jej boku.
Integra odwzajemniła jego spojrzenie. Nie była już zła, jeśli w ogóle wcześniej była. Kiwnęła głową, a wówczas dwa wampiry rozmyły się w powietrzu.

***

Walter wyszedł na zewnątrz posiadłości i zaczął zmierzać do bramy głównej. W rękach trzymał jakieś dokumenty.
Gdy dotarł do bramy, odwróciło się do niego dwóch strażników.
- To jest raport z ostatnich działań – rzekł lokaj, podając im owe dokumenty – Podpiszcie go na znak, że się tam wszystko zgadza - Owi strażnicy byli jedynymi, którzy przeżyli ostatnią misję. Mężczyźni wzięli od niego ów raport, ale nie mieli zamiaru do niego zaglądać. Walter wyjął z kieszeni długopis i go również podał.
Strażnicy korzystając z pleców drugiego kolegi podpisali raport. Przeklinali coś tam pod nosem, z powodu słabej widoczności. Zostawili na kartce ledwo dające się odczytać parafki, ale to wystarczyło.
Lokaj odebrał dokumenty i już miał się oddalić, kiedy nagle dojrzał w oddali jakiś ruch. W mgle zaczęły formować się jakieś niewyraźne kształty.
- Co to? – jeden ze strażników także to dostrzegł i już miał zamiar wyjąć broń, ale lokaj powstrzymał go dłonią. Nie odrywał wzroku od tego zjawiska.
Po jego lewej, we mgle zaczęła się wyłaniać postać potężnego mężczyzny, w powiewającym długim płaszczu. Obok niego szła druga postać. Była niższa i poza jej własnym płaszczem powiewały także jej długie włosy. Postacie były ukryte w mroku, ale oczy wyższego osobnika świeciły niczym dwa czerwone punkciki w ciemności.
Postacie były coraz bliżej, więc jeden ze strażników wyjął latarkę i oświetlił nowoprzybyłych. Oni nie śpieszyli się zbyt mocno i powoli robili kroki w ich stronę, aż wreszcie można było ich ujrzeć dokładnie.
Walter rozszerzył powieki, był trochę w szoku przez to co miał przed oczami. Nie wiedzieć czemu, ten widok był magnetyzujący i przerażający za razem.
Alucarda rozpoznał od razu. Wampir nie zmienił się oczywiście ani odrobinę od czasu kiedy go widział ostatni raz. Był w swoim standardowym ubiorze i ciągnął za sobą jedną ręką swą trumnę.
Obok niego kroczyła kobieta o blond włosach. Była ubrana bardzo po męsku. Koszulę miała białą, a spodnie, marynarkę i długi płaszcz były w kolorze ciemnej zieleni. Emanowała pewnością siebie i dojrzałością. W niczym nie odstępowała od Alucarda, jeśli chodzi o zrobienie silnego wrażenia. Tej kobiety należało się obawiać równie mocno jak króla wampirów obok niej. Było to czuć.
Oboje zatrzymali się w niewielkiej odległości od kamerdynera. Pierwszy odezwał się wampir.
- Witaj Walter. Kopę lat… - lokaj zestarzał się widocznie przez ostatnie lata, lecz jego duch nie zmienił się ani odrobinę. Ten shinigami wciąż miał sporo sił i był niebezpieczny.
- To prawda. Witaj w domu Alucardzie – Następnie Walter zwrócił się do kobiety, którą ostatnio widział, jak była niemowlęciem – Niesamowicie panienka wydoroślała.
- Walter, miło nareszcie cię poznać.
- To dla mnie zaszczyt panienko Integro – lokaj skłonił się nisko przed kobietą – Witamy w domu – w duchu Dornez zastanawiał się, jak Alucard tego dokonał, że ta mała dziewczynka wyrosła na taką wojowniczkę.
- Chwila…ona… ona jest…? – jeden ze strażników nie mógł najwyraźniej wyjść z szoku, gdy zaczął sobie uświadamiać kogo ma przed sobą. Sądził że plotki o córce jego szefa i najsilniejszym wampirze na świecie to zwykły mit.
- Jestem Integra Fairbrook Wingates Hellsing – kobieta zwróciła się bezpośrednio do nich, twardym jak stal tonem – Od dziś będziecie pracować dla mnie. Przejmuję tę Organizację – uśmiechnęła się i to nie po to, aby dodać im otuchy. Ten uśmiech pokazywał jej wyższość, a Walter na jego widok dostał nieprzyjemnego wrażenia, że ten uśmiech jest podobny do…nie, że ona cała emanuje podobną aurą co Alucard.
- Walter – lokaj drgnął, gdy Integra zwróciła się do niego – Powiedz wszystkim pozostałym ludziom, pracującym dla Agencji, że ich przywódca, sir Hellsing powrócił.
Wampir stojący za jej plecami zaśmiał się cicho, czym przyprawił dwóch strażników o dreszcze i to bynajmniej nie z zimna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz