Integra,
zmierzając w stronę miejsca zebrania, nie ukrywała, że jest rozdrażniona. Stąpała
trochę głośniej niż zwykle, a jej oczy ciskały piorunami. Nawet Alucard i
Walter podążali za nią w nieco większej odległości niż normalnie. Wiedzieli, że
dziś nie powinni wchodzić swojej Pani w drogę.
- Ostatnimi
czasy, ciągle chodzi wściekła – powiedział Walter pod nosem, tak żeby jedynie
Alucard go usłyszał. Nie było to trudne, ich Pani kroczyła daleko przed nimi, a
jej głośne kroki dobrze go zagłuszały. Oczywiście wampir doskonale go słyszał.
- Sam byłbym
wściekły na jej miejscu. Frustracja ją przytłacza, kiedy nie wie co robić. A do
tego te ciągłe zebrania…sam byłbym ich już dawno zastrzelił.
- Założę się,
że ona też ma na to teraz ochotę. Aż boję się podejść bliżej. I to nie pierwszy
raz.
- Możemy to
zrzucić na etap młodzieńczego buntu – wampir zaśmiał się cicho pod nosem.
- Powiesz to
na głos przy niej, a zarobisz kilka kulek w łeb.
Na dalszą
część rozmowy obaj nie mieli już czasu. Integra dotarła do dużych, podwójnych
drzwi i otworzyła je gwałtownie, po czym wkroczyła do środka. Walter i Alucard
przyśpieszyli, aby do niej dołączyć i wejść tuż za nią.
W
pomieszczeniu, do którego weszli był ustawiony pośrodku okrągły stół, a przy
nim siedziało dwunastu eleganckich, starszych mężczyzn. Wszyscy podnieśli
wzrok, kiedy młoda Hellsing wkroczyła do sali. Większość z nich już praktycznie
nie zwracała uwagi na jej młodziutką figurę, ani na kroczącego u jej boku
krwiopijcę. Przywykli, choć wciąż były wyjątki. Penwood jako jedyny wciąż drżał
ze strachu, gdy Alucard był w pobliżu, a najnowszy w tym składzie, sir
Dolarhyde, nie mogąc pojąć wyjątkowości młodej dziewczyny, traktował ją
lekceważąco, także jako jedyny.
Integra
odrobinę zmieniła postawę, na taką, którą przyjmowała zawsze przy oficjalnych
zebraniach, choć złości w błękitnych oczach nawet nie próbowała ukryć.
- Witamy sir
Hellsing – rzekł sir Irons – Proszę zasiąść, właśnie mieliśmy zacząć.
- Witam Panów
– bez innych zbędnych słów, dziewczyna zasiadła na jedynym wolnym miejscu przy
stole, dokładnie naprzeciw Ironsa. Walter i Alucard stanęli za nią, po obu jej
stronach. Zignorowano ich obecność, traktowaną te dwójką już jako
nierozłącznych towarzyszy młodej Hellsing.
- Jak
mniemam… - zaczął Irons - …znasz powód
tego zebrania.
- Owszem –
Integra walczyła ze sobą by zachować profesjonalizm i nie wrzasnąć na tych
starych głupców – I nadal go nie pojmuję. Wszystko powiedziałam na ostatnim
zebraniu. Zdałam szczegółowy raport. Powiedziałam, że gdy coś odkryję, dam
Panom znać, a niestety od tamtego czasu nic nie odkryłam – Przy kilku ostatnich
słowach, jej pięści zacisnęły się pod stołem.
- Wiemy, ale
kilkoro z nas nie było obecnych na ostatnich zebraniach. A ponieważ nareszcie
jesteśmy w komplecie, chciałbym abyś jeszcze raz zdała szczegółowy raport z
ostatnich działań, abyśmy wszyscy byli na bieżąco, sir Hellsing.
Integra
żałowała, że nie ma ze sobą pistoletu. Ile to już razy składała ten raport? Ile
razy opowiadała o tym co się stało? Miała już serdecznie dość ciągłego
powtarzania się i marnowania czasu. Zastanawiała się, czy ci panowie każą jej
to ciągle robić, ponieważ wciąż nie mogą w to uwierzyć i pojąć, czy może chcą
ją skrycie ukarać tymi bezsensownymi spotkaniami i sprawozdaniami, za to, że
wykonała tą misję w tajemnicy przed nimi i nie miała żadnych postępów w związku
ze śledztwem.
- Dobrze… -
Integra wzięła głęboki wdech, przymknęła oczy na dosłownie dwie sekundy, po
czym zaczęła recytować z pamięci często ostatnio powtarzane słowa – Ponad dziesięć
miesięcy temu, podczas pracy zauważyłam pewną prawidłowość. W różnych częściach
Anglii, znikało bez śladu troje ludzi. Zawsze w podobnym wieku i zawsze tak samo
tłumaczono ich zniknięcia. Po głębszym zbadaniu sprawy odkryłam więcej
tajemniczych zniknięć, także takich, które policja uważała za rozwiązane, choć
były to pozory. Udało nam się odkryć wzór, według którego działał porywacz. Nie
będąc pewna, czy ściganą osobą jest wampir, wykonałam tą misję po cichu.
Postępując według wzoru namierzyłam sprawców. Nie pomyliłam się, były to trzy
wampiry i wszystkie wraz z ich sługami zostały wyeliminowane.
Kąciki ust
Alucard uniosły się lekko, na wspomnienie tamtej nocy. Nikt tego nie zauważył,
a tymczasem Integra kontynuowała.
- Niestety
liczba ofiar była większa niż się spodziewałam. Cała akcja zabezpieczenia
terenu była czasochłonna, a wytłumaczenie tego władzom wsi oraz rekompensata
rodzinom ofiar była bardzo kosztowna. Nie uważam jednak, że mogłam temu
zapobiec. Zrobiłam wszystko, co było w mojej mocy i sprawców spotkała z mej
strony odpowiednia kara.
Zrobiła
krótka przerwę.
- Jednakże
jeden z wampirów tuż przed śmiercią przekazał nam pewną wskazówkę. Dał nam do
zrozumienia, że oprócz niego i jego towarzyszy jest jeszcze jakaś wampirzyca,
również odpowiedzialna za śmierć tych ludzi. Po ponownej analizie sprawy
doszłam do wniosku, że niemożliwe jest by jedna i ta sama osoba opracowała owy
plan pozostania w ukryciu, który był genialny moim zdaniem, niemożliwy do
wykrycia oraz jego wykonawcą, wampirem
który popełnił masę błędów, które pozwoliły na jego wykrycie. Taka rozbieżność
jest niemożliwa. Dlatego postawiłam hipotezę, że to właśnie ta wskazana
wampirzyca jest autorką planu. Organizacja Hellsing ustanowiła oficjalną misje,
aby ją znaleźć i zlikwidować, jednak do tej pory nie ma postępów w sprawie.
- A czemuż
to? – jedynie Dolarhyde odważył się odezwać – Może czas zmienić metody, skoro
obecne nie działają.
Integra
niebezpiecznie zwęziła oczy.
- Ależ jestem
otwarta na sugestię, sir. Obecnie większość moich ludzi , ze mną włącznie,
obserwujemy i badamy każde zaginięcie na świecie, poszukując kolejnego
utajonego wzoru. Jeśli ma Pan lepszy pomysł, proszę go podać.
- Dlaczego to
takie trudne, skoro za pierwszym razem tak łatwo odkryłaś wzór?
Gość nawet
nie próbował udawać, że nie unika poruszonego tematu. Chodziło mu jedynie o to,
aby ją przyprzeć do muru. Alucard poczuł jak kły zaczynają go swędzieć, aby w
coś się wgryźć.
- Jakby mnie
Pan słuchał, to by Pan wiedział – rzekła Integra z nutką złośliwości – Tamten
wampir popełniał błędy, dzięki którym go namierzyliśmy. Lecz wampirzyca, której
szukamy ich nie popełnia i najpewniej nie popełni. Szukam więc wzoru, który z
zamierzania ma być niewykrywalny. Trochę trudne zadanie, prawda? Co nie znaczy,
że nie dam rady. A jeśli mam rację co do drugiej hipotezy, trudność wzrasta
wielokrotnie.
- Jaka druga
hipoteza?
-
Zastanawiałam się nad powodem dla którego jeden wampir układa plan polowań dla
drugiego, jednocześnie nie będąc jego częścią. Po konsultacji… - w tym momencie
dziewczyna rzuciła szybkie spojrzenie na swojego wampira, stojącego po jej
lewej - …doszłam do wniosku, że może ich być więcej.
- Więcej
kogo?
- Wampirów,
którym ta „ona” pomaga. Układa różne plany, aby byli oni niewykrywalni. Wampir,
którego zabiliśmy nie musi być odosobnionym przypadkiem. Może być jednym z
wielu.
- Ale
powiedziałaś, że odkryłaś już wzór.
Integra po
raz drugi omal nie wybuchła, przez poufałość, z jaką zwracał się do niej sir
Dolarhyde.
- Ten wzór
był jednorazowy. Osoba, która go ułożyła była ponadprzeciętnie inteligentna.
Nie sądzę, aby dwa razy ułożyła identyczny plan. Najpewniej jest w stanie
ułożyć wiele różnych i równie dobrych.
- Ale
oczywiście dasz radę ją namierzyć, ją i inne wampiry, którym pomaga, prawda sir
Hellsing? – tym razem głos zabrał sir Irons, który już był skłonny okazać
piętnastolatce szacunek.
- Oczywiście.
Organizacja Hellsing znajdzie ją i zabije wampirzycę. Macie moje słowo.
Ktoś mógłby
nie zrozumieć, dlaczego złość dziewczyny znów podskoczyła, skoro tym razem
zwrócono się do niej z szacunkiem i zaufaniem. Po prostu tym razem była zła na
siebie.
Prowadziła
śledztwo od wielu miesięcy. Przez ten czas ani razu nie miała wolnej chwili w
takim stopniu, że zapomniała o własnej dacie urodzin. Przez cały ten okres swój
czas dzieliła na pracę, naukę i prowadzenie śledztwa w sprawie wampirzycy.
Zaangażowano w pracę jej wszystkich ludzi, ale rezultatów nadal nie było widać
choć i sama Integra wylewała siódme poty.
Właśnie przez
to była taka wściekła. Za swoją bezsilność. Za brak postępów. Za to, że ci
mężczyźni patrzyli na nią z góry i wciąż kazali jej uczestniczyć w tych
spotkaniach, aby wciąż i wciąż powtarzać, że nie osiągnęła nic nowego w tej
sprawie. Ta tajemnicza, cholerna wampirzyca poniżała ją. Nie mogła jej znaleźć.
Nie miała nic, nawet małego tropu. Za każdym razem, gdy powtarzała na głos, że
wciąż nie miała żadnych postępów, czuła jak słabnie. Jak miała walczyć, skoro
nie mogła nawet znaleźć przeciwnika?
Alucard i
Walter spojrzeli po sobie. Obaj wiedzieli co siedziało w głowie ich Pani. Oni
sami skłamali by, gdyby powiedzieli, że ta sytuacja ich obeszła. Sami czuli się
poniżeni, że nie mogą znaleźć jednej wampirzycy i palić licho, czy była
geniuszem, czy nie.
Stali w
miejscu…oni wszyscy i nie wiedzieli jak ruszyć naprzód.
Zaległa
cisza, podczas której Integra dumnie patrzyła przed siebie, walcząc ze sobą by
nie spuścić wzroku. Nie zamierzała dać komukolwiek satysfakcji, że nie radzi
sobie z misją wytropienia wampira. Choć oni pewnie nawet nie pomyśleli, że sami
nie zaszliby zbyt daleko bez niej.
Sir Irons
przerwał ciszę, poruszając kolejną kwestię do omówienia dotyczącą nowo
wprowadzanej ustawy. Ta sprawa nie dotyczyła Integry w najmniejszym stopniu,
lecz jej obowiązkiem było wysiedzieć do
końca na zebraniu, na które została wezwana.
Jakieś 50
minut później dalej siedziała w tej samej pozycji, zabijając czas wyobrażając
sobie jak rozstrzeliwuje całą hordę ghouli. Tylko dzięki temu nie zaczęła
ziewać. Ale właśnie wówczas coś rozproszyło jej uwagę. Jeden z obradujących
zerwał się z krzesła, patrząc na zegarek na ręce.
- Proszę mi
wybaczyć. Uprzedzałem, że muszę wyjść przed końcem. Żona wychodzi ze szpitala…
- Wiemy, sir.
Spokojnie, proszę jechać.
Interga sama nie
była pewna czemu się wówczas odezwała. Możliwe, że nuda i rozdrażnienie w końcu
skumulowała się w niej do tego stopnia, że kontrola ją zawiodła.
- Widać
profesjonalizm – chyba w pierwszej chwili ta sarkastyczna uwaga miała być
mruknięciem pod nosem, ale wyszło głośniej niż zamierzała. Wszyscy ją
usłyszeli, kilka osób posłało jej karcące spojrzenie, niczym do niegrzecznego
dziecka. To ją bardziej rozsierdziło, ale mężczyzna do którego była skierowana
ta uwaga, nie był obrażony.
- Zdaję sobie
sprawę sir Hellsing – uśmiechnął się do niej serdecznie – Ale jak pewnego dnia
będziesz mieć męża i dzieci, zrozumiesz moją sytuację. Teraz mogę jedynie
przeprosić – wyszedł tak szybko, że nie spostrzegł jak wielki szok jego słowa
wywołały u dziewczyny.
Integra…zdębiała…lepszego
słowa na to nie miała. Ledwo już zdawała sobie sprawę co się wokół niej dzieje.
Zebrania skończyło się piętnaście minut później. Niczym w transie wstała i
wyszła z sali, nie zerkając do tyłu na resztę zebranych. Zapomniała nawet, że
jej lokaj i wampir kroczą przy jej boku lekko z tyłu.
Mąż i dzieci…
To prawda, że miała dopiero 15 lat, ale i myśl o czymś takim wydawała się
strasznie abstrakcyjna i nierzeczywista. Szok pewnie był spowodowany tym, że
nigdy o tym nie myślała. Ale to nigdy, przenigdy. Nawet w marzeniach, czy
wyobrażeniach o przyszłości. Nic…
„Nie…to jakaś
abstrakcja…mąż i dzieci…ale ja nie chcę…”
- Sir
Integro…
Głos Waltera
przywrócił ją do rzeczywistości. Stali już przy wyjściu, przy szatni. Lokaj
trzymał jej płaszcz, chcąc pomóc jej go założyć. Przyjęła pomoc z cichym „dziękuję”.
Integra
pochłonięta swoimi myślami nie zauważyła, że przez całą drogę powrotną do domu,
Alucard także był jakby daleko od świata, w bardzo ponury sposób.
***
Budzik
zadzwonił równo o drugiej w nocy. Zaspana Integra uniosła dłoń, aby go
wyłączyć, ale ktoś ją uprzedził. Dzwonienie ustało jeszcze zanim dotknęła
budzika.
- Nawet o tym
nie myśl.
Otworzyła
zaspane powieki, aby napotkać świecące w ciemności szkarłatne tęczówki
znajomego wampira.
- Co ty tu
robisz? – spytała zaspanym tonem. Może gdyby była bardziej przytomna, byłaby
zła, że wszedł do jej pokoju bez pytania, ale teraz nie miała na to siły.
- Mogę spytać
o to samo – przysiadł na skraju łóżka, samym wzrokiem zakazując jej wstać –
Zamierzałaś iść do moich piwnic, prawda?
Pokiwała
głową. Chciała rozmowy, od dawna nie miała nawet chwili…
- Wracaj
spać, Pani. Potrzebujesz odpoczynku. Wstawanie w środku nocy ci już więcej nie
pomoże, zwłaszcza teraz. Musisz wstać za dosłownie kilka godzin. Odpoczywaj do
tego czasu, póki możesz.
- Ale…
- Zostanę z
tobą… - zawahał się przez moment - …jeśli mi pozwolisz.
Dziewczyna
także się zawahała. Ułożyła się z powrotem na poduszce, po czym mruknęła cicho.
- Możesz
zostać.
Na jedno
wychodziło, i tak zamierzała do niego iść.
Jej plan dnia
od dawna wyglądał tak samo. Od rana do późnego popołudnia miała korepetycję,
potem od razu pracę, aby wieczorem do około pierwszej siedzieć nad sprawą
wampirzycy. Nigdy nie powiedziałaby tego na głos, ale… była zmęczona.
Naszła ją
niedawno ochota by odnowić te spotkania w piwnicach, lecz najwidoczniej Alucard
to przewidział. Sam do niej przyszedł pozwalając jej jednocześnie odpocząć i
dać to co chciała…jego obecność obok.
Z ulgą
ponownie zamknęła oczy. Gdy znów zapadała sen, do jej uszu zdołał jeszcze
dotrzeć cichy i głęboki głos wampira, choć potem nazajutrz nie była pewna, czy
jej się to nie przyśniło, tak bardzo była wtenczas wykończona.
- Nie musisz
już się nigdzie przemykać, Master. Wystarczy zawołać, bym przyszedł, gdy mnie
potrzebujesz. Zawsze się zjawię.
Zapadła w
głęboki sen dosłownie chwilę później.
Alucard nie
mógł jej za to winić. Przez ostatnie miesiące wykańczała się, fizycznie i
emocjonalnie. Zresztą nie tylko ona. Z każdym mijającym miesiącem bez efektów
Alucarda, a nawet Waltera, ogarniał gniew. Nie byli przyzwyczajeni do takiej
bezsilności.
Wampir
zamienił się w posąg. Siedział w miejscu, nie odrywając wzroku od swojej
śpiącej Pani. Jego oczom nic nie umykało. Widział jej podkrążone oczy. Był
także pewien, że w ciągu kilku miesięcy młoda Hellsing znacznie straciła na
wadze. Wykańczała się…
Gniew…nie, to
już była furia. To właśnie to uczucie rozsadzało go od środka. Marzył, pragnął
coś zniszczyć, a właściwie kogoś. Pragnął dostać w swoje szpony ową wampirzycę
i wycisnąć z niej przeprosiny, słyszeć jej wrzaski i błagania o litość, aby na
koniec bezlitośnie rozszarpać ją na strzępy.
Tylko jak,
skoro nie znał wroga? To chyba był pierwszy raz, gdy ział rządzą mordu wobec
nieznanej mu istoty. Niemożliwej nawet do namierzenia. Nawet nie znają jej
tożsamości, a ona już z nimi wygrywała. Zapędziła w ślepy zaułek,
uniemożliwiając kontratak.
Aby opanować
wściekłość Alucard z powrotem skupił całą swoją uwagę na śpiącej dziewczynie.
Chociaż może to był błąd, bo przez swoje gwałtowne emocje, wszystkie bodźce
docierały do niego nieco mocniej niż normalnie. Na przykład zapach krwi w
żyłach…
Odruchowo
obnażył swędzące kły. Pochylił się nieco w jej stronę, jakby coś sprawdzając.
Zatrzymał się dopiero kilka centymetrów od jej szyi. Będąc już bardzo blisko,
zerknął na jej twarz. Nawet nie drgnęła, wciąż spała spokojnie, niczym nie
zaalarmowana. Zupełnie zanurzona w świecie snów nie wyczuła
niebezpieczeństwa…pewnie dlatego, że go w ogóle nie było.
Alucard nie
mógł jej zaatakować nawet gdyby chciał. Tego czego chciał, a czego nie mógł
dostać to bycie blisko niej. Wiedział to.
Odsunął się
na bezpieczną odległość i pokręcił z niedowierzaniem głową, lecz jego dłoń sama
powędrowała ku Integrze, jakby chciała pogłaskać ją po włosach. Naprawdę wampir
chciał to zrobić, ale…
- Ale jak pewnego dnia będziesz mieć męża i
dzieci, zrozumiesz moją sytuację.
Wypowiedziane
dziś zdanie zabrzmiało w jego głowie niczym dzwon. Ręka zatrzymała się
automatycznie jakieś 5 centymetrów nad włosami dziewczyny. Alucard wykonał ruch,
jakby rzeczywiście głaskał Integre po włosach, choć wcale jej nie dotykał, po
czym odsunął dłoń.
Oto ból bycia
potworem. Niemożność bycia z kochaną osobą. A myślał, że już się przyzwyczaił,
ale ból zawsze był taki sam. Do tego jednak nie da się przywyknąć, inaczej nie
byłoby to karą.
Alucard
przypomniał sobie zszokowaną minę swojej pani, gdy tamten człowiek wspomniał o
mężu i dzieciach. Widać było, że nigdy nie przeszło jej to przez myśl. Ale…
- Od tej
myśli nie da się uciec, przyszłaby prędzej czy później – powiedział najciszej
jak potrafił, zabierając dłoń – Nie ważne jak dziwna jest to myśl Master.
Niedługo zrozumiesz, że nie masz w tej kwestii wyboru. Tak jak ja nie mam
wyboru…i musze cię kochać.
A gdy to się
stanie, on symbolicznie otrzyma kolejny kołek w serce.
Gdyby
naprawdę nie miał serca wszystko byłoby prostsze. Lecz wtedy pewnie nie byłby
potworem. Żaden potwór nie powstaje sam z siebie. To po prostu słabe istoty,
dla których cierpienie to zbyt dużo i każdy kolejny cios popycha ich na coraz mroczniejsze
ścieżki, aż w końcu jedyną rzeczą, która sprawia im radość to zniszczenie.
A Alucard
znał uczucie cierpienia aż zbyt dobrze…to jego nieodzowny towarzysz.
***
Wampirzyca
przeciągnęła się leniwie na łóżku. Była syta, w każdym sensie. Dowodem było
leżące przy łóżku, na podłodze wyssane do cna nagie ciało mężczyzny.
Elizabeth
wydała pomruk zadowolenia niczym mała kotka, po czym podniosła się leniwie i
nałożyła leżący obok jedwabny szlafrok, aby okryć własną nagość. Ledwie to
zrobiła, a zabrzmiało pukanie do jej komnaty.
- Wejść –
wydała jasny rozkaz, z uśmiechem na twarzy, choć jej oczy się nie śmiały.
Do środka
wszedł bardzo wysoki, ciemnowłosy wampir o przystojnej twarzy, która nie
wyrażała żadnych emocji. Wampir zerknął w dół na ciało, a potem na zrelaksowaną
na łóżku Elizabeth.
- Musi się
Pani nudzić.
Elizabeth
rzadko robiła takie prymitywne zabawy, jak właśnie uwodzenie człowieka, a potem
zabijanie go podczas seksu. Uciekała się do tego, jedynie gdy doskwierała jej
nuda i rutyna. Wówczas bezwiednie zaczynała zabawę w czarną wdowę lub jak ktoś
woli, w modliszkę.
-
Rzeczywiście Damien – Mistrzyni potarła czoło – Wszystko idzie zbyt łatwo.
Poddani są posłuszni jak nigdy, a nowych nie przybywa, przez co praktycznie nie
mam pracy. Aż muszę posuwać się do tego, aby zabić czas – wskazała podbródkiem
na zwłoki – Choć przyznam, że facet był niezły…ale skoro przyszedłeś to znaczy,
że znalazła się jakaś praca. Błagam, powiedz, że tak.
Damien był
prawą ręką Mistrzyni. Jedyną osobą, do której wampirzyca odzywała się jak do
starego przyjaciela. I najprawdopodobniej jedyną istotą, której Elizabeth
ufała. A to pewnie dlatego iż Damien jako jedyny na świecie dzielił z nią jej
tajemnicę…
- Tak, choć
nie do końca.
- O co chodzi
? – spytała, nie wstając, usadowiła się jedynie wygodniej na łożu.
- O Howarda.
- Mhm… -
wampirzyca szybko przebiegła w głowię listę swoich klientów, którym „pomagała”.
Miała w tej kwestii pamięć wręcz komputerową – Już wiem który to. I co z nim?
Znaleźliście go?
Kilka
miesięcy temu nie doszła należyta opłata od Howarda, którą każdy wampir pod jej
opieką miał obowiązek dostarczyć. Za karę Mistrzyni wysłała dwie swoje sługi do
Anglii, aby go zlikwidowali. Nie zamierzała mu wybaczyć po raz drugi. Jednakże
minęły miesiące i od jej sług nie było wieści.
- Właśnie
nie, Mistrzyni – choć Elizabeth rozmawiała z Damienem swobodnie, on nie miał
tego w zwyczaju i zwracał się do niej jej tytułem – Nie tylko, nie namierzyli
Howarda, ale doszły do nich plotki o jakieś rzezi w pewnej wsi…najpewniej
Howard został zlikwidowany zanim my do niego dotarliśmy.
Elizabeth
zwęziła brwi.
- Że co? Ale
niby kto…niemożliwe…
- A jednak.
- Nie o to mi
chodzi. Niemożliwe, żeby Hellsing…
Mózg
Elizabeth jak zwykle pracował na najwyższych obrotach i szybko dotarł do
odpowiednich konkluzji. Prawdopodobieństwo, że Howard nie trzymał się planu
było bardzo wysokie od początku. Dała mu ten prosty schemat przeżycia, po to,
aby się nim zabawić zanim będzie musiała go zabić, ale skoro ktoś ją uprzedził
to mógł być jedynie Hellsing. Tylko ta organizacja działała na tym terenie.
Skoro Howard popełnił błąd, to namierzenie go nie byłoby trudne, nawet oni dali
by radę, lecz…zabicie wampira to inna sprawa. Poszło im trochę zbyt łatwo.
Howard nie mógł być sam, bał się samotności. Jego błąd musiał polegać na
stworzeniu towarzyszy, ale to przecież komplikuje sprawę. Więcej wampirów
oznacza wzrost trudności ich zabicia.
Takie trudne
zadanie…jakim cudem Hellsing mógł poradzić sobie z tym tak szybko i tak łatwo?
I tutaj Mistrzyni nie mogła znaleźć odpowiedzi. Miała za mało danych.
- Niemożliwe,
żeby mała gówniara…a może jednak… - mruczała pod nosem kilka sekund, aż w końcu
wampir spytał.
- Jakie
rozkazy, Mistrzyni?
- Na razie
nie wysyłajmy żadnych wampirów do Anglii. Dzieje się tam coś, o czym nie wiemy.
Hellsing i jego liderka jakoś za łatwo sobie poradzili z Howardem, bo to oni go
zabili, nie mam wątpliwości, tylko nie wiem jak. Coś się za tym kryje…Ci dwaj
słudzy wciąż tam są?
- Tak,
czekają na polecenia. Nie śmieli opuścić Anglii i wrócić do siedziby bez rozkazu.
- Bardzo
dobrze. Wyślij im nowy plan, a dokładnie nr 47. Niech teraz działają według
niego. To plan przeżycia przy infiltracji różnego rodzaju stowarzyszeń łowców.
Niech zdobędą informacje o Hellsing, jak najwięcej. I tym razem, lepiej by
mieli konkrety, bo przez ich ostatnią fuszerkę widzisz, co się narobiło! Nie
mogę nic zrobić bez informacji. A tam się coś dzieje, na pewno. Czuję, że
brakuje mi zmiennej, aby to pojąć.
-
Zrozumiałem. Przekażę im polecenia jutro. Zaraz wzejdzie słońce, więc teraz to
bezsensowne.
- Racja, tak
zrób. I Damien… - wampirzyca zsunęła się lekko z łóżka i kopnęła leżące zwłoki
w jego kierunku – Posprzątaj to truchło.
Krew i seks to teraz ostatnie co miała w
głowie. Nuda odeszła, ale nowe niewiadome napawały ją niepokojem.
- Tak jest –
wampir złapał zwłoki za włosy i wytaszczył je z pomieszczenia, po czym zamknął
za sobą drzwi.
Rzeczywiście
musiał zbliżać się ranek, ponieważ Elizabeth poczuła się nieco słabiej. Ogromne
łóżko z kolumnami i baldachimem nie mogło dać odpoczynku takim jak ona, więc
wampirzyca zeszła z łóżka. Ukucnęła i wysunęła spod niego swoją trumnę. Bez
zwlekania wsunęła się do niej i zasnęła. Zamierzała po zachodzie słońca
ponownie przeanalizować całą sytuację, mimo że nie sądziła iż coś jej umknęło.
Ktoś może
spytać po co Elizabeth Bathory ukrywała swoją trumnę przed wzrokiem innych?
Otóż dlatego iż wiadomo, że trumna wampira musi pochodzić z kraju jego
pochodzenia. I ktoś mógłby się zdziwić gdyby zobaczył, że jej trumna
była…skromna, mała i bez ozdób. Zupełnie jakby…
…została
zrobiona dla zwykłego obywatela, a nie dla Hrabiny.
***
Budzik
zadzwonił. Integra otworzyła oczy i od razu poraziło ją poranne słońce. Nie
czuła się ani trochę wypoczęta. Równie dobrze mogła nie kłaść się spać, efekt
byłby podobny.
Przypomniała
sobie wczorajszą noc i rozejrzała się po pokoju. Alucarda już nie było. Musiał
odejść tuż przed świtem, wiedząc, że o poranku dziewczyna może już inaczej
patrzeć na swoją prośbę ostatniej nocy i wstydzić się tej chwili szczerości.
Była mu za to wdzięczna oraz nie miała wątpliwości, że wampir siedział tu całą
noc. Wierzyła mu.
Kiedyś budził
ją Walter, przynosząc filiżankę herbaty. Kazała mu przestać to robić niecały
rok temu. Teraz chciała rano trochę prywatności dla siebie, czyli właściwie
jedyny czas w ciągu całego dnia, gdy mogła trochę pomyśleć o czymś innym niż
nauka i praca. Niestety miała na to tylko pół godziny.
Ospale zeszła
z łóżka, założyła okulary i udała się do przyległej łazienki. Siedziała tam 20
minut, aż w końcu wyszła z niej już nieco bardziej przytomna.
Zostało
jedynie ubrać się i iść na śniadanie, które lokaj pewnie właśnie kończył robić.
Przez cały
ten czas, kiedy w końcu mogła trochę skupić się na sobie, jak na złość nie
mogła opędzić się od natrętnych myśli, które niemalże mentalnie ją dźgały.
Złośliwe, ponieważ nie chciała o tym myśleć.
Chodził o
wzmiankę o jej przyszłości. O tym, że kiedyś założy rodzinę. Nie ten fakt ją
tak absorbował, a samo to, że była tym tak zszokowana. Nie rozumiała dlaczego.
Przecież to powinno być naturalna kolej rzeczy, podczas gdy ona aż wzdrygała
się na samą myśl. Nie znała powodu swojej reakcji i nie była pewna, czy chciała
ją znać.
Jedno było
pewne. Myśl o przyszłości nie była przyjemna. Aż zimy dreszcz ją przechodził,
gdy próbowała to sobie wyobrazić. Nie chciała tego.
Ale z
przerażeniem zdała sobie sprawę, gdy się ubierała, że ta kwestia właśnie się
pojawiła i z czasem wzmianek o niej będzie coraz więcej. Zaczną się sugestie,
ciche nakazy, prośby o spotkanie z synami wysoko postawionych ludzi. Im
bardziej będzie dorastać, tym będzie gorzej. I pewnie ci niektórzy będą
myśleli, że robią to z „dobroci serca”, aby młode dziewczę nie było samotne,
jakby kobieta potrzebowała męża i dzieci do szczęścia. To znaczy oczywiście dla
niektórych to ogromne szczęście, lecz dla niej…
Może z czasem
jej niechęć się zmieni…choć mocno w to wątpiła. Cholera, co z nią było nie tak?
Kto normalny reagowałby na coś tak zwykłego w taki sposób?
I tak nikt by
z nią nie wytrzymał, a i ona nie mogła znieść towarzystwa i głupoty większości
ludzi. Jedynie Alucard mógłby… Czyżby jej szok miał z nim coś wspólnego…
Momentalnie
zatrzymała swój ruch. Do tej pory ubierała się automatycznie, a teraz skupiła
się na tym, co robi. Jej dłoń ściskała spódnicę na wieszaku w szafie. Zawahała
się. Przyjrzała się reszcie zawartości szafy. Było tam sporo długich spódnic,
takich jakie lubiła.
Nagle
natchnął ją mały pomysł.
Puściła
spódnicę i zaczęła szperać bardziej w głębi szafy, aż w końcu wyciągnęła niemal
nieużywaną parę spodni. Miała ich chyba tylko ze dwie. Nałożyła je szybko, następnie
białą koszulę, a na koniec krawat bolo.
Przejrzała
się w stojącym obok lustrze, aby sprawdzić czy uzyskała taki efekt jaki
chciała. Czyli czy pozbyła się nieco kobiecego wyglądu.
Nie chodziło
o to, żeby upodobnić się do innych. Nie chciała, żeby rząd widział w niej
mężczyznę i przez to akceptował i szanował. Chciała szacunku ze względu na
czyny i charakter, a nie płeć. I wierzyła, że go zyskiwała. Nie chodziło o to,
by przekonać do siebie innych swoim wyglądem, upodobniając się do nich. Stać ją
było na coś lepszego. Nie potrzebowała upodabniać się do mężczyzn, aby zdobyć
przychylność i szacunek. Bez wtapiania się w tłum mogła to zrobić.
Jednakże…
jeśli zmieni nieco styl ubioru na męski to może…te sugestie, których obawiała
się w przyszłości nie napłyną z taką siłą. Może nawet w ogóle. Już teraz
zachowywała się publicznie niczym osoba zrobiona z lodu, a jeśli to tego
zacznie ubierać się po męsku nikt nie pomyśli by ją swatać. A jak zacznie tak
wcześnie, to z czasem nikt nie będzie się dziwił. Cóż…warto by spróbować.
Gdy weszła do
jadalni Walter jedynie mrugnął, po czym jak zwykle powitał ją i podał do stołu.
Nie skomentował jej niecodziennego wyglądu.
Czas dla
siebie minął. Trzeba było wrócić do pracy.
***
Coś w niej
pękło. Jej zaciśnięta pięść mocno uderzyła w blat biurka.
Ostatnio już
parę razy to zrobiła. Ta frustracja powoli ją zabijała, naprawdę. Integra
wstała od biurka mając dość siedzenia i zaczęła szybkim krokiem chodzić wzdłuż
długości swojego gabinetu. Pracowała już dobrych kilka godzin, potrzebowała
ruchu, albo zwariuje.
Dzień za
dniem było to samo, czyli korepetycje, praca, tropienie wampirzycy, które
oczywiście nie dawało żadnych rezultatów. Powoli zaczynała się do tego
przyzwyczajać, co denerwowało ją jeszcze bardziej.
- Nic nie ma,
wciąż nic nie ma! Jak tak dalej pójdzie to nigdy jej nie znajdziemy. Po co w
kółko stosować te same metody skoro nie działają?! Ale jakie inne, jakie?!!!
Nienawidziła
czuć się taka bezsilna.
Słowa „jak ją
znaleźć” rozbrzmiewało w jej głowie w kółko i w kółko, a odpowiedzi nie było.
Nogi same zaprowadziły ją pod okno. Na dworze był już środek nocy, padał ulewny
deszcz. Bezwiednie dotknęła czołem lodowatej szyby.
Bóg wie ile
czasu spędziła na myśleniu, analizowaniu, ile czasu jej ludzie szukali ukrytych
wzorów na całym świecie, ile sama wysiedziała przed dokumentami, mapami,
sprawozdaniami, aby ciągle znajdować się w tym samym martwym punkcie. Tyle
energii, tyle pracy włożono w znalezienie wampirzycy, a ciągle jedyne co mieli
to jej płeć i możliwości intelektualne.
Dzień w
dzień, tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu smak porażki w ustach Integry
był coraz bardziej intensywnie gorzki. Dobijało ją to.
- Co ze mnie
za lider? Nie potrafię znaleźć jednej wampirzycy.
Coraz
bardziej traciła nadzieje na wytropienie jej. Jej metody nie działały, więc co
miała zrobić? Poddać się? Nigdy! Musi ją znaleźć i zabić…
Ale jak do
cholery?
Jeśli będzie
działać jak dotychczas to nic się nie zmieni. Nie wykryje wzoru tak po prostu,
już to udowodniła. Zwykłe metody nie wystarczą. Trzeba zmienić taktykę.
Integra
powróciła do biurka, ale przy nim nie usiadła. Kolejny raz całą siłą woli
odepchnęła na bok swoje zmęczenie, gniew i frustrację z bezsilności. Jeszcze
raz przeanalizowała przypadek. Musi coś być, inny trop którym można podążyć.
Wampirzyca
pomagająca swoim pobratymcom się ukrywać, taka była jej teoria. Jej wzory,
plany były nie do wykrycia, to także udowodniła. Lecz…
Chwila…
Integra zamarła przerażona, jakby bojąc się, że ta myśl zaraz od niej ucieknie.
- Moment,
moment! – powiedziała znów na głos – Plany nie do wykrycia…inne wampiry do
niej…jasna cholera!
To mogło być
to! Jedyny sposób, żeby namierzyć wampirzycę! To mogło się udać!
Tyle, że było
to strasznie ryzykowne. Gdyby jej ojciec i dziadek usłyszeli o tym planie
przewrócili by się w grobach, ale nie miała wyjścia. To było jedyne
rozwiązanie, które mogło wreszcie ruszyć sprawę do przodu. Jedyne wyjście, albo
naprawdę nigdy jej nie znajdą, a sama Integra osiwieje przed osiemnastką.
Nie ma innego
wyboru! Albo się podda albo zrealizuje ten ryzykowny plan. A wiadomo, że
odpuszczenie nie wchodzi w grę. Nigdy!
- Alucard!
Walter! – krzyknęła na cały głos.
Pierwszy
zjawił się oczywiście wampir. Miał zaintrygowany wyraz twarzy. Nic dziwnego,
przecież słyszał jej rozmowy ze sobą. Lokaj przybiegł dosłownie chwilę później.
- Co się
stało, sir Integra?
- O co
chodzi, Pani?
Integra
podniosła na nich wzrok. Zarówno Dornez, jak i Alucard dostrzegli, że w
błękitnych oczach dziewczyny płonął ogień, którego od dawna nie widzieli.
- Mam nowy
pomysł – powiedziała tylko, czym wywołała w nich większe emocje niż można było
się spodziewać.
Mężczyźni
przybliżyli się do niej i zaczęli słuchać w skupieniu.
- Doszłam do
wniosku, że musimy przestać poszukiwać wzorów według których ukrywają się
wampiry. Nie mamy na to szans. Nigdy ich nie znajdziemy.
To brzmiało
jak wyrok, ale twarze obojga nawet nie drgnęły.
- A wiecie
dlaczego? – nie czekając na odpowiedź kontynuowała – Ponieważ te wzory i plany
zostały opracowane po to, żebyśmy MY ich nie znaleźli. Wampiry nie chcą chować
się przez zwykłymi ludźmi, a przed łowcami. Te plany są opracowane po to, aby
nasze metody były bezsilne. I jak już wiemy, to działa. Jesteśmy bezsilni,
kompletnie. Ale…
Zrobiła
krótką przerwę.
-… ta
wampirzyca chowa się jedynie przed łowcami, prawda? Poza tym nasza teoria mówi,
że ona opracowuje te plany nie tylko dla siebie, ale też dla innych wampirów,
które nie są jej towarzyszami. Należy więc postawić sobie pytanie…Skąd owe
wampiry wiedzą jak ją znaleźć?
Obaj unieśli brwi,
pokazując, że w ogóle na to nie wpadli. Już zaczęło im się powoli rozjaśniać w
głowie do czego młoda Hellsing zmierzała.
- Ona chowa
się przed łowcami, ale nie przed innymi wampirami. Pomaga im, więc one muszą mieć
do niej jakiś kontakt. Opłaca jej się to, bo jestem pewna, że nie pomaga obcym
krwiopijcom za darmo. A skoro tak to jedynym rodzajem istot, które mogą do niej
bez problemu dotrzeć to słabe wampiry potrzebujące pomocy.
Zwróciła się
w stronę Alucarda. Nic nie można była z niego wyczytać.
- A my mamy
wampira w naszych szeregach, prawda? Więc Alucard…masz jakieś zdolności
aktorskie?
- Jeśli
pytasz czy potrafię udawać słabeusza, to sądzę, że tak.
- Zaraz,
zaraz… - wtrącił się Walter – Jeśli Alucard ma ją sam znaleźć to znaczy, że…
- Tak –
przerwała mu stanowczo Integra – Alucard musi stąd odejść i sam się wszystkim
zająć.
Nastąpiła
niezręczna cisza, gdyż wiadomo było że taki poziom zaufania, jakim zamierzano
obdarzyć wampira był wielce niebezpieczny.
Integra
praktycznie zamierzała wypuścić wampira w świat samego, zupełnie jakby znowu
był całkowicie wolnym wampirem. Będzie sam, nie będzie nad nim żadnej kontroli,
nie będą wiedzieli co robi w tej chwili lub co zamierza zrobić. Wszystko
zostaje pod jego osąd. Nie było złudzeń, że na końcu trzeba będzie sprzątać
jakiś krwawy bałagan, ale nie było wyjścia.
- Walter
przygotuj skrzynkę kontaktową i wynieś trumnę Alucarda z podziemi. On wyrusza
natychmiast. Nie zamierzam tracić ani minuty więcej na tropienie tej
wampirzycy. Zaczynamy natychmiast. A jak sądzę wyjazd z Anglii będzie konieczny.
Po zlikwidowaniu tamtej trójki, w kraju nie ma żadnych wampirów pod jej opieką.
- Tak jest.
Wierzę, że Pani wie co robi – skłonił lekko, po czym wyszedł z pomieszczenia
zostawiając dziewczynę z wampirem samych.
Ponownie
zapadła milczenie. Alucard stał jak wryty w ziemię, nie wiedząc co powiedzieć,
a jego Pani stała do niego tyłem udając, że segreguje papiery na biurku. Jedyne
co było słychać, to dźwięk kropel deszczu uderzających o szyby.
- Master… -
zaczął powoli, nie przechodząc na prywatny ton kiedy mógł mówić jej po imieniu,
lecz ta znów przerwała wypowiedź.
- Alucard –
nie było to głośno, a bardziej twardo, nie znosząc sprzeciwu – Na kolana.
Wampir bez
wahania, wręcz natychmiast osunął się na kolana. Klęczał, czekając co dalej. W
końcu Integry odwróciła się w jego stronę i podeszła jak najbliżej.
- Żeby
wszystko było jasne, wyłożę wszystko w słowach, abyś nie szukał żadnych luk. Po
pierwsze, jeszcze dziś opuścisz kraj i wnikniesz z powrotem do świata wampirów,
ale jako podwójny agent. Twoją pierwszą powinnością jest odnaleźć poszukiwaną
wampirzycę i zlikwidować ją i wszystkich wokół niej. Znajdź ją i zniszcz.
Search and destroy!
-
Zrozumiałem.
- Po drugie,
to nie są wakacje. Masz cały czas spędzić na wypełnianiu misji. Nic innego się
dla ciebie nie liczy, jasne?
- Tak jest.
- A po
trzecie, spróbuj tylko zabić jakiegoś człowieka dla krwi, to zamknięcie w celi
będzie ostatnim z twoich problemów. Wiem, że potrafisz długo wytrzymać bez
krwi, ale gdy już będziesz musiał się napić to albo zahipnotyzuj kogoś w
szpitalu i ją zdobądź albo napisz tutaj, a wyślemy ci gdzie będzie chciał. Nie
wolno ci zabijać ludzi dla krwi, wyraziłam się jasno?
- Tylko, że
jest jedna kwestia – zauważył wampir – Mam udawać słabego wampira i żyć wśród
innych wampirów jak gdyby nigdy nic. Więc co jeśli będę świadkiem jak one będą
zabijać, albo będę musiał zabić człowieka i się napić przy nich by zachować pozory?
- Wiem, że
coś takiego może się zdarzyć. I że na pewno będziesz świadkiem takich rzeczy.
To jest w tym najgorsze. Dlatego kieruj się jedną zasadą. Ogranicz te
konsekwencje do minimum. Jeśli możesz uniknąć picia krwi to to zrób. Jeśli nie
będziesz mógł zapobiec śmierci ludzi to trudno, ale zrób wszystko co możesz by
jednak tego uniknąć. Możesz nawet zabić te wampiry jeśli nie będą ci potrzebne
do zbierania informacji. Rozumiesz o co mi chodzi?
- Tak, jeśli
nie będą potrzebni to ich zabić. Choć i tak zabiję ich, gdy te informacje
zdobędę – uśmiechnął się, wyobrażając sobie tę zabawę, która go czekała.
- Wręcz
musisz to zrobić. Ale pozory przede wszystkim. To ta konkretna wampirzyca jest
naszym celem. Nie rób nic co może narazić cię na demaskację. Nawet kontakt z
Agencją ograniczamy do minimum. Dzwoń lub pisz jedynie, gdy potrzebujesz krwi
lub gdy trafisz na coś poważnego.
- Możesz na
mnie liczyć, Pani.
- A teraz
ostatnia kwestia.
Integra
uniosła swoją dłoń do ust, a po krótkiej chwili wahania włożyła palec między zęby
i mocno ugryzła.
- Co ty… -
zszokowany Alucard urwał, kiedy poczuł zapach dziewiczej krwi. Ugryziony palec
zaczął krwawić i mógł teraz to wyraźnie zobaczyć. Aż zapiekło go w gardle.
- Masz
pamiętać, że to jest twój dom, Alucard – wyciągnęła rękę tak, że krwawiący
palec znalazł się nad jego głową – Kiedy to się wszystko skończy, wiedz, że
masz dokąd wrócić. I niech to…ci o tym przypomina.
- Pani…nie,
Integra, ty mówisz poważnie?
Nie mógł
uwierzyć, że to się działo naprawdę. Przez myśl mu nie przeszło, że Integra nie
miałaby nic przeciwko by pił jej krew. To wydawało się nierealne, a jednak się
działo. Mógł przysiąc, że nie był tak zdumiony od jakiś 200 lat. Kto daje
własną krew wampirowi?
- A na co ci
to wygląda? – wskazała podbródkiem na krew na palcu. Na jej twarzy nie było ani
jednej oznaki bólu.
- Nie…ja…
- Chcesz żeby
się zmarnowało? – rzeczywiście, pierwsza kropla krwi właśnie szykowała się,
żeby spaść na ziemię.
O nie, coś
tak wyjątkowego nie może się marnować. Jakby pociągnięty przez tą myśl, Alucard
wyzbył się wahania i wysunął swój długi język, aby w samą porę chwycić kroplę.
Ach, pamiętał
ten smak. Ten sam co wybudził go ponad 3 lata temu. A może nawet stał się
lepszy. Wampir, nie mogąc się powstrzymać, zamiast czekać na kolejną kroplę
wziął cały palec do ust. Jeszcze więcej tego dobra…
- Zapamiętaj
ten smak Alucard – mówiła Integra nie spuszczając z niego wzroku. Nie wiedziała
czemu, ale widok przed nią, Alucard pożywiający się jej krwią sprawił, że
oddech stał się bardziej urwany. Na dźwięk jej głosu, wampir otworzył oczy i
ich spojrzenia się spotkały – To smak domu. Pamiętaj o nim, kiedy będziesz
daleko. Pamiętaj, że musisz wrócić do domu…do mnie.
„Nawet bez
tej cudownej degustacji wróciłbym do ciebie, moja Pani” – pomyślał No Life King
– „Mam własne samolubne powody by być u twojego boku, ale nie możesz o tym
wiedzieć”
Alucard pił
jeszcze przez chwilę, aż w końcu krew przestała lecieć. Niechętnie wypuścił
palec z ust. Jeszcze sto lat temu nie patyczkowałby się i po prostu wbił się w
jej szyję i wypił wszystko, lecz teraz to nie wchodziło w grę.
- To wszystko
– dziewczyna wyciągnęła z kieszeni spodni chusteczkę i wytarła palec – Jak wykonasz
misje to dostaniesz po powrocie jeszcze raz.
- To był i
będzie dla mnie zaszczyt, Pani – skłonił nisko głowę.
- Możesz już…już
iść – ponownie się odwróciła, jakby nie chcąc pokazać wampirowi swojej twarzy.
Coś się musiało na niej malować, że nie chciała mu pokazać.
- Dobrze,
pomogę Walterowi i zaraz wyruszę.
Alucard
odszedł kawałek, lecz zatrzymał się przy drzwiach. Zawahał się, po czym
spojrzał się za siebie, na plecy dziewczyny.
- Integro –
wypowiadając jej imię przeszedł na ton prywatny.
- Tak? –
wciąż nie chciała się odwrócić.
- Dlaczego
się dziś tak ubrałaś? – pił do jej nieco męskiego stroju. Bo prawda była taka,
że przez te trzy lata chyba w ogóle nie widział jej w spodniach.
- Bo … pomyślałam,
że tak będzie wygodniej. I jest.
Poczuł ulgę,
że nie chodziło o tym się przypodobać czy upodobnić do tych starych pryków.
Gdyby Integra chciała, mogłaby utrzymać szacunek ubierając się w kółko w różową
sukienkę księżniczki. Ważne, że to był jej nieprzymuszony wybór.
Wyraził więc
swoją opinię.
- Szczerze, mówiąc…podoba mi się ten nowy styl
– rzekł, po czym od razu zniknął przenikając przez drzwi.
Dziewczyna
potrzebowała jeszcze chwili, żeby się uspokoić. Prawdopodobnie po raz pierwszy
w życiu poczuła co to znaczy czerwienić się jak piwonia.
- Będę
czekać, tylko wróć do domu.
Już teraz,
nie wiedząc, ile nie będzie oglądać swojego wampira, Integra zastanawiała się jak
ukryje przed personelem swoją tęsknotę, którą była pewna, że poczuje.
***
Alucard
opuścił rezydencję dobrą godzinę temu. Szedł ze swoją trumną pustą drogą do
portu, gdzie miał czekać statek, który miał go przewieźć do Francji. Szedł
pieczo, ponieważ w zamierzeniu było, aby opuścił posiadłość po cichu, jak gdyby
nigdy nic.
Uśmiechał
się, cieszył. Znał siebie i wiedział, że ta misja nie będzie spokojna. Będzie
taka. jaką chciał czyli pełna mordu, oczywiście z jego sprawy. Był szczęśliwy
jak dziecko, które dostało nową zabawkę.
Polowanie się
rozpoczęło.
W jego rękach
leżało odnalezienie celu i zamierzał temu podołać, bez żadnych zahamowań.
Kiedy tak
szedł, wpadł na pewien pomysł.
- Skoro
jestem podwójny agentem… - jego czerwony płaszcz zaczął znienacka sam zanikać,
postura zaczęła maleć, a włosy wydłużać - …to przyda się podwójna twarz.
W kilka
sekund zamiast postaci Alucarda, po drodze kroczyła postać dziewczynki w białym
garniturze. Jej uśmiech był wciąż tak samo psychopatyczny jak u męskiego
pierwowzoru.
Dobrze, czas
trochę poniszczyć. Niedługo świat wampirów zatrzęsie się w posadach.
***
Od tamtego
dnia minęło kilka miesięcy.
Żadnych
wieści od Alucarda nie było. Nawet próśb o krew, kompletnie nic.
Integra wreszcie
zaczęła lepiej spać, gdy trochę pracy jej ubyło. Całą misję oddała w duchu
Alucardowi, wiedząc że jako łowca nie odkryje planów geniuszki, które ukrywała
się właśnie przed takimi jak ona. Życie toczyło się wokół nauki i codziennej
pracy.
Z szafy
dziewczyny zniknęło większość spódnic. Teraz jej zawartość można było pomylić z
męską szafą, jeśli się dobrze nie przyjrzało.
Nikt nie
komentował nieobecności Alucarda. Ani w posiadłości, ani na zebraniach, które
przestały ją już nieco męczyć, skoro wiedziała, że praca nad sprawą wkroczyła
na nowy poziom. Może sądzono, że ponownie zamknęła wampira, ale cóż…rozczarują
się, kiedy wróci.
Właśnie, ale
kiedy wróci?
Integra prędzej
wyrwałaby sobie język niż powiedziała na głos, że tęskni za Alucardem. Swoje
uczucia jak zawsze ukrywała za maskę. Myśli odganiała pracą, lecz nic nie mogło
powstrzymać natłoku myśli, gdy czekało się w łóżku na sen.
Aż wreszcie
pewnego dnia, niedługo przed szesnastymi urodzinami Integry, o poranku, gdy
kończyła się ubierać, rozbrzmiało pukanie do drzwi jej pokoju.
- Wejść –
zawołała.
Wszedł
Walter, z zagadkowo zadowolonym wyrazem twarzy.
- Przyszedł
list Sir Integra, dzisiejszą poranną pocztą.
- Czemu nie dołożyłeś
do reszty korespondencji?
- Powiedzmy,
że rozpoznałem charakter pisma.
Integra
zerknęła na list i widząc staromodną, idealną kaligrafię szybko chwyciła za
kopertę i wyciągnęła list. Były w nim napisane tylko trzy zdania.
„Przełom w sprawie. Dalsze działania
wymagają konsultacji i nowych rozkazów. Niedługo się po nie zjawię.
Alucard”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz