sobota, 16 września 2017

Między wierszami - Rozdział 1



- Jak się nazywasz?
- „Alucard”. Były przywódca tak na mnie mówił.
Dźwięk wystrzału rozszedł się echem po ciemnej celi. Kula przeszła przez głowę Richarda Hellsinga, zabijając go na miejscu. Mężczyzna padł bez życia na ziemię, a jego krew zmieszała się z krwią jego wspólników. Teraz dwunastoletnia Integra  Fairbrook Wingates Hellsing była jedyną żywą osobą w pomieszczeniu. Choć nie była sama.
Broń wypadła jej z rąk, ale nie dlatego iż przytłoczyły ją te wydarzenia. Zrobiła to z powodu bólu jaki czuła w postrzelonym przedramieniu. Gdyby nie podtrzymujące jej rękę ramię wampira, mogła nie być w stanie oddać tego strzału. W pewnym sensie oddali ten strzał razem.
Przez kilka sekund dziewczynka patrzyła na martwe ciało wuja. Później jej wzrok zaczął powoli wędrować w prawą stronę aż zatrzymało się na czerwonych, niczym krew tęczówkach. Wampir przedstawiający się jako Alucard uważnie się jej przypatrywał.
Integra pomyślała – Co teraz mam zrobić?
Jej wrogowie byli martwi. Była ranna i sama z silnym wampirem, który klęczał przed nią i nazwał swoją Panią i był tu uwięziony. Była bezpieczna…sytuacja na to nie wskazywała, ale tak się czuła.
- Moja Pani, krwawisz coraz mocniej – stwór przerwał ciszę.
Na moment Integre ogarnął lęk. Instynkt, który pojawił się u niej na skutek nauk ojca, mówił jej, że wampir straci kontrolę i skuszony wypływającą, świeżą krwią ją zaatakuje. Każdy wampir by tak zrobił.
Ale zamiast tego, Alucard sięgnął ręką do marynarki jednego z zmasakrowanych mężczyzn i zerwał z niej spory kawał materiału. Przyłożył go do rany postrzałowej Integry. Kula nie przeszła przez nią na wylot, ale przycięła skórę i to trochę głęboko.
- Trzeba zatamować krwawienie – wyjaśnił, na co dziewczynka pokiwał tylko głową, choć nie mogła powstrzymać lekkiego drżenia.
Przez moment trwała cisza. Wampir wiązał ciasno materiał wokół przedramienia Integry tak by uciskała ranę, w czasie gdy ona analizowała sytuację.
- Kim jesteś? – spytała, nie mogąc rozszyfrować tej zagadki.
- Ojciec ci o mnie nie mówił? – rzekł, kończąc wiązać opatrunek.
- Kiedy był na łożu śmierci powiedział mi, że jeśli będę w niebezpieczeństwie, jeśli pojawi się zbyt groźny wróg mam tu przyjść. Że będzie tu narzędzie do obrony. Tylko tyle.
Wampir zaśmiał się. „Narzędzie do obrony”, tak Arthur mógł rzeczywiście powiedzieć.
- Twój ojciec pewnie nie sądził, że to niebezpieczeństwo nadejdzie zaledwie 3 dni po jego śmierci.
- Skąd wiesz kiedy on…
- Choć byłem zamknięty, to potrafiłem wyczuć rzeczy, które się tu działy.
- Odpowiedz na moje pytanie – kazała, maskując szok wywołany poprzednimi słowami – Kim jesteś? Nieudanym eksperymentem? – konkluzja ta wysunęła się stąd, że ojciec czasem napomykał o badaniach nad wampirami.
- O wręcz przeciwnie – wampir znów się zaśmiał, tym razem nieco dłużej – Byłem zbyt udanym eksperymentem.
Dziewczynkę znów zszokowały jego słowa i już otwierała usta by coś powiedzieć, ale Alucard ją uprzedził.
- Ktoś wszedł do posiadłości – wampir spojrzał w górę, w sufit, jakby mógł coś tam ujrzeć. Integra już się obawiała, że to kolejni poplecznicy jej wuja, lecz wampir ją uspokoił – To Walter.
Jej wierny lokaj. Musi do niego dotrzeć, opowiedzieć co się stało i znaleźć lekarza. Tyle, że nie wiedziała jak wyjść z piwnic. Weszła tu wentylacją. A poza tym nagle stwierdziła, że kumulacja bólu z emocjami szoku i strachu zabrały gdzieś jej czucie w nogach.
Alucard odczytał jej myśli. Po wypiciu jej krwi z podłogi, która go wybudziła, był już do tego zdolny.
- Pani, czy mogę stąd wyjść i zanieść cię do Waltera?
Integra zawahała się, ale szybko zrozumiała, że nie ma innego wyjścia.
- Tak. Alucard… - po raz pierwszy wymówiła to imię i zabrzmiało ono w jej uszach jakoś ciężko - … zabierz mnie stąd.
Wampir wstał z klęczek i wziął dziewczynkę na ręce. Integra znów zadrżała na myśl, że te zimne i twarde ramiona, które ją niosą jakby nic nie ważyła, przed chwilą dokonały tej rzezi wokół niej. To był pierwszy raz kiedy widziała taką makabrę i pierwszy raz kiedy widziała prawdziwego wampira z tak bliska. Myśl, że potwór może w każdej chwili stracić kontrolę i zacząć pić jej krew nie dawała jej spokoju. W końcu na pewno musiał czuć jej zapach, cały jej rękaw przesiąkł krwią.
- Nie obawiaj się, Pani – Alucard znów przeczytał jej myśli – Moja kontrola jest o wiele wyższa niż u zwykłych wampirów. Nie muszę ze sobą walczyć. Nie wypiję więcej twojej krwi. Chyba, że mi pozwolisz – wyszczerzył kły przy ostatniej wypowiedzi. Dziewczynka energicznie potrząsnęła głową.
Zwykłych wampirów? To jak bardzo ten był niezwykły? Kim on był? Co tu robił? Czemu nazywał ją „Panią”? Jakie eksperymenty prowadził jej ojciec?
Wampir przeszedł nad ciałami w ogóle na nie, nie zerkając. Zatrzymał się dopiero przy drzwiach. Jego wzrok utknął na linii progu.
- O co chodzi?
- Mój poprzedni Pan…twój ojciec uwięził mnie tu i rozkazał mi tu zostać. Nie miał zamiaru nigdy mnie uwolnić. Miałem tu gnić na wieki, na zawsze – dziewczynka otworzyła usta, kolejny raz zaskoczona – Lecz on już nie żyje. Teraz ty jesteś moją Panią i kazałaś mi stąd wyjść, więc… - zrobił krok do przodu i wyszedł z celi - …mogę to zrobić.
- Poprzedni Pan? Ja twoją Panią? O co tu chodzi? – zadawała pytania, podczas gdy wampir kroczył korytarzem.
- Może lepiej niech Walter cię o wszystkim poinformuje – twarz Alucarda wykrzywił grymas – Nie masz obowiązku ufać moim słowom.
Nie mogła temu zaprzeczyć, a jednak miała przeczucie że uwierzyłaby w cokolwiek by rzekł. W końcu ten potwór ją uratował. Nagle coś ją uderzyło w wypowiedzi wampira.
- To Walter wie kim jesteś?
- Och wie – wampirowi wrócił dobry humor – Wie bardzo dużo. Kiedyś walczyliśmy ramię w ramię w czasie wojny.
Dwunastolatka poczuła, że dzisiejszy dzień daje jej już za dużo tych zdumiewających informacji. Nie wspominając o tym przerażeniu…strachu…Znów drgnęła na wspomnienie uczucia chłodu lufy pistoletu na swoim czole. A potem ta cała masakra…
- Nie bój się – Integra odwróciła się do wampira, którego twarz obecnie przysłaniały jego długie, białe włosy – Póki trzymasz mnie obok, nikt cię nie tknie.
Dziewczynka nic nie odpowiedziała. Czuła się przytłoczona. Coraz mniej rozumiała z tego wszystkiego. Sądziła, że wie wszystko o wampirach. Dziś po raz pierwszy spotkała jednego, ale…nic się nie zgadzało z jej wiedzą.
Alucard dotarł do kamiennych schodów i wszedł na górę. Gdy stanął na szczycie schodów, coś podobnego do drzwi samo się przed nimi otworzyło. Za nimi był już dobrze znany Integrze dom. Ledwo znaleźli się w holu posiadłości usłyszeli głos lokaja.
- Panienko Integro! Gdzie Pani jest? – martwił się i najwidoczniej jej szukał. Jego kroki były coraz głośniejsze, szybko się zbliżały. W końcu Dornez wypadł zza zakrętu i zamarł. Miał przed sobą wampira, którego nie widział od lat, którego nie powinno tu być. W dodatku na jego rękach spoczywała jego Pani w zakrwawionym ubraniu.
- Witaj Walter – powiedział Alucard nic sobie nie robiąc z jego wstrząsu – Sporo minęło. 20 lat jak dobrze liczę – dodał kładąc Integre na podłodze – Zabierz ją do szpitala. Ma ranę postrzałową.
- Co się stało? – wykrztusił Walter podchodząc i klękając przy swojej Pani.
- Ja…zabiłam wuja – ciche słowa dziewczynki im przerwały. Jej oczy patrzyły jakby w przestrzeń – Jestem morderczynią…
- Panienko, proszę tak nie mówić… - Dornez próbował chyba ją pocieszyć, ale Alucard się wtrącił.
- Pozbycie się wroga nazywasz morderstwem? – pierwszy raz w rozmowie z dzieckiem było słychać kpinę w jego głosie – Jako lider tej organizacji właśnie z tego żyjesz. Zabijając śmieci. Jeśli to było dla ciebie za dużo to myliłem się co do ciebie.
- Alucard! – krzyknął rozgniewany Walter.
Integre rozzłościła ta postawa. Nikt jeszcze nie mówił do niej takim tonem. Lecz także nikt nigdy przed nią nie klęczał. Już chciała coś powiedzieć, kiedy kolejna fala ostrego bólu dała o sobie znać. Skrzywiła się mocno i syknęła, zanim zdążyła to powstrzymać. Rana nie mogła być dłużej ignorowana.
- Zabiorę panienkę do szpitala – orzekł lokaj i podniósł dziewczynkę na ręce jak wcześniej wampir – Im szybciej tym lepiej.
Gdy Walter to wypowiadał, Alucard odwrócił się do nich plecami i zaczął gdzieś iść.
- Gdzie idziesz?! – zawołała za nim Integra. Nie wiadomo czemu spanikowała. Bez niego nie czuła się bezpiecznie po ostatnich przejściach.
- Tam gdzie moje miejsce, Pani – wampir rzucił jej pojedyncze i smutne spojrzenie znad ramienia – Do celi – oznajmił i zniknął w tajemnym przejściu.

***
- Kim on jest, Walter?
Integra już wróciła ze szpitala, gdzie założono jej szwy. W drodze do tej placówki opowiedziała swojemu lokajowi wszystko co się wydarzyło w posiadłości pod jego nieobecność. Dziewczynka obecnie siedziała w swoim gabinecie przy biurku (które było trochę dla niej za duże), a Dornez stał naprzeciw niej z poważną miną.
- Chce zrozumieć Walter, a na razie nic nie rozumiem – kontynuowała. Lepiej mogła się skupić nie odczuwając bólu już tak dotkliwie – Hellsing istnieje po to by niszczyć wszystkich Nieumarłych, a tymczasem jeden z nich od lat mieszkał w jego siedzibie w piwnicy! Cóż…bardziej chyba był uwięziony. Czemu nic mi nie zrobił? Czemu mnie ochronił?
- Mówiąc jeden z nich obraża go panienka. To nie jest zwyczajny wampir. To ich Król – w odpowiedzi na uniesione brwi Integry mówił dalej – Proszę odczytać jego imię od tyłu, a zobaczy panienka o czym mówię.
AlucarD – DraculA
Dziewczynka omal nie spadła z krzesła. Gwałtownie wciągnęła powietrze, a jej błękitne oczy rozszerzyły się w niemym szoku.
- Ale...Ale…przecież dziadek go zabił!
Hrabia Dracula, czyli potężny wampir od którego się właściwie wszystko zaczęło. To jego właśnie pokonał dziadek Integry – Abraham van Hellsing – założyciel organizacji Hellsing, której zadaniem było niszczenie potworów. Właśnie pokonanie Draculi dało temu człowiekowi odwagę by walczyć z innymi przedstawicielami tego przeklętego gatunku.
Walter pokręcił wolno głową.
- Myślał, że zabił – poprawił Walter i zanim jego Pani zadała kolejne pytanie, uprzedził ją – Nie wiem jak. Te szczegóły nie są mi zbyt dobrze znane. Alucard lepiej by to wytłumaczył. W każdym bądź razie Dracula zamiast zostać zgładzonym został sługą Pani rodu, sir Hellsing.
Integra wstała od biurka, ale nic nie rzekła. Unikała wzroku lokaja, patrząc w drewniany blat i czekała na dalszy ciąg. Im więcej Dornez mówił, tym dzisiejsze wydarzenia nabierały większego sensu.
- Alucard jest sługą rodu Hellsing. Musi słuchać każdego rozkazu i polecenia. Nie skrzywdzi swojego mistrza. Nie sprzeciwi się, zwyczajnie nie może.  Należy do rodziny, w dosłownym sensie. Po śmierci twego dziadka, moc panowania nad nim przejął twój ojciec, jako najstarszy syn. Młodszy, Richard nic o nim nie wiedział. Zmienił mu wówczas imię. Dracula, ze względu na popularność książki, która miała być ostrzeżeniem dla ludzkości, stał się elementem kultury. Nie można było używać swobodnie tego imienia. Ty panienko jesteś jedyną córką Arthura, więc…Alucard należy teraz do ciebie.
Dziewczynka wzięła kilka głębokich wdechów, po czym w końcu podniosła wzrok.
- Czemu ojciec go uwięził?
- Ten wampir nie różni się od innych tylko tym, że musi służyć ludziom. Nie bez powodu nazwałem go Królem. On…jego moce…możliwości są o wiele większe niż u zwykłych nieumarłych. Przez te 100 lat…stał się przepotężny. Wiem, bo w czasie wojny walczyłem przy nim.
- Przepotężny? W jaki sposób?
- Nie ma potrzeby wdawać się w szczegóły. Chodzi o to że jako sługa rodu, Alucard zajmował się przede wszystkim eliminacją innych krwiopijców – widząc zdziwienie Integry kontynuował – Tak, nie ma lepszej broni na wampira niż inny wampir. W dodatku prawdopodobnie…nie, raczej na pewno jest najsilniejszy z nich wszystkich. Jednakże… - Walter zaczął się wahać, lecz nie przerywał – po pewnym czasie…mój Pan zaczął się bać.
I kolejny szok. Integra nie mogła tego pojąć. Jej ojciec, osoba którą podziwiała najbardziej na świecie…bała się swojego sługi?
- Alucard jest zbyt potężny – znów to słowo „zbyt” – Gdy on walczy to nie zabija wampira. On go rozszarpuje na strzępy. Nie patrzy na liczbę ofiar, czy poszkodowanych. To nie jest eksterminacja w jego wykonaniu tylko rzeź. Mój pan…Arthur przeraził się, ponieważ Alucard wykonywał te potworności na jego rozkaz, więc…tak jakby jego ręką. Poczuł się odpowiedzialny za to. Zrozumiał, że Alucard jest zbyt silny…zbyt potworny…zbyt niebezpieczny, aby móc go kontrolować. Aby w ogóle trzymać go wolno. Nie można go zabić, więc postanowił go uwięzić. Zamknął Alucarda nieco ponad 20 lat temu. Zapieczętował drzwi i ukrył wejście do piwnic. Chciał go mieć blisko, by wszystko było pod kontrolą. Podał panience tylko malutką wskazówkę gdzie on jest, gdyż chciał by ten został zapomniany, ale jednocześnie byś ty nie została bez ochrony.
- Aha… - dziewczynka milczała minutę…kolejną…i jeszcze jedną, aż w końcu… - Czyli jego wolą było…aby on…
- Aby Alucard nigdy już nie był wolny. Można go było uwolnić w jakimś wypadku, gdzie trzeba by było posunąć się do ostateczności…ale potem i tak znów by go zamknął. Sir Arthur chciał by wampir Alucard nigdy nie opuścił murów tej małej celi.
- Rozumiem – Integra westchnęła, odwróciła się tyłem i podeszła do okna – Mógłbyś zostawić mnie dziś już samą? To był…długi dzień.
Zdrada członka rodziny, ucieczka, walka o życie, postrzelenie, świadomość nadchodzącej śmierci , zwłoki zmieniające się w wampira, masakra ludzi na jej oczach, zabicie wuja, niewiarygodne informacje … rzeczywiście długi dzień.
- Tak jest – powiedział Walter i odszedł.
Integra nie oglądała się za nim, usłyszała jedynie ciche trzaśnięcie drzwiami.
Musiała wszystko przemyśleć…musiała odpocząć…i podjąć decyzje.

***
Od tamtego pamiętnego dnia minęły trzy dni.
Była późna noc, Integra leżała w swoim łóżku i patrzyła się w sufit. Z powodu opatrunku jej liczba pozycji w których mogła spać się zmniejszyła, ale to nie przez to nie mogła spać. Inne rzeczy zaprzątały umysł dziecka i nie były to przerażające wspomnienia, w których wuj Richard próbuje ją zabić, widok krwi, czy wyrzuty sumienia z powodu pozbawienia wuja życia. To wszystko przeszło jej szybciej niż by wypadało.
W jej głowie bez przerwy jednak gościł wampir będący obecnie gdzieś w jej piwnicy w celi. Który był tam przez całe jej życie. Coś nie dawało jej spokoju. I to nie jego potworny wygląd, rzeź którą urządził na jej oczach, ani widok jego języka zlizującego jej krew z podłogi.
To coś przez co nie mogła spać to uczucie, które w niej wezbrało, gdy potwór przed nią klęknął. Uczucie przyjemne i ekscytujące choć nie powinno takie być. Wystarczyło, że o tym myślała i znów się to pojawiało.
Wystarczyło, że zamknęła oczy i wyświetlała te obrazy. Potężna, ciemna sylwetka oddająca jej pokłon…jego długie opadające białe włosy i upiorne oczy…jego wyciągnięta ręka, gdy osłaniał ją przed kulą…dźwięk jego głosu, kiedy mówił „Pani”…To wystarczyło, aby lekki, ale miły dreszcz przeszedł jej po kręgosłupie.
Integra wzięła gwałtowny wdech, podniosła się i usiadła na brzegu łóżka. Nie da rady zasnąć. Nie rozumiała tych uczuć i nie wiedziała czy chce je zrozumieć, co nie zmienia faktów, że nie myśli o niczym innym. To niewłaściwe…
Alucard należy teraz do ciebie
Słowa Waltera rozbrzmiały jej w głowie, aż musiała wstać i podejść do okna. Widok pełnego księżyca jej nie uspokoił. Wampir zaprzątał jej myśli we dni i w nocy. On i jego smutny wzrok, kiedy oddawał ją w opiekę Waltera i wracał do celi. Czemu był smutny? Z powodu jej postawy? Czy z tego iż przewidywał iż jego wolność była krótka?
Dziewczynka podeszła do szafki nocnej i założyła swoje okulary. Wyszła cichutko z pokoju i zaczęła przemierzać puste korytarze. Dornez szybko zatrudnił nowych żołnierzy (w miejsce zdradzieckich), którzy pełnili wartę w określonych miejscach, lecz dziewczynka doskonale znała ich lokalizacje, więc wiedziała jak spacerować by na nikogo się nie natknąć.
Chodziła tak kilka minut, aż doszła do celu. Do miejsca, gdzie wisiał portret jej ojca, a obok i dziadka.
- Twoja wola – zwróciła się do portretu – to aby on został zapomniany.
A oczekiwania wobec niej stanowiły by podążała po jego śladach. Żyła w zgodzie z jego wolą. To była jej powinność i obowiązek. Wiedziała to.
Integra miała dla swojego ojca mnóstwo miłości, szacunku i podziwu. Był bohaterem i mentorem. Kochała go. Ale…to nie oznaczało całkowitego posłuszeństwa.
Rozkaz lidera ma być bezwzględnie przestrzegany. Ale…
- Teraz ja jestem liderem. Ojciec nie żyje.
Była samodzielna. Chciała postępować zgodnie z własnymi poglądami, kierować się własnym sądem, a nie swoich przodków. Kierować Hellsingiem jako niezależny przywódca. Nie patrząc się na innych. A co było jej wolą?
pokłon…ręka przyjmujące kulę przeznaczoną dla niej…tamowanie krwi…wynoszenie jej na rękach
On jest tylko narzędziem? Nieprawda. To rozumna istota.
…Zapomniany…
- Nie…chce…tego… - wykrztusiła te krótkie słowa do portretu, jakby przychodziło jej to z wielkim trudem. W końcu to był pierwszy raz, kiedy przeciwstawiała się ojcu.
Nie chciała, aby wampir został na zawsze uwięziony. Nie chciała stracić tego uczucia. Może była zbyt zuchwała…może nawet i dziecinna…ale to jej decyzja i jej możliwy błąd. Niczyj więcej. Patrząc na portrety przodków zrozumiała czego pragnie. Tego czego oni nie chcieli.
Podjęła decyzje.
Zerwała się do biegu. Zmierzała prosto do miejsca, w którym było owo tajemne przejście. Dotarła tam szybko i z niewielkim trudem udało jej się je otworzyć. Schodząc po kamiennych schodach do piwnic zwolniła tempo.
Idąc tym przypominającym loch korytarzem zaczęło jej być zimno. Nic dziwnego, miała na sobie jedynie koszulę nocną i szła boso.
Ponownie stanęła przy celi potwora. Tym razem nic jej nie popędzało. Jej życiu nie groziło niebezpieczeństwo. Była tu z własnej woli, wiedząc z czym to się wiąże. Z całej siły pchnęła drzwi, lecz nie weszła do środka. Patrzyła jedynie w głąb pomieszczenia.
Stał tam, na środku celi odwrócony plecami. Jego sylwetka była osnuta ciemnością.
- Alucard – zawołała, na co on zwrócił się w jej stronę i podszedł do niej.
Zatrzymał się jednak na progu. Patrzył dziecku w oczy i czekał co się wydarzy. Oddzielało ich tylko otwarte przejście.
- Mój ojciec rozkazał ci tu gnić – Integra zaczęła swoją przemowę – Miał takie prawo, jako przywódca Hellsing. Lecz obecnie to ja sprawuje owo przywództwo. Jako lider to ja podejmuje decyzje. A brzmią one tak – dziewczynka zrobiła kilka kroków w tył i stanęła pod ścianą – Wampirze Alucardzie, jako szefowa Organizacji Hellsing oficjalnie uwalniam cię stąd. Jesteś wolny. A teraz rozkazuje ci, abyś wiernie mi służył, został główną bronią Organizacji oraz byś został moją prawą ręką. Chce stać się idealnym liderem i twoją Panią. Pomóż mi w tym ucząc mnie. Będąc przy moim boku.
Alucard wpierw się zdumiał, a potem na jego twarzy utworzył się maniakalny uśmiech. Nie przeraził on dziewczynki, nie wiedzieć czemu.
Wampir zrobił powolne dwa kroki wprzód, wychodząc z celi, do której nie miał już nigdy powrócić. Ukląkł na jedno kolano i znów oddał pokłon swojej Pani.
Ach, a to zagadkowe uczucie powróciło do Integry z podwójną siłą. Na pewno go sobie nie wyobrażała. To była mieszanka zachwytu, dumy i siły. Nie…to było coś więcej…
- Tak jest. Zgodnie z twoją wolą, moja Pani. My Master…Oddaje się w twoje ręce, Sir Hellsing.
Walter już parę razy zwrócił się do niej „sir”, ale nigdy nie było to tak przyjemne jak teraz. Może dlatego, że lokaj był przy niej od chwili urodzenia i mógł się tak zwracać z obowiązku i sympatii. Natomiast powód tego potwora było zgoła inny…
Wampir na kolanach potwierdził jej wolę. Właśnie tego chciała. Chciała by on jej służył. By dla niej walczył. Chciała … go lepiej poznać.
- Witaj z powrotem na powierzchni, mój Sługo.
Wyciągnęła rękę w jego stronę, a on ją ujął. Jej dłoń była malutka w porównaniu do niego.
- Wróciłem jako twój najwierniejszy sojusznik, Pani. Należę do ciebie.
Alucard wstał, lecz oni nie puścili swoich dłoni. Dziewczynka sądząc, że na razie starczy tej formalności rzekła, aby dać mu do zrozumienia, że nie zamierza rezygnować i z obowiązków, które przed chwilą wykonała jak i z poufałej szczerości w tym pytaniu. Przeszli na rozmowę prywatną.
- Alucardzie…ta fascynacja nie będzie dla mnie zdrowa, prawda? – nie ukryła by tego, on i tak czytał jej myśli.
Wampir zachichotał na to, ukazując kły. Dwunastolatka znów się nie przestraszyła. Chyba to, przez co przeszła w jego celi uodporniło ją na sporo rzeczy, choć chciała zachować ostrożność.
- Nie bardziej niż moja rosnąca fascynacja tobą…Integro.
Słysząc swoje imię dziecko uśmiechnęło się. Pierwszy raz od dawna. Czyli od…śmierci ojca.

***

Walter, wszedłszy z samego rana do sypialni jego dwunastoletniej Pani, nie wyglądał na zaskoczonego widokiem jaki tam zastał. Integra była już kompletnie ubrana. Siedziała na fotelu przy toaletce, tyle że obok niej stał Król Nieumarłych. W tej samej postaci, którą lokaj widział kilka dni temu. Najwidoczniej Walter przerwał im rozmowę.
- Miałem przeczucie, że tak to się skończy – nie wyglądał na złego, wręcz przeciwnie – Widzę, że wracasz do czynnej służby Alucardzie – powiedział zadowolony, kładąc tacę z poranną herbatą na stoliku nocnym.
- Najwidoczniej Walter – wampir odpowiedział mu podobnym, skromnym uśmiechem – Swoją drogą…nie wiele się zmieniłeś.
- Uznam to za dobre słowo. Za to co dziwne…ty wyglądasz zupełnie inaczej.
- Posiedź 20 lat bez ruchu w celi to zobaczysz jak to jest. Oby coś się niedługo trafiło. Muszę się rozruszać.
- Możesz trochę poczekać. Ataki wampirów stały się rzadkie już z 10 lat temu.
W czasie wymiany zdań dwóch starych towarzyszy broni, dziewczynka wstała, podeszła do stolika i wzięła swoją herbatę.
- Trzeba szybko powziąć pewne kroki Walter – powiedziała Integra po wypiciu kilku łyków – Pierwsza sprawa, pokój. Alucard przed uwięzieniem miał całe podziemia dla siebie, prawda? Chcę by to powróciło do poprzedniego stanu.
- Tak jest. Trzeba tam jedynie trochę wysprzątać, a Alucard będzie miał z powrotem swoje kwatery w nienaruszonym stanie. Zajmę się tym.
- Doskonale. Druga sprawa, krew. Mój nowy Sługa twierdzi… - odwróciła się w stronę wampira i wysiliła się na ironizujący ton, na co ten tylko powstrzymywał śmiech -…że bez większej ilości krwi nie będzie mógł zmienić tej jakże rzucającej się w oczy aparycji – zwróciła się znów do lokaja, a jej głos wrócił do normy – Dasz radę nam to załatwić?
- Szybciej niż panienka sądzi. Od razu wezmę się do pracy – już zaczął zmierzać ku wyjściu, kiedy padło pytanie do niego.
- Nie zamierzasz mnie…pouczać? Powiedzieć, że źle robię? – Integra nie pytała z obawą. Bardziej z ciekawością.
- Sługa miałby wobec swojej Pani czynić takie uwagi? Niestosowne – oznaczało to, że zgadzał się z decyzją Integry. To co było niestosowne to powiedzenie tego wprost.
- Jak powiedziałem. Nic się nie zmienił – rzekł wampir, gdy Dornez zniknął za drzwiami.
- Dzisiaj przyjedzie tu Rada Dwunastu z Parlamentu – dziewczynka ponownie zbliżyła się do wampira – to będzie pierwszy raz jak wystąpię oficjalnie jako głowa rodu i Organizacji.
- Denerwujesz się? – spytał niepewnie, wodząc wzrokiem za dzieckiem.
- A mogą mi zrobić coś gorszego niż wuj i jego próba zabójstwa ? – odstawiła pustą już filiżankę na blat toaletki – Nie denerwuje się. Bardziej czuje irytacje. Wiem co będą chcieli zrobić. Odsunąć mnie od polityki, od Hellsing tłumacząc to moim zbyt młodym wiekiem. Czuje złość na samą myśl. Ile razy to odepchnę będzie wracać w kółko i w kółko.
- Więc to dobra okazja by załatwić tą kwestię raz na zawsze – dziewczynka spojrzała na niego. Wampir był tak zadowolony przez swoje złowrogie myśli, że aż oczy mu rozbłysły – Pokaż tym dziadkom kto tu rządzi, a przestaną ci sprawiać kłopoty.
- Coś proponujesz? – zaintrygowana Integra uniosła brew.
W odpowiedzi po pokoju rozniósł się mroczny śmiech.

***
- Nie mówię moje dziecko, że masz porzucać swoje stanowisko. Mówię, żeby znaleźć kogoś, kto zająłby się Hellsing, póki ty nie dorośniesz.
- Dokładnie. To zbyt wielka odpowiedzialność jak na dwunastoletnie dziecko. Sama nie dasz rady, nic o ty m nie wiesz. Nie możemy na to pozwolić.
- Zamiast zajmować się sprawami dorosłych niech najpierw skończy szkołę. Pozna życie poza tą posiadłością.
- Dziecko nie może samo przewodzić czymś tak…
Tego typu zdania i wypowiedzi padały już od jakiś dobrych 10 minut. Mała Integra siedziała z dwunastką starszych mężczyzn i ze spokojem znosiła ową tyradę. Siedziała za założonymi rękami i z pozorną powagą na twarzy. Pozorną ponieważ drgał jej co jakiś czas kącik ust. Walter stał po lewej stronie jej krzesła niczym posąg.
Jedynie Penwood się nie odzywał. A to dlatego, że przybył tu jako pierwszy i zdążył już odbyć z dziewczynką rozmowę, która…zrobiła na nim wrażenie.
- Dobrze. Rozumiem – młoda Hellsing postanowiła to w końcu uciąć.
- Więc zgadzasz się Integro, abyśmy…
- Tego nie powiedziałam – dziecko twardo weszło mężczyźnie w słowo, zdumiewając tym pozostałych – Hellsing jest mój! Nikomu go nie oddam. Ani teraz ani nigdy!
- Proszę jeszcze raz posłuchać – odezwał się najstarszy z polityków – Zdaje sobie sprawę, że ostatnie przejścia były dla ciebie koszmarem. Dlatego z troski o ciebie…
- Cisza! – tym razem dziewczynka krzyknęła. Jej goście zamarli, taka impertynencja u tak młodej damy…nie do pomyślenia – Powiedzieli Panowie co mieli do powiedzenia. Teraz moja kolej, aby coś powiedzieć.
Integra wstała od stołu, przeszła kawałek i stanęła na wysokości podwójnych drzwi, plecami do nich.
- Podali Panowie swoje argumenty. Teraz ja podam swój argument i zobaczymy co wówczas postanowicie – dziecko emanowało pewnością siebie, zupełnie jakby miała asa w rękawie – Wiecie, że zabiłam swego wuja. Ale nie wiecie kto zabił całą resztę jego wspólników – kilka głów zwróciło się na Waltera, lecz ten potrząsnął głową – Może mała wskazówka. Ten ktoś mieszka w mojej piwnicy.
Niemalże wszystkie obecne osoby omal nie zadławiły się powietrzem. Ich poważne postawy gdzieś uleciały. Wyglądali na przerażonych. I zanim którykolwiek mógł się pozbierać do kupy i sklecić jakieś zdanie, na sali rozległ się czyjś śmiech. Na jego dźwięk Penwood zrobił taką minę, jakby zaraz miał narobić w spodnie.
- Jakże mi miło. Wygląda na to, że wciąż tu o mnie pamiętano.
Tuż za Integrą, zmaterializowała się potężna postać. Swoim wejściem spowodowała jeszcze większą panikę. Przeniknęła przez zamknięte drzwi jak gdyby nic. W pomieszczeniu od razu zapanował chłód, a cienie rzucane przez przedmioty w świetle słońca się rozszerzyły na cały pokój. Stworzyły klimatyczny półmrok. Najjaśniejsze światło dawały teraz czerwone oczy wampira, pomimo założonych szkieł.
Alucard zrobił kilka kroków i stanął przy boku dziewczynki. Ona mogła mu się już dokładnie przyjrzeć. Po wypiciu bardziej sutego posiłku jego wygląd rzeczywiście się zmienił. Białe włosy zmieniły barwę na czystą czerń i znacznie się skróciły. Długi, czerwony płaszcz, kapelusz i przeciwsłoneczne okulary stanowiły główne elementy stroju. Wciąż wyglądał przerażająco, lecz już bardziej cywilizowanie.
- Widzę, że nie muszę go państwu przedstawiać. Oto mój nowy Sługa – Wampir Alucard. Od dziś jest moją prawą ręką. Skoro uważają panowie, że Walter nie wystarczy mi za doradcę, może on spełni wasze wymagania? Na pewno wskaże mi drogę, jeśli przez mój „młody wiek” pobłądzę.
Nikt nie pisnął nawet słówkiem. Za to wszystkim oddech ugrzązł w gardle, kiedy potwór przed nimi klęknął przed tym, niby niepozornym dzieckiem. Ten pokłon był trochę na pokaz, jedynie dla nich by zrozumieli z czym mają do czynienia.
Za tym dzieckiem stał potwór. Jeśli wystąpią przeciw niej, wystąpią przeciw niemu.
Kiedy Alucard wstał z klęczek, sam zadał pytanie zgromadzonym.
- Jak rozumiem, wasze argumenty moja Pani może uznać za nieaktualne? – wodził wzrokiem od jednego do drugiego „dziadka”, którzy drżeli pod jego spojrzeniem.
- Tak…naturalnie… - wyjąkał w końcu któryś.
Integra, będąc kontent z przebiegu spraw wróciła na swoje miejsce. Alucard podążył za nią i stanął po jej prawej stronie.
- Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia – rzekła dziewczynka opierając brodę o swoje splecione ręce – Hellsing jest mój. Zamierzam nim przewodzić z honorem na chwałę Anglii. Lecz po swojemu. Od teraz proszę mnie traktować jako równą sobie.
- Tak…Tak, jest Integro.
- Zacznijmy od zwracania się do mnie moim tytułem. „Sir Integra” proszę.
Mężczyźni pokiwali jedynie głową. Choć wciąż się bali, poczuli że widok, który mają przed sobą jest na swój sposób hipnotyczny. Siedzące, niczym na tronie, dziecko o stalowym spojrzeniu. Po jej jednej stronie niby niepozorny starzec, który jednakże był niebezpieczniejszy niż wszyscy ich ochroniarze razem wzięci. Po jej drugiej stronie wampir, od którego biła moc i groza. Mógł na jedno słowo swojej Pani, zabić ich wszystkich w kilka sekund. Obaj gotowi by spełnić każdy rozkaz tej niby zwyczajnej dziewczynki. Jeszcze przed chwilą jej nie doceniali. A teraz…
…rozumieli, że ona już stoi od nich wyżej, jeśli chodzi o siłę. Już nigdy nie ważą się jej zlekceważyć. Z tym dzieckiem jednak trzeba było się liczyć.
Integra wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z Alucardem. Wampir miał rację. Wystarczyło jedynie by wkroczył, zasiał terror i pokazał, za kim tak naprawdę stoi. Mały pokaz siły i władzy. Wszyscy od razu spotulnieli. Dziewczynka zaciekawiła się, czego jeszcze Alucard może ją nauczyć?
To będzie…jak oni to nazywali? … Fascynujące.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz