niedziela, 5 marca 2017

Hrabia i Hrabina - Rozdział 8



Integra okrążyła swoje nowe biurko dwa razy, oglądając je z każdej strony. Ono jak i inne meble w jej gabinecie stanowiły interesujące obiekty, ponieważ Integra przez całe życie była otoczona rzeczami, które miały co najmniej 150 lat. Praktycznie same antyki, a tutaj całe wyposażenie było jak nowe.
Wampirzyca usiadła przy biurku i bez dalszej zwłoki zaczęła się zapoznawać z całą zebraną na nim dokumentacją. Były to raporty z ostatnich akcji, wyniki badań przeprowadzonych na ciałach ghouli, sprawozdania z ilości posiadanej przez Agencję broni i amunicji, a nawet dane wszystkich pozostałych przy życiu pracowników.
Integra po przybyciu do posiadłości, od razu po przekroczeniu progu kazała Walterowi przynieść wszystkie te dokumenty. Zamierzała przez resztę nocy się z tym zapoznać. Alucard tymczasem zaszył się gdzieś w swoich dawnych piwnicach.
Kiedy czytała już ostatnie partie, do pomieszczenia, niemal bezszelestnie wszedł Walter.
- Pomyślałem, że chciałaby panienka się czegoś napić – postawił przy niej na blacie filiżankę herbaty.
- Dziękuję – rzekła, nie odrywając uwagi od papierów. Automatycznie powstał u niej zamiar wylania tej herbaty za okno. I tak nie chciała pić rzeczy dla ludzi.
Lokaj nie wychodził, stał w jednym miejscu przyglądając się swojej Pani, w stanie koncentracji. Ona czując, że ten nie odpuści, w końcu zerknęła w jego stronę.
- O co chodzi?
- Zastanawiałem się czy nie jest panienka głodna po podróży. W dodatku po tylu godzinach pracy tutaj…
Wampirzyca zmrużyła lekko oczy, ale nie dała nic więcej po sobie poznać. Zastanowiła się czy przypadkiem czymś się nie zdradziła.
- Nie jestem. Jadłam tuż przed wyjazdem. Coś jeszcze?
- Tak. Chciałem powiedzieć, że cieszę się, że…nic panience nie jest.
Integra mimowolnie wyprostowała się i odrzekła o wiele mniej grzeczniejszym tonem niż wcześniej.
- A co by mi miało być?
- Na szczęście nic, ale ponieważ znam Alucarda o wiele dłużej, wiem do czego jest zdolny. Wiedziałem że panience nic nie zrobi, ale jedynie fizycznie. To jak mógł traktować dziecko to inna sprawa.
Integra nie odpowiedziała tylko dlatego, że poczuła jak jej umysł zaczęła zasnuwać mgła. Obejrzała się za siebie i rzeczywiście, za oknem ciemne niebo zaczęło się rozjaśniać. Słońce wschodziło. Jej instynkt krzyczał by schowała się gdzieś przed tym światłem. Jednak opanowała to i nie dała nic po sobie poznać.
Tymczasem Dornez mówił dalej.
- Myślałem również czy może zechciałaby panienka zobaczyć się…ze swoim ojcem. Wiem, że ma panienka prawo aby mieć do niego żal. Ale proszę pamiętać, że to jedynie starszy i schorowany człowiek. Przeżył wiele w życiu i wiele w życiu dokonał. Mało kto byłby w stanie nieść tyle na swoich barkach co on. Ostatnie lata były dla niego trudniejsze niż się wydaje, naprawdę. Jestem pewien, że gdzieś głęboko on kocha…
- Co próbujesz osiągnąć tą przemową Walter? – Integra przerwała mu, nie chcąc słuchać dalej, jednocześnie wstając z krzesła – Proszę słucham – rzekła to, jakby rzucała wyzwanie.
- Nic nie próbuje osiągnąć – lokaj w ogóle nie był wytrącony z równowagi. Wciąż miał na twarzy wyryty profesjonalizm – Chciałem jedynie…
- Powiem ci co chciałeś zrobić – wampirzyca zrobiła kilka kroków i stanęła naprzeciwko kamerdynera – Chciałeś abym odsunęła się od niego, a stanęła bliżej ojca i innych ludzi.
- Powtórzę jeszcze raz – twarz Waltera nawet nie drgnęła - Znam Alucarda i wiem do czego jest w stanie się posunąć. Widziałem czym jest. Masakry i rzezie jakie urządził tylko dla własnej przyjemności były…
- Tak się składa, że ja też swoje widziałam i to wcześniej niż ci się wydaje. Alucard nie krył się ze swoją naturą przede mną – Integra kolejny raz przerwała Dornezowi. Cierpliwość nie była jej mocną stroną – Także wiem czym jest, ale wiesz co? Opowiem ci coś. Jak miałam 11 lat wybrałam się do lasu – tym razem Walter nie ukrył emocji, unosząc w górę brwi, zdziwiony nagłą zmianą tematu.
– Trafiłam tam na dzikiego wilka, który mnie zaatakował – lokaj poczuł jeszcze większy szok, ale nie przerywał – Gdy miałam 7 lat wdrapałam się na drzewo. Niestety gałąź się pode mną złamała i spadłam. Kiedy miałam 3 lata zachwiałam się i wpadłam w nurt rzeki. Jak miałam 4 miesiące, ojciec chciał przeszyć mnie mieczem – dała tym zdaniem znać, że wampir rzeczywiście nic przed nią nie ukrywał - W żadnym z tych wypadków nie ucierpiałam. Wiesz dlaczego, prawda?
Mina Waltera wróciła do normy, lecz nic nie odrzekł w odpowiedzi. Integra zrobiła kilka kroków i przystanęła tuż przy boku Dorneza.
- Ponieważ strzegł mnie potwór. Żadnego człowieka przy mnie nie było.
Minęła go i zaczęła zmierzać do drzwi.
- Idę na spoczynek. Podróż i czytanie tych dokumentów przez całą noc mnie zmęczyły – stanęła przy progu – Herbatę sobie podaruje – wyszła z gabinetu zatrzaskując za sobą drzwi.
Kiedy szła korytarzem usłyszała jeszcze słowa lokaja.
- Czyli jednak miałem rację.
Człowiek nie miał prawa tego usłyszeć, ale ona nim nie była, więc usłyszała każde słowo zza ściany. Zmarszczyła lekko brwi, ale nie przejęła się. Miała co innego w głowie, czyli ucieczkę przed światłem dnia, póki miała na to wymówkę.
Wcześniej służba pokazała jej gdzie jest jej pokój, ale wampirzyca nie zmierzała w jego stronę. Szła za swoim powonieniem, szukając konkretnego miejsca. Jednocześnie nasłuchując, aby się na nikogo nie natknąć.
Gdy dotarła do jednego z wielu rozwidleń korytarzy, stanęła naprzeciw wielkiego obrazu. Zamknęła oczy, wzięła jeden wdech, skoncentrowała się najmocniej jak mogła i podniosła dłoń. Wolno wyciągała rękę w stronę obrazu. Zerkała znad półprzymkniętych powiek, czy sztuczka której chciała użyć się uda. Na szczęście powiodło się. Jej dłoń przeniknęła gładko przez obraz jak i ścianę. Integra powoli zrobiła 3 kroki naprzód, nie tracąc na koncentracji i przenikając przez ścianę całym ciałem.
Znalazła się u szczytu kamiennych schodów. Zeszła po nich i znalazła się w piwnicach domostwa, choć według niej to miejsce przypominało bardziej więzienie. Idąc korytarzem zdała sobie sprawę, że to zimne, mroczne i wyłożone kamieniem miejsce przypominało trochę ich zamek. Różnicę stanowiło to, że te „lochy” wydawały jej się jakieś ciasne. Zamek zdawał się być bardziej przestronny.
Dotarła w końcu do celu, czyli do ogromnego pomieszczenia, w centrum którego stało jedno duże krzesło. Przy nim był mały stolik. W całej komnacie oprócz tego, stała jeszcze tylko trumna na samym końcu, pod ścianą. Oprócz tych trzech elementów nie było niczego innego.
Integra bez wahania ruszyła w stronę trumny. Przystanęła nad nią i bezpardonowo podniosła jej wieko. Alucard oczywiście tam był, ale nie spał. Leżał z założonym rękami i wpatrywał się w nią z uśmieszkiem. Wiedział, że przyjdzie.
- Suń się – rozkazała krótko wampirzyca, na co jej Hrabia od razu wykonał polecenie. Kiedy wampirzyca weszła do środka i zamknęła za sobą wieko, pozwoliła sobie na westchnięcie. Kto by pomyślał, że zamknięcie się w trumnie może być taką ulgą?
- Walter wygłosił niezłą mowę, aż szkoda, że mu przerwałaś. Byłem ciekaw co powie dalej – powiedział Alucard.
- A ja nie bardzo. Dziwne, ale miałam wrażenie że się zmusza do tej rozmowy. Miałeś racje. On jest specyficzny. Nie umiem go rozgryźć. Te jego ostatnie zdanie…Nieważne – rzekła kładąc się na boku, plecami do wampira – Idź spać. Czeka mnie praca, a na ciebie pewnie nowe rozkazy.
- Właściwie to chciałem cię o coś zapytać – przybliżył się i wyszeptał te słowa tuż przy jej uchu – Skąd wiesz, że wykonam twoje rozkazy?
Integra gwałtownie odwróciła się w jego stronę, napotykając jego wzrok.
- Nie masz nade mną żadnej władzy – kontynuował - To Arthur ją teraz ma w całości. Nie muszę wykonywać żadnego twojego rozkazu. Skąd wiesz, że będę ci posłuszny?
- Jeśli dobrze pamiętam to ty kazałeś mi się prowadzić, ale skoro nalegasz – przekręciła się na drugi bok, przodem do niego. Jej mina nie wyrażała gniewu, a rozbawienie – Naprawdę lubisz mnie prowokować, co? Będziesz mi posłuszny i koniec. Wiem to. Znam cię, słuchanie mnie jest ci na rękę. Wolisz słuchać mnie niż ojca. Jeśli każę ci ocalić świat zrobisz to, jeśli każę ci go zniszczyć również i to uczynisz. Jak prawdziwie oddany mąż – tym razem sama zachowała się prowokacyjnie i położyła palec wskazujący na jego podbródku – Mylę się?
- Ani…trochę – westchnął - Zrobię wszystko co mi każesz i najwidoczniej wiesz o tym. Nigdy nie dasz się oszukać, co?
- Co to, to nie.
Po tym zdaniu Integra zamknęła oczy i zapadła w sen, ale Alucard pozostał jeszcze chwilę przytomny. Przyglądał jej się i myślał.
„Naprawdę tu jest…Moja towarzyszka…Moja żona…Moja Pani…stoi po mojej stronie sama…z własnej woli…bez przymusu i gróźb…nikt nigdy przed nią…się na to nie zdobył…ani nie miał tyle odwagi…by zaakceptować monstrum”

***

Wampirzyca udająca człowieka, sir Integra Hellsing zmierzała właśnie ku swojemu pierwszemu wyzwaniu jako przywódca. Szła teraz tym samym holem, co kilkanaście dni temu jej ojciec. Za nią kroczył jej nowy wierny sługa Walter C. Dornez.
Integra przespała cały dzień w trumnie z Alucardem. Kiedy wstała upewniła się, że nie wzbudziła wśród jej ludzi podejrzeń. Że nikt nie zauważył, że spała gdzieś indziej niż w swoim pokoju. W końcu miała za sobą nieprzespaną noc, miała prawo ją odespać. Człowiek byłby wykończony i dopilnowała, aby ten fakt był zauważony. Zachowała wszelkie pozory. Udała się nawet na kolację, którą wyrzuciła w krzaki za oknem. Dobrze że jadalnia była na parterze. Potem się tego pozbędzie.
A następnie pod osłoną nocy, pojechała z lokajem na nowo zwołane zebranie parlamentu. Zwołane specjalnie by ją poznać i na którym zamierzała oficjalnie przejąć Hellsing. Alucard nie jechał z nią, ponieważ sam udał się gdzie indziej, załatwić własną sprawę.
Wkroczyła do sali, a wówczas wszystkie spojrzenia zwróciły się w jej stronę. Walter zauważył, że byli obecni ci sami ludzie co na poprzednim spotkaniu, jedyną różnice stanowiła obecność innej, czternastej osoby, a mianowicie samej Królowej, siedzącej na tronie na samym końcu sali.
Wzrok zebranych, który się na niej skupił z początku był pełen łagodności i zrozumienia. Lecz tylko z początku. Gdy wszyscy przyjrzeli się Integrze, ich postawy drastycznie się zmieniły. Byli w szoku, nie tego się spodziewali.
„ Co, zaskoczeni?” – pomyślała Integra – „Sądziliście że zjawi się tutaj wstydliwa, mała blondyneczka, skrzywdzona przez życie? Nieśmiała dziewczynka z traumatycznymi wspomnieniami? No cóż…niespodzianka”
Nie czekając na zaproszenie i udając, że nie zauważa reakcji zebranych weszła głębiej do środka.
- Pani… - starszy mężczyzna, u szczytu stołu wstał i powoli dukał słowa, z niedowierzaniem - …Integra Hellsing?
- To moje imię – rzekła krótko, wciąż idąc naprzód w stronę mężczyzny. Walter już za nią nie szedł, stanął obok jedynego pustego miejsca przy stole.
- To zaszczyt Panią powitać. Pozwoli Pani, że się przedstawię. Jestem sir Hugh Irons… - mówiąc to, wyciągnął otwartą dłoń w stronę Integry, lecz ta minęła go, nie zaszczycając nawet zerknięciem.
Zignorowany Irons na moment znieruchomiał, a właściwie kompletnie zdębiał. Stracił zdolność ruchu na dobrych kilka sekund, podobnie jak pozostali zebrani przy stole.
Integra nie zaprzestała kroku, aż weszła po krótkich schodach na podest i stanęła twarzą w twarz z Królową. Wampirzyca po raz pierwszy w życiu uklękła na jedno kolana i oddała pokłon innej osobie, zwykle to jej się ktoś kłaniał. Skłoniła się nisko przed głową tego państwa.
- Wasza Wysokość, czuję zaszczyt, móc stanąć przed twym obliczem.
- Pokaż mi się moje dziecko. Chcę ci się przyjrzeć – starsza kobieta wyciągnęła dłonie i objęła nimi twarz Integry, aby unieść ją w górę na wysokość własnych oczu – Tak, bez wątpienia jesteś ich córką. Masz sporo z wyglądu po ojcu. Nie musisz się kłaniać przede mną. Jeszcze nie zasłużyłam na twoją lojalność.
- Ależ nie. Wasza Wysokość zasłużyła. Słyszałam o Pani dużo…od Alucarda. Opowiedział mi tyle, że nie mam żadnych wątpliwości, że chce być na rozkazy Waszej Wysokości.
Na dźwięk imienia wampira, niemal wszyscy zgromadzeni zadrżeli.
- Właśnie Alucard… - powiedziała cicho staruszka, ale wyraz twarzy jej się nie zmienił. Wciąż był dobroduszny – Odkąd o tobie usłyszałam Integro, o prawdzie na twój temat, chciałam ci zadać 3 pytania. Nie byłam pewna czy wypada, albo czy dasz radę na nie odpowiedzieć, ale teraz… - spojrzała rozmówczyni w oczy, które ukazywały niezachwianą pewność siebie oraz siłę. Siłę potężną, jaką widywała bardzo rzadko wśród swoich ludzi - …nie mam wątpliwości, żeby je zadać.
- Odpowiem na nie z największą szczerością na jaką mnie stać – postawa młodej Hellsing była niezachwiana, mówiła jestem prawdziwym rycerzem, swego władcy.
- A więc pytanie pierwsze – Królowa zabrała dłonie - Integro, powiedz mi jakie miałaś życie?
Wampirzyca mrugnęła raz, aby zaraz odrzec.
- Najlepiej można je opisać słowem niezwykłe. W dobrym słowa znaczeniu. Alucard dbał o mnie, gdy byłam mała. Myślę, że dobrze się mną opiekował. Podejrzewam jednak, że spędzałam o wiele więcej czasu na nauce niż moi rówieśnicy, ale lubiłam to. Nauka mi się podobała. Miejsce, w którym żyłam jeszcze bardziej mi się podobało. Nie pamiętam, aby mi czegoś kiedykolwiek brakowało. Lecz na pewno moje dorastanie nie było normalne, ale mi to odpowiada. Było niesamowite…
- Rozumiem – Królowa wyglądała na zadowoloną – Drugie pytanie. Kim jest dla ciebie Alucard?
- Oficjalnie? Sługą.
- Właśnie, oficjalnie. A naprawdę? Wiem, że cię wychował. Musi być ci o wiele bliższy. Może nawet zastępował ci w pewnym sensie ojca…
Integra chyba nigdy nie musiała się tak hamować, aby nie parsknąć śmiechem. To krótkie zdanie Królowej było takie niedorzeczne! Nie wiedziała nawet, jak niesmaczną rzecz zasugerowała. Bardziej się pomylić nie mogła, co za absurd. Tak wielki, że aż śmieszny.
- O nie. Przepraszam, że przerwałam Waszej Wysokości, ale to nie tak. Przez całe moje życie Alucard wbijał mi do głowy, że jestem jego Panią. Zawsze traktował mnie z szacunkiem i respektem i tak zostało do dziś. Nie służy mi bo musi. Służy mi, ponieważ chce. Ponieważ mnie wybrał, dawno temu. Bardzo wcześnie wytłumaczył mi, że mam ojca. Stworzył mi jego wyobrażenie. Oraz obraz tego kim dla siebie jesteśmy. Nasze relacje nigdy tak nie wyglądały, jak to Pani sugeruje. Oficjalnie zawsze był moim Sługą. A naprawdę, dla mnie…kiedyś był drogim mi opiekunem, ale teraz…jest moim towarzyszem. To nasza relacja…tacy jesteśmy…
Cytując dawne słowa Alucard, w głowie Integry pojawił się jego obraz. Stał odwrócony do niej plecami, u podnóża ich wzgórza. Nie była pewna czy jest to wspomnienie z dnia, w którym złożył jej obietnicę, czy może z dnia, gdy na jej rozkaz przemienił ją w nieumarłą. W obu przypadkach, czuć było od niego pewną nostalgię.
- Towarzyszem…?
- Tak – w każdym tego słowa znaczeniu, ale tego już nie dodała.
- Rozumiem – wampirzyca zastanawiała się, czy Królowa rzeczywiście zrozumiała znaczenie tego słowa – Ostatnie pytanie – kobieta rozkazała gestem, aby Integra wstała, a ona wykonała polecenie – Czego pragniesz Integro Hellsing?
- Właśnie tego. Chcę Hellsing! – rzekła stanowczo i z mocą – Chcę żeby Wasza Wysokość oficjalnie uznała mnie za godną bycia liderem tej organizacji oraz przywódcą, który będzie reprezentował jej potęgę. Ma Królowa prawo wątpić w to, czy się nadaje, ale…wierzę że w obecnej sytuacji jestem w stanie wygrać tę wojnę. Wiem, że…mój ojciec nadszarpnął zaufanie i …
- Ale nie wątpię w ciebie, młoda Integro. Już przynajmniej nie.
- Och?
- Byłabym niegodną mego tytułu, jeśli odrzuciła bym pomoc prawdziwej…wojowniczki. Z radością oddam ci miejsce przy tym stole. Hellsing należy do ciebie…Sir Hellsing. Ten tytuł idealnie do ciebie pasuje.
- Będę nosić go z dumą. Dziękuję, Wasza Wysokość – Integra ponownie uchyliła głowę przed majestatem tej starszej kobiety.
- To ja dziękuję. Za to że tu przybyłaś. Za to, że bierzesz na siebie to brzemię. Masz w sobie coś, co każe mi wierzyć, że … zwyciężysz tę wojnę.
A więc Królowa też sądzi, że nadchodzi wojna – pomyślała wampirzyca – Niezwykła kobieta, ludzie nie byli  głupi, oddając jej władzę.
- Dziękuję – rzekła po raz kolejny i zeszła z podestu. Podeszła do sir Ironsa, który wciąż stał, przyglądając się tej wymianie zdań – Proszę wybaczyć moją nieuprzejmość, lecz dopiero teraz mogę przedstawić się z podniesioną głową, jako równa Panu. Miło mi Pana poznać, sir Irons. Liczę na owocną współprace – ukłoniła się lekko, przed starszym mężczyzną, z szacunkiem, jakiego się po niej nie spodziewano.
- Mnie … także – Hugh Irons nie wiedział co sądzić. Ta kobieta wydawała się tak podobna do Arthura, lecz jednocześnie zupełnie różna. Zanim ją poznał czuł wobec niej tylko litość. Obecnie czuł, jak przepełnia go szacunek. Chęć by podążać za tym rycerzem, choć był kobietą. W końcu sam Król Nieumarłych zdawał się na nią podążać, a Królowa wyraźnie…
Te myśli przerwał mu jakiś głośny sygnał. Nadajnik, przyłączony do paska Waltera wydawał ten dźwięk.
- Walter? – spytała Integra.
- To z kwatery Sir Hellsing – wyjaśnił szybko – Były 3 sygnały, a to oznacza odkrycie obecności wampira…
- Nie musisz nic więcej dodawać. Wyruszamy natychmiast – rzekła, szybko kierując się do wyjścia – Wybaczą państwo, obowiązki wzywają.
- Zaraz skontaktuje się z zastępcą. Wysłać naszych na miejsce? – lokaj ruszył za nią.
- Tak, ale tylko by zabezpieczyli teren. Likwidacją zajmie się Alucard.
- W takim razie wezwę go…
- Nie trzeba – Integra odwróciła się lekko za siebie – Już go wezwałam.
Po tych słowach oboje zniknęli za drzwiami. W sali zapanowała cisza. Zanim Integra Hellsing się tu zjawiła wyobrażano ją sobie jako ofiarę, której należy współczuć i pomóc, gdyż doświadczyła w życiu samych okrucieństw. Zamiast tego wkroczył tu niebezpieczny wojownik, bez wahania dążący do celu. Teraz czuli wobec tej kobiety jedynie respekt i strach. Tak bali jej się. Pomijając fakt, że sama trzymała na smyczy potwora to sama wydawała się niezwykle … bezwzględna.

***

Starzec nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok, modląc się o sen. Znajdował się w szpitalu, w prywatnym pokoju. Był podłączony do kroplówki i drogiej aparatury kontrolujące jego parametry życiowe, na wypadek kolejnego zawału.
Sir Arthurowi Hellsingowi, jako bogatemu człowiekowi zapewniono najlepszą opiekę oraz najlepsze warunki, na jakie stać było szpital. W porównaniu do publicznych placówek zdrowia, ta klinika była luksusem, ale starcowi nie wiele to pomagało. Nie wpływało to na zły stan jego ducha.
Mężczyzna po raz kolejny przekręcił się na bok. Spod zmrużonych powiek dostrzegł powiewający materiał. Okno było otwarte, pewnie była to zasłona.
Zamknął ponownie oczy, gdy nagle zdał sobie z czegoś sprawę. Przekręcił się przed chwilą na lewy bok, a przecież okno znajdowało się po prawej stronie, więc materiał nie mógł być zasłoną. Co przed chwilą zobaczył?
Gwałtownie otworzył oczy. Nie był w pokoju sam. W ciemności zarysowała mu się wysoka i potężna sylwetka. Ktoś stał przy jego łóżku. Powiewający materiał okazał się płaszczem tej osoby. W mroku błyszczały dwa czerwone ślepia.
- Alucard… - Arthur nie mógł go z nikim pomylić. Jego wampirzy Sługa powrócił.
- Witaj Panie.
- To nie czas odwiedzin.
- Ale tylko ten mi najbardziej odpowiada – wampir podszedł bliżej łóżka i popatrzył Hellsingowi prosto w twarz – Zestarzałeś się Arthurze.
- Wiem… Wiem Alucardzie. Czuje to.
- Ale…to ty.
- Co masz na myśli? – wampir schylił się by spojrzeć starcowi w oczy.
- Mam na myśli to, że choć leżysz tu w tak żałośnym i słabym stanie, podłączony do tego ustrojstwa to i tak…jesteś o wiele…wiele silniejszy niż gdy cię ostatni raz widziałem. Jesteś Arthurem Hellsingiem. Wróciłeś do siebie.
- Chyba tak, ale to bez znaczenia.
- Ależ ma znaczenie – wampir odsunął się – Znów mogę z dumą nazywać cię Panem. Nie nienawidzisz już swojej córki, prawda?
-Nie, już nie… - westchnął starzec i przybrał zbolały wyraz twarzy – Kocham ją. Miałeś rację, mogłem wyzbyć się tej słabości i naprawdę ją pokochać, kiedy była daleko. Przeniosłem złość na samego siebie i swoją żonę na nią, czego wstydzę się najbardziej na świecie. Co najniezwyklejsze…to ty mi pomogłeś…i uratowałeś ją…
- Nie zrobiłem tego dla ciebie…
- Wiem, że nie – Arthur spojrzał przed siebie, zdawało się, że patrzy gdzieś w dal – Opowiedz mi o niej, proszę…
- Byłbyś z niej dumny. Jest wspaniała. Ma twój wygląd, ale owal twarzy jest po Annie. Ma też jej spostrzegawczość i łagodność, choć głęboko ukrytą. Ma ironiczne poczucie humoru, ale na ogół zachowuje powagę. Czasem trudno uwierzyć, że jest kobietą. W końcu nazywa się je płcią słabą, a to słowo ją obraża. Zgniotła by niejednego mężczyznę i nie mówię tylko o sile fizycznej. Myślę, że zrobiłem z niej osobę godną, aby nazywać ją przywódcą.
- Ach tak…Alucardzie… – Arthur odwrócił głowę w stronę wampira, wciąż był smutny – Czy zrobiłeś jej coś złego?
- Wiesz, że nie – odrzekł spokojnie.
- Nie o to mi chodzi. Czy zrobiłeś jej coś co jest złe w moim mniemaniu, ale nie w twoim czy jej?
Wampir milczał przez krótką chwilę, po czym wyszeptał krótkie.
- Tak
Starzec westchnął boleśnie i zamknął oczy.
- Nie miałem złudzeń. W końcu sam ci ją praktycznie oddałem. Łatwo było przewidzieć, że mając ją tak blisko…nie wytrzymasz i zrobisz coś by…zmusisz by była przy tobie jako…Nie dałbyś odejść komuś kto… - nie umiał znaleźć odpowiednich słów.
- Nie doceniasz jej. Nigdy nie zrobiłem czegoś czego by nie chciała. Miałem inne plany, ale ona…pokonała mnie. Jak prawdziwy Hellsing. Była przy mnie całe życie i pod moim wpływem, ale i tak zdołała mnie zwyciężyć. Stanęła po mojej stronie z własnego wyboru. Będę jej Sługą do końca życia. Moja Pani nie jest moją ofiarą. Ona jest…mi równa.
Spod przymkniętych powiek starca pociekła łza.
- Więc…mogę być spokojny, że jesteś dobrze kontrolowany…Chroń ją. To mój ostatni rozkaz.
- Będę. Tam gdzie ona, będę i ja. Sługa jest tam, gdzie jego Pani – uśmiechnął się, cytując Integre – Hrabia jest tam gdzie Hrabina.
Po usłyszeniu tego zdania, dłonie Arthura, ułożone na pościeli zadrżały, a po chwili zacisnęły w pięści. Nie zrobił jednak nic więcej.
- Tego się właśnie obawiam, ale…powiedz...czy ona jest szczęśliwa…w tym stanie?
- Integra nie żyłaby życiem, którego nie znosi.
- Rozumiem – Arthur otworzył oczy, był mniej przygnębiony – Chociaż tyle dobrego – ton głosu zrobił się nagle lodowaty - Naprawdę cię nienawidzę. Za to że to ty ją uratowałeś tamtego dnia. Za to że stałeś się dla niej…nie przejdzie mi to przez gardło.
- Tak…To naprawdę ty Arthurze. Nienawidź mnie, masz prawo.
Alucard uśmiechał się szeroko, zadowolony z postawy starca, gdy nagle jego głowa gwałtownie odwróciła się w stronę okna. Zupełnie jakby ktoś go zawołał. Hellsing to zauważył.
- Co się stało?
- Moja Pani mnie wzywa – otrzymał telepatyczny sygnał przez ich połączenie krwi. Szykowała się robota dla zabójcy.
- Więc, na co czekasz? – Arthur wysilił się i uśmiechnął się krzywo.
- Racja, muszę iść – podszedł do otwartego okna. Szykując się do skoku, ostatni raz spojrzał na Arthura – Żegnaj, mój Panie.
- Żegnaj Alucardzie.
Obaj wiedzieli, że widzą się po raz ostatni. Alucard przyszedł tu dzisiejszej nocy, aby się pożegnać. I oddać swemu Panu należyty szacunek.
Wampir ukłonił się nisko, po czym wyskoczył przez okno i rozpłynął się w ciemności. Po jego zniknięciu starzec płakał rzewnie, aż do rana. Mimo iż wiedział, że to nie oczyści go z grzechów.

***

Zebrane siły policyjne stały grupką w namiocie i patrzyły, pełnym szoku wzrokiem na stojącą przed nimi  dziewczynę, która wyraźnie dawała do zrozumienia, że ma więcej władzy od nich i teraz ona przejmuje kontrolę nad sytuacją.
A wyglądała ona tak. Do małej wioski, w północnej Anglii przybył niedawno pewien dziwny pastor. W dzień prawie nie wychodził, przeważnie siedział w kaplicy. Poza nią przebywał tylko w dni deszczowe, pochmurne lub nocą. Wtedy ubierał się w habit, a twarz skrywała się głęboko pod kapturem. Wydawało się iż wielebny nie lubi słońca.
Pierwszy wypadek zdarzył się jakiś tydzień po jego przybyciu. Wysłany do sąsiedniej wioski chłopiec nie wrócił tamtego dnia ani następnego. Wypadki zaczęły się powtarzać. Przez następne 10 dni zniknęło 10 mieszkańców.
Jeden z pozostałych przy życiu świadków zeznał, że widział twarz pastora pokrytą krwią. Policja poszła go przesłuchać, ale na ich nieszczęście była wtedy już noc więc…nie przeżyli tego.
Wysłano do walki z nim cały oddział pełen policjantów. Nie powrócili i oni. I wówczas zjawiła się ona. Ona i Zakon Rycerski Kościoła Anglikańskiego, inaczej Organizacja Hellsing, którzy wstrzymali ich od dalszego działania i przejęli dowodzenie.
Ludzie byli zdumieni tym, że ta, o wiele młodsza od nich dziewczyna opowiadała im o celu istnienia tej organizacji, wampirach i ghoulach. Nie potrafili jej uwierzyć, ale również i sprzeciwić.
- Nasz ekspert właśnie zaczął działać. Niedługo będzie po wszystkim – mówiła Integra Hellsing, z niezachwianą pewnością.
- Kim…kim on jest? – spytał jeden z mężczyzn. Z jakiegoś powodu bał się tej młodej osoby, choć całe życie spędził na łapaniu groźnych przestępców, przed którymi nigdy nawet nie zadrżał.
- Potworem – rzekła krótko – Jeśli chodzi o wampiry to nikt nie może się równać z jego wiedzą i doświadczeniem.
Integra westchnęła, w takich chwilach brakowało jej cygar, a nawet i okularów, aby je poprawić i zająć czymś ręce. Niby było to jej pierwsze zadanie jako dowódcy Agencji, a mimo to nie czuła z tego powodu żadnych nerwów. Zwykła misja, należy ją wykonać. Była skupiona na celu. Wiedziała jak to poprowadzić niemalże instynktownie.
Kilka godzin wcześniej, gdy wraz z Walterem wyszli z zebrania Alucard już na nich czekał. Od razu pojechali na miejsce. Po drodze podano im przez radio wszystkie szczegóły. Kiedy Integra wraz ze swoimi ludźmi zajęli teren, Alucard natychmiast odłączył się i przystąpił do działania.
Nikt nie zdawał sobie sprawy, że dziewczyna była wampirzycą i przez cały czas, gdy do nich przemawiała, jednocześnie siedziała w głowie swojego stworzyciela i obserwowała jego działania jego oczyma. Oczywiście…on był tego świadomy. Byli w stałym kontakcie.

***

Wampir udający pastora, trząsł się na całym ciele. Ghoule stojące za nim były kompletnie nieruchome. Jego czerwone ślepia wpatrywały się z przerażeniem na zjawisko rozgrywające się przed nim.
Otóż postać, którą przed chwilą on i jego sługi podziurawili, wręcz masakrując jego ciało, teraz samoistnie się regenerowało wśród potężnej chmury czarnego pyłu. W ciemności lśniły jego białe kły i podobne do jego własnych, czerwone oczy. Pył się rozprysł i ponownie stanął przed nim mężczyzna w czerwonym płaszczu i kapeluszu, w doskonałej formie. Nie wyglądał nawet na draśniętego.
Temu wszystkiemu przyglądała się jeszcze jedna osoba. Dziewiętnastoletnia policjantka o niebieskich oczach i związanych blond włosach. Była jedynym członkiem swojego oddziału, który przeżył. Gdyby nie pojawienie się przybysza, już by podzielała ich los.
Alucard wyjął coś zza płaszcza. W świetle księżyca zalśnił srebrny Casull 454. Wampir, nie zmniejszając ani trochę swojego maniakalnego uśmiechu, zaczął strzelać. Zgromadzone wokół ghoule zaczęły padać jeden po drugim. Ich klatki piersiowe rozrywały się, a ich głowy odpadały od ciał.
- One giną…Te kule – Pastor nie potrafił się wziąć w garść, panika przejmowała nad nim kontrole. Nie takiego rozwoju spraw się spodziewał.
Ostatni stwór padł dokładnie w momencie, kiedy z pistoletu wypadł pusty magazynek.
- 13 mm pociski rozpryskujące, stworzone z przetopionego srebrnego krzyża, z katedry Lancaster. Żaden nie-człowiek, nie jest w stanie się im oprzeć.
Alucard ponownie załadował broń. Był zachwycony trwogą, malującą się na twarzy „śmiecia”. Uwielbiał te chwile, gdy jego wrogowie tracili wszelką nadzieje i byli zdani na jego łaskę, której oczywiście nie miał. To słabe robactwo u jego stóp, które mógł zgnieść ot tak. Och, przed nim jeszcze ta najlepsza część…
- D…dlaczego? Dlaczego?! – krzyczał wampir do odstrzału – Dlaczego ktoś taki jak ty służy ludziom?
„Ja nie służę ludziom. Ja służę jedynie jej” – pomyślał Alucard, patrząc na swojego przeciwnika. Nie przestał się uśmiechać, kiedy ten pastor chwycił policjantkę i schował się za nią, przytrzymując siłą. Wziął dziewczynę na zakładnika.
- Nie ruszaj się „zabójco”. Przeżyła tylko ona. Czyżby jej los był ci obojętny? – dziewczyna w jego rękach drżała, bojąc się o swoje życie – Nie martw się, nie zamierzam prosić o wiele. Chcę tylko, żebyś pomógł mi uciec. Myślę, że możesz mnie po prostu przeoczyć.
Alucardowi chciało się śmiać. Coś takiego nie mogło go powstrzymać. Miał gdzieś życie tej policjantki. Zakładnicy na niego nie działali. Jeśli coś stało mu na drodze to należało to zabić, niezależnie czym ta osoba była, wampirem czy człowiekiem. Zlikwiduje swój cel niezależnie, czy ktoś niewinny przy tym zginie, czy nie. Ta tarcza z człowieka była żałosna. Zabije ich oboje, nie miał skrupułów czy litości. W końcu był potworem.
Jednakże…jakoś nie potrafił zignorować tego spojrzenia wielkich, błękitnych oczu, błagających go niemo o ratunek. Ta młoda policjantka chciała żyć i bała się. Ona i Integra były w podobnym wieku…
Jeśli przez ostatnie lata, No Life King czegoś się nauczył to tego, że ludzie mają prawo do własnego wyboru. I że mogą być one zaskakujące. Zwęził nieco oczy, podejmując decyzje. Da tej dziewczynie wybór. Chociaż do tego da jej prawo, w ostatnich chwilach życia.
- Dziewczyno, jesteś dziewicą? – najpierw sprawdzi czy to w ogóle miało sens.
Policjantka drgnęła, czerwieniąc się.
- Po co ją o to pytasz, do cholery?!
- Pytałem, czy jesteś dziewicą – Alucard ignorował „śmiecia”. Był skupiony na dziewczynie i tym jak odpowie.
- Ty draniu… - wampir pastor tracił cierpliwość
- Odpowiadaj! – Alucard pośpieszył ją, unosząc broń. Nie było czasu do stracenia, a ta idiotka straciła język w gębie!
- Tak jestem! – policjantka w końcu wykrzyknęła odpowiedź na cały głos.
W chwili, kiedy to z siebie wyrzuciła, wampir nacisnął spust. W klatce piersiowej dziewczyny pojawiła się dziura, a ona sama splunęła krwią. Nosferatu za nią, którego kula dosięgnęła przechodząc przez jej ciało, wypuścił jej ciało z rąk. Policjantka runęła na ziemię, z jej ust wciąż lała się szkarłatna ciecz.
Z rannego wampira także trysnęła krew. Alucard zjawił się przy nim w sekundę. Jednym ruchem, przebił jego tors na wylot. Patrzył z przyjemnością na agonie tego nieudacznika, na jego ostatnie chwile. Na cierpienie, na które sam go skazał. Nawet czucie na ręce jego wnętrzności były świetne. To uczucie mocy i wyższości, te uczucia płynące z pozbawienia kogoś życia…nie mogło się z niczym równać. Naprawdę lubił…zabijać. I walczyć…I niszczyć…
Po pokonaniu wroga, Alucard zwrócił się w stronę policjantki. Leżała na ziemi w kałuży krwi. Pokaźna rana po jego kuli wciąż krwawiła, ale dziewczyna żyła. Oddychała ciężko, a wzrok miała utkwiony w nocne niebo.
- Przestrzeliłem ci płuco, po to by trafić go w serce – powiedział, podchodząc do niej – moja broń ma spory kaliber, więc…Długo już nie pożyjesz. Co zamierzasz zrobić?
Dziewczyna z trudem uniosła trzęsącą się rękę. Kierowała ją w jego stronę. Widać  było, że cierpi katusze. Jej błagalny gest został wzbogacony łzami. Płakała z bólu, wciąż wyciągając ku niemu dłoń.
Alucard uklęknął i pozwolił by jej dłoń upadła na jego. Mimo iż miał przed sobą konającą, cierpiącą z bólu dziewczynę…iż widział jej łzy…iż sam jej to zrobił…to kąciki ust wciąż miał uniesione.
Zrozumiał jej odpowiedź. Dokonała wyboru. Miał racje, ludzkie decyzje czasem są zaskakujące.
- To jest naprawdę…wspaniała noc.
Pijąc jej krew dowiedział się o niej wszystkiego. Dowiedział się absolutnie wszystkiego… o Seras Victorii.
W tym samym czasie Integra stała bez ruchu na zewnątrz namiotu, głęboko zamyślona. Widziała wszystko w jego myślach. Gdyby ich nie znała, byłaby pewnie bardzo zdumiona, gdy przyniósłby tę policjantkę, przemieniającą się w wampira. Ale znając jego motywy nie była już zaskoczona. Odkryła nową zaletę bycia związaną z Alucardem – Mogła go lepiej rozumieć.

***

Seras Victoria leżała na łóżku, pogrążona w metamorficznym śnie. Nad nią stała dwójka wampirów. Znajdowali się w jednym z pomieszczeń w podziemiach posiadłości Hellsing. Był środek dnia, lecz po raz pierwszy od przemiany Integrze to nie przeszkadzało, aż tak mocno jak zwykle. A to dlatego, że pogoda w Anglii bardzo często, tak jak dziś, była bardzo pochmurna i deszczowa. Słońce było schowane, więc dało się wytrzymać.
- Seras…Victoria… - Integra wymówiła powoli jej imię, siadając na skraju łóżka przy nieprzytomnej dziewczynie. Przeglądała jej się, próbując zrozumieć swoje emocje. Okryła pościelą szczelniej ciało dziewczyny – Jeszcze kilka godzin i się obudzi…
- Nie mów, że jej współczujesz? – Alucard wydawał się nieco zdziwiony jej postawą.
- Trochę…ale nie przez to, co się z nią teraz dzieje. Tutaj jej nie żałuje. Sama wybrała noc…
Dzięki wypitej krwi, wampir wiedział o dziewczynie wszystko, a Integra dzięki ich połączeniu i czytaniu w jego myślach też miała tą wiedzę. Seras jako małe dziecko była świadkiem zabójstwa swoich rodziców. Ale żeby tego było mało, musiała patrzeć jak zabójcy gwałcą martwe ciało jej mamy. Okrucieństwo to odcisnęło na niej piętno. W sierocińcu wystarczyło, aby coś ją sprowokowało, a od razu wdawała się w bójki. Na co dzień wydawała się łagodnym i trochę głupiutkim dzieckiem, ale wystarczył mały bodziec, aby wybuchła. Zrobiła krzywdę wielu kolegom, później tego żałując. Jej marzeniem było zostać policjantką, tak jak jej ojciec. Spełniła to marzenie…na krótko…
Integra i Alucard zobaczyli to wszystko jej oczami.
- Oczywiście nie dałem jej swojej krwi. Będzie słabsza od ciebie, ale nie będzie musiała ukrywać czym jest. Przyda nam się.
- Wiem. Może to zająć trochę czasu, ale… - wampirzyca wstała i stanęła przy boku Alucarda - …będzie użyteczna. Każdy żołnierz, zwłaszcza w takiej wojnie jest cenny. Jednakże będziesz musiał się nią zająć. Poznaliśmy ją trochę i oboje wiemy, że tak szybko się nie zaaklimatyzuje.
- Może być sobie bojaźliwa, ale z czasem zrozumie, że … wybór się skończył. Nie ma już odwrotu, ani dla niej…
- Ani dla nas – dokończyła za niego, bez żadnego znaku przygnębienia. Stwierdzała fakt.
Alucard odwrócił wzrok od swojej nowej podopiecznej i skupił się na Integrze. Był ku temu powód. Mimo iż jego Pani wydawała się na zewnątrz niewzruszona, to i tak wiedział że w środku była poruszona. I podejrzewał przez co.
- Grzebanie w mojej głowie ma najwyraźniej zły wpływ na twoją wolę…Może jednak…
- Zamknij się. Nic się nie zmieniło w moich planach. Po prostu…muszę o tym nie myśleć.
Chodziło tu o krew. Integra mogła żywo w głowie odtworzyć jak Alucardowi smakowała krew dziewczyny.  Poznając pośrednio jej smak, pojawiło się u niej coś na kształt głodu. Teraz odgrywanie człowieka mogło być jeszcze trudniejsze.
- Nie myśleć o tym? – głos wampira brzmiał nieco sugestywnie – Więc czym zajmiesz uwagę?
- Cóż…pracę już skończyłam… - jak w tańcu, on robi krok, ona bez problemu podąża za nim, nie gubiąc rytmu. Twarz straciła kamienny wyraz – A Sługa dobrze wykonał swoją robotę.
- O, zaczniesz stosować wobec mnie system kar i nagród?
- Czy nie kazałam ci się zamknąć? – podeszła bliżej i pociągnęła go za kołnierz w jej stronę – Chodź tu.
***

- Draculina… - westchnęła cicho Seras Victoria.
Obudziła się dosłownie kilka chwil temu. Teraz miała przed sobą swojego stworzyciela, Integre i Waltera, którzy powiedzieli jej właśnie, czym się stała. Dziewczyna niepewnie to przyjęła. Była widocznie zagubiona.
- A tak właściwie…to gdzie ja jestem? – spytała cicho i z obawą.
- W siedzibie Królewskiej Armii Kościelnej, zwanej też Agencją Hellsing – odpowiedziała jej Integra – W legowisku potworów, które wciąż wydala nowe potwory.
- A więc ja…
- Oczywiście będziesz pracować dla Organizacji Hellsing – rzekła, dając jej do zrozumienia swoim tonem, że nie może się sprzeciwić. Nie ma wyjścia i musi się dostosować.
Walter podszedł do policjantki i podał jej nowy uniform. On jak i Alucard uśmiechnęli się szerzej, ale nie w geście wsparcia. Raczej by jej zademonstrować, że tak jak ona są pewnego rodzaju potworami. Różnymi, lecz jednak.
- Ostatnio znacznie wzrosła ilość przestępstw z udziałem nieumarłych. Będziesz walczyć z wampirami, Policjantko – Integra podsumowała całą przemowę i nowy cel życia dziewczyny – Przebierz się, damy ci chwilę samotności.
Lokaj wyszedł z pokoju i wydawało się, że pozostała dwójka za nim podąży. Ale przy drzwiach, Integra obejrzała się do tyłu na Seras, uniosła kąciki ust i ukazała swoje kły. Jej niebieskie oczy na sekundę zalśniły czerwienią.
- Pani…Pani też jest… - wyrzuciła z niedowierzaniem Seras.
- Cii – syknął Alucard, nie dając jej dokończyć. Stanął u boku swojej Pani i oboje rzekli Victorii krótkie.
- To tajemnica – po czym zniknęli, zostawiając ją samą.
Seras siedziała, kompletnie osłupiała.
- Nic już nie rozumiem – tylko te słowa była na razie w stanie wyjąkać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz