- Jak się
nazywasz?
- „Alucard”.
Były przywódca tak na mnie mówił.
Dźwięk
wystrzału rozszedł się echem po ciemnej celi. Kula przeszła przez głowę
Richarda Hellsinga, zabijając go na miejscu. Mężczyzna padł bez życia na
ziemię, a jego krew zmieszała się z krwią jego wspólników. Teraz dwunastoletnia
Integra Fairbrook Wingates Hellsing była
jedyną żywą osobą w pomieszczeniu. Choć nie była sama.
Broń wypadła
jej z rąk, ale nie dlatego iż przytłoczyły ją te wydarzenia. Zrobiła to z
powodu bólu jaki czuła w postrzelonym przedramieniu. Gdyby nie podtrzymujące
jej rękę ramię wampira, mogła nie być w stanie oddać tego strzału. W pewnym
sensie oddali ten strzał razem.
Przez kilka
sekund dziewczynka patrzyła na martwe ciało wuja. Później jej wzrok zaczął
powoli wędrować w prawą stronę aż zatrzymało się na czerwonych, niczym krew
tęczówkach. Wampir przedstawiający się jako Alucard uważnie się jej
przypatrywał.
Integra
pomyślała – Co teraz mam zrobić?
Jej wrogowie
byli martwi. Była ranna i sama z silnym wampirem, który klęczał przed nią i
nazwał swoją Panią i był tu uwięziony. Była bezpieczna…sytuacja na to nie
wskazywała, ale tak się czuła.
- Moja Pani,
krwawisz coraz mocniej – stwór przerwał ciszę.
Na moment
Integre ogarnął lęk. Instynkt, który pojawił się u niej na skutek nauk ojca,
mówił jej, że wampir straci kontrolę i skuszony wypływającą, świeżą krwią ją
zaatakuje. Każdy wampir by tak zrobił.
Ale zamiast
tego, Alucard sięgnął ręką do marynarki jednego z zmasakrowanych mężczyzn i
zerwał z niej spory kawał materiału. Przyłożył go do rany postrzałowej Integry.
Kula nie przeszła przez nią na wylot, ale przycięła skórę i to trochę głęboko.
- Trzeba
zatamować krwawienie – wyjaśnił, na co dziewczynka pokiwał tylko głową, choć
nie mogła powstrzymać lekkiego drżenia.
Przez moment
trwała cisza. Wampir wiązał ciasno materiał wokół przedramienia Integry tak by
uciskała ranę, w czasie gdy ona analizowała sytuację.
- Kim jesteś?
– spytała, nie mogąc rozszyfrować tej zagadki.
- Ojciec ci o
mnie nie mówił? – rzekł, kończąc wiązać opatrunek.
- Kiedy był
na łożu śmierci powiedział mi, że jeśli będę w niebezpieczeństwie, jeśli pojawi
się zbyt groźny wróg mam tu przyjść. Że będzie tu narzędzie do obrony. Tylko
tyle.
Wampir
zaśmiał się. „Narzędzie do obrony”, tak Arthur mógł rzeczywiście powiedzieć.
- Twój ojciec
pewnie nie sądził, że to niebezpieczeństwo nadejdzie zaledwie 3 dni po jego
śmierci.
- Skąd wiesz
kiedy on…
- Choć byłem
zamknięty, to potrafiłem wyczuć rzeczy, które się tu działy.
- Odpowiedz
na moje pytanie – kazała, maskując szok wywołany poprzednimi słowami – Kim
jesteś? Nieudanym eksperymentem? – konkluzja ta wysunęła się stąd, że ojciec
czasem napomykał o badaniach nad wampirami.
- O wręcz
przeciwnie – wampir znów się zaśmiał, tym razem nieco dłużej – Byłem zbyt udanym eksperymentem.
Dziewczynkę
znów zszokowały jego słowa i już otwierała usta by coś powiedzieć, ale Alucard
ją uprzedził.
- Ktoś wszedł
do posiadłości – wampir spojrzał w górę, w sufit, jakby mógł coś tam ujrzeć.
Integra już się obawiała, że to kolejni poplecznicy jej wuja, lecz wampir ją
uspokoił – To Walter.
Jej wierny
lokaj. Musi do niego dotrzeć, opowiedzieć co się stało i znaleźć lekarza. Tyle,
że nie wiedziała jak wyjść z piwnic. Weszła tu wentylacją. A poza tym nagle stwierdziła,
że kumulacja bólu z emocjami szoku i strachu zabrały gdzieś jej czucie w
nogach.
Alucard
odczytał jej myśli. Po wypiciu jej krwi z podłogi, która go wybudziła, był już
do tego zdolny.
- Pani, czy mogę
stąd wyjść i zanieść cię do Waltera?
Integra
zawahała się, ale szybko zrozumiała, że nie ma innego wyjścia.
- Tak.
Alucard… - po raz pierwszy wymówiła to imię i zabrzmiało ono w jej uszach jakoś
ciężko - … zabierz mnie stąd.
Wampir wstał
z klęczek i wziął dziewczynkę na ręce. Integra znów zadrżała na myśl, że te
zimne i twarde ramiona, które ją niosą jakby nic nie ważyła, przed chwilą
dokonały tej rzezi wokół niej. To był pierwszy raz kiedy widziała taką makabrę
i pierwszy raz kiedy widziała prawdziwego wampira z tak bliska. Myśl, że potwór
może w każdej chwili stracić kontrolę i zacząć pić jej krew nie dawała jej
spokoju. W końcu na pewno musiał czuć jej zapach, cały jej rękaw przesiąkł
krwią.
- Nie obawiaj
się, Pani – Alucard znów przeczytał jej myśli – Moja kontrola jest o wiele
wyższa niż u zwykłych wampirów. Nie muszę ze sobą walczyć. Nie wypiję więcej
twojej krwi. Chyba, że mi pozwolisz – wyszczerzył kły przy ostatniej
wypowiedzi. Dziewczynka energicznie potrząsnęła głową.
Zwykłych
wampirów? To jak bardzo ten był niezwykły? Kim on był? Co tu robił? Czemu nazywał
ją „Panią”? Jakie eksperymenty prowadził jej ojciec?
Wampir
przeszedł nad ciałami w ogóle na nie, nie zerkając. Zatrzymał się dopiero przy
drzwiach. Jego wzrok utknął na linii progu.
- O co chodzi?
- Mój
poprzedni Pan…twój ojciec uwięził mnie tu i rozkazał mi tu zostać. Nie miał
zamiaru nigdy mnie uwolnić. Miałem tu gnić na wieki, na zawsze – dziewczynka
otworzyła usta, kolejny raz zaskoczona – Lecz on już nie żyje. Teraz ty jesteś
moją Panią i kazałaś mi stąd wyjść, więc… - zrobił krok do przodu i wyszedł z
celi - …mogę to zrobić.
- Poprzedni
Pan? Ja twoją Panią? O co tu chodzi? – zadawała pytania, podczas gdy wampir
kroczył korytarzem.
- Może lepiej
niech Walter cię o wszystkim poinformuje – twarz Alucarda wykrzywił grymas –
Nie masz obowiązku ufać moim słowom.
Nie mogła
temu zaprzeczyć, a jednak miała przeczucie że uwierzyłaby w cokolwiek by rzekł.
W końcu ten potwór ją uratował. Nagle coś ją uderzyło w wypowiedzi wampira.
- To Walter
wie kim jesteś?
- Och wie –
wampirowi wrócił dobry humor – Wie bardzo dużo. Kiedyś walczyliśmy ramię w
ramię w czasie wojny.
Dwunastolatka
poczuła, że dzisiejszy dzień daje jej już za dużo tych zdumiewających
informacji. Nie wspominając o tym przerażeniu…strachu…Znów drgnęła na
wspomnienie uczucia chłodu lufy pistoletu na swoim czole. A potem ta cała
masakra…
- Nie bój się
– Integra odwróciła się do wampira, którego twarz obecnie przysłaniały jego
długie, białe włosy – Póki trzymasz mnie obok, nikt cię nie tknie.
Dziewczynka
nic nie odpowiedziała. Czuła się przytłoczona. Coraz mniej rozumiała z tego
wszystkiego. Sądziła, że wie wszystko o wampirach. Dziś po raz pierwszy
spotkała jednego, ale…nic się nie zgadzało z jej wiedzą.
Alucard
dotarł do kamiennych schodów i wszedł na górę. Gdy stanął na szczycie schodów,
coś podobnego do drzwi samo się przed nimi otworzyło. Za nimi był już dobrze
znany Integrze dom. Ledwo znaleźli się w holu posiadłości usłyszeli głos
lokaja.
- Panienko
Integro! Gdzie Pani jest? – martwił się i najwidoczniej jej szukał. Jego kroki
były coraz głośniejsze, szybko się zbliżały. W końcu Dornez wypadł zza zakrętu
i zamarł. Miał przed sobą wampira, którego nie widział od lat, którego nie
powinno tu być. W dodatku na jego rękach spoczywała jego Pani w zakrwawionym
ubraniu.
- Witaj
Walter – powiedział Alucard nic sobie nie robiąc z jego wstrząsu – Sporo
minęło. 20 lat jak dobrze liczę – dodał kładąc Integre na podłodze – Zabierz ją
do szpitala. Ma ranę postrzałową.
- Co się
stało? – wykrztusił Walter podchodząc i klękając przy swojej Pani.
- Ja…zabiłam
wuja – ciche słowa dziewczynki im przerwały. Jej oczy patrzyły jakby w
przestrzeń – Jestem morderczynią…
- Panienko,
proszę tak nie mówić… - Dornez próbował chyba ją pocieszyć, ale Alucard się
wtrącił.
- Pozbycie
się wroga nazywasz morderstwem? – pierwszy raz w rozmowie z dzieckiem było
słychać kpinę w jego głosie – Jako lider tej organizacji właśnie z tego żyjesz.
Zabijając śmieci. Jeśli to było dla ciebie za dużo to myliłem się co do ciebie.
- Alucard! –
krzyknął rozgniewany Walter.
Integre rozzłościła
ta postawa. Nikt jeszcze nie mówił do niej takim tonem. Lecz także nikt nigdy
przed nią nie klęczał. Już chciała coś powiedzieć, kiedy kolejna fala ostrego
bólu dała o sobie znać. Skrzywiła się mocno i syknęła, zanim zdążyła to
powstrzymać. Rana nie mogła być dłużej ignorowana.
- Zabiorę
panienkę do szpitala – orzekł lokaj i podniósł dziewczynkę na ręce jak
wcześniej wampir – Im szybciej tym lepiej.
Gdy Walter to
wypowiadał, Alucard odwrócił się do nich plecami i zaczął gdzieś iść.
- Gdzie
idziesz?! – zawołała za nim Integra. Nie wiadomo czemu spanikowała. Bez niego
nie czuła się bezpiecznie po ostatnich przejściach.
- Tam gdzie
moje miejsce, Pani – wampir rzucił jej pojedyncze i smutne spojrzenie znad
ramienia – Do celi – oznajmił i zniknął w tajemnym przejściu.
***
- Kim on
jest, Walter?
Integra już
wróciła ze szpitala, gdzie założono jej szwy. W drodze do tej placówki
opowiedziała swojemu lokajowi wszystko co się wydarzyło w posiadłości pod jego
nieobecność. Dziewczynka obecnie siedziała w swoim gabinecie przy biurku (które
było trochę dla niej za duże), a Dornez stał naprzeciw niej z poważną miną.
- Chce
zrozumieć Walter, a na razie nic nie rozumiem – kontynuowała. Lepiej mogła się
skupić nie odczuwając bólu już tak dotkliwie – Hellsing istnieje po to by
niszczyć wszystkich Nieumarłych, a tymczasem jeden z nich od lat mieszkał w
jego siedzibie w piwnicy! Cóż…bardziej chyba był uwięziony. Czemu nic mi nie
zrobił? Czemu mnie ochronił?
- Mówiąc
jeden z nich obraża go panienka. To nie jest zwyczajny wampir. To ich Król – w
odpowiedzi na uniesione brwi Integry mówił dalej – Proszę odczytać jego imię od
tyłu, a zobaczy panienka o czym mówię.
AlucarD –
DraculA
Dziewczynka
omal nie spadła z krzesła. Gwałtownie wciągnęła powietrze, a jej błękitne oczy
rozszerzyły się w niemym szoku.
-
Ale...Ale…przecież dziadek go zabił!
Hrabia
Dracula, czyli potężny wampir od którego się właściwie wszystko zaczęło. To
jego właśnie pokonał dziadek Integry – Abraham van Hellsing – założyciel
organizacji Hellsing, której zadaniem było niszczenie potworów. Właśnie
pokonanie Draculi dało temu człowiekowi odwagę by walczyć z innymi
przedstawicielami tego przeklętego gatunku.
Walter
pokręcił wolno głową.
- Myślał, że
zabił – poprawił Walter i zanim jego Pani zadała kolejne pytanie, uprzedził ją
– Nie wiem jak. Te szczegóły nie są mi zbyt dobrze znane. Alucard lepiej by to
wytłumaczył. W każdym bądź razie Dracula zamiast zostać zgładzonym został sługą
Pani rodu, sir Hellsing.
Integra
wstała od biurka, ale nic nie rzekła. Unikała wzroku lokaja, patrząc w
drewniany blat i czekała na dalszy ciąg. Im więcej Dornez mówił, tym dzisiejsze
wydarzenia nabierały większego sensu.
- Alucard
jest sługą rodu Hellsing. Musi słuchać każdego rozkazu i polecenia. Nie
skrzywdzi swojego mistrza. Nie sprzeciwi się, zwyczajnie nie może. Należy do rodziny, w dosłownym sensie. Po
śmierci twego dziadka, moc panowania nad nim przejął twój ojciec, jako
najstarszy syn. Młodszy, Richard nic o nim nie wiedział. Zmienił mu wówczas imię.
Dracula, ze względu na popularność książki, która miała być ostrzeżeniem dla
ludzkości, stał się elementem kultury. Nie można było używać swobodnie tego
imienia. Ty panienko jesteś jedyną córką Arthura, więc…Alucard należy teraz do
ciebie.
Dziewczynka
wzięła kilka głębokich wdechów, po czym w końcu podniosła wzrok.
- Czemu
ojciec go uwięził?
- Ten wampir
nie różni się od innych tylko tym, że musi służyć ludziom. Nie bez powodu
nazwałem go Królem. On…jego moce…możliwości są o wiele większe niż u zwykłych
nieumarłych. Przez te 100 lat…stał się przepotężny. Wiem, bo w czasie wojny
walczyłem przy nim.
-
Przepotężny? W jaki sposób?
- Nie ma
potrzeby wdawać się w szczegóły. Chodzi o to że jako sługa rodu, Alucard
zajmował się przede wszystkim eliminacją innych krwiopijców – widząc zdziwienie
Integry kontynuował – Tak, nie ma lepszej broni na wampira niż inny wampir. W
dodatku prawdopodobnie…nie, raczej na pewno jest najsilniejszy z nich
wszystkich. Jednakże… - Walter zaczął się wahać, lecz nie przerywał – po pewnym
czasie…mój Pan zaczął się bać.
I kolejny
szok. Integra nie mogła tego pojąć. Jej ojciec, osoba którą podziwiała
najbardziej na świecie…bała się swojego sługi?
- Alucard
jest zbyt potężny – znów to słowo „zbyt” – Gdy on walczy to nie zabija wampira.
On go rozszarpuje na strzępy. Nie patrzy na liczbę ofiar, czy poszkodowanych.
To nie jest eksterminacja w jego wykonaniu tylko rzeź. Mój pan…Arthur przeraził
się, ponieważ Alucard wykonywał te potworności na jego rozkaz, więc…tak jakby
jego ręką. Poczuł się odpowiedzialny za to. Zrozumiał, że Alucard jest zbyt
silny…zbyt potworny…zbyt niebezpieczny, aby móc go kontrolować. Aby w ogóle
trzymać go wolno. Nie można go zabić, więc postanowił go uwięzić. Zamknął
Alucarda nieco ponad 20 lat temu. Zapieczętował drzwi i ukrył wejście do piwnic.
Chciał go mieć blisko, by wszystko było pod kontrolą. Podał panience tylko
malutką wskazówkę gdzie on jest, gdyż chciał by ten został zapomniany, ale
jednocześnie byś ty nie została bez ochrony.
- Aha… -
dziewczynka milczała minutę…kolejną…i jeszcze jedną, aż w końcu… - Czyli jego
wolą było…aby on…
- Aby Alucard
nigdy już nie był wolny. Można go było uwolnić w jakimś wypadku, gdzie trzeba
by było posunąć się do ostateczności…ale potem i tak znów by go zamknął. Sir
Arthur chciał by wampir Alucard nigdy nie opuścił murów tej małej celi.
- Rozumiem –
Integra westchnęła, odwróciła się tyłem i podeszła do okna – Mógłbyś zostawić
mnie dziś już samą? To był…długi dzień.
Zdrada
członka rodziny, ucieczka, walka o życie, postrzelenie, świadomość nadchodzącej
śmierci , zwłoki zmieniające się w wampira, masakra ludzi na jej oczach,
zabicie wuja, niewiarygodne informacje … rzeczywiście długi dzień.
- Tak jest –
powiedział Walter i odszedł.
Integra nie
oglądała się za nim, usłyszała jedynie ciche trzaśnięcie drzwiami.
Musiała
wszystko przemyśleć…musiała odpocząć…i podjąć decyzje.
***
Od tamtego
pamiętnego dnia minęły trzy dni.
Była późna
noc, Integra leżała w swoim łóżku i patrzyła się w sufit. Z powodu opatrunku
jej liczba pozycji w których mogła spać się zmniejszyła, ale to nie przez to
nie mogła spać. Inne rzeczy zaprzątały umysł dziecka i nie były to przerażające
wspomnienia, w których wuj Richard próbuje ją zabić, widok krwi, czy wyrzuty
sumienia z powodu pozbawienia wuja życia. To wszystko przeszło jej szybciej niż
by wypadało.
W jej głowie
bez przerwy jednak gościł wampir będący obecnie gdzieś w jej piwnicy w celi. Który
był tam przez całe jej życie. Coś nie dawało jej spokoju. I to nie jego
potworny wygląd, rzeź którą urządził na jej oczach, ani widok jego języka
zlizującego jej krew z podłogi.
To coś przez
co nie mogła spać to uczucie, które w niej wezbrało, gdy potwór przed nią
klęknął. Uczucie przyjemne i ekscytujące choć nie powinno takie być.
Wystarczyło, że o tym myślała i znów się to pojawiało.
Wystarczyło,
że zamknęła oczy i wyświetlała te obrazy. Potężna, ciemna sylwetka oddająca jej
pokłon…jego długie opadające białe włosy i upiorne oczy…jego wyciągnięta ręka,
gdy osłaniał ją przed kulą…dźwięk jego głosu, kiedy mówił „Pani”…To
wystarczyło, aby lekki, ale miły dreszcz przeszedł jej po kręgosłupie.
Integra
wzięła gwałtowny wdech, podniosła się i usiadła na brzegu łóżka. Nie da rady
zasnąć. Nie rozumiała tych uczuć i nie wiedziała czy chce je zrozumieć, co nie
zmienia faktów, że nie myśli o niczym innym. To niewłaściwe…
„Alucard należy teraz do ciebie”
Słowa Waltera
rozbrzmiały jej w głowie, aż musiała wstać i podejść do okna. Widok pełnego
księżyca jej nie uspokoił. Wampir zaprzątał jej myśli we dni i w nocy. On i
jego smutny wzrok, kiedy oddawał ją w opiekę Waltera i wracał do celi. Czemu
był smutny? Z powodu jej postawy? Czy z tego iż przewidywał iż jego wolność
była krótka?
Dziewczynka
podeszła do szafki nocnej i założyła swoje okulary. Wyszła cichutko z pokoju i
zaczęła przemierzać puste korytarze. Dornez szybko zatrudnił nowych żołnierzy
(w miejsce zdradzieckich), którzy pełnili wartę w określonych miejscach, lecz
dziewczynka doskonale znała ich lokalizacje, więc wiedziała jak spacerować by
na nikogo się nie natknąć.
Chodziła tak
kilka minut, aż doszła do celu. Do miejsca, gdzie wisiał portret jej ojca, a
obok i dziadka.
- Twoja wola
– zwróciła się do portretu – to aby on został zapomniany.
A oczekiwania
wobec niej stanowiły by podążała po jego śladach. Żyła w zgodzie z jego wolą.
To była jej powinność i obowiązek. Wiedziała to.
Integra miała
dla swojego ojca mnóstwo miłości, szacunku i podziwu. Był bohaterem i mentorem.
Kochała go. Ale…to nie oznaczało całkowitego posłuszeństwa.
Rozkaz lidera
ma być bezwzględnie przestrzegany. Ale…
- Teraz ja
jestem liderem. Ojciec nie żyje.
Była
samodzielna. Chciała postępować zgodnie z własnymi poglądami, kierować się
własnym sądem, a nie swoich przodków. Kierować Hellsingiem jako niezależny
przywódca. Nie patrząc się na innych. A co było jej wolą?
„ pokłon…ręka przyjmujące kulę przeznaczoną
dla niej…tamowanie krwi…wynoszenie jej na rękach”
On jest tylko
narzędziem? Nieprawda. To rozumna istota.
…Zapomniany…
-
Nie…chce…tego… - wykrztusiła te krótkie słowa do portretu, jakby przychodziło
jej to z wielkim trudem. W końcu to był pierwszy raz, kiedy przeciwstawiała się
ojcu.
Nie chciała,
aby wampir został na zawsze uwięziony. Nie chciała stracić tego uczucia. Może
była zbyt zuchwała…może nawet i dziecinna…ale to jej decyzja i jej możliwy
błąd. Niczyj więcej. Patrząc na portrety przodków zrozumiała czego pragnie.
Tego czego oni nie chcieli.
Podjęła
decyzje.
Zerwała się
do biegu. Zmierzała prosto do miejsca, w którym było owo tajemne przejście.
Dotarła tam szybko i z niewielkim trudem udało jej się je otworzyć. Schodząc po
kamiennych schodach do piwnic zwolniła tempo.
Idąc tym
przypominającym loch korytarzem zaczęło jej być zimno. Nic dziwnego, miała na
sobie jedynie koszulę nocną i szła boso.
Ponownie
stanęła przy celi potwora. Tym razem nic jej nie popędzało. Jej życiu nie
groziło niebezpieczeństwo. Była tu z własnej woli, wiedząc z czym to się wiąże.
Z całej siły pchnęła drzwi, lecz nie weszła do środka. Patrzyła jedynie w głąb
pomieszczenia.
Stał tam, na
środku celi odwrócony plecami. Jego sylwetka była osnuta ciemnością.
- Alucard –
zawołała, na co on zwrócił się w jej stronę i podszedł do niej.
Zatrzymał się
jednak na progu. Patrzył dziecku w oczy i czekał co się wydarzy. Oddzielało ich
tylko otwarte przejście.
- Mój ojciec
rozkazał ci tu gnić – Integra zaczęła swoją przemowę – Miał takie prawo, jako
przywódca Hellsing. Lecz obecnie to ja sprawuje owo przywództwo. Jako lider to
ja podejmuje decyzje. A brzmią one tak – dziewczynka zrobiła kilka kroków w tył
i stanęła pod ścianą – Wampirze Alucardzie, jako szefowa Organizacji Hellsing
oficjalnie uwalniam cię stąd. Jesteś wolny. A teraz rozkazuje ci, abyś wiernie
mi służył, został główną bronią Organizacji oraz byś został moją prawą ręką.
Chce stać się idealnym liderem i twoją Panią. Pomóż mi w tym ucząc mnie. Będąc
przy moim boku.
Alucard
wpierw się zdumiał, a potem na jego twarzy utworzył się maniakalny uśmiech. Nie
przeraził on dziewczynki, nie wiedzieć czemu.
Wampir zrobił
powolne dwa kroki wprzód, wychodząc z celi, do której nie miał już nigdy
powrócić. Ukląkł na jedno kolano i znów oddał pokłon swojej Pani.
Ach, a to
zagadkowe uczucie powróciło do Integry z podwójną siłą. Na pewno go sobie nie
wyobrażała. To była mieszanka zachwytu, dumy i siły. Nie…to było coś więcej…
- Tak jest.
Zgodnie z twoją wolą, moja Pani. My Master…Oddaje się w twoje ręce, Sir
Hellsing.
Walter już
parę razy zwrócił się do niej „sir”, ale nigdy nie było to tak przyjemne jak
teraz. Może dlatego, że lokaj był przy niej od chwili urodzenia i mógł się tak
zwracać z obowiązku i sympatii. Natomiast powód tego potwora było zgoła inny…
Wampir na
kolanach potwierdził jej wolę. Właśnie tego chciała. Chciała by on jej służył.
By dla niej walczył. Chciała … go lepiej poznać.
- Witaj z
powrotem na powierzchni, mój Sługo.
Wyciągnęła
rękę w jego stronę, a on ją ujął. Jej dłoń była malutka w porównaniu do niego.
- Wróciłem
jako twój najwierniejszy sojusznik, Pani. Należę do ciebie.
Alucard
wstał, lecz oni nie puścili swoich dłoni. Dziewczynka sądząc, że na razie
starczy tej formalności rzekła, aby dać mu do zrozumienia, że nie zamierza
rezygnować i z obowiązków, które przed chwilą wykonała jak i z poufałej
szczerości w tym pytaniu. Przeszli na rozmowę prywatną.
-
Alucardzie…ta fascynacja nie będzie dla mnie zdrowa, prawda? – nie ukryła by
tego, on i tak czytał jej myśli.
Wampir
zachichotał na to, ukazując kły. Dwunastolatka znów się nie przestraszyła.
Chyba to, przez co przeszła w jego celi uodporniło ją na sporo rzeczy, choć
chciała zachować ostrożność.
- Nie
bardziej niż moja rosnąca fascynacja tobą…Integro.
Słysząc swoje
imię dziecko uśmiechnęło się. Pierwszy raz od dawna. Czyli od…śmierci ojca.
***
Walter,
wszedłszy z samego rana do sypialni jego dwunastoletniej Pani, nie wyglądał na
zaskoczonego widokiem jaki tam zastał. Integra była już kompletnie ubrana.
Siedziała na fotelu przy toaletce, tyle że obok niej stał Król Nieumarłych. W
tej samej postaci, którą lokaj widział kilka dni temu. Najwidoczniej Walter
przerwał im rozmowę.
- Miałem
przeczucie, że tak to się skończy – nie wyglądał na złego, wręcz przeciwnie –
Widzę, że wracasz do czynnej służby Alucardzie – powiedział zadowolony, kładąc
tacę z poranną herbatą na stoliku nocnym.
- Najwidoczniej
Walter – wampir odpowiedział mu podobnym, skromnym uśmiechem – Swoją drogą…nie
wiele się zmieniłeś.
- Uznam to za
dobre słowo. Za to co dziwne…ty wyglądasz zupełnie inaczej.
- Posiedź 20
lat bez ruchu w celi to zobaczysz jak to jest. Oby coś się niedługo trafiło.
Muszę się rozruszać.
- Możesz
trochę poczekać. Ataki wampirów stały się rzadkie już z 10 lat temu.
W czasie
wymiany zdań dwóch starych towarzyszy broni, dziewczynka wstała, podeszła do
stolika i wzięła swoją herbatę.
- Trzeba
szybko powziąć pewne kroki Walter – powiedziała Integra po wypiciu kilku łyków
– Pierwsza sprawa, pokój. Alucard przed uwięzieniem miał całe podziemia dla
siebie, prawda? Chcę by to powróciło do poprzedniego stanu.
- Tak jest.
Trzeba tam jedynie trochę wysprzątać, a Alucard będzie miał z powrotem swoje
kwatery w nienaruszonym stanie. Zajmę się tym.
- Doskonale.
Druga sprawa, krew. Mój nowy Sługa twierdzi… - odwróciła się w stronę wampira i
wysiliła się na ironizujący ton, na co ten tylko powstrzymywał śmiech -…że bez
większej ilości krwi nie będzie mógł zmienić tej jakże rzucającej się w oczy
aparycji – zwróciła się znów do lokaja, a jej głos wrócił do normy – Dasz radę
nam to załatwić?
- Szybciej
niż panienka sądzi. Od razu wezmę się do pracy – już zaczął zmierzać ku
wyjściu, kiedy padło pytanie do niego.
- Nie
zamierzasz mnie…pouczać? Powiedzieć, że źle robię? – Integra nie pytała z
obawą. Bardziej z ciekawością.
- Sługa
miałby wobec swojej Pani czynić takie uwagi? Niestosowne – oznaczało to, że
zgadzał się z decyzją Integry. To co było niestosowne to powiedzenie tego
wprost.
- Jak
powiedziałem. Nic się nie zmienił – rzekł wampir, gdy Dornez zniknął za
drzwiami.
- Dzisiaj
przyjedzie tu Rada Dwunastu z Parlamentu – dziewczynka ponownie zbliżyła się do
wampira – to będzie pierwszy raz jak wystąpię oficjalnie jako głowa rodu i
Organizacji.
- Denerwujesz
się? – spytał niepewnie, wodząc wzrokiem za dzieckiem.
- A mogą mi
zrobić coś gorszego niż wuj i jego próba zabójstwa ? – odstawiła pustą już
filiżankę na blat toaletki – Nie denerwuje się. Bardziej czuje irytacje. Wiem
co będą chcieli zrobić. Odsunąć mnie od polityki, od Hellsing tłumacząc to moim
zbyt młodym wiekiem. Czuje złość na samą myśl. Ile razy to odepchnę będzie
wracać w kółko i w kółko.
- Więc to
dobra okazja by załatwić tą kwestię raz na zawsze – dziewczynka spojrzała na
niego. Wampir był tak zadowolony przez swoje złowrogie myśli, że aż oczy mu
rozbłysły – Pokaż tym dziadkom kto tu rządzi, a przestaną ci sprawiać kłopoty.
- Coś
proponujesz? – zaintrygowana Integra uniosła brew.
W odpowiedzi
po pokoju rozniósł się mroczny śmiech.
***
- Nie mówię
moje dziecko, że masz porzucać swoje stanowisko. Mówię, żeby znaleźć kogoś, kto
zająłby się Hellsing, póki ty nie dorośniesz.
- Dokładnie.
To zbyt wielka odpowiedzialność jak na dwunastoletnie dziecko. Sama nie dasz
rady, nic o ty m nie wiesz. Nie możemy na to pozwolić.
- Zamiast
zajmować się sprawami dorosłych niech najpierw skończy szkołę. Pozna życie poza
tą posiadłością.
- Dziecko nie
może samo przewodzić czymś tak…
Tego typu
zdania i wypowiedzi padały już od jakiś dobrych 10 minut. Mała Integra
siedziała z dwunastką starszych mężczyzn i ze spokojem znosiła ową tyradę.
Siedziała za założonymi rękami i z pozorną powagą na twarzy. Pozorną ponieważ
drgał jej co jakiś czas kącik ust. Walter stał po lewej stronie jej krzesła
niczym posąg.
Jedynie
Penwood się nie odzywał. A to dlatego, że przybył tu jako pierwszy i zdążył już
odbyć z dziewczynką rozmowę, która…zrobiła na nim wrażenie.
- Dobrze.
Rozumiem – młoda Hellsing postanowiła to w końcu uciąć.
- Więc
zgadzasz się Integro, abyśmy…
- Tego nie
powiedziałam – dziecko twardo weszło mężczyźnie w słowo, zdumiewając tym
pozostałych – Hellsing jest mój! Nikomu go nie oddam. Ani teraz ani nigdy!
- Proszę
jeszcze raz posłuchać – odezwał się najstarszy z polityków – Zdaje sobie
sprawę, że ostatnie przejścia były dla ciebie koszmarem. Dlatego z troski o
ciebie…
- Cisza! –
tym razem dziewczynka krzyknęła. Jej goście zamarli, taka impertynencja u tak
młodej damy…nie do pomyślenia – Powiedzieli Panowie co mieli do powiedzenia.
Teraz moja kolej, aby coś powiedzieć.
Integra
wstała od stołu, przeszła kawałek i stanęła na wysokości podwójnych drzwi,
plecami do nich.
- Podali
Panowie swoje argumenty. Teraz ja podam swój argument i zobaczymy co wówczas
postanowicie – dziecko emanowało pewnością siebie, zupełnie jakby miała asa w
rękawie – Wiecie, że zabiłam swego wuja. Ale nie wiecie kto zabił całą resztę
jego wspólników – kilka głów zwróciło się na Waltera, lecz ten potrząsnął głową
– Może mała wskazówka. Ten ktoś mieszka w mojej piwnicy.
Niemalże
wszystkie obecne osoby omal nie zadławiły się powietrzem. Ich poważne postawy
gdzieś uleciały. Wyglądali na przerażonych. I zanim którykolwiek mógł się
pozbierać do kupy i sklecić jakieś zdanie, na sali rozległ się czyjś śmiech. Na
jego dźwięk Penwood zrobił taką minę, jakby zaraz miał narobić w spodnie.
- Jakże mi
miło. Wygląda na to, że wciąż tu o mnie pamiętano.
Tuż za
Integrą, zmaterializowała się potężna postać. Swoim wejściem spowodowała
jeszcze większą panikę. Przeniknęła przez zamknięte drzwi jak gdyby nic. W
pomieszczeniu od razu zapanował chłód, a cienie rzucane przez przedmioty w
świetle słońca się rozszerzyły na cały pokój. Stworzyły klimatyczny półmrok.
Najjaśniejsze światło dawały teraz czerwone oczy wampira, pomimo założonych szkieł.
Alucard
zrobił kilka kroków i stanął przy boku dziewczynki. Ona mogła mu się już
dokładnie przyjrzeć. Po wypiciu bardziej sutego posiłku jego wygląd
rzeczywiście się zmienił. Białe włosy zmieniły barwę na czystą czerń i znacznie
się skróciły. Długi, czerwony płaszcz, kapelusz i przeciwsłoneczne okulary
stanowiły główne elementy stroju. Wciąż wyglądał przerażająco, lecz już
bardziej cywilizowanie.
- Widzę, że
nie muszę go państwu przedstawiać. Oto mój nowy Sługa – Wampir Alucard. Od dziś
jest moją prawą ręką. Skoro uważają panowie, że Walter nie wystarczy mi za
doradcę, może on spełni wasze wymagania? Na pewno wskaże mi drogę, jeśli przez
mój „młody wiek” pobłądzę.
Nikt nie
pisnął nawet słówkiem. Za to wszystkim oddech ugrzązł w gardle, kiedy potwór
przed nimi klęknął przed tym, niby niepozornym dzieckiem. Ten pokłon był trochę
na pokaz, jedynie dla nich by zrozumieli z czym mają do czynienia.
Za tym
dzieckiem stał potwór. Jeśli wystąpią przeciw niej, wystąpią przeciw niemu.
Kiedy Alucard
wstał z klęczek, sam zadał pytanie zgromadzonym.
- Jak rozumiem,
wasze argumenty moja Pani może uznać za nieaktualne? – wodził wzrokiem od
jednego do drugiego „dziadka”, którzy drżeli pod jego spojrzeniem.
-
Tak…naturalnie… - wyjąkał w końcu któryś.
Integra,
będąc kontent z przebiegu spraw wróciła na swoje miejsce. Alucard podążył za
nią i stanął po jej prawej stronie.
- Cieszę się,
że doszliśmy do porozumienia – rzekła dziewczynka opierając brodę o swoje
splecione ręce – Hellsing jest mój. Zamierzam nim przewodzić z honorem na
chwałę Anglii. Lecz po swojemu. Od teraz proszę mnie traktować jako równą
sobie.
- Tak…Tak,
jest Integro.
- Zacznijmy
od zwracania się do mnie moim tytułem. „Sir
Integra” proszę.
Mężczyźni
pokiwali jedynie głową. Choć wciąż się bali, poczuli że widok, który mają przed
sobą jest na swój sposób hipnotyczny. Siedzące, niczym na tronie, dziecko o
stalowym spojrzeniu. Po jej jednej stronie niby niepozorny starzec, który
jednakże był niebezpieczniejszy niż wszyscy ich ochroniarze razem wzięci. Po
jej drugiej stronie wampir, od którego biła moc i groza. Mógł na jedno słowo
swojej Pani, zabić ich wszystkich w kilka sekund. Obaj gotowi by spełnić każdy
rozkaz tej niby zwyczajnej dziewczynki. Jeszcze przed chwilą jej nie doceniali.
A teraz…
…rozumieli,
że ona już stoi od nich wyżej, jeśli chodzi o siłę. Już nigdy nie ważą się jej
zlekceważyć. Z tym dzieckiem jednak trzeba było się liczyć.
Integra
wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z Alucardem. Wampir miał rację.
Wystarczyło jedynie by wkroczył, zasiał terror i pokazał, za kim tak naprawdę
stoi. Mały pokaz siły i władzy. Wszyscy od razu spotulnieli. Dziewczynka
zaciekawiła się, czego jeszcze Alucard może ją nauczyć?
To będzie…jak
oni to nazywali? … Fascynujące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz