Integra
okrążyła swoje nowe biurko dwa razy, oglądając je z każdej strony. Ono jak i
inne meble w jej gabinecie stanowiły interesujące obiekty, ponieważ Integra
przez całe życie była otoczona rzeczami, które miały co najmniej 150 lat.
Praktycznie same antyki, a tutaj całe wyposażenie było jak nowe.
Wampirzyca
usiadła przy biurku i bez dalszej zwłoki zaczęła się zapoznawać z całą zebraną
na nim dokumentacją. Były to raporty z ostatnich akcji, wyniki badań
przeprowadzonych na ciałach ghouli, sprawozdania z ilości posiadanej przez
Agencję broni i amunicji, a nawet dane wszystkich pozostałych przy życiu
pracowników.
Integra po
przybyciu do posiadłości, od razu po przekroczeniu progu kazała Walterowi
przynieść wszystkie te dokumenty. Zamierzała przez resztę nocy się z tym
zapoznać. Alucard tymczasem zaszył się gdzieś w swoich dawnych piwnicach.
Kiedy czytała
już ostatnie partie, do pomieszczenia, niemal bezszelestnie wszedł Walter.
- Pomyślałem,
że chciałaby panienka się czegoś napić – postawił przy niej na blacie filiżankę
herbaty.
- Dziękuję –
rzekła, nie odrywając uwagi od papierów. Automatycznie powstał u niej zamiar
wylania tej herbaty za okno. I tak nie chciała pić rzeczy dla ludzi.
Lokaj nie
wychodził, stał w jednym miejscu przyglądając się swojej Pani, w stanie
koncentracji. Ona czując, że ten nie odpuści, w końcu zerknęła w jego stronę.
- O co
chodzi?
-
Zastanawiałem się czy nie jest panienka głodna po podróży. W dodatku po tylu
godzinach pracy tutaj…
Wampirzyca
zmrużyła lekko oczy, ale nie dała nic więcej po sobie poznać. Zastanowiła się
czy przypadkiem czymś się nie zdradziła.
- Nie jestem.
Jadłam tuż przed wyjazdem. Coś jeszcze?
- Tak.
Chciałem powiedzieć, że cieszę się, że…nic panience nie jest.
Integra
mimowolnie wyprostowała się i odrzekła o wiele mniej grzeczniejszym tonem niż
wcześniej.
- A co by mi
miało być?
- Na
szczęście nic, ale ponieważ znam Alucarda o wiele dłużej, wiem do czego jest
zdolny. Wiedziałem że panience nic nie zrobi, ale jedynie fizycznie. To jak
mógł traktować dziecko to inna sprawa.
Integra nie
odpowiedziała tylko dlatego, że poczuła jak jej umysł zaczęła zasnuwać mgła.
Obejrzała się za siebie i rzeczywiście, za oknem ciemne niebo zaczęło się
rozjaśniać. Słońce wschodziło. Jej instynkt krzyczał by schowała się gdzieś
przed tym światłem. Jednak opanowała to i nie dała nic po sobie poznać.
Tymczasem
Dornez mówił dalej.
- Myślałem
również czy może zechciałaby panienka zobaczyć się…ze swoim ojcem. Wiem, że ma
panienka prawo aby mieć do niego żal. Ale proszę pamiętać, że to jedynie
starszy i schorowany człowiek. Przeżył wiele w życiu i wiele w życiu dokonał.
Mało kto byłby w stanie nieść tyle na swoich barkach co on. Ostatnie lata były
dla niego trudniejsze niż się wydaje, naprawdę. Jestem pewien, że gdzieś
głęboko on kocha…
- Co
próbujesz osiągnąć tą przemową Walter? – Integra przerwała mu, nie chcąc
słuchać dalej, jednocześnie wstając z krzesła – Proszę słucham – rzekła to,
jakby rzucała wyzwanie.
- Nic nie
próbuje osiągnąć – lokaj w ogóle nie był wytrącony z równowagi. Wciąż miał na
twarzy wyryty profesjonalizm – Chciałem jedynie…
- Powiem ci
co chciałeś zrobić – wampirzyca zrobiła kilka kroków i stanęła naprzeciwko
kamerdynera – Chciałeś abym odsunęła się od niego,
a stanęła bliżej ojca i innych ludzi.
- Powtórzę jeszcze
raz – twarz Waltera nawet nie drgnęła - Znam Alucarda i wiem do czego jest w
stanie się posunąć. Widziałem czym jest. Masakry i rzezie jakie urządził tylko
dla własnej przyjemności były…
- Tak się
składa, że ja też swoje widziałam i to wcześniej niż ci się wydaje. Alucard nie
krył się ze swoją naturą przede mną – Integra kolejny raz przerwała Dornezowi. Cierpliwość
nie była jej mocną stroną – Także wiem czym jest, ale wiesz co? Opowiem ci coś.
Jak miałam 11 lat wybrałam się do lasu – tym razem Walter nie ukrył emocji,
unosząc w górę brwi, zdziwiony nagłą zmianą tematu.
– Trafiłam
tam na dzikiego wilka, który mnie zaatakował – lokaj poczuł jeszcze większy
szok, ale nie przerywał – Gdy miałam 7 lat wdrapałam się na drzewo. Niestety
gałąź się pode mną złamała i spadłam. Kiedy miałam 3 lata zachwiałam się i
wpadłam w nurt rzeki. Jak miałam 4 miesiące, ojciec chciał przeszyć mnie
mieczem – dała tym zdaniem znać, że wampir rzeczywiście nic przed nią nie
ukrywał - W żadnym z tych wypadków nie ucierpiałam. Wiesz dlaczego, prawda?
Mina Waltera
wróciła do normy, lecz nic nie odrzekł w odpowiedzi. Integra zrobiła kilka
kroków i przystanęła tuż przy boku Dorneza.
- Ponieważ
strzegł mnie potwór. Żadnego człowieka przy mnie nie było.
Minęła go i
zaczęła zmierzać do drzwi.
- Idę na
spoczynek. Podróż i czytanie tych dokumentów przez całą noc mnie zmęczyły –
stanęła przy progu – Herbatę sobie podaruje – wyszła z gabinetu zatrzaskując za
sobą drzwi.
Kiedy szła
korytarzem usłyszała jeszcze słowa lokaja.
- Czyli
jednak miałem rację.
Człowiek nie
miał prawa tego usłyszeć, ale ona nim nie była, więc usłyszała każde słowo zza ściany.
Zmarszczyła lekko brwi, ale nie przejęła się. Miała co innego w głowie, czyli
ucieczkę przed światłem dnia, póki miała na to wymówkę.
Wcześniej
służba pokazała jej gdzie jest jej pokój, ale wampirzyca nie zmierzała w jego
stronę. Szła za swoim powonieniem, szukając konkretnego miejsca. Jednocześnie
nasłuchując, aby się na nikogo nie natknąć.
Gdy dotarła
do jednego z wielu rozwidleń korytarzy, stanęła naprzeciw wielkiego obrazu.
Zamknęła oczy, wzięła jeden wdech, skoncentrowała się najmocniej jak mogła i
podniosła dłoń. Wolno wyciągała rękę w stronę obrazu. Zerkała znad
półprzymkniętych powiek, czy sztuczka której chciała użyć się uda. Na szczęście
powiodło się. Jej dłoń przeniknęła gładko przez obraz jak i ścianę. Integra
powoli zrobiła 3 kroki naprzód, nie tracąc na koncentracji i przenikając przez
ścianę całym ciałem.
Znalazła się
u szczytu kamiennych schodów. Zeszła po nich i znalazła się w piwnicach
domostwa, choć według niej to miejsce przypominało bardziej więzienie. Idąc
korytarzem zdała sobie sprawę, że to zimne, mroczne i wyłożone kamieniem
miejsce przypominało trochę ich zamek. Różnicę stanowiło to, że te „lochy”
wydawały jej się jakieś ciasne. Zamek zdawał się być bardziej przestronny.
Dotarła w
końcu do celu, czyli do ogromnego pomieszczenia, w centrum którego stało jedno
duże krzesło. Przy nim był mały stolik. W całej komnacie oprócz tego, stała
jeszcze tylko trumna na samym końcu, pod ścianą. Oprócz tych trzech elementów
nie było niczego innego.
Integra bez
wahania ruszyła w stronę trumny. Przystanęła nad nią i bezpardonowo podniosła
jej wieko. Alucard oczywiście tam był, ale nie spał. Leżał z założonym rękami i
wpatrywał się w nią z uśmieszkiem. Wiedział, że przyjdzie.
- Suń się –
rozkazała krótko wampirzyca, na co jej Hrabia od razu wykonał polecenie. Kiedy
wampirzyca weszła do środka i zamknęła za sobą wieko, pozwoliła sobie na
westchnięcie. Kto by pomyślał, że zamknięcie się w trumnie może być taką ulgą?
- Walter
wygłosił niezłą mowę, aż szkoda, że mu przerwałaś. Byłem ciekaw co powie dalej
– powiedział Alucard.
- A ja nie
bardzo. Dziwne, ale miałam wrażenie że się zmusza do tej rozmowy. Miałeś racje.
On jest specyficzny. Nie umiem go rozgryźć. Te jego ostatnie zdanie…Nieważne –
rzekła kładąc się na boku, plecami do wampira – Idź spać. Czeka mnie praca, a
na ciebie pewnie nowe rozkazy.
- Właściwie
to chciałem cię o coś zapytać – przybliżył się i wyszeptał te słowa tuż przy
jej uchu – Skąd wiesz, że wykonam twoje rozkazy?
Integra
gwałtownie odwróciła się w jego stronę, napotykając jego wzrok.
- Nie masz
nade mną żadnej władzy – kontynuował - To Arthur ją teraz ma w całości. Nie
muszę wykonywać żadnego twojego rozkazu. Skąd wiesz, że będę ci posłuszny?
- Jeśli
dobrze pamiętam to ty kazałeś mi się prowadzić, ale skoro nalegasz –
przekręciła się na drugi bok, przodem do niego. Jej mina nie wyrażała gniewu, a
rozbawienie – Naprawdę lubisz mnie prowokować, co? Będziesz mi posłuszny i
koniec. Wiem to. Znam cię, słuchanie mnie jest ci na rękę. Wolisz słuchać mnie
niż ojca. Jeśli każę ci ocalić świat zrobisz to, jeśli każę ci go zniszczyć
również i to uczynisz. Jak prawdziwie oddany mąż – tym razem sama zachowała się
prowokacyjnie i położyła palec wskazujący na jego podbródku – Mylę się?
- Ani…trochę
– westchnął - Zrobię wszystko co mi każesz i najwidoczniej wiesz o tym. Nigdy
nie dasz się oszukać, co?
- Co to, to
nie.
Po tym zdaniu
Integra zamknęła oczy i zapadła w sen, ale Alucard pozostał jeszcze chwilę przytomny.
Przyglądał jej się i myślał.
„Naprawdę tu
jest…Moja towarzyszka…Moja żona…Moja Pani…stoi po mojej stronie sama…z własnej
woli…bez przymusu i gróźb…nikt nigdy przed nią…się na to nie zdobył…ani nie
miał tyle odwagi…by zaakceptować monstrum”
***
Wampirzyca
udająca człowieka, sir Integra Hellsing zmierzała właśnie ku swojemu pierwszemu
wyzwaniu jako przywódca. Szła teraz tym samym holem, co kilkanaście dni temu
jej ojciec. Za nią kroczył jej nowy wierny sługa Walter C. Dornez.
Integra
przespała cały dzień w trumnie z Alucardem. Kiedy wstała upewniła się, że nie
wzbudziła wśród jej ludzi podejrzeń. Że nikt nie zauważył, że spała gdzieś
indziej niż w swoim pokoju. W końcu miała za sobą nieprzespaną noc, miała prawo
ją odespać. Człowiek byłby wykończony i dopilnowała, aby ten fakt był zauważony.
Zachowała wszelkie pozory. Udała się nawet na kolację, którą wyrzuciła w krzaki
za oknem. Dobrze że jadalnia była na parterze. Potem się tego pozbędzie.
A następnie
pod osłoną nocy, pojechała z lokajem na nowo zwołane zebranie parlamentu.
Zwołane specjalnie by ją poznać i na którym zamierzała oficjalnie przejąć
Hellsing. Alucard nie jechał z nią, ponieważ sam udał się gdzie indziej,
załatwić własną sprawę.
Wkroczyła do
sali, a wówczas wszystkie spojrzenia zwróciły się w jej stronę. Walter
zauważył, że byli obecni ci sami ludzie co na poprzednim spotkaniu, jedyną
różnice stanowiła obecność innej, czternastej osoby, a mianowicie samej
Królowej, siedzącej na tronie na samym końcu sali.
Wzrok
zebranych, który się na niej skupił z początku był pełen łagodności i
zrozumienia. Lecz tylko z początku. Gdy wszyscy przyjrzeli się Integrze, ich
postawy drastycznie się zmieniły. Byli w szoku, nie tego się spodziewali.
„ Co,
zaskoczeni?” – pomyślała Integra – „Sądziliście że zjawi się tutaj wstydliwa,
mała blondyneczka, skrzywdzona przez życie? Nieśmiała dziewczynka z
traumatycznymi wspomnieniami? No cóż…niespodzianka”
Nie czekając
na zaproszenie i udając, że nie zauważa reakcji zebranych weszła głębiej do
środka.
- Pani… -
starszy mężczyzna, u szczytu stołu wstał i powoli dukał słowa, z
niedowierzaniem - …Integra Hellsing?
- To moje
imię – rzekła krótko, wciąż idąc naprzód w stronę mężczyzny. Walter już za nią
nie szedł, stanął obok jedynego pustego miejsca przy stole.
- To zaszczyt
Panią powitać. Pozwoli Pani, że się przedstawię. Jestem sir Hugh Irons… -
mówiąc to, wyciągnął otwartą dłoń w stronę Integry, lecz ta minęła go, nie
zaszczycając nawet zerknięciem.
Zignorowany
Irons na moment znieruchomiał, a właściwie kompletnie zdębiał. Stracił zdolność
ruchu na dobrych kilka sekund, podobnie jak pozostali zebrani przy stole.
Integra nie zaprzestała
kroku, aż weszła po krótkich schodach na podest i stanęła twarzą w twarz z
Królową. Wampirzyca po raz pierwszy w życiu uklękła na jedno kolana i oddała
pokłon innej osobie, zwykle to jej się ktoś kłaniał. Skłoniła się nisko przed
głową tego państwa.
- Wasza
Wysokość, czuję zaszczyt, móc stanąć przed twym obliczem.
- Pokaż mi
się moje dziecko. Chcę ci się przyjrzeć – starsza kobieta wyciągnęła dłonie i
objęła nimi twarz Integry, aby unieść ją w górę na wysokość własnych oczu –
Tak, bez wątpienia jesteś ich córką. Masz sporo z wyglądu po ojcu. Nie musisz
się kłaniać przede mną. Jeszcze nie zasłużyłam na twoją lojalność.
- Ależ nie.
Wasza Wysokość zasłużyła. Słyszałam o Pani dużo…od Alucarda. Opowiedział mi
tyle, że nie mam żadnych wątpliwości, że chce być na rozkazy Waszej Wysokości.
Na dźwięk
imienia wampira, niemal wszyscy zgromadzeni zadrżeli.
- Właśnie
Alucard… - powiedziała cicho staruszka, ale wyraz twarzy jej się nie zmienił. Wciąż
był dobroduszny – Odkąd o tobie usłyszałam Integro, o prawdzie na twój temat,
chciałam ci zadać 3 pytania. Nie byłam pewna czy wypada, albo czy dasz radę na
nie odpowiedzieć, ale teraz… - spojrzała rozmówczyni w oczy, które ukazywały
niezachwianą pewność siebie oraz siłę. Siłę potężną, jaką widywała bardzo
rzadko wśród swoich ludzi - …nie mam wątpliwości, żeby je zadać.
- Odpowiem na
nie z największą szczerością na jaką mnie stać – postawa młodej Hellsing była
niezachwiana, mówiła jestem prawdziwym rycerzem, swego władcy.
- A więc
pytanie pierwsze – Królowa zabrała dłonie - Integro, powiedz mi jakie miałaś
życie?
Wampirzyca
mrugnęła raz, aby zaraz odrzec.
- Najlepiej
można je opisać słowem niezwykłe. W dobrym słowa znaczeniu. Alucard dbał o
mnie, gdy byłam mała. Myślę, że dobrze się mną opiekował. Podejrzewam jednak,
że spędzałam o wiele więcej czasu na nauce niż moi rówieśnicy, ale lubiłam to.
Nauka mi się podobała. Miejsce, w którym żyłam jeszcze bardziej mi się podobało.
Nie pamiętam, aby mi czegoś kiedykolwiek brakowało. Lecz na pewno moje
dorastanie nie było normalne, ale mi to odpowiada. Było niesamowite…
- Rozumiem –
Królowa wyglądała na zadowoloną – Drugie pytanie. Kim jest dla ciebie Alucard?
- Oficjalnie?
Sługą.
- Właśnie,
oficjalnie. A naprawdę? Wiem, że cię wychował. Musi być ci o wiele bliższy.
Może nawet zastępował ci w pewnym sensie ojca…
Integra chyba
nigdy nie musiała się tak hamować, aby nie parsknąć śmiechem. To krótkie zdanie
Królowej było takie niedorzeczne! Nie wiedziała nawet, jak niesmaczną rzecz
zasugerowała. Bardziej się pomylić nie mogła, co za absurd. Tak wielki, że aż
śmieszny.
- O nie.
Przepraszam, że przerwałam Waszej Wysokości, ale to nie tak. Przez całe moje
życie Alucard wbijał mi do głowy, że jestem jego Panią. Zawsze traktował mnie z
szacunkiem i respektem i tak zostało do dziś. Nie służy mi bo musi. Służy mi,
ponieważ chce. Ponieważ mnie wybrał, dawno temu. Bardzo wcześnie wytłumaczył
mi, że mam ojca. Stworzył mi jego wyobrażenie. Oraz obraz tego kim dla siebie
jesteśmy. Nasze relacje nigdy tak nie wyglądały, jak to Pani sugeruje. Oficjalnie
zawsze był moim Sługą. A naprawdę, dla mnie…kiedyś był drogim mi opiekunem, ale
teraz…jest moim towarzyszem. To nasza relacja…tacy jesteśmy…
Cytując dawne
słowa Alucard, w głowie Integry pojawił się jego obraz. Stał odwrócony do niej
plecami, u podnóża ich wzgórza. Nie była pewna czy jest to wspomnienie z dnia,
w którym złożył jej obietnicę, czy może z dnia, gdy na jej rozkaz przemienił ją
w nieumarłą. W obu przypadkach, czuć było od niego pewną nostalgię.
-
Towarzyszem…?
- Tak – w
każdym tego słowa znaczeniu, ale tego już nie dodała.
- Rozumiem –
wampirzyca zastanawiała się, czy Królowa rzeczywiście zrozumiała znaczenie tego
słowa – Ostatnie pytanie – kobieta rozkazała gestem, aby Integra wstała, a ona
wykonała polecenie – Czego pragniesz Integro Hellsing?
- Właśnie
tego. Chcę Hellsing! – rzekła stanowczo i z mocą – Chcę żeby Wasza Wysokość
oficjalnie uznała mnie za godną bycia liderem tej organizacji oraz przywódcą,
który będzie reprezentował jej potęgę. Ma Królowa prawo wątpić w to, czy się
nadaje, ale…wierzę że w obecnej sytuacji jestem w stanie wygrać tę wojnę. Wiem,
że…mój ojciec nadszarpnął zaufanie i …
- Ale nie
wątpię w ciebie, młoda Integro. Już przynajmniej nie.
- Och?
- Byłabym
niegodną mego tytułu, jeśli odrzuciła bym pomoc prawdziwej…wojowniczki. Z
radością oddam ci miejsce przy tym stole. Hellsing należy do ciebie…Sir Hellsing. Ten tytuł idealnie do
ciebie pasuje.
- Będę nosić
go z dumą. Dziękuję, Wasza Wysokość – Integra ponownie uchyliła głowę przed
majestatem tej starszej kobiety.
- To ja
dziękuję. Za to że tu przybyłaś. Za to, że bierzesz na siebie to brzemię. Masz
w sobie coś, co każe mi wierzyć, że … zwyciężysz tę wojnę.
A więc Królowa
też sądzi, że nadchodzi wojna – pomyślała wampirzyca – Niezwykła kobieta,
ludzie nie byli głupi, oddając jej
władzę.
- Dziękuję –
rzekła po raz kolejny i zeszła z podestu. Podeszła do sir Ironsa, który wciąż
stał, przyglądając się tej wymianie zdań – Proszę wybaczyć moją nieuprzejmość,
lecz dopiero teraz mogę przedstawić się z podniesioną głową, jako równa Panu.
Miło mi Pana poznać, sir Irons. Liczę na owocną współprace – ukłoniła się
lekko, przed starszym mężczyzną, z szacunkiem, jakiego się po niej nie
spodziewano.
- Mnie …
także – Hugh Irons nie wiedział co sądzić. Ta kobieta wydawała się tak podobna
do Arthura, lecz jednocześnie zupełnie różna. Zanim ją poznał czuł wobec niej
tylko litość. Obecnie czuł, jak przepełnia go szacunek. Chęć by podążać za tym
rycerzem, choć był kobietą. W końcu sam Król Nieumarłych zdawał się na nią
podążać, a Królowa wyraźnie…
Te myśli
przerwał mu jakiś głośny sygnał. Nadajnik, przyłączony do paska Waltera wydawał
ten dźwięk.
- Walter? –
spytała Integra.
- To z
kwatery Sir Hellsing – wyjaśnił szybko – Były 3 sygnały, a to oznacza odkrycie
obecności wampira…
- Nie musisz
nic więcej dodawać. Wyruszamy natychmiast – rzekła, szybko kierując się do
wyjścia – Wybaczą państwo, obowiązki wzywają.
- Zaraz
skontaktuje się z zastępcą. Wysłać naszych na miejsce? – lokaj ruszył za nią.
- Tak, ale
tylko by zabezpieczyli teren. Likwidacją zajmie się Alucard.
- W takim
razie wezwę go…
- Nie trzeba
– Integra odwróciła się lekko za siebie – Już go wezwałam.
Po tych
słowach oboje zniknęli za drzwiami. W sali zapanowała cisza. Zanim Integra
Hellsing się tu zjawiła wyobrażano ją sobie jako ofiarę, której należy
współczuć i pomóc, gdyż doświadczyła w życiu samych okrucieństw. Zamiast tego
wkroczył tu niebezpieczny wojownik, bez wahania dążący do celu. Teraz czuli
wobec tej kobiety jedynie respekt i strach. Tak bali jej się. Pomijając fakt,
że sama trzymała na smyczy potwora to sama wydawała się niezwykle …
bezwzględna.
***
Starzec nie
mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok, modląc się o sen. Znajdował się w
szpitalu, w prywatnym pokoju. Był podłączony do kroplówki i drogiej aparatury
kontrolujące jego parametry życiowe, na wypadek kolejnego zawału.
Sir Arthurowi
Hellsingowi, jako bogatemu człowiekowi zapewniono najlepszą opiekę oraz
najlepsze warunki, na jakie stać było szpital. W porównaniu do publicznych
placówek zdrowia, ta klinika była luksusem, ale starcowi nie wiele to pomagało.
Nie wpływało to na zły stan jego ducha.
Mężczyzna po
raz kolejny przekręcił się na bok. Spod zmrużonych powiek dostrzegł powiewający
materiał. Okno było otwarte, pewnie była to zasłona.
Zamknął
ponownie oczy, gdy nagle zdał sobie z czegoś sprawę. Przekręcił się przed
chwilą na lewy bok, a przecież okno znajdowało się po prawej stronie, więc
materiał nie mógł być zasłoną. Co przed chwilą zobaczył?
Gwałtownie
otworzył oczy. Nie był w pokoju sam. W ciemności zarysowała mu się wysoka i
potężna sylwetka. Ktoś stał przy jego łóżku. Powiewający materiał okazał się
płaszczem tej osoby. W mroku błyszczały dwa czerwone ślepia.
- Alucard… -
Arthur nie mógł go z nikim pomylić. Jego wampirzy Sługa powrócił.
- Witaj
Panie.
- To nie czas
odwiedzin.
- Ale tylko
ten mi najbardziej odpowiada – wampir podszedł bliżej łóżka i popatrzył
Hellsingowi prosto w twarz – Zestarzałeś się Arthurze.
- Wiem… Wiem
Alucardzie. Czuje to.
- Ale…to ty.
- Co masz na
myśli? – wampir schylił się by spojrzeć starcowi w oczy.
- Mam na
myśli to, że choć leżysz tu w tak żałośnym i słabym stanie, podłączony do tego
ustrojstwa to i tak…jesteś o wiele…wiele silniejszy niż gdy cię ostatni raz
widziałem. Jesteś Arthurem Hellsingiem. Wróciłeś do siebie.
- Chyba tak,
ale to bez znaczenia.
- Ależ ma
znaczenie – wampir odsunął się – Znów mogę z dumą nazywać cię Panem. Nie
nienawidzisz już swojej córki, prawda?
-Nie, już
nie… - westchnął starzec i przybrał zbolały wyraz twarzy – Kocham ją. Miałeś
rację, mogłem wyzbyć się tej słabości i naprawdę ją pokochać, kiedy była daleko.
Przeniosłem złość na samego siebie i swoją żonę na nią, czego wstydzę się
najbardziej na świecie. Co najniezwyklejsze…to ty mi pomogłeś…i uratowałeś ją…
- Nie
zrobiłem tego dla ciebie…
- Wiem, że
nie – Arthur spojrzał przed siebie, zdawało się, że patrzy gdzieś w dal – Opowiedz
mi o niej, proszę…
- Byłbyś z
niej dumny. Jest wspaniała. Ma twój wygląd, ale owal twarzy jest po Annie. Ma
też jej spostrzegawczość i łagodność, choć głęboko ukrytą. Ma ironiczne
poczucie humoru, ale na ogół zachowuje powagę. Czasem trudno uwierzyć, że jest
kobietą. W końcu nazywa się je płcią słabą, a to słowo ją obraża. Zgniotła by
niejednego mężczyznę i nie mówię tylko o sile fizycznej. Myślę, że zrobiłem z
niej osobę godną, aby nazywać ją przywódcą.
- Ach
tak…Alucardzie… – Arthur odwrócił głowę w stronę wampira, wciąż był smutny –
Czy zrobiłeś jej coś złego?
- Wiesz, że
nie – odrzekł spokojnie.
- Nie o to mi
chodzi. Czy zrobiłeś jej coś co jest złe w moim mniemaniu, ale nie w twoim czy
jej?
Wampir
milczał przez krótką chwilę, po czym wyszeptał krótkie.
- Tak
Starzec
westchnął boleśnie i zamknął oczy.
- Nie miałem
złudzeń. W końcu sam ci ją praktycznie oddałem. Łatwo było przewidzieć, że
mając ją tak blisko…nie wytrzymasz i zrobisz coś by…zmusisz by była przy tobie
jako…Nie dałbyś odejść komuś kto… - nie umiał znaleźć odpowiednich słów.
- Nie
doceniasz jej. Nigdy nie zrobiłem czegoś czego by nie chciała. Miałem inne
plany, ale ona…pokonała mnie. Jak prawdziwy Hellsing. Była przy mnie całe życie
i pod moim wpływem, ale i tak zdołała mnie zwyciężyć. Stanęła po mojej stronie
z własnego wyboru. Będę jej Sługą do końca życia. Moja Pani nie jest moją
ofiarą. Ona jest…mi równa.
Spod
przymkniętych powiek starca pociekła łza.
- Więc…mogę
być spokojny, że jesteś dobrze kontrolowany…Chroń ją. To mój ostatni rozkaz.
- Będę. Tam
gdzie ona, będę i ja. Sługa jest tam, gdzie jego Pani – uśmiechnął się, cytując
Integre – Hrabia jest tam gdzie Hrabina.
Po usłyszeniu
tego zdania, dłonie Arthura, ułożone na pościeli zadrżały, a po chwili
zacisnęły w pięści. Nie zrobił jednak nic więcej.
- Tego się
właśnie obawiam, ale…powiedz...czy ona jest szczęśliwa…w tym stanie?
- Integra nie
żyłaby życiem, którego nie znosi.
- Rozumiem –
Arthur otworzył oczy, był mniej przygnębiony – Chociaż tyle dobrego – ton głosu
zrobił się nagle lodowaty - Naprawdę cię nienawidzę. Za to że to ty ją uratowałeś tamtego dnia. Za to że
stałeś się dla niej…nie przejdzie mi to przez gardło.
- Tak…To
naprawdę ty Arthurze. Nienawidź mnie, masz prawo.
Alucard
uśmiechał się szeroko, zadowolony z postawy starca, gdy nagle jego głowa
gwałtownie odwróciła się w stronę okna. Zupełnie jakby ktoś go zawołał.
Hellsing to zauważył.
- Co się
stało?
- Moja Pani
mnie wzywa – otrzymał telepatyczny sygnał przez ich połączenie krwi. Szykowała
się robota dla zabójcy.
- Więc, na co
czekasz? – Arthur wysilił się i uśmiechnął się krzywo.
- Racja,
muszę iść – podszedł do otwartego okna. Szykując się do skoku, ostatni raz
spojrzał na Arthura – Żegnaj, mój Panie.
- Żegnaj
Alucardzie.
Obaj
wiedzieli, że widzą się po raz ostatni. Alucard przyszedł tu dzisiejszej nocy,
aby się pożegnać. I oddać swemu Panu należyty szacunek.
Wampir
ukłonił się nisko, po czym wyskoczył przez okno i rozpłynął się w ciemności. Po
jego zniknięciu starzec płakał rzewnie, aż do rana. Mimo iż wiedział, że to nie
oczyści go z grzechów.
***
Zebrane siły
policyjne stały grupką w namiocie i patrzyły, pełnym szoku wzrokiem na stojącą
przed nimi dziewczynę, która wyraźnie
dawała do zrozumienia, że ma więcej władzy od nich i teraz ona przejmuje
kontrolę nad sytuacją.
A wyglądała
ona tak. Do małej wioski, w północnej Anglii przybył niedawno pewien dziwny
pastor. W dzień prawie nie wychodził, przeważnie siedział w kaplicy. Poza nią
przebywał tylko w dni deszczowe, pochmurne lub nocą. Wtedy ubierał się w habit,
a twarz skrywała się głęboko pod kapturem. Wydawało się iż wielebny nie lubi
słońca.
Pierwszy
wypadek zdarzył się jakiś tydzień po jego przybyciu. Wysłany do sąsiedniej
wioski chłopiec nie wrócił tamtego dnia ani następnego. Wypadki zaczęły się
powtarzać. Przez następne 10 dni zniknęło 10 mieszkańców.
Jeden z
pozostałych przy życiu świadków zeznał, że widział twarz pastora pokrytą krwią.
Policja poszła go przesłuchać, ale na ich nieszczęście była wtedy już noc więc…nie
przeżyli tego.
Wysłano do
walki z nim cały oddział pełen policjantów. Nie powrócili i oni. I wówczas
zjawiła się ona. Ona i Zakon Rycerski Kościoła Anglikańskiego, inaczej
Organizacja Hellsing, którzy wstrzymali ich od dalszego działania i przejęli
dowodzenie.
Ludzie byli
zdumieni tym, że ta, o wiele młodsza od nich dziewczyna opowiadała im o celu
istnienia tej organizacji, wampirach i ghoulach. Nie potrafili jej uwierzyć,
ale również i sprzeciwić.
- Nasz
ekspert właśnie zaczął działać. Niedługo będzie po wszystkim – mówiła Integra
Hellsing, z niezachwianą pewnością.
- Kim…kim on
jest? – spytał jeden z mężczyzn. Z jakiegoś powodu bał się tej młodej osoby,
choć całe życie spędził na łapaniu groźnych przestępców, przed którymi nigdy
nawet nie zadrżał.
- Potworem –
rzekła krótko – Jeśli chodzi o wampiry to nikt nie może się równać z jego
wiedzą i doświadczeniem.
Integra westchnęła,
w takich chwilach brakowało jej cygar, a nawet i okularów, aby je poprawić i
zająć czymś ręce. Niby było to jej pierwsze zadanie jako dowódcy Agencji, a
mimo to nie czuła z tego powodu żadnych nerwów. Zwykła misja, należy ją
wykonać. Była skupiona na celu. Wiedziała jak to poprowadzić niemalże
instynktownie.
Kilka godzin
wcześniej, gdy wraz z Walterem wyszli z zebrania Alucard już na nich czekał. Od
razu pojechali na miejsce. Po drodze podano im przez radio wszystkie szczegóły.
Kiedy Integra wraz ze swoimi ludźmi zajęli teren, Alucard natychmiast odłączył
się i przystąpił do działania.
Nikt nie
zdawał sobie sprawy, że dziewczyna była wampirzycą i przez cały czas, gdy do
nich przemawiała, jednocześnie siedziała w głowie swojego stworzyciela i
obserwowała jego działania jego oczyma. Oczywiście…on był tego świadomy. Byli w
stałym kontakcie.
***
Wampir udający
pastora, trząsł się na całym ciele. Ghoule stojące za nim były kompletnie
nieruchome. Jego czerwone ślepia wpatrywały się z przerażeniem na zjawisko rozgrywające
się przed nim.
Otóż postać,
którą przed chwilą on i jego sługi podziurawili, wręcz masakrując jego ciało,
teraz samoistnie się regenerowało wśród potężnej chmury czarnego pyłu. W
ciemności lśniły jego białe kły i podobne do jego własnych, czerwone oczy. Pył
się rozprysł i ponownie stanął przed nim mężczyzna w czerwonym płaszczu i
kapeluszu, w doskonałej formie. Nie wyglądał nawet na draśniętego.
Temu
wszystkiemu przyglądała się jeszcze jedna osoba. Dziewiętnastoletnia
policjantka o niebieskich oczach i związanych blond włosach. Była jedynym
członkiem swojego oddziału, który przeżył. Gdyby nie pojawienie się przybysza,
już by podzielała ich los.
Alucard wyjął
coś zza płaszcza. W świetle księżyca zalśnił srebrny Casull 454. Wampir, nie
zmniejszając ani trochę swojego maniakalnego uśmiechu, zaczął strzelać.
Zgromadzone wokół ghoule zaczęły padać jeden po drugim. Ich klatki piersiowe
rozrywały się, a ich głowy odpadały od ciał.
- One giną…Te
kule – Pastor nie potrafił się wziąć w garść, panika przejmowała nad nim
kontrole. Nie takiego rozwoju spraw się spodziewał.
Ostatni stwór
padł dokładnie w momencie, kiedy z pistoletu wypadł pusty magazynek.
- 13 mm
pociski rozpryskujące, stworzone z przetopionego srebrnego krzyża, z katedry
Lancaster. Żaden nie-człowiek, nie jest w stanie się im oprzeć.
Alucard
ponownie załadował broń. Był zachwycony trwogą, malującą się na twarzy „śmiecia”.
Uwielbiał te chwile, gdy jego wrogowie tracili wszelką nadzieje i byli zdani na
jego łaskę, której oczywiście nie miał. To słabe robactwo u jego stóp, które
mógł zgnieść ot tak. Och, przed nim jeszcze ta najlepsza część…
- D…dlaczego?
Dlaczego?! – krzyczał wampir do odstrzału – Dlaczego ktoś taki jak ty służy
ludziom?
„Ja nie służę
ludziom. Ja służę jedynie jej” –
pomyślał Alucard, patrząc na swojego przeciwnika. Nie przestał się uśmiechać,
kiedy ten pastor chwycił policjantkę i schował się za nią, przytrzymując siłą.
Wziął dziewczynę na zakładnika.
- Nie ruszaj
się „zabójco”. Przeżyła tylko ona. Czyżby jej los był ci obojętny? – dziewczyna
w jego rękach drżała, bojąc się o swoje życie – Nie martw się, nie zamierzam prosić
o wiele. Chcę tylko, żebyś pomógł mi uciec. Myślę, że możesz mnie po prostu
przeoczyć.
Alucardowi
chciało się śmiać. Coś takiego nie mogło go powstrzymać. Miał gdzieś życie tej
policjantki. Zakładnicy na niego nie działali. Jeśli coś stało mu na drodze to
należało to zabić, niezależnie czym ta osoba była, wampirem czy człowiekiem.
Zlikwiduje swój cel niezależnie, czy ktoś niewinny przy tym zginie, czy nie. Ta
tarcza z człowieka była żałosna. Zabije ich oboje, nie miał skrupułów czy litości.
W końcu był potworem.
Jednakże…jakoś
nie potrafił zignorować tego spojrzenia wielkich, błękitnych oczu, błagających
go niemo o ratunek. Ta młoda policjantka chciała żyć i bała się. Ona i Integra
były w podobnym wieku…
Jeśli przez
ostatnie lata, No Life King czegoś się nauczył to tego, że ludzie mają prawo do
własnego wyboru. I że mogą być one zaskakujące. Zwęził nieco oczy, podejmując
decyzje. Da tej dziewczynie wybór. Chociaż do tego da jej prawo, w ostatnich
chwilach życia.
- Dziewczyno,
jesteś dziewicą? – najpierw sprawdzi czy to w ogóle miało sens.
Policjantka
drgnęła, czerwieniąc się.
- Po co ją o
to pytasz, do cholery?!
- Pytałem,
czy jesteś dziewicą – Alucard ignorował „śmiecia”. Był skupiony na dziewczynie
i tym jak odpowie.
- Ty draniu…
- wampir pastor tracił cierpliwość
- Odpowiadaj!
– Alucard pośpieszył ją, unosząc broń. Nie było czasu do stracenia, a ta
idiotka straciła język w gębie!
- Tak jestem!
– policjantka w końcu wykrzyknęła odpowiedź na cały głos.
W chwili,
kiedy to z siebie wyrzuciła, wampir nacisnął spust. W klatce piersiowej
dziewczyny pojawiła się dziura, a ona sama splunęła krwią. Nosferatu za nią,
którego kula dosięgnęła przechodząc przez jej ciało, wypuścił jej ciało z rąk.
Policjantka runęła na ziemię, z jej ust wciąż lała się szkarłatna ciecz.
Z rannego
wampira także trysnęła krew. Alucard zjawił się przy nim w sekundę. Jednym
ruchem, przebił jego tors na wylot. Patrzył z przyjemnością na agonie tego nieudacznika,
na jego ostatnie chwile. Na cierpienie, na które sam go skazał. Nawet czucie na
ręce jego wnętrzności były świetne. To uczucie mocy i wyższości, te uczucia
płynące z pozbawienia kogoś życia…nie mogło się z niczym równać. Naprawdę lubił…zabijać.
I walczyć…I niszczyć…
Po pokonaniu
wroga, Alucard zwrócił się w stronę policjantki. Leżała na ziemi w kałuży krwi.
Pokaźna rana po jego kuli wciąż krwawiła, ale dziewczyna żyła. Oddychała ciężko,
a wzrok miała utkwiony w nocne niebo.
- Przestrzeliłem
ci płuco, po to by trafić go w serce – powiedział, podchodząc do niej – moja broń
ma spory kaliber, więc…Długo już nie pożyjesz. Co zamierzasz zrobić?
Dziewczyna z
trudem uniosła trzęsącą się rękę. Kierowała ją w jego stronę. Widać było, że cierpi katusze. Jej błagalny gest
został wzbogacony łzami. Płakała z bólu, wciąż wyciągając ku niemu dłoń.
Alucard
uklęknął i pozwolił by jej dłoń upadła na jego. Mimo iż miał przed sobą
konającą, cierpiącą z bólu dziewczynę…iż widział jej łzy…iż sam jej to zrobił…to
kąciki ust wciąż miał uniesione.
Zrozumiał jej
odpowiedź. Dokonała wyboru. Miał racje, ludzkie decyzje czasem są zaskakujące.
- To jest
naprawdę…wspaniała noc.
Pijąc jej
krew dowiedział się o niej wszystkiego. Dowiedział się absolutnie wszystkiego…
o Seras Victorii.
W tym samym
czasie Integra stała bez ruchu na zewnątrz namiotu, głęboko zamyślona. Widziała
wszystko w jego myślach. Gdyby ich nie znała, byłaby pewnie bardzo zdumiona,
gdy przyniósłby tę policjantkę, przemieniającą się w wampira. Ale znając jego
motywy nie była już zaskoczona. Odkryła nową zaletę bycia związaną z Alucardem –
Mogła go lepiej rozumieć.
***
Seras
Victoria leżała na łóżku, pogrążona w metamorficznym śnie. Nad nią stała dwójka
wampirów. Znajdowali się w jednym z pomieszczeń w podziemiach posiadłości
Hellsing. Był środek dnia, lecz po raz pierwszy od przemiany Integrze to nie
przeszkadzało, aż tak mocno jak zwykle. A to dlatego, że pogoda w Anglii bardzo
często, tak jak dziś, była bardzo pochmurna i deszczowa. Słońce było schowane,
więc dało się wytrzymać.
- Seras…Victoria…
- Integra wymówiła powoli jej imię, siadając na skraju łóżka przy nieprzytomnej
dziewczynie. Przeglądała jej się, próbując zrozumieć swoje emocje. Okryła
pościelą szczelniej ciało dziewczyny – Jeszcze kilka godzin i się obudzi…
- Nie mów, że
jej współczujesz? – Alucard wydawał się nieco zdziwiony jej postawą.
- Trochę…ale
nie przez to, co się z nią teraz dzieje. Tutaj jej nie żałuje. Sama wybrała noc…
Dzięki wypitej
krwi, wampir wiedział o dziewczynie wszystko, a Integra dzięki ich połączeniu i
czytaniu w jego myślach też miała tą wiedzę. Seras jako małe dziecko była
świadkiem zabójstwa swoich rodziców. Ale żeby tego było mało, musiała patrzeć
jak zabójcy gwałcą martwe ciało jej mamy. Okrucieństwo to odcisnęło na niej
piętno. W sierocińcu wystarczyło, aby coś ją sprowokowało, a od razu wdawała
się w bójki. Na co dzień wydawała się łagodnym i trochę głupiutkim dzieckiem,
ale wystarczył mały bodziec, aby wybuchła. Zrobiła krzywdę wielu kolegom,
później tego żałując. Jej marzeniem było zostać policjantką, tak jak jej ojciec.
Spełniła to marzenie…na krótko…
Integra i
Alucard zobaczyli to wszystko jej oczami.
- Oczywiście
nie dałem jej swojej krwi. Będzie słabsza od ciebie, ale nie będzie musiała
ukrywać czym jest. Przyda nam się.
- Wiem. Może
to zająć trochę czasu, ale… - wampirzyca wstała i stanęła przy boku Alucarda - …będzie
użyteczna. Każdy żołnierz, zwłaszcza w takiej wojnie jest cenny. Jednakże
będziesz musiał się nią zająć. Poznaliśmy ją trochę i oboje wiemy, że tak
szybko się nie zaaklimatyzuje.
- Może być
sobie bojaźliwa, ale z czasem zrozumie, że … wybór się skończył. Nie ma już
odwrotu, ani dla niej…
- Ani dla nas
– dokończyła za niego, bez żadnego znaku przygnębienia. Stwierdzała fakt.
Alucard
odwrócił wzrok od swojej nowej podopiecznej i skupił się na Integrze. Był ku
temu powód. Mimo iż jego Pani wydawała się na zewnątrz niewzruszona, to i tak
wiedział że w środku była poruszona. I podejrzewał przez co.
- Grzebanie w
mojej głowie ma najwyraźniej zły wpływ na twoją wolę…Może jednak…
- Zamknij
się. Nic się nie zmieniło w moich planach. Po prostu…muszę o tym nie myśleć.
Chodziło tu o
krew. Integra mogła żywo w głowie odtworzyć jak Alucardowi smakowała krew
dziewczyny. Poznając pośrednio jej smak,
pojawiło się u niej coś na kształt głodu. Teraz odgrywanie człowieka mogło być
jeszcze trudniejsze.
- Nie myśleć
o tym? – głos wampira brzmiał nieco sugestywnie – Więc czym zajmiesz uwagę?
- Cóż…pracę
już skończyłam… - jak w tańcu, on robi krok, ona bez problemu podąża za nim,
nie gubiąc rytmu. Twarz straciła kamienny wyraz – A Sługa dobrze wykonał swoją
robotę.
- O,
zaczniesz stosować wobec mnie system kar i nagród?
- Czy nie
kazałam ci się zamknąć? – podeszła bliżej i pociągnęła go za kołnierz w jej
stronę – Chodź tu.
***
- Draculina…
- westchnęła cicho Seras Victoria.
Obudziła się
dosłownie kilka chwil temu. Teraz miała przed sobą swojego stworzyciela,
Integre i Waltera, którzy powiedzieli jej właśnie, czym się stała. Dziewczyna
niepewnie to przyjęła. Była widocznie zagubiona.
- A tak
właściwie…to gdzie ja jestem? – spytała cicho i z obawą.
- W siedzibie
Królewskiej Armii Kościelnej, zwanej też Agencją Hellsing – odpowiedziała jej
Integra – W legowisku potworów, które wciąż wydala nowe potwory.
- A więc ja…
- Oczywiście
będziesz pracować dla Organizacji Hellsing – rzekła, dając jej do zrozumienia
swoim tonem, że nie może się sprzeciwić. Nie ma wyjścia i musi się dostosować.
Walter
podszedł do policjantki i podał jej nowy uniform. On jak i Alucard uśmiechnęli się
szerzej, ale nie w geście wsparcia. Raczej by jej zademonstrować, że tak jak
ona są pewnego rodzaju potworami. Różnymi, lecz jednak.
- Ostatnio
znacznie wzrosła ilość przestępstw z udziałem nieumarłych. Będziesz walczyć z
wampirami, Policjantko – Integra podsumowała całą przemowę i nowy cel życia
dziewczyny – Przebierz się, damy ci chwilę samotności.
Lokaj wyszedł
z pokoju i wydawało się, że pozostała dwójka za nim podąży. Ale przy drzwiach,
Integra obejrzała się do tyłu na Seras, uniosła kąciki ust i ukazała swoje kły.
Jej niebieskie oczy na sekundę zalśniły czerwienią.
- Pani…Pani
też jest… - wyrzuciła z niedowierzaniem Seras.
- Cii – syknął
Alucard, nie dając jej dokończyć. Stanął u boku swojej Pani i oboje rzekli Victorii
krótkie.
- To
tajemnica – po czym zniknęli, zostawiając ją samą.
Seras
siedziała, kompletnie osłupiała.
- Nic już nie
rozumiem – tylko te słowa była na razie w stanie wyjąkać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz